"Same piątki"

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Kto był ostatnio najlepszym artystą? Kto zasłużył na piątkę w dzienniczku i publiczną pochwałę od dyrektorki (o nagrodzie pieniężnej nie wspominając)? Przekonamy się o tym już 21 listopada, a na razie szkolny samorząd i rada rodziców będą żywo komentowały skład kolegium nauczycielskiego, które orzekło nominacje.

Przypomnijmy: w tym roku już po raz drugi zostanie w Zachęcie przyznana nagroda w najbardziej chyba prestiżowym konkursie na młodego, polskiego artystę "Spojrzenia 2005 - Nagroda Fundacji Deutsche Bank". Na FORUM Obiegu rozpętała się zażarta dyskusja dotycząca związków niektórych członków jury z nominowanymi artystami. Niektórym forumowiczom nie spodobało się, że o nominacjach decydowali nie tylko niezależni krytycy oraz kuratorzy państwowych placówek wystawienniczych, ale również osoby będące - nie ma co ukrywać - marszandami, którym mogło potencjalnie zależeć na nominacjach osób związanych z prowadzonymi przez nich galeriami. Najostrzejszy chyba komentarz napisał forumowicz o nicku marek_witek: "To jest kompromitacja członków Komisji, Zachety i tej reszty środowiska, która zareagować może, powinna i ma do tego środki a nie zrobi tego przecież". "Ściema jest konkretna" - przytaknął anonimowy dyskutant. Czy naprawdę mamy do czynienia ze ściemą? Czy reakcja jest konieczna? Czy naprawdę jest o co kruszyć tarcze?

Sebastian Cichocki (przewodniczący jury) tłumaczył się: "muszę przyznać jednak, że unikano głosowania na swoich i wszyscy zgłoszeni kandydaci mieli równe szanse". A jednak nie rozwiał wątpliwości. Temat podjął Jacek Niegoda, proponując inny model. Przytaczam obszerny fragment jego wypowiedzi, jako że - jak sądzę - jest dość istotna: "Odpowiadając na pytanie Sebastiana kto powinien zasiadać w komisji konkursu dla artystów to odpowiedź wydaje się oczywista: na pewno ludzie związani ze sztuką. Problem tylko, którzy? I tu warto popatrzeć jak to jest skonstruowane na świecie tam gdzie rynek sztuki głębokim aczkolwiek nie pozbawionym mielizn, a pieniądze prawdziwe. Otóż tam sztukę robią artyści, pomagają im i promują ich galerie zazwyczaj prywatne, oceny jakości i wartościowania dokonują krytycy współpracujący z instytucjami bądź z branżowymi czasopismami, oraz galerie i muzea państwowe wraz ze swoimi kuratorami, opłacanymi z pieniędzy państwowych bądź społecznych organizacji. A ostatecznym czynnikiem weryfikującym to wszystko jest i tak kolekcjoner. Wydaje się że w Polsce też mamy możliwości zastosować ten model: krytyków w czasopismach i kuratorów w państwowo - samorządowych galeriach nie brak". Czy aby na pewno?...

Napiszę wprost: jury "Spotkań" było według mnie dobrane bardzo czujnie. Ludzie związani ze sztuką, aktywni w różnych miastach, różnych środowiskach, o różnych doświadczeniach musieli dojść do konsensusu, co - jak się wydaje - mogło skutecznie zahamować nepotyczne skłonności jednostek (jeśli takowe się w ogóle pojawiły, w co, być może przez niepoprawną naiwność, wątpię). Nie odkryję Ameryki, jeśli stwierdzę, że artysta ze środowiska Gdańskiego (gdzie sztuka krytyczna nadal trzyma się mocno), jak Robert Rumas ma prawdopodobnie zupełnie inne kryteria wartościowania sztuki, niż choćby Michał Kaczyński z galerii Raster. Poza nimi w składzie jury znajdowali się między innymi krytycy i kuratorzy z Krakowa (Jerzy Hanusek, Otwarta Pracowania), Lublina (Jan Gryka, Galeria Biała), Łodzi (Maria Morzuch, Muzeum Sztuki), Poznania (Marek Wasilewski, Czas Kultury)...

