"Po malarstwie przyszedł czas na rzeżbę" - napisał dziennik Frankurter Allgemeine Zeitung w sprawozdaniu z Artforum we wrześniu 2006 roku. I faktycznie: rzeźba już dawno tak nie dominowała na targach sztuki jak ubiegłej jesieni w Berlinie. Prawie wszystkie galerie wypełniły nią każdy centymetr wolnej przestrzeni i najczęściej sprzedały całą ofertę. Kolekcjonerzy odkryli, że ściany ich domów i mieszkań pełne są już obrazów, ale koło kanapy i foteli jeszcze jest trochę miejsca na dzieła sztuki.
O ile rzeźba w drugiej połowie XX wieku coraz bardziej oddalała się od klasyki tego gatunku i poprzez land art, rzeźbę społeczną, instalacje i performance zdobywało nowe przestrzenie i środki wyrazu, o tyle wydaje się, że obecnie zaczyna wracać do źródeł. Rzeźba znowu wysuwa się na pierwszy plan. Czy jednak można mówić już - jak dr Marc Wellman, kurator wystawy "Siła rzeczy. Rzeźba dziś!" - o "renesansie rzeźby". Czas pokaże.
"Siła rzeczy" przygotowana przez Fundację Bernharda Heiligera i pokazywana gościnnie w Georg-Kolbe-Museum w Berlinie jest pomostem, łączącym rzeźbiarza Georga Kolbe (1877-1947) - klasyka pierwszej połowy XX wieku z Bernhardem Heiligerem (1915-1995), klasykiem drugiej połowy XX wieku oraz dzisiejszymi twórcami rzeźb. Kuratorowi dr Marcowi Wellmannowi stosunkowo łatwo było skompletować ten reprezentatywny pokaz, ponieważ znalazł większość artystów i artystek w Berlinie, czyli tuż pod drzwiami. Wyjaśnia to centralną rolę, jaką odgrywa stolica Niemiec w obecnym życiu artystycznym, bo kto coś umie, przyjeżdża do Berlina. Taka sytuacja jest powodem dumy dla miasta, ale nasuwa się pytanie: czy reszta Republiki Federalnej jest rzeźbiarską pustynią? Niedawna przeszłość była rzeczywiście epoką w znacznym stopniu pozbawioną rzeźb, ale tylko w Niemczech. Na obszarze anglosaskim ta dziedzina sztuki zawsze była praktykowana i doceniana. Nie było tam obaw przed przestrzenią i trwałością form. Richard Deacon, Jeff Koons, Anish Kapoor i żyjący od lat w Wuppertalu brytyjski rzeźbiarz Tony Cragg są najbardziej znanymi przykładami. Rzeźba w przestrzeni publicznej w Niemczech była w ostatnich latach w przeważającej części towarem z importu. Widać to także w eksponatach berlińskiej wystawy.
Czy renesans rzeźby jest faktem, zobaczyć będzie można najpóźniej w lecie bieżącego roku, kiedy na documenta 12 w Kassel i Skulptur Projekte w Münster możliwe będzie porównanie międzynarodowe.
Następujący rzeźbiarze i rzeźbiarki uczestniczą w "Sile rzeczy":
Axel Anklam (*1971) mieszka i pracuje w Berlinie. Jego obiekt "Muleta" (2006) jest konstrukcją ze stali szlachetnej, pokrytej czerwonym lateksem, i zarówno pod względem struktury jak i lekkości wygląda jak urządzenia służące do latania.
Angelika Arendt (*1975) mieszka i pracuje w Karlsruhe. Pokazuje dwa obiekty z pianki poliuretanowej w intensywnych kolorach, przypominające organiczne formy jak rafy koralowe lub grzyby. Wyglądają, jakby nadal się rozrastały.
Bara (*1968) mieszka i pracuje w Berlinie. Jego ulubionym tworzywem jest beton, który wlewa do gumowych masek i wielokrotnie ubija, tak, że powstają twarze wykrzywione grymasami. Są one groteskowe, po części cierpiące, po części oskarżające, mające niewiele wspólnego z ludzkimi obliczami. Ustawione w regale z surowego drewna wyglądają jak kostnica przyszłości.
Florian Baudrexel (*1968) mieszka i pracuje w Berlinie. Jego relief "Halt mich fest" (Trzymaj mnie mocno, 2006) wykonany z "biednych" materiałów - resztek opakowań - tworzy dynamiczną masę, której abstrakcyjna forma wywołuje figuratywne skojarzenia.
Oliver van den Berg (*1967) mieszka i pracuje w Berlinie. Punktem wyjścia jego prac są techniczne obiekty, które rekonstruuje i w ten sposób analizuje ich podstawowe właściwości. Na berlińskiej wystawie pokazuje rekonstrukcję reklamy neonowej jako zamknięty obiekt pod tytułem "Spielhölle" (Kasyno gry, 2003).
Stefanie Bühler (*1976) mieszka i pracuje w Dreźnie. Jej "Urwald" (Puszcza, 2006) przypomina dioramy w muzeach przyrodniczych, jest jednak sceną do inscenizacji iluzji. Jej fascynujący naturalizm zadziwia publiczność i zaprasza w podróż do baśniowego, obcego świata.
Birgit Dieker (*1969) mieszka i pracuje w Berlinie. Jej "Olga" (2006/2007) jest pierwszym eksponatem, przyciągającym wzrok widzów: to figura wielkości człowieka, wykonana z licznych warstw materiału, z otworami, pozwalającymi na wgląd w jej życie wewnętrzne.
