Miejsce, którego nie było

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Mieszkańcy Berlina mogli wiosną 2008 roku zadecydować, czy wybudowane w erze hitlerowskiej lotnisko Tempelhof ma nadal służyć miastu, czy też ma zostać zamienione w hale wystawowe i tymczasowe przestrzenie do eksponowania sztuki. W wyniku referendum ten gigantyczny, nieukończony obiekt architektoniczny przestał obsługiwać loty. To bardzo charakterystyczne miejsce straciło z dnia na dzień swoją funkcjonalność i wyrazistość na rzecz niesprecyzowanej przyszłości, nieużyteczności, zagadkowości. Warszawski Stadion Dziesięciolecia - wizytówka komunizmu, obiekt sportowy mogący pomieścić sto tysięcy widzów - mimowolnie i w sposób dużo bardziej anarchistyczny niż berlińskie lotnisko, na początku lat dziewięćdziesiątych też przestał "być sobą". Nie ma w tym nic dziwnego - epoki mijają, nierewitalizowane budynki popadają w ruinę, stają się dysfunkcjonalne lub nielubiane, wreszcie prędzej czy później zostają zlikwidowane. Ciekawe jest to, że tylko w przypadku niewielu z nich zaczyna się wówczas "inna, równoczesna historia", która przesłania ich przeszłość. Powstają w ten sposób miejsca heterotopiczne, niezupełnie realne, które - podobnie jak cmentarz, ogród czy park tematyczny - pełnią funkcje na poły magiczne, na poły rzeczywiste, skupiając i wynaturzają cechy społeczeństwa, które je ukształtowało.

Kiedy pierwszy raz spacerowałam po ruinach Stadionu Dziesięciolecia i okalającym je bazarze zwanym Jarmarkiem Europa, miałam dziwne wrażenie, że jest to takie niewidzialne i nieuznawane symbolicznie "miasto w mieście", które rządzi się innymi prawami, ma inny klimat, strefę czasową, walutę i język. I choć było to spostrzeżenie nieco orientalistyczne, miało w sobie trochę prawdy: sklepy otwierane były tu o trzeciej w nocy, a zamykane w południe, tłum mówił azjatyckimi językami, boisko porastała dzika roślinność, a trybuny przetrząsali archeolodzy w poszukiwaniu śladów średniowiecznej Warszawy.

Stadion wybudowano w 1955 roku z ruin miasta po II Wojnie Światowej. Przez czterdzieści lat miał dbać o dobre imię komunizmu, paradoksalnie jednak najistotniejszymi wydarzeniami tego okresu było tragiczne samospalenie Ryszarda Siwca w 1968 roku, msza papieska w 1983 roku i koncert Stevie'ego Wondera w 1989 roku. W połowie lat osiemdziesiątych obiekt przestał ostatecznie pełnić funkcje sportowe. Popadł w ruinę, stał się postkomunistycznym fantomem. Na początku lat dziewięćdziesiątych "ożywiła" go inteligencja wietnamska oraz rosyjscy kupcy - pionierzy kapitalizmu, którzy ustawili na koronie Stadionu łóżka polowe z towarem. Jarmark Europa okazał się nagle jedynym wielokulturowym miejscem w mieście, magazynem życiorysów, sprzętów, historii, a także jedną z największych atrakcji turystycznych. Miejsce, którego teoretycznie nie było, można było czytać na bardzo wiele, często sprzecznych, sposobów: jako azjatyckie suburbia, dziki las, królestwo tymczasowości, kontrolowanego chaosu i tanich zakupów, upadający klub sportowy, ruinę architektury socrealizmu, obóz pracy archeologów i botaników, siedzibę świadków Jehowy i wiele innych.

Impulsów do powstania projektu Finisaż Stadionu X-lecia, a także niniejszej książki było wiele, wśród nich wymienić trzeba przede wszystkim odmienną logikę tego miejsca, jego heterogeniczność, wieloletnią (nie)obecność w środku postkomunistycznego miasta, niewidzialność mniejszości wietnamskiej, debatę o budowie nowego Stadionu Narodowego i organizacji Euro 2012 oraz zupełny brak jakiejkolwiek dyskusji o dziedzictwie powojnia.

 Podróż do Azji - spacer akustyczny po sektorze wietnamskim Stadionu Dziesięciolecia z 2006 roku oraz seria kolejnych sześciu akcji w sezonie 2007/2008 (Boniek!, Wizja lokalna, Likwidacja Jarmarku Europa, Radio Stadion Nadaje, Palowanie i Schengen) były subiektywnymi wyprawami artystów, sportowców, aktywistów do rzeczywistości "nieistniejącego już" Stadionu, ale wskazywały też na jego problematyczne istnienie. Powstały projekty o charakterze partycypacyjnym i paradokumentalnym (spacery, mecz, niedzielny radiowęzeł, spektakl na placu budowy, wystawa z udziałem prawdziwych ludzi), poruszające kwestie pamięci, degradacji, siły wyobraźni, wieloznaczności i przyszłości czy problematycznej egzotyczności tego miejsca.

