Robienie wystawy o seksie i przyjemności z pozycji heteroseksualnych mężczyzn jest zadaniem dość karkołomnym. Penetrując ukryte skarby polskiej sztuki ostatnich dekad o tematyce seksualnej, znajdujemy się mimowolnie w pozycji trudnej, permanentnie oskarżanej o dominację, represyjną "normatywność", obligowanej do wzięcia odpowiedzialności za całe wieki zachodniego dyskursu kulturowego, tworzonego przez "wielkich, martwych, białych mężczyzn", nie liczących się z inną perspektywą niż własna. Jednocześnie, ku tak określonej pozycji jest adresowana ogromna masa prostackich, idiotycznie naiwnych, rozerotyzowanych reprezentacji, cyrkulujących w sferze spektakularnych mediów, reprezentacji dokonujących zamiany wszystkich (potencjalnie naszych) pragnień, wyobrażeń i przyjemności w towar.
Paradoksalnie więc to właśnie my jesteśmy w sposób największy zagrożeni reifikacją.
Wymarzony konsument dzisiejszy to libertyn markiza de Sade, tresowany w ciągłym doświadczaniu przyjemności, nowych rozkoszy, stręczony do życia w permanentnej ejakulacji - i dokonujący redystrybucji swojej tożsamości poprzez kupowanie utowarowionych stylów życia, rozerotyzowanych światów etc.
Dodatkowo, w sferze polskiej współczesnej dysputy publicznej nasza pozycja podmiotowa zdaje się miejscem permanentnego zawłaszczenia przez dyskurs prawicowych partii politycznych z jednej strony, z drugiej zaś przez krytykę feministyczną (oraz tą wypowiadaną z pozycji mniejszości seksualnych), dla której z kolei jest ona synonimem represyjnej normy. W rezultacie seksualność jest wikłana w sieć sprzecznych dyskursów; upolityczniony i publicystyczny język raczej ją dominuje i blokuje, aniżeli komunikuje, przenosi i tłumaczy.
W polu sztuki polskiej (zwłaszcza ostatniej dekady) heteroseksualność jawi się jako potwór, który powinien być bez przerwy dekonstruowany, ujawniany, poddawany zabiegom dystansacyjnym, traktowany ozięble, z chirurgiczno-penitencjarną precyzją i surowością. Potwór ten winien być stale nadzorowany, aby nie wznosił znów swego obrzydliwego łba w momencie, gdy na chwilę nasze etyczne wymagania zwracają się w innym kierunku. Dzięki temu heteroseksualni mężczyźni ("heterycy") - w przeciwieństwie do mężczyzn homoseksualnych i kobiet - jawią się jako grupa (już jako Inni wśród Innych), która nie zdołała wypracować konkurencyjnego wobec oferowanego w sferze Spektaklu czy polityki, alternatywnego "języka" ekspresji własnej seksualności. Języka, który na powrót zakotwiczy heteroseksualną seksualność w codziennym doświadczeniu i sprawi, że będzie ona własnością konkretnych egzystencji (a nie Spektaklu czy polityki).
Rolą obrazu jest nieodmiennie kwestionowanie reguł języka i sądów przezeń dekretowanych. Toteż sięgamy po ukryte skarby polskiej sztuki i podejmujemy zarówno przyjemność ich prezentacji, jak związane z tą przyjemnością ryzyko.
Dokonując takich, a nie innych wyborów prac ocieramy się niebezpiecznie o sferę generowaną przez współczesny spektakl konsumpcji wizualnej (czy polityki). Pragniemy dać szansę na powstawanie języka adekwatnego do okoliczności, na tworzenie interesujących nas sensów, czemu służyć najlepiej zdają się narzędzia subwersji i nadidentyfikacji z systemem, który rzekomo nas sytuuje w komfortowej sytuacji. Pozostaje nam mówienie z pola dyskursu uznawanego za dominujący, opierające się jednak urzeczowieniu.
Postanowiliśmy zachęcić do "odkrycia", sprowokować powstanie i na stworzonej przez nas sytuacji pokazać prace, które kojarzą seks z przyjemnością. Staraliśmy się zrealizować coś w rodzaju postulowanej przez sytuacjonistów alternatywnej ekonomii rozkoszy. Pragniemy nawiązać do obecnego w sytuacjonizmie aspektu hedonistycznego, ludycznego, specyficznego kontrkulturowego dążenia do przyjemności, doświadczania rozkoszy, do chęci wydarcia rozerotyzowanej kulturze konsumpcyjnej monopolu na dystrybucję przyjemności. Sytuacjoniści wynajdywali własne ekonomie rozkoszy (to jest ten zapomniany aspekt sytuacjonistycznego dérive czy też unitarnego urbanizmu). Doświadczenie przyjemności - zawłaszczone przez konsumpcyjny Spektakl - miało zostać odbite i podporządkowane immanentnie ludzkim celom, np. budowie przez człowieka własnej tożsamości, budowie bardziej bezpośredniej relacji (więzi) z innymi ludźmi oraz z miejscem, w którym żyje.
