Zabawa w chowanego, czyli Sharon Lockhart w Zamku Ujazdowskim

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Tytuł wystawy Sharon Lockhart w warszawskim CSW – „Milena, Milena” – jest równie tajemniczy co plakat, który ją reklamuje, przedstawiający dziewczynkę, która pośrodku zbiorowej łazienki zasłania dłońmi twarz. Jej gest przypomina moment zabawy w chowanego, kiedy osoba wyznaczona do szukania odlicza czas przeznaczony na znalezienie kryjówki. Lockhart zaprasza widza do udziału w tej prostej dziecięcej zabawie – pytanie tylko, kogo mamy odnaleźć. Jak się wkrótce okaże, wcale nie chodzi o tytułową Milenę. Z informacji prasowej dowiemy się niewiele ponad to, że dziewczynka ma czternaście lat, a artystka poznała ją w trakcie realizacji „Podwórek” i pozostaje z nią w kontakcie. Widzowie spotkają Milenę dopiero w momencie, kiedy artystka skończy projekt, nad którym właśnie pracuje. Wystawa nie jest więc poświęcona żadnej dziewczynce z Łodzi, a zabawa w chowanego w wydaniu Lockhart polega na czymś zupełnie innym. Zadaniem odbiorcy jest odnalezienie znaczeń i wątków w jej sztuce, pełnej odniesień i rozgrywającej się na wielu poziomach. James Benning, amerykański artysta, z którym Lockhart współpracuje i dzieli zainteresowania antropologią, przyrodą i upływającym czasem, we wstępie do swojego wywiadu z nią określił jej sztukę jako twórczość osoby świadomej faktu, że nie wie wszystkiego, a jej pracę jako zawsze prowokującą, żeby dowiedzieć się więcej.1 I to właśnie wydaje mi się najciekawsze w pracach Sharon Lockhart: wzbudzają pragnienie wiedzy.

Lockhart świadomie wykorzystuje przestrzeń, w której prezentuje swoje prace fotograficzne i filmowe o precyzyjnie skomponowanych kadrach. Jest świadoma różnicy percepcji czasu filmowego w zależności od miejsca prezentacji. W galerii mamy do czynienia z doświadczeniem jednostkowym, gdzie długość filmu przestaje mieć znaczenie, ponieważ widzowie wchodzą i wychodzą w dowolnym momencie. W kinie natomiast artystka dostrzega społeczny charakter zarówno przestrzeni, jak i samego aktu wspólnego oglądania filmu przez publiczność. Nad przestrzenią swoich wystaw Lockhart od lat współpracuje z zespołem architektów Escher GuneWarden, którego członkowie świetnie rozumieją relacje przestrzeni i ruchu, jeden z naczelnych wątków jej twórczości. Nie inaczej stało się w Zamku Ujazdowskim. Jego przestrzeń została na wystawie amerykańskiej artystki na nowo odkryta, przez co stała się w wyjątkowy sposób odczuwalna. Widziałam tę przestrzeń wcześniej wielokrotnie, w różnych kolorach i konfiguracjach podziału i w trakcie technicznych prac przygotowawczych, ale nie pamiętam, by dała się odczuć z taką intensywnością, jak w trakcie wystawy Sharon Lockhart. Trudna architektura Zamku Ujazdowskiego chyba po raz pierwszy przestała pełnić rolę przeszkody, wroga, którego należy poskromić. Przeciwnie, sale stały się przyjazne, harmonijne, przestały przytłaczać, za to w pełni współgrały z geometrią kadrów Lockhart. Wszystko to za sprawą dziennego światła, świeżo bielonych ścian i ograniczenia do minimum dodatkowych elementów architektury, które – nawet jeśli duże w skali – w swojej bezlitośnie wręcz prostej formie nie dominowały, ale współgrały z dostojnymi murami zamku.