Książka Stadion X: miejsce, którego nie było jest w założeniu readerem - a więc wyborem tekstów, które tworzą wielowątkowy obraz zrujnowanego Stadionu Dziesięciolecia i otaczającego go bazaru. Każdy z zaproszonych autorów oferuje własny fascynujący obraz tego miejsca. Dla botaników - Marka Ostrowskiego, Barbary Sudnik-Wójcikowskiej i Haliny Galery - Stadion jest dzikim ogrodem, zieloną wyspą odkrywców dostrzeżoną z pokładu helikoptera. Ben Cope, kurator i muzyk, wsłuchuje się w kakofonię bazaru i szum charakterystyczny dla bazarów wschodniej Europy i Azji, aktywista radiowy Pit Schultz w megafonach targowiska dostrzega porządek dźwiękowy charakterystyczny dla dzwonów kościelnych w małym miasteczku. Filozof Pascal Nicolas-le-Strat wskazuje na "szczeliny i partery miast": wolne parcele i opuszczone budynki, w których znaleźć można niezwykłe przedmioty: rowery, wyrzucone meble, stosy reklam, listy oczekujące na adresatów w skrzynkach pocztowych. Ich tymczasowy charakter sprawia, że stają się "miejscami oporu" wobec sztywnych sposobów tworzenia tkanki miasta. Sebastian Cichocki, kurator i socjolog, zarysowuje widowiskowość martwej architektury, zafascynowanie ruinami i rozpadem. Stadion postrzega niczym instalację land-artu, a także miejsce alternatywnej turystyki, magazyn informacji czy wreszcie nowe źródło legend miejskich. Ngô Văn Tưởng, dziennikarz i aktywista, opowiada historię Nhà Trắng (Białego Domu), jak ironicznie nazwali Wietnamczycy swój skrawek ziemi z białymi, prowizorycznymi budami, oraz opisuje zaangażowanie inteligencji wietnamskiej w handel oraz proces formowania się opozycji aktywnej dziś w całym regionie. Warren Niesłuchowski, językoznawca, bada etymologię rzeczownika "stadion" i jego funkcji. Pierwotnie oznaczał on dystans przebiegany przez nagich zawodników, później budowle wzniesione na planie niedomkniętego koła. Po łacinie spatium oznacza przestrzeń. Grzegorz Piątek, krytyk architektury i kurator, uświadamia, jak wysypisko gruzów zrujnowanej Warszawy przemieniło się w powojenną ikonę architektoniczną miasta. Kreśli burzliwą historię powstania i upadku budowli oraz zauważa, że relikty Stadionu Dziesięciolecia będą niewidocznym, drzemiącym pod spodem kamieniem węgielnym nowego stadionu, który, mimo że jeszcze nie powstał, już jest kreowany na kolejną wizytówkę. Claire Bishop, krytyczka sztuki, wskazuje na wzrost zainteresowania artystów zbiorowością, współpracą, zaangażowaniem w działania społeczne, projektami zacierającymi granice pomiędzy sztuką i życiem. W książce znalazły się też teksty, które bezpośrednio odnoszą się projektu Finisaż Stadionu X-lecia: zapis rozmowy Andy Rottenberg, Cezarego Polaka, Stacha Szabłowskiego i Tomasza Stawiszyńskiego poświęconej akcji Boniek! i artystycznemu heroizmowi Massimo Furlana oraz eseje Ewy Majewskiej, filozofki i aktywistki, oraz Rolanda Schöny, krytyka i kuratora. Schöny testuje na przykładzie Finisażu możliwości pamięci w sferze publicznej. Odcinki projektu traktuje jak "pamięciowe współrzędne", które intensyfikują obecność, czegoś, czego już nie ma. Majewska analizuje projekt z pespektywy magicznych sił. Upatruje w bohaterach akcji Boniek!, Massimo Furlanie i Tomaszu Zimochu przewodników obdarzonych specjalną mocą umożliwiającą czarodziejską zmianę rzeczywistości. Wizję lokalną czyta przez pryzmat powieści Stanisława Lema pod tym samym tytułem, postrzegając Finisaż jako wyprawę na planetę Encję, o której nie sposób się wiele dowiedzieć, obrośnięta jest bowiem gąszczem sprzecznych narracji tworzonych między innymi przez mieszkańców Kurdlandii i Luzanii.

Stadion prawdopodobnie z czasem stanie się taką właśnie odległą planetą, a książka ta zyska być może status nierealnej opowieści o miejscu, którego przecież nigdy nie było.

Tekst pochodzi z książki "Stadion X. Miejsce, którego nie było" pod redakcją Joanny Warszy, wyd. Ha!art i Bęc Zmiana, Kraków-Warszawa 2008.

Fotografie: Marta Orlik, Mikołaj Długosz