Czy pokolenie X, Y, C jest zdolne do pracy? Czy generacja digitalnatives potrafi czegokolwiek dowiedzieć się bez pomocy wujka google? Czy born to shop umieliby przeżyć na bezludnej wyspie? Te oraz inne podobne, mniej lub bardziej absurdalne pytania pojawiają się zamiennie w czołowych polskich periodykach. Próbują zdiagnozować młode pokolenie wchodzące właśnie na rynek pracy i znaleźć sposób na to, by ułatwić im (a może pracodawcom?) start w dorosłe życie (sic!). A co, jeśli na racjonalną i dogłębną ocenę sytuacji jest jeszcze za wcześnie? Może jedynym właściwym pytaniem kierowanym w stronę look at me generation jest właśnie: Co widać, jeśli na ciebie patrzę? Trójka młodych poznańskich kuratorów urodzonych w dekadzie lat 80. – Aurelia Nowak, Ewelina Piguła i Maciej Stachowiak – podjęła się rozszerzenia tego zagadnienia o własne doświadczenia i subiektywne obserwacje, których owocem jest wystawa „Mum, I just really need to focus on my art right now” w poznańskiej galerii Arsenał. Kuratorzy deklarują, że nie starali się przedstawić jednego spójnego i sprecyzowanego oglądu pokolenia X, Y, C. Określają swoje działania raczej jako poszukiwanie symptomów tendencji w twórczości i życiu obecnie dwudziestokilkuletnich artystów.
Kluczem do pierwszego odczytania wystawy jest przyjrzenie się kilku wątkom wyszczególnionym przez autorów wydarzenia. Zaznaczę, że aranżacja nie odwzorowuje wiernie tego podziału, który stanowi raczej trop pomocny w przekrojowym przyglądaniu się problemom poruszonym na wystawie. Pierwszym wątkiem jest ucieczka do natury, dążenie do odizolowania się oraz próba znalezienia ukojenia dla swoich lęków. Romantyczne poszukiwania odnajdują się w XXI-wiecznej oprawie. Fotografie Anny Kędziory „Summer Beach”, pokazujące tereny byłej żwirowni jako przedziwny, odizolowany, utopijny „kurort”, czy „Pomost” Kamila Strudzińskiego, gdzie osamotniona jednostka stoi na końcu pomostu zanurzonego w czerni, ukazują tę wrażliwą stronę pokolenia. Kilka kroków dalej w „Czystości” Wojciecha Pustoły friedriechowski bohater zwraca na romantyczny pejzaż swoją śniadanio-obiado-kolację. Wiadomo już, że narracja nie ma szans, by pozostać jednorodną.
Kolejna sekcja to poszukiwanie nowych form religijności. Do tego działu została włączona m.in. realizacja Karola Radziszewskiego „Fag Fighters”, będąca próbą rekonstrukcji archiwum nigdy nie istniejącej grupy wojujących homo-kiboli oraz wideo Dominiki Olszowy „Kraszewskiego 11/16a”, w którym dziewczyna w medytacyjnej pozycji lewituje nad palnikiem gazowym do melodii mantry. Następny dział to odwołanie do tradycji, a w nim m.in. praca duetu Borowski & Śliwiński „Żenujący symbolizm” – obraz przedstawiający rachityczną konstrukcję stojącą na filarach z wydawnictw o sztuce współczesnej oraz spikselowana „Dama z gronostajem” Michała Bałdygi. Wątki autoportretowe dominują zresztą w większości realizacji.
„Mum, I just really need to focus on my art right now” to cytat o pochodzeniu memowym. Slogan, absolutny hit, który ujmuje wszystkie artystyczne zdarzenia pokazywane na wystawie w zgrabną klamrę. Analizując to wydarzenie pod kątem tytułu, należy zacząć od muralu Marii Anwander „bez tytułu (not all art will go down in history)”. Jest to wyjątkowo lotna realizacja, która trafnie diagnozuje zagrożenia czyhające na produkty artystycznej działalności w niezmierzonych czeluściach „internetów” (i nie tylko). Stanowi niestety również zapowiedź tego, co czeka na odbiorcę na pierwszym piętrze. Po drodze na schodach można obejrzeć wideo Pawła Althamera „Teledysk”, będące portretem pewnego wycinka pokolenia Y kilkanaście lat temu. Pierwsza sala na pierwszym piętrze: oczy pieką. Metoda kolażowo-instalacyjna przy tak wysokim współczynniku zagospodarowania każdego wycinka przestrzeni skutkuje czymś przypominającym gigantyczny zabałaganiony hangar. Sama próba uporządkowania myślą tego, co w nim się znajduje, przyprawia co najmniej o zmarszczenie czoła. Co zatem widać? Kilkadziesiąt fotografii większych, mniejszych, w ramkach, bez ramek, obrazy, obrazki, obiekty różnorakie i wyspę telewizorów, która przyciąga od razu całą uwagę. Przypomina antyczną bitewną formację, która zwrócona „twarzą” w kierunku prac na ścianach czujnie ich strzeże, aby nie mogły nabrać niezależnych kontekstów. Przy takim zaprezentowaniu trudno skupić się na każdym wideo, a tym bardziej na tym, co znajduje się wokół. Kuratorzy sugerują, że ten sposób ustawienia poszczególnych elementów daje wiele potencjalnych tropów interpretacyjnych. Tworzenie takich mikronarracji w obliczu bacznych telestrażników i wszechogarniającego natłoku to nie lada wyzwanie. Smutne wyzwanie, bo pośród ogromu przedstawionych prac wiele zasługuje na uwagę trwającą dłużej niż powszechnie stosowane 30 sekund.
