Basia Sokołowska, "Zjawisko naturalne"

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Po zaufaniu następuje agresja.
Drugi ruch tłumacza to wkroczenie w tekst i wydarcie mu znaczenia.1

Fotografia jako tłumaczenie.

Luźne fotografie, cykle zdjęć i zapiski Basi Sokołowskiej tworzą wszechświat znaczeń mający na tyle duży potencjał, by zyskiwać przy kolejnych przekształceniach. To twórczość żywa, jak język; struktura odnajdująca kolejne sensy w zmianach. Można układać, przekładać i dokładać elementy, a wciąż daje się je zestawić na nowo; zestawić sensownie. Warsztat Sokołowskiej, obok fotografii rozumianej jako technika czy medium, to nadawanie znaczeń w tranzycie treści z jednego systemu do drugiego.

Basia Sokołowska, Zjawisko naturalne, 24.09-17.10.2010, Galeria Sztuki Wozownia
 

Z głowy na kartkę notatnika; z natury na papier. Z rysunku na fotografię. Z produktu kompulsywnej rejestracji telefonem komórkowym na inscenizację uważnie sfotografowaną średnioobrazkowym aparatem. Z fotografii na heliografię; z rysunku na tekst; i tak dalej. A wszystko to jako proces rozciągnięty w czasie, z własną dynamiką, układem przymusów, emocji, szukania najdoskonalszej formy, najbardziej adekwatnego przekazu. Spójrzmy na to jak na tłumaczenie: translatologia dostarcza wielu modeli, z których można czerpać inspirację.

Basia Sokołowska, Zjawisko naturalne, 24.09-17.10.2010, Galeria Sztuki Wozownia
 

Potocznie myślimy o tłumaczeniu w kontekście tekstów literackich, publicystycznych, naukowych, czasami pism urzędowych czy dokumentów. Ale humanistyka już dawno rozszerzyła znaczenie wyrazu „tekst" na wszelkie możliwe do poznania i zinterpretowania artefakty, zjawiska, przekazy, persony, role itd. Traktowanie obrazów (wizualiów) jak tekst jest powszechne. Skoro więc teksty się czyta, interpretuje, a także tłumaczy, to zobaczmy co się dzieje, gdy tłumaczy się obrazy.

Basia Sokołowska, Zjawisko naturalne, 24.09-17.10.2010, Galeria Sztuki Wozownia
 

Przyjmijmy na początek, że aby tłumaczenie miało szanse powstać, trzeba tekstu źródłowego i tłumacza, znającego (przynajmniej) dwa języki (dwa środowiska, media, kultury, systemy). Najpierw tłumacz interpretuje tekst oryginału: czytając/ patrząc tworzy własne wrażenie tego, z czym ma do czynienia (tak, po pierwsze tłumacz przyjmuje rolę czytelnika/ widza, ze wszystkimi tego konsekwencjami). Następnie, w fazie przepracowywania, opracowywania, pracy z dwoma systemami językowymi/ kodami tworzy nowy tekst, silnie związany z oryginałem: tematem, stylem, przekazem. Ów związek to delikatna materia, podatna na odkształcenia w subiektywnym polu biegłości językowej/ transmedialnej, osobowości i nastroju, czasowych fascynacji, poziomu zaangażowania, że o kwestii transkulturowej tylko wspomnę; wszak wszystko najeżone jest znaczeniami. Ogólnie więc zakładam, że mając coś, tłumacz produkuje tego wariację, wyrażoną innym kodem, niż źródłowy. Oba przekazy nie są identyczne, one do siebie w pewien sposób nawiązują.