Berta Fischer (*1973) mieszka i pracuje w Berlinie. Tnie ona płyty z przeźroczystego akrylu i odkształca je. W ten sposób powstają kompleksowe, filigranowe formy, które po części zabawnie, po części agresywnie ingerują w przestrzeń, zaś ich intensywnie lśniące kanty tworzą tajemniczą kaligrafię.
Harry Hauck (*1964) mieszka i pracuje w Berlinie. "70 Liter" (70 litrów, 2002) to przybliżona miara przestrzenna ludzkiego ciała. Hauck tworzy gliniane figury tej wielkości, które polewa gumą i następnie "uduchowia" przy pomocy wentyla, do którego tłoczy powietrze do oddychania. Pęknięcia i blizny pokazują delikatność ludzkiej skóry.
Thomas Helbig (*1967) mieszka i pracuje w Berlinie. Jego rzeźby składają się z przedmiotów znalezionych, których sklejone ze sobą i polakierowane fragmenty tworzą pełne energii figury.
Tony Matelli (*1971) mieszka i pracuje w Nowym Jorku. Jego "Wanderer" (Wędrowiec, 2001), figura wielkości człowieka w technice mixed media, jest absurdalną i ironiczną rozprawą z figuratywnością.
Reiner Maria Matysik (*1967) mieszka i pracuje w Berlinie i w Brunszwiku. Jego rzeźby z PVC tworzą przedziwny świat pozornie znanych biologicznych form i hybryd, które rozwija on z postewolucyjnej fauny. Jest to przyrodnicza historia fantazji.
Anna-Kavata Mbiti (*1976) mieszka i pracuje w Berlinie. W jej pracach wszystko obraca się wokół zapaśników sumo. Z wielkich bloków drewna z topoli rzeźbi surowo ociosane szczepione ze sobą figury, wyrażające zarówno siłę jak i bliskość.
Jonathan Meese (*1970) mieszka i pracuje w Hamburgu i Berlinie. Jego popiersie z brązu "Son" (2004) wydaje się być nowością w jego dotychczasowej obrazoburczej i chaotycznej twórczości. Ta figura, jakby rodem z horror-comicsu, jest jednak kontynuacją trash-artu w szlachetnym odlewie z brązu.
Anke Mila Menck (*1973) mieszka i pracuje w Berlinie. Jej praca "Petite Mere" (Mała matka", 2006), polakierowany na biało lejek z pierścieni płyty pilśniowej, zdecydowanie ingeruje w przestrzeń, cofa się zarazem na płaszczyznę medytacji, której lekkość koresponduje z ciężkością materiału.
Katharina Moessinger (*1974) mieszka i pracuje w Berlinie. Wielkie zwierzęta domowe, wykonane z naturalnych skór, tworzą grupę pluszaków i pokazują sprzeczność naturalnej autonomii i celowej sztuczności.
Joel Morrison (*1976) mieszka i pracuje w Berlinie i Los Angeles. Nawiązuje on do stylu Jeffa Koonsa i łączy kulturę wysoką z popularną. Na wystawie w Georg-Kolbe-Museum zobaczyć można jego replikę Wenus z Milo pod tytułem "Venus" z polerowanej stali szlachetnej, która nosi nadmuchane gumowe rękawice i ma korkociąg w kolanie.
Nadine Rennert (*1965) mieszka i pracuje w Berlinie. Erotyczna figura "Einbeinige" (Jednonoga, 2001) opiera się o ścianę, igra z kobiecością, jednocześnie poddaje ją w wątpliwość hermafrodytycznymi formami.
Thomas Rentmeister (*1964) mieszka i pracuje w Berlinie. Jego polerowany obiekt z poliestru najbardziej zbliżony jest do klasycznego rzeźbiarstwa. Połączenie zmysłowości z formalną dyscypliną wzbudza respekt publiczności.
Anselm Reyle (*1970) mieszka i pracuje w Berlinie. Przypominające dzieła Henry Moora i Hans Arpa pokryte chromem rzeźby z brązu są imitacją afrykańskich figur ze słonińca, które z kolei wykonane są w stylu powojennego modernizmu: to podwójny akt transformacji.
Iris Schieferstein (*1966) mieszka i pracuje w Berlinie. Jej chimery z preparatów zwierząt zatopionych w formalinie mają przestrzegać przed szalonymi naukowymi fantazjami. Nie da się ukryć, że artystka zapatrzyła się w witryny Damiena Hirsta.
Hans Schüle (*1965) mieszka i pracuje w Berlinie. W pracach z metalu widać jego walkę z materiałem, z którego tworzy lekkie filigranowe formy. Nadając im zwiewne wymiary, pokonuje ciężar i opór materii.
Matthäus Thoma (*1961) mieszka i pracuje w Berlinie. Z "biednych" i znalezionych materiałów, głównie z drewna, wykonuje wielkie figury, pełne siły i energii. Statyka i ruch tworzą dynamikę, która w każdej chwili może rozpłynąć się w formie.
Marcus Wittmers (*1973) mieszka i pracuje w Berlinie. Jego prace wydają się być zbliżone do klasycznych posągów, poddają je jednak w subtelny sposób w wątpliwość i obnażają banalność każdego patosu. Jego Superman pod tytułem "Auch Helden haben schlechte Tage" (Bohaterowie też mają złe dni, 2005) jest tego najlepszym przykładem.
Tekst © Manfred Wolff
Die Macht des Dinglichen. Skulptur heute!, Georg-Kolbe-Museum, Berlin, do 28.05.2007
Linki:
Strona wystawy