Sharon Lockhart, „Podwójny pływ” (2009), fregment ekspozycji w CSW Zamek Ujazdowski; fot.: Bartosz Górka
Sharon Lockhart, „Podwójny pływ” (2009), fregment ekspozycji w CSW Zamek Ujazdowski; fot.: Bartosz Górka

Przestrzenna Sala Marmurowa została zabudowana dwoma skierowanymi na siebie ślepymi tunelami, spełniającymi rolę małych sal projekcyjnych, z otwartą ścianą tylną. Przestrzenie te zostały tak zaprojektowane, że widz może śledzić równocześnie akcję na jednym i drugim ekranie, obracając tylko głowę. Taka konfiguracja została przygotowana do prezentacji dwukanałowej instalacji „Double Tide” („Podwójny pływ”, 2009), zrealizowanej na północno-wschodnim wybrzeżu USA, miejscu wyjątkowym z powodu rzadkiego zjawiska odpływu dwa razy w ciągu doby; związana jest z tym długa tradycji zbioru ostryg na tym fragmencie atlantyckiego wybrzeża. Oba ekrany przedstawiają niemal identyczny obraz błotnistego wybrzeża w czasie odpływu, z niewielką postacią kobiety zbierającej ostrygi. Filmy na ekranach różnią się tylko porą dnia: pierwszy z nich pokazuje świt, drugi – zmierzch. Wszystko w typowym dla Lockhart nieruchomym kadrze, bez jednego cięcia czy skrótu, który w tradycyjnym kinie pozwala uświadomić widzowi upływ czasu. Przeciwnie. W skali czasowej 1:1 obserwujemy skrupulatną czynność zbierania ostryg i niemal niezauważalny proces – odpowiednio do ekranu – wstającego we mgle dnia i zapadającego zmierzchu.

Sharon Lockhart, „Podwójny pływ” (2009), fregment ekspozycji w CSW Zamek Ujazdowski; fot.: Bartosz Górka
Sharon Lockhart, „Podwójny pływ” (2009), fregment ekspozycji w CSW Zamek Ujazdowski; fot.: Bartosz Górka

To, co najintensywniej odczuwalne w „Double Tide”, to właśnie czas. Doniosła i cicha przyroda romantycznej scenerii wybrzeża Nowej Anglii dominuje, jak w pejzażach Caspara Davida Friedricha, czy impresjach Turnera, nad niewielką postacią człowieka. Zarejestrowane przez artystkę pory dnia to czas, kiedy przyroda daje o sobie znać najgłośniej. Kakofonia odgłosów natury została dodatkowo stereofonicznie zintensyfikowana poprzez zamknięcie dźwięku w dwóch tunelach naprzeciwko siebie. Widzowi pozostaje już tylko zatopić się w tej przestrzeni bezczasu i podziwiać piękno natury. Instalacja została uzupełniona dwiema fotografiami. Pierwsza z nich – stanowiąca wstęp do „Double Tide”, bo jest pierwszym elementem, jaki widzimy, zanim jeszcze wkroczymy w jej właściwą przestrzeń – przedstawia klif, o który rozbijają się fale przypływu. Druga to martwa natura z misą pełną ostryg, sfotografowana z zachowaniem estetyki i zasad siedemnastowiecznych praktyk malarskich. Ciche piękno tego zdjęcia z jego głębią i bocznym światłem z okna jest tak przejmujące, że trudno oprzeć się wrażeniu, że stoimy przed obrazem.

Istotną częścią pracy nad każdym projektem jest dla Sharon Lockhart kontakt z ludźmi; interesuje ją to, co robią i o czym myślą. Jej metody pracy i zainteresowania wiele mają wspólnego z antropologią i etnologią, a sama artystka przyznaje się do inspiracji filmami etnograficznymi Jeana Roucha. Lockhart twierdzi, że nie bada ludzi, nie robi naukowego researchu, ale szuka tych, którzy chcą wymienić się informacjami i zaangażować w realizację wspólnego projektu. Poprzez rozmowy stara się nawiązać ze swoimi bohaterami relacje partnerskie. Chodzi jej o osobistą wymianę informacji, a nie jej obiektywny wymiar. Choć celem tych działań nie jest wywoływanie zmian społecznych, to Lockhart jest na nie przygotowana – tak w społeczności, z którą pracuje, jak i we własnym życiu.2