Basia Sokołowska, Zjawisko naturalne, 24.09-17.10.2010, Galeria Sztuki Wozownia
 

Zrównałam wcześniej tekst z obrazem. Teraz pozostaje tylko zrównać, za MacLuhanem, przekaz z medium. I ta figura interpretacyjna ma już długą historię, nie wprowadzam więc żadnej rewolucji. Po prostu chcę doprowadzić do wyjaśnienia, co jest dla Basi Sokołowskiej, jeśli traktować ją jako tłumaczkę, tekstem/ obrazem źródłowym. Własny lub cudzy rysunek? Kasztany w trawie? Scena widziana z okna? Chcę dopuścić, że może to być ona sama: jej emocje, wyobrażenia, ciagi myślowe, stany, obrazy migoczace na siatkówce, wspomnienia wizualne, myśli. Że notatka, rysunek, zdjęcie są kolejnymi mediami/ językami o różnych charakterystykach (składnie, możliwości, estetyki, środki wyrazu, podatności na tworzenie konotacji o danym kierunku itd.). Że zdjęciem, notatką, fotografią można krążyć wokół tego samegu tematu, to znaczy tłumaczyć swoją myśl, obsesję, stan emocjonalny na jakieś medium (wizualne, tekstowe).

"Być medium": przykurzone, kojarzone z kuglarstwem określenie; jednak w jakimś wymiarze adekwatne, bo naznaczone kontaktem z czymś pozaracjonalnym. A gdyby wbrew tej śmiesznej metce przyjąć, że ludzie faktycznie są jak media, że każdy z nas jest człowieczym, osobniczym sub-medium?

Pewne przekazy (media) potrafimy czytać, inne nie. Jak języki: jedne rozumiemy, w innych dukamy, trzecie są kompletnie niedostępne. Aby dotrzeć do znaczeń, potrzeba tłumacza - nawet, jeśli sami dla siebie mielibyśmy odgrywać tę rolę.

A więc Basia Sokołowska jako artystka-tłumaczka, pokazująca nam w Wozowni (i wcześniej, w CSW) teksty źródłowe tuż obok swoich przekładów. Notatki, fotki, cytaty, snapszoty. A obok wystawowe, kolekcjonerskie fotografie. Basia tłumaczy z „wewnętrznego" (niedostępnego bezpośrednio ani nam, ani jej) na „translatorski": uśredniony język medium fotograficznego, umożliwiający rozumienie i kolejne interpretacje.

Basia Sokołowska, Zjawisko naturalne, 24.09-17.10.2010, Galeria Sztuki Wozownia

The resolution of a problem
... Or by transforming chaos into order
Find some sense out of nonsense
Order out of disorder.2

Fotografie Basi Sokołowskiej jako martwe natury.

Przekształcenie, o którym mówi Louise Bourgeois, to raczej powołanie czegoś do życia. Do życia, czyli do znaczenia. Sens: z chaosu, bezsensu, nie-sensu. Porządek z bezładu, poplątania, aporządku. Poszukujemy znaczeń, składamy narracje, wyławiamy wzrokiem struktury. Tworzymy wzory, które są do nas podobne. Produkujemy znaczenia z przekształceń nas samych. Sens to nośnik ulgi, ratunek od zagubienia i szaleństwa.

Basia Sokołowska, Zjawisko naturalne, 24.09-17.10.2010, Galeria Sztuki Wozownia
 

Czy Basia Sokołowska robi martwe natury? Tak. Lub inaczej, za Normanem Brysonem: czy zdjęcia Basi Sokołowskiej tworza porządek, który możemy uznać za martwą naturę? Znowu: tak; jestem o tym głęboko przekonana.

Narracja jest ludzka. Jest strukturą, jest porządkiem - ludzkim. Opowiadamy wszak o nam podobnych: ludziach, czynach. Skąd mamy wiedzieć, jakich dzieł dokonuje ślimak w ślimakocentrycznym universum? Jaką mityczną, bożą interwencją spowodowana jest śmierć ptaka? Co możemy powiedzieć o wewnętrznym życiu (lub: nie życiu) grzybów w misce? Cóż, tylko tyle, ile widać z naszej perspektywy. W tym znaczeniu martwa natura zawsze będzie, w pewnym sensie, opowieścią o tym/ tych, co/ jak zabiło/ zabili ptaka albo grzyba. Albo psychoanalityczną historią o autorze tej czy innej wizualizacji. Tak czy siak, dostrzeżona przez nas struktura, nasza interpretacja, zawsze będzie człowiecza.

