Wrocławskie ćwiczenia z pamięci

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Są dzieła, do których powraca się częściej niż do innych. Niby oczywiste, ale Erased de Kooning (1953) Roberta Rauschenberga, przechowywany dziś w San Francisco Museum of Modern Art, składa się z tylu paradoksów, że powrót do tego zaskakującego dzieła jest za każdym razem inny. Uznany za jednoczesną dewastację i hołd oddany sztuce poprzedniej generacji artystycznej, Wymazany de Kooning jest właściwie dziełem niemożliwym. Rauschenberg upierał się zresztą, że wymyślił nową technikę artystyczną: technikę wymazywania. Jest bardzo pracochłonna, bo wymazywanie rysunku mistrza zajęło młodemu Bobowi miesiąc. Nie opracowaliśmy dotąd ani w przestrzeni publicznej, ani w prywatnej procedur takiej techniki: albo wymazujemy coś ze wstrętem, z bólem, z traumą, albo zapominamy lekko i od razu. Czy komuś z nas zdarzyło się wymazać coś z czułością i pietyzmem? Czy zdarzyło się poświęcić dużo czasu by powiedzieć komuś w jego języku - którego się specjalnie na tę okazję nauczyłeś - że ten język raczej ci nie będzie w przyszłości potrzebny? No właśnie!

Marek Kulik, obrazy, Zapis- Liber Manu Scriptus - Praeceptum Medici, technika własna, 2011
Marek Kulik, obrazy, Zapis- Liber Manu Scriptus - Praeceptum Medici, technika własna, 2011

Na wrocławską konferencję "Polityka wymazywania. Pamięć, etos, reprezentacja oraz tyrania idei i widzialności" szukaliśmy głosów nieoczywistych i zaskakujących. Chcieliśmy upiec przynajmniej dwie pieczenie: pogadać o sztuce i zastanowić się nad sposobami porządkowania wiedzy, z której wyrzucamy to, co uznajemy za zbędne, niefunkcjonalne, okropne, nieadekwatne.

Czy można wyobrazić sobie ostrą, pełną detali fotografię, która nic nie mówi o przedstawionym wydarzeniu? Czy to nie tyrania widzialności każe nam wierzyć, że dowodem jest zobaczyć coś, doświadczyć naocznie? Czy to z kolei nie tyrania idei wymusza wymazywanie elementów, które nie pasują do zręcznej układanki spoiście skomponowanych frazesów?

Krzysztof Walaszek Polen mussen keine Angst haben, akryl na płótnie, 2007
Krzysztof Walaszek Polen mussen keine Angst haben, akryl na płótnie, 2007

Nie ma tu miejsca, by opowiedzieć o wszystkich 27 referatach, których autorami byli głównie absolwenci i doktoranci historii sztuki i kulturoznawstwa z Polski oraz Grecji, Turcji, Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii i Izraela. Moje wymazywanie - opuszczenie w tym tekście niektórych wystąpień, pominięcie niektórych wątków - to głos w dyskusji, metawymazywanie, na które i czytelnik odpowiedzieć może aktywnie: niedbałym czytaniem bez zrozumienia i szybkim zapomnieniem tego, co zrozumiał. Jeśli będzie to wyraz braku satysfakcji z teraźniejszości, rodzaj krytycznej melancholii, to zbliży się do postawy nowego romantyzmu, opisanej przez Agnieszkę Bandurę. A czy można wyobrazić sobie obrazowanie ikonoklazmu? - opisał go Michał Zawada z ASP w Krakowie; unaocznienie innego? - Alicja Palęcka z UJ w Krakowie; nieprzedstawialność? - Guler Canbulat z Bahçeşehir University w Stambule; możliwość widzenia utraty? - Katarzyna Bojarska z IBL PAN. Wiele wystąpień miało paradoksalny, z ducha rauschenbergowski charakter.

Performance grupy ŁUUHU! pt. Widzialne. Niewidzialne dzień 17.10.2012, foto Piotr Milanowicz
Performance grupy ŁUUHU! pt. Widzialne. Niewidzialne dzień 17.10.2012, foto Piotr Milanowicz

Performance grupy ŁUUHU! pt. Widzialne. Niewidzialne dzień 17.10.2012, foto Piotr Milanowicz
Performance grupy ŁUUHU! pt. Widzialne. Niewidzialne dzień 17.10.2012, foto Piotr Milanowicz

