Wywiad z Eleną Jusziną, asystentką Kaspra Königa przy Manifesta 10 w Sankt Petersburgu

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Najpierw chcę ci coś opowiedzieć. Kiedy było już wiadomo, że Manifesta 10 odbędą się w Ermitażu, Kaspar König udał się na spotkanie z Michaiłem Piotrowskim, który jest dyrektorem tego miejsca od 1990 roku. Idąc korytarzami, zauważył stojącą za filarem niewielką rzeźbę, która zdecydowanie odcinała się od reszty dzieł. Wyobraź sobie jego zdziwienie, kiedy odkrył, że ma przed sobą pracę Luise Bourgeois. Dyrekcja Ermitażu umieściła ją w bocznej sali, za ogromnym filarem i bez podpisu. Podczas rozmowy z Piotrowskim König zapytał, skąd Ermitaż ma pracę tej amerykańskiej rzeźbiarki. Uzyskał odpowiedź, że była ona prezentem od artystki po jej wystawie w 2001.

MANIFESTA 10, zdj. Egor Rogalev
MANIFESTA 10, zdj. Egor Rogalev

Rozumiem, że dyrekcji prezent nie przypadł do gustu. Czemu jednak po prostu nie schowali jej do magazynu?

Nie mogli! W Ermitażu obowiązuje prawo, że prace podarowane przez artystów muszą być eksponowane non stop. Ten przypadek od razu uzmysłowił Königowi dwa fundamentalne prawa, które obowiązują w Ermitażu. Pierwsze to „sztuka współczesna nie jest sztuką", drugie to „regulamin jest święty". Jak się potem okazało, prawa te miały definiować kształt całej naszej współpracy.

Kasper König w jednym z wywiadów powiedział, że Manifesta 10 jest wystawą fantomem. Jej status jest cały czas niepewny, ciągle podważany....

Manifesta 10 od samego początku były konsekwentnie ignorowane przez zarząd i dyrekcję Ermitażu. Oni uważają, że to, co robimy, to świętokradztwo, zamach na niepokalaną cześć tego miejsca. Jeżeli przejdziesz się po salach wystawowych, zauważysz, że przewodnicy w ogóle nie zatrzymują się przed naszymi pracami. Strażniczki, czyli przerażające rosyjskie babuszki, także udają, że nas tu nie ma. Czasami tylko pytają, czy przez przypadek nie zamykamy wcześniej tej „wystawy"...

Jednak najbardziej zdezorientowani są zwiedzający. Są zupełnie nieprzygotowani na oglądanie sztuki współczesnej w Ermitażu. Większość z nich to rosyjscy turyści; tutaj panuje przekonanie, że każdy powinien choć raz w życiu zobaczyć Ermitaż. Zupełnie jak w wypadku Mekki dla Arabów! Większość przyjeżdża z bardzo daleka, czasami dziesiątki tysięcy kilometrów, aby zobaczyć dawną rezydencję carów. Pragną splendoru, imperialnego przepychu, tak jakby zupełnie zapomnieli, że bogactwo to zostało w dużej mierze zdobyte dzięki wyzyskowi ich przodków...

Wiesz, co było hitem tego lata w Ermitażu? Wielka wystawa kostiumów noszonych na dworze rosyjskim od XVIII do XX wieku. Cieszyła się ogromną popularnością. Dla większości zwiedzających to właśnie ona była najważniejszym wydarzeniem ostatnich miesięcy w Ermitażu, żadne tam Manifesta.

Nigdy nie zapomnę głębokiego zdziwienia, jakie malowało się na twarzach ludzi, kiedy nagle przechodzili z sali z sukniami carycy Katarzyny do pokoju, gdzie Tatzu Nishi zrekonstruował typową rosyjską, drewnianą chatę.

To zdziwienie jest właśnie tym, o co walczymy. Przeciętny rosyjski widz praktycznie nie styka się ze sztuką współczesną. Weźmy Petersburg: prawdziwa metropolia, mieszka tu ponad sześć milionów ludzi. I co? Wiesz, ile mamy prywatnych galerii? Dwie! I cieszą się bardzo złą sławą. Sztuka współczesna jest tutaj prawie nieobecna. A mówimy przecież o Petersburgu, pomyśl więc, jak to wygląda na prowincji... Tam sztuka kończy się na XIX wieku.

Sama przez parę lat prowadziłaś galerię sztuki współczesnej w Chetvert, kreatywnej przestrzeni w Petersburgu. Jednak została ona zamknięta w wyniku reprywatyzacji i przekazana jakiejś spółce. Nikt was nawet nie próbował bronić czy wesprzeć, abyście mogli dalej działać.

Byliśmy na to przygotowani. Sztuka współczesna nie cieszy się w Rosji żadnym zainteresowaniem - ani ze strony władz, ani mieszkańców. Dlatego to, co robimy, przypomina raczej działalność społeczną czy edukacyjną. Również Manifesta 10 stanowią po trochu projekt edukacyjny: Kasper chciał pokazać Rosjanom sztukę współczesną. Dlatego Ermitaż był tak świetną lokacją. Ludzie przychodzą tutaj zobaczyć imperialny pałac, a my im po cichu podsuwamy także zupełnie coś innego.

Rzeczywiście, czasami miałam wrażenie, że wiele decyzji Königa można uzasadnić hasłem „Po raz pierwszy w Rosji"...