Z kolei anarracja, antynarracja jest nam obca. Przywołujemy te stany w obrazach pomijając postaci ludzkie, przedstawiając fragmenty ciała nie dające się łatwo zidentyfikować, jestesmy nawet gotowi zrezygnować ze śladów ludzkiej ingerencji w kompozycję. Martwe natury są przedstawieniami nie-ludzkiego. Są przedmiotami, roślinami, zwierzętami, przestrzeniami. Są owocami i obrusami, scenami spiżarnianymi, kulami psiej sierści, kasztanami i owocami liczi, gałęziami otulonymi tiulem i spinkami we włosach. Poślednimi tematami, przyziemnymi bohaterami, zwyczajną codziennością. Wcześniej malowaliśmy je dla podkreślenia gościnności, z pobudek dekoracyjnych, dla studiów nad światłem i patrzeniem. Pytanie brzmi: jaki martwa natura ma status dziś? Historyczny czy żywy? Marginalny czy znaczący? Czy coś się zmieniło przez ostatnie 100 lat, czy raczej niewiele?

Basia Sokołowska, Zjawisko naturalne, 24.09-17.10.2010, Galeria Sztuki Wozownia
 

W kinie martwa natura byłaby zaprzeczeniem samej siebie (to ciekawy wątek, nie wykluczający jednakowoż istnienia takiej formy martwych natur). Co innego na malarskim płótnie czy fotografii. Tam rzeczy są nieruchome z powodu samego przedstawienia, charakterystyki medium. Oglądając scenę w spiżarni nie patrzymy przecież na trupy (służącej, zająca, ptaka, langusty), patrzymy na ich nieruchome przedstawienia. To symbolizacja czyni z nich martwych, a konwencja działa jak gwóźdź do trumny. Coś się nie rusza, ergo: jest martwe - nawet, jesli martwe tylko udaje.

Dlaczego właściwie uznaliśmy, że nieruchome oznacza nieżywe? Czy to z powodu atawizmu, playing dead, ostatniej deski ratunku mającej ocalić życie? Czy stąd właśnie brał się ten stary strach przed odbitkami fotograficznymi: że patrząc na siebie, gdy „udajemy" nieżywych, jesteśmy jak polujący na samego siebie drapieżnik? Czyje oczy patrzą przeze mnie na mnie, gdy chcę zjeść samą siebie? Pomieszanie porządków, niepokojaca niesamowitość.

Martwa natura, still life, still-stehende Sache, natura morta. Uderza mnie ta gra międzynie mogącym się poruszyć" a „nieżywym". Między „playing" a „dead". Still life: życie statyczne, życie bez życia. Ale still life to przecież także: wciąż, nadal życie. Bardzo to adekwatne do organiczności, przemijania i procesów adaptacji - głównych tematów podejmowanych przez Basię Sokołowską. „Zjawisko naturalne" pokazuje, jak pojemny jest ten obszar między życiem a śmiercią. Wszystkie środki, od tematów po formy, sygnalizują proces. Fotografia jest impulsem, otwierającym liminalną przestrzeń, w której zawieszone są prawa fizyki i śmiertelności. To nie-ludzka ziemia, martwa natura i martwa kultura, coś wymykającego się ludzkim odruchom strukturyzowania, katalogowania, metkowania. Obrazy i teksty ujawniają nowe znaczenia w tym, co teraz i w tym, co dawniej. Autotematyczne roszady, przesunięcia i ujawnienia, dopowiedzenia i niedopowiedzenia, pokazanie i ukrycie.

Zdjęcia z katalogu wystawy

Basia Sokołowska, Zjawisko naturalne, 24.09-17.10.2010, Galeria Sztuki Wozownia

Basia Sokołowska, Zjawisko naturalne, 24.09-17.10.2010, Galeria Sztuki Wozownia
  1. 1. Współczesne teorie przekładu. Antologia. Pod redakcją Piotra Bukowskiego i Magdy Heydel, Wydawnictwo Znak, Kraków 2009.
  2. 2. Looking at the Overlooked: Four Essays on Still Life Painting. Norman Bryson, Harvard University Press, 1991.