Głosowanie za "swoimi"? Jasne! Przecież jeśli galerzysta rozpoczyna współpracę z artystą, to właśnie dlatego, że uważa go za wartego każdej nagrody. Nie wspomnę już o tym, że mimo tego, co napisał Jacek Niegoda, w Polsce nie ma jeszcze aż tak wielu opiniotwórczych, niezależnych krytyków i kuratorów. A jury "Spotkań" ma (aż) czternastu członków.

Moje usprawiedliwienia doboru składu jury mogą być łatwo uznane za naiwne i nieprzekonujące, jednak upierał się będę przy tym, że niektóre osoby związane od lat ze środowiskiem artystycznym, które wyrobiły sobie "markę" profesjonalistów, zasługują na pewien kredyt zaufania, którym można je obdarować przy podobnych okazjach. Zwłaszcza, że dokonany przez nich dobór artystów był bardzo zróżnicowany.

Najbardziej na nagrodę chyba zasłużył Rafał Bujnowski, którego ostatnia wystawa w Bunkrze Sztuki była wprost rewelacyjna, co - dodajmy - nie zostało nie zauważone wśród krytyków. Przez długi czas Bujnowski znany był głównie z założonej przez siebie na billboardach Galerii Otwartej, oraz z obrazów naśladujących rzeczywiste przedmioty. Teraz pokazał, że nie jest jedynie sezonowym artystą. Drugim faworytem jest Robert Kuśmirowski, artysta już doceniony i powszechnie chwalony, którego pozycja na scenie artystycznej jest nie do podważenia. Twórcą skromnym, choć błyskawicznie zdobywającym rozgłos swoimi oszczędnymi, choć niezwykle wyrafinowanymi realizacjami jest Michał Budny. On również zasługuje na nagrodę, choć w ostatecznym zwycięstwie może przeszkodzić to, że jego prace są nieco zbyt enigmatyczne i za mało spektakularne jak na konkurs organizowany przez międzynarodowy Bank... Ale może jestem zbyt dużym sceptykiem. Azorro, które dostało się do tego zestawu przez sprytny trick (tyko jeden z członków nie przekroczył wyznaczonego progu wiekowego) ma w swoim dorobku prace ciekawe, choć nierówne. Ma zatem także równie wielu zwolenników, co przeciwników. Nieznany dotąd poza Poznaniem zbyt dobrze Maciek Kurak w pełni zasługuje na nagrodę, lecz nie wiadomo, czy jego twórczość zostanie w pełni doceniona. Jego zaskakujące ingerencje w przestrzeniach miejskich są oszałamiające, i tylko na karb roztargnienia i małej mobilności rodzimych krytyków i kuratorów (przyznaję, że również mojej) należy złożyć fakt, że dopiero ostatnio informacje o jego realizacjach docierają do szerszego grona odbiorców. Jan Smaga i Aneta Grzeszykowska wykonali dotąd stosunkowo niewiele realizacji, lecz wszystkie były bardzo frapujące. Dobrze, że znaleźli się przynajmniej wśród nominowanych. Na koniec: Anna Orlikowska. Młoda artystka znana właściwie tylko z dwóch prac: "Filmu o robakach", oraz wielkoformatowych, pełnych szczegółów fotografii, na których w nieoczekiwanych miejscach znajdował się człowiek w masce krowy. Według mnie nominacja trochę na wyrost. Może warto by było jeszcze trochę poczekać na następnie prace?

W tym zestawie brakuje oczywiście kilku artystów, którzy bez wątpienia powinni się tu znaleźć (nie mogę się powstrzymać przed wspomnieniem Janka Simona), lecz trzeba chyba zostawić kogoś na następną edycję (he, he)...

Konkurs Zachęty i Deutche Banku pozostanie chyba jeszcze długo najbardziej prestiżowym i najciekawszym konkursem dla młodych (no... powiedzmy prawie młodych) artystów. Kontrowersje są i będą nieuniknione.