Dobrą ilustracją problemu są prace „Bez tytułu” Natalii Pakuły oraz „Czarne” Mileny Korolczuk. Kamień melancholii Pakuły oraz malewiczowskie figury Korolczuk, skrywające ledwo dostrzegalną fotografię młodych ludzi podczas imprezy, przestają być czytelne. W zestawieniu z hipsterskim kolażem zdjęć z imprezy Katarzyny Novak i błyskotliwą krytyką sytuacji na rynku sztuki w „Umowie o Dzieło” Anny Okrasko nie udaje się zachować potrzebnej odrębności prac. Każda pozostawia co najwyżej posmak, i tylko na chwilę. Po upływie kilkudziesięciu sekund i przejściu do kolejnych wątków zapomina się o jej istnieniu. Jednakże wracając, umyka to, co oglądaliśmy przed chwilą. Oczywiście, jest to spójne z charakterem cyfrowej rzeczywistości digitalnatives i sposobem, w jaki surfuje się po internecie oraz korzysta z milionów dostępnych aplikacji. Czy jednak „badania” prowadzone na generacji Y powinny podlegać tym samym mechanizmom co badana grupa?
Kluczowym punktem wystawy jest zestawienie pracy „bez tytułu (portret)” Jakuba Czyszczonia z filmikiem z YouTube'a Duckwithhooves „Pretty girl make faces”, na którym dziewczyna eksperymentuje z możliwościami kamerki internetowej. Jej twarz ulega transformacjom, równie baconowskim jak postać na obrazie Czyszczonia. Połączenie tych dwóch prac przywodzi na myśl, że gdyby kuratorzy podążyli tropem tak odważnego łączenia realizacji zakorzenionych w różnych mediach, to wystawa miałaby szansę stać się manifestem i przynieść prawdziwie świeże spojrzenie na twórczość artystów urodzonych w latach 80.
Mimo nieszczęśliwego umieszczenia telewizorów na wyspie, z chaosu prac wyłania się filmik „How to make a tool to survive zombie apocalypse without a hat” autora o znamiennym nicku HowToDoAnything. Podczas dwóch minut nagrania autor przy użyciu taśmy klejącej składa m.in. szczoteczkę do zębów, żelazko, toster, młotek, drukarkę, wieszak i rękawiczkę w urządzenie, które ma zapewnić przetrwanie apokalipsy zombie. Myślę, że film ten mógłby uratować życie niejednej osobie, która próbuje zrozumieć dorobek artystyczny pokolenia urodzonego w latach 80. Wideo o przygotowaniu do apokalipsy, zestawienie Czyszczoń i dziewczyny z YouTube'a oraz napis na ścianie Marii Anwander stanowią dla mnie oś jednego z założeń, o którym mówią sami kuratorzy. Skoncentrowanie się na ledwo widzialnych granicach między tym, co sztuką jest, co wygląda jak sztuka i co na nią nie wygląda, a nią jest, to ważny wątek w postrzeganiu twórczości obecnych dwudziestokilkulatków w dobie niemożliwych już do oddzielenia życia wirtualnego i rzeczywistego. Myślę, że jedynymi osobami, które mogły podjąć się takiej analizy byli artyści-kuratorzy należący do tej samej generacji. Zewnętrzny obserwator z pokolenia wyżej być może chciałby udzielić odpowiedzi na pytanie: Kim oni właściwie są? Młodzi kuratorzy bez pośpiechu i paniki pozostają przy obserwowaniu i szukaniu ewentualnych zwiastunów tego, co być może dopiero za kilka lat zacznie ulegać krystalizacji. Dlatego też praca Pawła Althamera w kontekście tej wystawy sprawia wrażenie pochodzącej z innej narracji i innego świata.
To dobry początek do tego, aby zacząć mówić o artystach z generacji urodzonej w latach 80. w sposób przekrojowy i śledzić przemiany, jakie oni przechodzą, fotografując się każdego wieczoru i poranka przy użyciu kamerki internetowej.
„Mum I just really need to focus on my art right now”, Galeria Miejska Arsenał, Poznań, 5.07 – 12.07.2013
kuratorzy: Aurelia Nowak, Ewelina Piguła, Maciej Stachowiak