Nie mogło zabraknąć refleksji nad dziełem konkretnych artystów, którzy pamięci poświęcili kluczowe dzieła. Zuzanna Ilnicka zastanawiała się nad tajemniczym cyklem z "October 18, 1977" Gerharda Richtera z trzema przedstawieniami - niemal takimi samymi - nieżywej Ulriki Meinhof, powracającymi upiornie jak halucynacja. Czyż krwawa wybroczyna po sznurze, ślad powieszenia - straszliwa, acz niewyraźnie namalowana blizna w centrum obrazu - nie stała się jednocześnie pęknięciem uniemożliwiającym scalenie wiedzy o Baader Meinhof? Anna Stec analizowała "Memory" Anisha Kapoora - dziwną, za dużą formę, której nie można było zobaczyć w jednym pomieszczeniu i trzeba było użyć wyobraźni i pamięci, by zebrać całość w jeden obraz. Daria Bojdys zastanawiała się nad Aiem Weiweiem, jednocześnie pamiętającym i wymazującym swoją macierzystą chińską kulturę poprzez akty niebotycznego, oczyszczającego wandalizmu. Agnieszka Sinicka z kolei analizowała Wilhelma Sasnala i doszła do wniosku, że malarz referencjalność fotografii potraktował z niedowierzaniem, a z tej niewiary zrodziła się optymistyczna pochwała malarstwa. Cykl "Blumen" Collier Schorr, ujrzany w dynamice obecności i nieobecności, przedstawił Jacek Zwierzyński, a wymazywanie tatuażu "Romania" przez Dana Perjovskiego było przedmiotem egzegezy Lucii Popy. Choć Lucia przyjechała aż z Paryża, pierwszym wspólnym tematem były oczywiście interpretacje sztuki rumuńskiej Piotra Piotrowskiego. Odkopano nawet Wojciecha Gersona: Jakub Zarzycki przypomniał określenie Elizy Orzeszkowej "język więzienny" jako zdefiniowanie swoistego idiomu polskiej krytyki doby niewoli. Język ten, aktualny w momencie scalania społeczeństwa wokół idei niepodległości, okazał się szczególnie anachroniczny po jej odzyskaniu, skutecznie wspomagając wymazywanie dzieł tym językiem opisanych z polskiej historii sztuki.

Andrzej Klimczak-Dobrzaniecki, obraz Epitafium z kościoła św. Barbary, 2002-2005, akryl, tempera, karton
Andrzej Klimczak-Dobrzaniecki, obraz Epitafium z kościoła św. Barbary, 2002-2005, akryl, tempera, karton

Szczególnie inspirujący był van Gogh w ujęciu Anny Sikory-Sabat: romantyczna kreacja okresu PRL, istniejąca na łamach prasy i w popularnych książkach; socjalistyczny twór, wykreowany na miłośnika ludu i ofiarę kapitalizmu jednocześnie. By mógł zaistnieć, musiano wymazać wiele prawdziwych faktów. Czyż bowiem ten najpopularniejszy w PRL zagraniczny artysta mógł chodzić do burdelu i to za pieniądze wyłudzone od brata? Anna Ziębińska-Witek wznieciła z kolei długą dyskusję o polskich muzeach, przedstawiając pouczający przykład budapeszteńskiego Terror Háza Muzeum, w którym Węgrzy nie chcą pamiętać o wielu niechwalebnych faktach z własnej historii. Wymogi czarnej turystyki, wzorującej się na filmowych horrorach, to tylko jeden z problemów, jaki pojawił się w trakcie dyskusji. Niezwykle poruszające było wystąpienie Agnieszki Kłos, efekt jej wyjazdów do Birkenau i medytacji nad obozem śmierci, zaprojektowanym w kłopotliwie pięknym miejscu. Agnieszka Kłos pokazała zdjęcie jabłoni z Birkenau, opowiadała o topolach sadzonych przez więźniów, o byciu z roślinami w nieludzkim pejzażu i o niemożności zachowania autentyzmu miejsca wobec nieustannie zmieniającej się przyrody.

Tomasz Bajer Breslau, instalacja, 2012
Tomasz Bajer Breslau, instalacja, 2012

Tomasz Bajer, Kunst mit uns, technika własna, 2012
Tomasz Bajer, Kunst mit uns, technika własna, 2012

