Wina waży więcej. "Lawa" Wilhelma Sasnala

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

- Anka, popatrz. Wyślę te obrazki na Bielską Jesień, można wygrać piętnaście tysięcy. Koniec z szukaniem pracy na rok. Idę na Kleparz. Muszę wybrać pieniądze z konta.
- Kup makaron, zjemy spaghetti.

Tak rozmawiali ze sobą Anka i Wili w „Życiu codziennym w Polsce w latach 1999 - 2001", które czyta się dziś z uśmiechem wróżki, która już wie, że Kopciuszek zostanie królewną. Dziś Boaz i Brittany w „Lawie" mówią podobnie:

- Naczynia muszę umyć. Mógłbyś wodę chociaż przynieść.
- Nie teraz. Piszę.

Plakat Wilhelma Sasnala
Plakat Wilhelma Sasnala

Wtedy bohater kupował terpentynę i farby, nie wiedząc, czy wystarczy mu na życie. W świeżo wydanej „Lawie" chłopak idzie do sklepu po ołówek i dowiaduje się przy okazji, że nieświadomie wyrządza wielką krzywdę, łamiąc swoją pychą pierwotne prawo. Prócz rejestracji codziennych zdarzeń, dokumentalnego charakteru i bohatera, który jest artystą, obie nowele graficzne niewiele łączy.

„Lawa" oparta jest na autentycznej historii: w styczniu tego roku na Haiti odnaleziono zwłoki Boaza Johnsona, 22-letniego Amerykanina, który wcześniej udusił swoją dziewczynę, Brittany Jane-Royal, będącą z nim w ciąży. Wiadomo, że chcieli osiedlić się na Kalapanie i założyć organiczną farmę. W dniu, w którym mieli sfinalizować kupno ziemi, kobietę znaleziono martwą, a mężczyzna zaginął. Ciało znaleziono po ośmiu miesiącach; obok spoczywał też zeszyt. I to właśnie jego rekonstrukcję w wykonaniu Sasnala oglądamy.

Bez tytułu, tusz na papierze,  169 x 150,5 cm (66,5 x 59,5 in), 2014
Bez tytułu, tusz na papierze, 169 x 150,5 cm (66,5 x 59,5 in), 2014

„Lawa" rozczarowuje. To bardziej szkic do komiksu niż skończona opowieść. Podobnie jak sama historia, raczej zasugerowana niż zrelacjonowana, lecz to akurat można uznać za wartość. Gorzej ze stroną plastyczną, bardzo nierówną, i choć oczywiście można odbierać ją jako umyślnie nieudolną, to jednak w kontekście całości banalizm odbiera się jako niechlujstwo, a nie gwarancję wiarygodności. Zdecydowanej kreski „Lawa" nabiera dopiero w drugiej części, kiedy autor przechodzi do relacji medialnych na temat morderstwa. Rysunki są lepiej zakomponowane, pełne napięcia. Na pierwszy plan wychodzą szczegóły miejsca zbrodni: olbrzymie drzewo z mnóstwem konarów, kura z urwaną głową, zwinięta lina. Na wystawie w nowojorskiej Anton Kern Gallery komiksowi towarzyszyły rysunki tuszem na papierze, przedstawiające a to sznur, wydobywający się z wulkanu, a to swoisty rebus, w którym kawałek tego sznura wisi na cieńszym sznurku, powieszony „za szyję". Szkoda, że w samym komiksie brak prac równie wyrazistych. Niezdarnie szkicowane twarze bohaterów mają być może sugerować, jak płaskie wewnętrznie są to osoby, lecz łatwo zauważyć, że dużo bardziej interesują Sasnala fizjonomie tubylców - totemiczne, ujednolicone, mroczne.

Bez tytułu, tusz na papierze, 100 x 70 cm (39,5 x 27,5 in), 2014
Bez tytułu, tusz na papierze, 100 x 70 cm (39,5 x 27,5 in), 2014

„Lawa" nieudana jest też na poziomie dialogów. Główna para porozumiewa się półsłówkami bez znaczenia, lecz o ile w „Życiu..." z tego języka wydobyto poezję, to tu postaci mówią za dużo i o niczym. Moment kulminacyjny następuje, gdy i biali, i tubylcy milkną. Nad ich głowami pojawia się odwrócony wulkan, który jakby miał zamiar wessać bohaterów. Nie jestem jednak przekonana, że w „Lawie" udało się uchwycić jakąś tajemnicę. Myślę, że po Sasnalu należy spodziewać się więcej.

Dlaczego jego „Życie..." jest kultowym komiksem, nie trzeba tłumaczyć. Scenki z dwóch lat życia artysty pokazane w schematycznych, prostych rysunkach oddawały klimat tamtych czasów oraz tego okresu, gdy zaczyna się życie zawodowe, związek przechodzi próby, rodzi się dziecko i kupuje się samochód. Realizm szczegółu, pozornie nieważne dialogi składały się na wierny opis pewnego stanu ducha, w którym nadzieja, że będzie dobrze, przeważała nad lękiem, że zaraz nie będzie z czego żyć. Komiksowi towarzyszyły kasety z muzyką, jakiej słuchali bohaterowie. Całość tworzyła coś na kształt analogowego filmu: obraz i muzyka oraz własna historia składały się na sugestywny pejzaż. Słowem, czytając dziś „Życie..." w kontekście „Lawy", ma się wrażenie, że kiedyś narrator komunikował się z nami bardziej bezpośrednio i mimo bardziej prozaicznych spraw, które go zajmowały, prezentował wizję życia bardziej spójną.