To prawda. Ale jednocześnie dla wielu artystów decyzja, aby właśnie teraz po raz pierwszy mieć wystawę w Rosji była bardzo ważna. Weźmy Wolfganga Tillmansa - dotychczas odrzucał wszystkie propozycje pokazania swoich prac w Rosji. Był to wyraz niezgody na sposób, w jaki są przez Putina traktowane środowiska LGBT. I nagle się zgodził. Dlaczego? Dlaczego akurat teraz? Może zrozumiał, że jest to jeden z ostatnich momentów, aby w Rosji móc pokazać taką sztukę...

MANIFESTA 10, biuro w Petersburgu, zdj. Nikita Shokhov
MANIFESTA 10, biuro w Petersburgu, zdj. Nikita Shokhov

W ogóle wydaje mi się, że na M10 pojawiło się bardzo dużo mocnych i krytycznych akcentów, na przykład w pracach Ottona Zitki czy Borysa Michajłowa.

Tak, choć to nie było zaplanowane. Kasper wybrał artystów, z którymi współpracuje od lat. I dał im wolną rękę. Często rzeczywiście prowadziło to do zaskakujących efektów. Jak w wypadku Ottona Zitki, który najczęściej maluje wyłącznie abstrakcyjne prace, a tu nagle pojawiła się sylwetka protestującego robotnika. Podobnie potoczyła się współpraca z Borysem. Najpierw Kasper chciał pokazać jego cykl „Case Stories" o bezdomnych ludziach na Ukrainie, który został wykonany w latach 1997-1998. Prace te nigdy nie były pokazywane w Rosji, a temat bezdomności jest tu praktycznie nieobecny w dyskursie publicznym, był to więc bardzo dobry wybór. Jednak kiedy odwiedził Borysa w jego pracowni i zobaczył jego nowe zdjęcia, zrobione podczas wydarzeń na Majdanie, razem zdecydowali, że właśnie to chcą pokazać na M10.

Mam wrażenie, że dla wielu artystów decyzja, aby pozostać na Manifesta 10, była bardziej znacząca niż ich bojkot.

Dużo o tym z Kasprem rozmawialiśmy. I doszliśmy do wniosku, że dzisiaj wszyscy wszystko bojkotują. Że bojkot stał się jedyną akceptowalną dla środowiska formą sprzeciwu. „Bojkotuję, więc jestem". Jak w wypadku Czto diełat'; ich decyzja o rezygnacji z M10 od razu zyskała niesamowity rozgłos medialny. Pod tym względem można ją uznać za performatywne dzieło sztuki, które funkcjonuje dziś na bardzo podobnej zasadzie, jak ich pozostałe prace. Dlatego czasami przewrotnie mówimy, że Czto diełat' jednak wzięło udział w M10 i to w bardzo spektakularny sposób.

Elena Kovylina, klatka z wideodokumentacji performansu "Equality", 2009, dzięki uprzejmości artystki.
Elena Kovylina, klatka z wideodokumentacji performansu "Equality", 2009, dzięki uprzejmości artystki.

Zresztą Czto diełat' ostatecznie zorganizowało pokaz w ramach Programu Publicznego, co tylko świadczy o zaskakującym braku konsekwencji z ich strony. Na M10 najbardziej chyba jednak zaskakuje obecność artystów wyraźnie zafascynowanych Putinem i polityką, jaką prowadzi. Takim przykładem jest na przykład wideo „Egalite" Jeleny Kowyliny.

Jest to reenactment jej wcześniejszej pracy, z 2008 roku. Pierwotna wersja miała wydźwięk prodemokratyczny. Zaproszeni do akcji Rosjanie stoją na różnej wielkości stołkach tak, że tworzą jeden szereg tej samej wysokości. Są to często starsi ludzie, wokół panuje zima. Równość wydaje się równie niemożliwa, jak i niezbędna. Jej nowa wersja z 2014 roku ma już zupełnie inną wymowę, chociaż wydaje się identycznym powtórzeniem wcześniejszej pracy. Tym razem mamy do czynienia z pracą stanowiącą jednoznaczny przykład estetyki neoliberalnej. Widziałaś to wideo, prawda? Młodzi, piękni Rosjanie, wspaniały słoneczny dzień na placu przed Pałacem Zimowym, wspólne śpiewanie pieśni narodowych. Jaki komunikat niesie ta praca? Że równość już istnieje. Że wszyscy razem ją tworzymy. Że jest ona możliwa, a my sami jesteśmy na dobrej drodze do stworzenia nowego raju na ziemi. Jelena Kowylina należy do tych współczesnych artystów rosyjskich, którzy stanowią wyjątkowe wyzwanie dla kuratorów zachodnich, przyzwyczajonych do bardziej kontestujących postaw.

Być może właśnie na tym polega zwycięstwo strategii kuratorskiej Kaspra Königa. Na tym, że ostatecznie w ramach M10 znalazło się miejsce dla tak różnych artystów jak Czto diełat' i Jelena Kowylina.

Pod tym względem Kasper przywiózł do Rosji najlepszą tradycję zachodnią: demokracji rozumianej jako zachowanie postaw antagonistycznych.

 

Manifesta 10, Petersburg, 28.06 - 31.10.2014