Te relacje artystka nawiązuje chętnie i z dorosłymi, i z dziećmi. W kalifornijskiej wsi położonej u podnóża porośniętych majestatycznym lasem gór Sierra Nevada przez trzy lata realizowała cykl „Pine Flat” – złożony z serii fotografii i filmu – hołd złożony tej społeczności lokalnej. Film (pokazywany w programie towarzyszącym wystawie) składa się z 10-minutowych ujęć3, przedstawiających dzieci w otoczeniu przyrody. Pierwsza jego połowa przedstawia dzieci spędzające czas samotnie: dziewczynkę czytającą w lesie, chłopca grającego na harmonijce, dziecko czekające na autobus. Druga połowa filmu to grupowe zabawy w plenerze. Pokazywanie czytającego dziecka czy zabawy w berka przez 10 minut – zamiast 30 sekund – przestaje być zwykłą rejestracją rzeczywistości; obecność dzieci w nieruchomym kadzre staje się niezwykle intensywna, jak w obrazach Maneta czy Friedricha. Zestawiając dwie części filmu, Lockhart ponownie zwraca uwagę na upływ czasu, tym razem kładąc nacisk na różnicę w postrzeganiu go przy doświadczeniu jednostkowym i grupowym. W zamieszkałym przez niespełna 200 osób Pine Flat artystka otworzyła też studio portretowe, nawiązując do tradycji dawnych studiów fotograficznych w małych miasteczkach, które pełniły równocześnie funkcję przestrzeni na swój sposób integrujących społeczność. Lockhart nie organizowała specjalnych sesji – każde dziecko mogło zostać sfotografowane, kiedy miało na to ochotę; niektóre przychodziły często, inne tylko raz. Artystce zależało na prywatnym charakterze pracy i wykonywanych zdjęć. Przede wszystkim jednak chodziło jej o silną więzi z dziećmi, dlatego po raz pierwszy od lat sama stanęła za aparatem, rezygnując z pomocy ekipy.4Wykonanie tych fotografii wymagało długiego czasu naświetlania, dlatego ich młodzi bohaterowie są skoncentrowani i poważni – nietypowo jak na swój wiek. W efekcie postała seria bardzo tradycyjnych portretów, w których dziecięca spontaniczność i dynamika zostały zatrzymane w bezruchu. Ta seria portretów przypomina o czasach, kiedy wykonanie fotografii wymagało odpowiedniego rytuału, przygotowania i przede wszystkim czasu. Wyraźnie odczuwalna jest w nich zatrzymana na zdjęciu chwila, a słowa Rolanda Barthesa o intensywnej relacji fotografa ze światem i relacji z fotografowanym obiektem stają się znowu bardzo aktualne. Na wystawie zaprezentowana została tylko jedna fotografia z tej serii – „Untitled (Boy with Guitar)” („Bez Tytułu /Chłopiec z gitarą/”, 2005) – ale wraz z gramofonem odtwarzającym muzykę z albumu „Stuff I like”. Tę właśnie muzykę w wykonuje w filmie „Pine Flat” przedstawiony na fotografii chłopiec z tej kalifornijskiej wioski.

Sharon Lockhart, „Bez tytułu” (Chłopiec z gitarą), 2005; Odbitka z kolorowego negatywu, 122 x 157 cm. Z kolekcji  F. C. Gundlach
Sharon Lockhart, „Bez tytułu” (Chłopiec z gitarą), 2005; Odbitka z kolorowego negatywu, 122 x 157 cm. Z kolekcji F. C. Gundlach Foundation, Hamburg. Dzięki uprzejmości: F. C. Gundlach Foundation, Hamburg

Odwrotną sytuację odnajdziemy w realizowanym od 1993 roku cyklu fotograficznym „Untitled Studies”, składającym się ze zdjęć z rodzinnego albumu artystki, które Lockhart sfotografowała ponownie. Do takiego zabiegu skłania chęć uratowania starych odbitek przed zniknięciem – nieuchronnym w wypadku analogowej technologii światłoczułej, szczególnie tej przeznaczonej do użytku prywatnego.5 Zdjęcia na papierze po latach blakną, co sami obserwujemy na własnych zbiorach. W „Untitled Studies” Lockhart powraca do swego dzieciństwa, usiłuje zatrzymać wspomnienia. Warto zwrócić uwagę, że sfotografowanie zdjęcia nie jest jego prostym powieleniem, ale potraktowaniem go jako obiektu fotografowanego, do którego artystka ma osobisty stosunek. Znowu powraca Barthes, tym razem również w kontekście związków fotografii ze śmiercią i nieobecnością. Postacie przedstawione na zdjęciach w cyklu „Untitled Studies” w większości wypadków mają twarze odrócone od obserwatora; ich wzrok skierowany jest w inną stronę. Bohaterowie tych zdjęć pochłonięci są własnymi zajęciami, skupieni na swoich światach,zupełnie nie interesując się tym, że są obserwowani. Nieobecność tych postaci staje się jeszcze bardziej odczuwalna, jeśli widz jest świadomy, że nie patrzy na oryginalne zdjęcia-obiekty, ale ich sfotografowane wizerunki – podwójnie zatrzymane w czasie.