Bez tytułu, tusz na papierze, 100 x 139,5 cm (39,5 x 55 in), 2014
Bez tytułu, tusz na papierze, 100 x 139,5 cm (39,5 x 55 in), 2014

Nowy komiks, wydany wspólnie przez Fundację Galerii Foksal i Anton Kern Gallery, przede wszystkim stanowi grę z samym medium - już na wstępie przypomina notatnik. Oto chłopak z notesem na kolanach siedzi i rysuje to, co widzi, gdy rysuje. Wtedy w jego życiu/szkicowniku pojawia się przypadkowa autostopowiczka. Przenosimy się do wnętrza rysunku. Dalszy ciąg to perypetie tej pary, opowiedziane na sposób zgoła nierealistyczny, z pominięciem tego, co między nimi najważniejsze. Można się tylko domyślać, w jaki sposób zostają razem, co się wydarza i że ona, mówiąc o złym samopoczuciu, daje do zrozumienia, że jest w ciąży. Jak w „Życiu..." pojawiają się codzienne problemy, lecz „Lawa" jest thrillerem, służą więc one naszkicowaniu banalnego tła, na którym wyrasta tragedia. W narastającej atmosferze grozy i targów z tubylcami, na których ziemi rozbiła się para białych, będąca tu intruzami, wielką wagę wciąż ma samo medium, szkicownik. Zeszyt z rysunkami staje się przedmiotem zazdrości, a potem źródłem podejrzeń i walki między kochankami oraz zarzutu przekłamania: „Rysujesz mnie tak jak nie wyglądam i siebie też". Kiedy jest już po wszystkim, tak samo jak w rzeczywistej relacji zdarzeń obok zwłok znaleziony zostaje szkicownik Boaza z zapisem kłótni oraz morderstwa. Dowód na to, że popełnił je bez poczucia winy. A jednak właśnie winą przesiąknięta jest ta cała historia - po pierwsze winą zbeszczeszczenia miejsca, które do nas nie należy („puna nie dla haole"), rozporządzania nim z pychą, jakby było nasze („zawrzemy układ z tubylcami: dostaniemy jedzenie za darmo, po wulkanie będziemy oprowadzać turystów"). Po drugie winą wynikającą z oszustwa, kiedy Boaz próbuje w ramach wymiany wcisnąć wodzowi plemienia przechodzone trampki na wymianę. Morał tej historii jest taki, że nic nie dadzą ofiary, jeśli weszło się w relację z nieszczerą intencją. Po trzecie przewina bohatera leży w agresji: zabija partnerkę w ciąży, choć, zdaniem rodziny, bardzo ją kochał, po czym wiesza się na tej samej linie. Skąd ten ciężar winy, który ujawnia się w „Lawie"?

Bez tytułu, tusz na papierze, 169 x 150,5 cm (66 x 59,5 in), 2014
Bez tytułu, tusz na papierze, 169 x 150,5 cm (66 x 59,5 in), 2014

Postkolonializm, refleksja nad Holocaustem i polską transformacją zdominowały ostatnio sztukę Sasnala. Wydaje się, że tematem, który najbardziej go wciągnął, jest poczucie wyrządzenia krzywdy Innemu - czy będzie nim wymazany z historii polskiej wsi Żyd, żyjące w ekonomicznym wykluczeniu ofiary przełomu '89 czy Haitańczyk broniący się przed współczesną konkwistą Zachodu, Haitańczyk, który „miał tak zniszczone stopy, jakby po płynnej lawie chodził, takie opuchnięte, na nogawkach plamy krwi". Ciężar tej winy w filmach i komiksie autora jest tak wielki, że przyćmiewa ona wszystko inne. Sasnal pyta o swoje miejsce wobec tych, którym czuje się coś winien, i między wierszami sam daje sobie odpowiedź. Włożona jest ona w usta haitańskiego sprzedawcy: „To od tubylców zależy. Ich ziemia. Trzeba uważnie słuchać, co oni mówią. I dobrze to zrozumieć." Nie trzeba zatem szukać przebaczenia, tylko samemu uwolnić się od ciężaru winy. Bo tak czy inaczej zawsze jest się trochę winnym, a zdaniem Oscara Wilde'a dobry artysta nie tylko może, ale powinien czasem kogoś zamordować.

 

Wilhelm Sasnal, „Lawa", wyd. Wilhelm Sasnal; Anton Kern Gallery, Nowy Jork; Fundacja Galerii Foksal, Warszawa 2014

Bez tytułu, tusz na papierze, 170 x 150,5 cm (66,5 x 59,5 in), 2014
Bez tytułu, tusz na papierze, 170 x 150,5 cm (66,5 x 59,5 in), 2014