Pragnęliśmy dać przemówić na temat seksualności innym językom, niż miało to miejsce w sztuce lat 90., gdy wiązano seksualność głównie z represją, ze sferą dyscyplinowania, tresury, doprowadzając do dużego upolitycznienia tej sfery. W pewnym sensie, dzięki połączeniu seksu z represją, sztuka krytyczna lat 90. wpisuje się w zdecydowanie emancypacyjno-martyrologiczny rys stale obecny w kulturze polskiej, niepotrafiącej celebrować przyjemności i seksualności (nawet tej heteroseksualnej). Zauważmy, że na tradycyjnie represyjny stosunek do seksu (i seksualności), ukształtowany w polskim społeczeństwie w drugiej połowie XX wieku przez wyjątkowo zgodne działania partii komunistycznej i kościoła katolickiego, nakładają się od lat 90. współczesne dyskursy, paradoksalnie wzmacniające represyjność wobec języka i reprezentacji wizualnej. Zresztą, Polska nie jest tu wyjątkiem - wszelkie kwestie kojarzone z przyjemnością, erotyzmem, wyobraźnią są traktowane dziś podejrzliwie jako własności, na których oparta jest i pasożytuje popkultura. W polu sztuki pojawiają się więc one zwykle w roli przedmiotu dekonstrukcyjnych operacji, przeprowadzanych z pozycji etycznej odpowiedzialności artysty za mamione i manipulowane, sprowadzane do seksualnych, czyli zwierzęcych instynktów społeczeństwo. Nachalna tekstualność sztuki krytycznej odarła seks z przyjemności i wymykającej się zracjonalizowaniu magii.
Naszym pomysłem kuratorskim było poprowadzenie opowieści o flircie seksualności z przyjemnością w polu sztuki polskiej ostatnich trzydziestu lat (chodzi nam zwłaszcza o naszą seksualność, bo to ona sprawia nam największą przyjemność). Poszukiwaliśmy więc prac traktujących o tym połączeniu bez kompleksów i znoszących obligację politycznej poprawności.
Podczas wykreowanej przez nas sytuacji na jeden wieczór przejmujemy kontrolę nad jednym z pięter Hotelu Novotel (dawnego Forum - wzniesionego w latach 70. w samym centrum Warszawy). W tym subwersywnym flircie z kulturą dominującą, aspekt uzyskania dostępu do miejsc znajdujących się w ośrodkach "kapitalistycznej pracy i produkcji" jest dla nas interesujący. Chodzi nam o odwrócenie relacji zawłaszczania, myślimy o podporządkowaniu specyfice języka artystycznego nie-miejsc dynamicznej cyrkulacji pieniędzy i ludzi. Sztuka nie musi się rozwijać wyłącznie w miejscach wypartych, "opuszczonych przez kapitalizm". Interesuje nas dynamiczna, intensywna, erotyczna energia współczesnego kapitalizmu. W kreowanej przez nas sytuacji w Hotelu pragniemy stworzyć przestrzeń gorącą i choć na chwilę uwalniającą seks od konieczności wspomagania cyrkulacji i sprzedawania towarów, pieniędzy, stylów życia, ludzi etc. Chcemy udostępnić go na zasadzie daru, pozwolić widzom zanurzyć się w nim, przywrócić go doświadczeniu. Jednocześnie dostęp do niego będzie ograniczony, nie chcemy bowiem całkowicie wyprowadzać wypowiedzi artystycznych o seksie w przestrzeń publiczną (co było permanentną praktyką sztuki krytycznej w latach 90.).
Aura erotyczna, seksualna energia prac tworzy artystyczną aurę zdarzenia. Naszym celem jest rozruszanie "języka" opowiadania o sferze seksu, stworzenie alternatywnego dyskursu reprezentacji tej sfery, reprezentacji, które nie tracą kontaktu z "realnym" doświadczaniem seksualności. Widz ze swoim doświadczeniem być może zatraci dystans do tych prac, będzie angażowany w proces uwodzenia. Wykreowana przez nas sytuacja ma kusić, zwodzić i rozpalać. Proponujemy więc nieskrępowane spoglądanie na seksualność wyrażoną w tych pracach, spojrzenie akceptujące erotyzm i zmysłowość obecne w naszym życiu. Charakter filmów i prezentacji skłania raczej ku oswojeniu i odblokowaniu seksualności w języku, niż wzbudzaniu pornograficznie stymulowanego pożądania.
Ograniczony dostęp i krótki czas trwania wystawy, niemożność uważnego zobaczenia wszystkich prac, pomoże nam skupić się na seksie, erotyce jako domenie wyobraźni. Pornografia to nadmierne wprowadzanie seksu w domenę wizualności. Podczas gdy przed pornografią erotyzm i seks był siłą rzeczy bardziej fantasmagoryczny, mistyczny, duchowy (przez sam aspekt zintensyfikowanej pracy wyobraźni) teraz jest poddany permanentnej ekspozycji, analizie, mechanicyzacji. Dlatego nie chcemy doprowadzać do nadmiernej, długotrwałej ekspozycji "ukrytych skarbów"; po naszym zdarzeniu zostaną one ponownie schowane, lecz jednocześnie, być może, zaczną żyć w wyobraźni widzów, w ich zbiorowej fantazji. Chcemy je zachować nie do końca odkryte, do końca nieskonsumowane - a inspirujące i drażniące wyobraźnię nielicznych widzów, którzy pokaz zobaczą.