Sharon Lockhart, „Studium bez tytułu” (Ponownie sfotografowane zdjęcie#10), 1999 (1993- do dziś). Odbitka z kolorowego negatywu,
Sharon Lockhart, „Studium bez tytułu” (Ponownie sfotografowane zdjęcie#10), 1999 (1993- do dziś). Odbitka z kolorowego negatywu, 39,3 x 35,3 cm. Copyright: Sharon Lockhart, 1999. Dzięki uprzejmości: Artystki, neugerriemschneider, Berlin, Gladstone Gallery, Nowy Jork i Bruksela oraz Blum & Poe, Los Angeles

Sharon Lockhart, „Studium bez tytułu” (Ponownie sfotografowane zdjęcie #1), 1996 (1993-do dziś). Odbitka z kolorowego negatywu,
Sharon Lockhart, „Studium bez tytułu” (Ponownie sfotografowane zdjęcie #1), 1996 (1993-do dziś). Odbitka z kolorowego negatywu, 39,6 x 35,9 cm. Copyright: Sharon Lockhart, 1996. Dzięki uprzejmości: Artystki, neugerriemschneider, Berlin, Gladstone Gallery, Nowy Jork i Bruksela oraz Blum & Poe, Los Angeles

„Podwórka” (2009) zostały zrealizowane z dziećmi z łódzkich kamienic w pierwszy dzień wakacji. Przy okazji wizyty w mieście uwagę Lockhart przykuły opustoszałe, zrujnowane podwórka, na których królowały bawiące się dzieci. Tak powstał film poświęcony dzieciom spędzającym czas na zabawie w przestrzeni zdegradowanej, niekiedy niebezpiecznej, gdzie jedyną zabawką może być trzepak albo kałuża. W odróżnieniu od „Pine Flat”, w którym tłem była majestatyczna przyroda, tu obraz zdominowały szare mury. W typowy dla siebie sposób Lockhart nie traktuje elementów architektury jako tła, ale wykorzystuje je w charakterze elementów starannie zaaranżowanej kompozycji obrazu. Fragmenty ścian stały się w „Podwórkach” płaszczyznami wyznaczającymi geometrię i przestrzeń kadru. Ścieżka dźwiękowa filmu to gwar uliczny, przypominający, że uchwycone w nim podwórka znajdują się w ruchliwym centrum miasta. Mimo smutnej naznaczonej zniszczeniem scenerii, mury kamienic zapewniają pewną dozę intymności i bezpieczeństwa, podkreślanego nawoływaniami rodziców.

Sharon Lockhart, „Podwórka” (2009), ekspozycja w CSW Zamek Ujazdowski; fot.: Zuza Rutkowska
Sharon Lockhart, „Podwórka” (2009), ekspozycja w CSW Zamek Ujazdowski; fot.: Zuza Rutkowska

To właśnie w „Podwórkach” Lockhart przypomni widzowi o Milenie, wołanej przez matkę, nadal jednak pozostającej poza zasięgiem naszego wzroku. W podobnym kontekście nieobecności pojawi się również postać Janusza Korczaka, zaznaczona jego książką „Jak kochać dziecko” zapisaną braillem a wystawioną w szklanej gablocie. Towarzyszą jej dwie fotografie skoncentrowane na zmysłach wzroku i słuchu. Przedstawiają dwie niewidome dziwczynki czytające palcami i chłopca z wiolonczelą. To zapowiedź nowego projektu Sharon Lockhart.