Tegoroczna konferencja to już jej trzecia edycja; od początku powstawała we współpracy z tutejszym BWA. Stąd wśród uczestników również artyści, a w programie stanowiąca jego mocny punktem wystawa. Tegoroczny pokaz "Wymazywanie. Ćwiczenia z pamięci", wymyślony i zorganizowany został przez kuratorki Patrycję Sikorę oraz Alicję Klimczak-Dobrzaniecką. Wystawa odnosiła się do kwestii reprezentacji władzy, wymazywania i dekonstrukcji symboli i historii miejsca, a tym zasadniczym miejscem refleksji był oczywiście Wrocław i jego powikłane dzieje. Na okładce katalogu wystawy pojawiła się cegła Tomka Bajera, a właściwie "Breslau Cegła nr 3". To szczególny symbol Wrocławia - materiał wysyłany masowo do odbudowania stolicy, spolium umożliwiające znikanie niemieckiej architektury w "odzyskanym" "piastowskim" grodzie. Zarówno Tomek Bajer, jak i Michał Sikorski dużą część swych prezentacji poświęcili dokumentacji tego, co miało zostać wymazane z historii Wrocławia. Zobaczyliśmy fragmenty kafli, studzienki kanalizacyjne i kawał alternatywnej historii, kontrnarracji wobec oficjalnych opowieści. Wieczorny koncert z muzyką na żywo w wykonaniu Michała Sikorskiego i Wojciecha Pukocza na tle wyświetlonego montażu found-footage obrazującego dzieje miasta nad Odrą, był niemal egzorcyzmem. Uczestniczyliśmy w bolesnej i wyczerpującej dźwiękowej walce z obrazem, byliśmy świadkami stawiania pytań o moc obrazów, ich daty trwałości, aurę oraz przemoc. Wcześniej, również specjalnie dla gości konferencji, grupa ŁUHUU! przygotowała w galerii Studio BWA niezapomniany performans, do którego wciągnęła (w oparach gęstej mlecznobiałej mgły) wszystkich uczestników. Można by powiedzieć, że dziewczyny wcieliły się w nimfy rzeki Lete, a znajdująca się na drugim piętrze galeria Studio BWA pełniła rolę Góry Czyśćcowej - ale jednak zbyt to pretensjonalne, a akcja ŁUHUU! była naprawdę piękna, prosta i radosna. Między radością zapomnienia i grozą egzorcyzmu powiedli nas też inni artyści wystawy "Wymazywanie. Ćwiczenia z pamięci": Piotr Blajerski, Krzysztof Furtas, Andrzej Klimczak-Dobrzaniecki, Jerzy Kosałka, Marek Kulig, Marek Sienkiewicz oraz Krzysztof Wałaszek.

Jerzy Kosalka, Pamiątka z Wrocławia, z cyklu Niemcy już przyszli, makieta, 2004
Jerzy Kosalka, Pamiątka z Wrocławia, z cyklu Niemcy już przyszli, makieta, 2004

Jerzy Kosałka, Krasnal, Cyklonik-BE, 2012
Jerzy Kosałka, Krasnal, Cyklonik-BE, 2012

Jerzy Kosałka, Plan bitwy pod Kłobuckiem, papier w ramie, 1986
Jerzy Kosałka, Plan bitwy pod Kłobuckiem, papier w ramie, 1986

Patrząc na "śmieci" - fragmenty niemieckich studzienek kanalizacyjnych i kafli - pieczołowicie sfotografowane przez Michała Sikorskiego, nie mieliśmy wątpliwości, że uczestniczymy w działaniu z zakresu instytucjonalnej krytyki; to, co artysta skrupulatnie dokumentował, skazane wszak zostało na damnatio memoriae, potępienie pamięci, i odsunięcie na boczny tor. Głos artysty był głosem w debacie na temat konstruowania narracji historycznych, sposobu porządkowania i hierarchizacji materiału. Czy nie można by - wzorem takich artystów jak chociażby Mark Dion - zaprosić go do jakiejś instytucji muzealnej, by przypatrzył się jej kolekcji? Czyż nie musimy gruntownie przemyśleć i przebudować naszego muzealnictwa? Zmierzamy dziś bezkrytycznie w stronę przeżyć, doświadczeń i uczestnictwa w swoistych lekcjach historii, polegających na wywoływaniu oczekiwanych wzruszeń i wrażeń. Muzea stają się maszynami do sterowania uczuciami poprzez naginanie i wymazywanie faktów. Także my wolimy raczej natychmiastowe efekty i sentymenty od banalnej i nudnej rzeczywistości. Jesteśmy widoczni na fotografiach, ale przez sztampę, banał i strach wymazujemy się z nich, upodobniając się do innych. Czy więc strategia usuwania może być uznana za polityczne wzmacnianie niepodważalnych prawd, czy też uznać ją można raczej za szansę na nowe doświadczenie rzeczywistości, bez pośrednictwa stereotypów i utartych przekonań? Momentami, w świetle dzieł sztuki potrafiliśmy odpowiedzieć na te i inne pytania. Bez sztuki wszystko znów się zamazuje.


"Polityka wymazywania. Pamięć, etos, reprezentacja oraz tyrania idei i widzialności", Instytut Historii Sztuki UW, 17-18 października 2012, współpraca Polskiego Instytutu Studiów nad Sztuką Świata w Warszawie.
Wystawa "Wymazywanie. Ćwiczenia z pamięci", Studio BWA, Wrocław, 27.09-18.10.2012

Marek Sienkiewicz O zaniku polskich ogrodów
Marek Sienkiewicz O zaniku polskich ogrodów