W czasie pobytu w Izraelu Sharon Lockart dowiedziała się o Noi Eschkol i jej kompozycjach tekstylnych, wykonywanych ze znalezionych skrawków materiału oraz uniwersalnym systemie notacji ruchu, który Eschkol stworzyła z architektem Abrahamem Wachmanem. System miał służyć tancerzom do notowania sekwencji i umożliwiać odtwarzanie ich, ale przerodził się w osobną dziedzinę tańca. System Eschkol-Wachmann – jako jedyny system zapisu ruchu, co podkreśla Lockhart w jednym z wywiadów – używany jest w terapii i nauce, wykorzystuje się go do wczesnego diagnozowania autyzmu. Taniec jest ściśle formalny, strukturalny – wykonuje się go przy dźwięku metronomu, bez sceny, świateł, scenografii i kostiumów, w całkowitej koncentracji na ruchu. W tym formalnym, badawczym podejściu Lockart dostrzegła podobieństwo do swojej sztuki. Instalacja „Four Exercises in Eshkol-Wachman Movement Notation” („Cztery ćwiczenia z notacji ruchu Eshkol-Wachmana”) to cztery sekwencje tańca wykonane przez tancerkę na tle szarych skrzynek, które nie pełnią roli scenografii, ale elementów organizujących przestrzeń kadru. Zestawienie geometrii tańca i szarych wolumenów, statyki surowego tła z precyzyjnym ruchem tworzy bardzo intensywne napięcie. Efekt jest tym mocniejszy, że praca prezentowana jest jako jedyna w dużej sali, gdzie nic nie zakłóca skupienia widza na przecinających się liniach kompozycji przestrzennej i ruchu w nieruchomym kadrze. „Four Exercises...” jak w soczewce skupia zainteresowania Sharon Lockhart relacją ruchu z czasem, geometrią i przestrzenią.

Sharon Lockhart, „Milena!, Milena!”, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, 18.05 – 18.08.2013.

Książka Janusza Korczaka „Jak kochać dziecko” wydana przez Zarząd Główny Polskiego Związku Niewidomych, Warszawa 1960; ekspozycj
Książka Janusza Korczaka „Jak kochać dziecko” wydana przez Zarząd Główny Polskiego Związku Niewidomych, Warszawa 1960; ekspozycja w CSW Zamek Ujazdowski; fot.; Bartosz Górka.
  1. 1. Lunchbreak”, Sharon Lockhart, Interview by James Benning, Mildred Lane Kemper Art Museum, Sam Fox School of Design & Visual Arts, 2010, str. 101, podaję za: lockhartstudio.com 
  2. 2. Tamże, str. 104-105. Wystawa w CSW pomija niestety dwie ważne w tej perspektywie instalacje „Exit” i „Lunch Break”, które powstały w efekcie współpracy z pracownikami Bath Iron Works, głównego pracodawcy w Main i jednej z największych stoczni w USA. Prace te dotyczą jeszcze jednego wątku twórczości Lockhart, kóry został delikatnie zaznaczony w „Duble Tide”. Chodzi o ludzką pracę i zanikającą amerykańską klasę robotniczą, czyli tzw. - grupę społeczną, która niegdyś silnie kształtowała świadomość Amerykanów. Bardzo znaczące, że wszystkie trzy prace powstały w kontekście narastającego kryzysu ekonomicznego, który w Stanach Zjednoczonych był odczuwalny w dużo większym stopniu niż w Polsce.
  3. 3. 10 minut to ważna cezura czasowa u Lockhart, odwołująca się do podstawowych zagadnień realizacji filmów. Długość rolki taśmy filmowej wynosi 11 minut. Po odcięciu źle naświetlonych rozbiegówki i końcówki zostaje okrągła liczba 10 minut, która stała się niemal znakiem rozpoznawczym artystki.
  4. 4. Od dłuższego czasu Lockhart reżyseruje swoje filmy i fotografie, pozostawiając obsługę sprzętu ekipie współpracowników. W jednym z wywiadów opowiada o tym, jak w czasie studiów w Art Center College w Pasadenie, zainspirowana filmem eksperymentalnym, m.in. Warhola i Hollis Frampton, zrozumiała, że nie musi stać za kamerą czy aparatem. To wtedy koncepcja stała się ważniejsza od aktu przyciśnięcia spustu migawki. W wypadku „Pine Flat” stanęła za aparatem po raz pierwszy od 15 lat. „Carnegie International 08, Life on Mars”, youtube.com
  5. 5. Ulotny charakter analogowej informacji to kolejna sfera zainteresowań Lockhart, co ujawnia się m.in. w filmie„Lunch Break” – fabryka okaże się pełna papierowych gazet. Artystka potwierdza to w rozmowie z Benningiem.