Co widać pomiędzy ciemnością a blaskiem. Anri Sala w CSW Zamek Ujazdowski

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Na początku zaznaczę, że najlepiej najpierw obejrzeć wystawę Anri Sala, a dopiero potem o niej czytać. Każde bowiem jej dookreślenie ogranicza odbiór. Najlepiej iść na nią nie wiedząc nic, ani niczego nie zakładając, a spodziewać się można różnych rzeczy.

kadry z filmu Time after, 2004, 6 min.  Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal Crousel, Par
kadry z filmu Time after, 2004, 6 min. Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal Crousel, Par

Znaczące jest, że tytuł jednej z indywidualnych wystaw Anri Sala brzmiał "Entre chien et loup". To francuskie wyrażenie oznacza zmierzch. W przestrzeni tej ekspozycji artysta zatrzymał zapadanie zmroku i z krótkiego momentu stworzył permanentny stan. Uchwycił chwilę między jasnością a ciemnością, między dniem a nocą, kiedy zacierają się kształty. Posłużenie się takim porównaniem w odniesieniu do jego twórczości zwraca uwagę na to jak bardzo jest ona niejednoznaczna. Sala mówi: "To, co podoba mi się w wyrażeniu "entre chien et loup", to taka możliwość odczytania sytuacji, w której się znajdujesz, że nie jesteś już pewien tego, co widzisz i zakładasz możliwość pomyłki; ale także to, że możesz być wzięty za kogoś innego".

Anri Sala, urodzony w 1974 roku w Tiranie, mieszka na stałe w Paryżu, a obecnie przebywa w Berlinie na stypendium DAAD, swoją wystawę w warszawskim CSW zbudował ze światła, które konstruuje jej porządek i klimat poprzez swoje powolne zanikanie i nagłe pojawianie. Anri Sala wydobywa niezliczone niuanse, przechodzi od światła dziennego w sztuczne i odwrotnie, imituje dzienną poświatę za pomocą elektryczności, kreuje ciemność i blask. Same projekcje wideo rzucające strumienie światła o różnym natężeniu i częstotliwości stają się częścią tej świetlnej architektury. Jest to fascynujący przykład w jaki sposób można pokazywać prace wideo. Wreszcie mamy coś więcej niż ciąg "black cube" z ekranami.

kadry z filmu Natural Mystic, 2002, Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal Crousel, Paris
kadry z filmu Natural Mystic, 2002, Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal Crousel, Paris

Wchodząc na wystawę znajdujemy się w rozedrganej poświacie, która rytmicznie rozbija przestrzeń. Projekcja rzucana na ścianę odbija się od polakierowanej podłogi. W pierwszej chwili nie można się zorientować co, tak właściwie, mamy przed oczami. Błyski na okrągłej powierzchni przypominają konstelacje błyskawic. Anri Sala odrealnia znane nam sytuacje i przedmioty, wyrywa je z kontekstu, dosłownie mówiąc - pokazuje je w innym świetle. W tej pracy, "Three Minutes" (2004), niezwykłe efekty zachodzą na powierzchni perkusyjnego talerza. Jest on uderzany i jednocześnie silnie oświetlany, co powoduje rozedrganie jego formy, które przenosi się na przestrzeń sali. Światła nakładają się na siebie, z wieży obok pada jasność pochodząca ze świetlówek, a mająca imitować dzienne światło. Białe ściany odbijają je i w tej oślepiającej niemal aurze umieszczone zostały zdjęcia, z delikatnymi, niemal ornamentalnymi skupiskami owadów - motyli lub ciem. Z daleka wydają się graficznymi formami na bladym tle, dopiero po bliższym przyjrzeniu się dostrzeżemy, że są to owady, które zgromadziły się w górnym rogu jakiegoś pomieszczenia. Ta nieokreśloność zwierzęcych motywów, które przewijają się przez twórczość Anri Sala, wykorzystywana jest przez niego do pokazania czegoś więcej, niż tylko ukrytego życia przyrody.

kadry z filmu Three minutes, 2004, 3 min., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal Crousel,
kadry z filmu Three minutes, 2004, 3 min., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal Crousel,

Przechodząc dalej wkraczamy w inną strefę świetlną, podzieloną na dwie części, z naturalnym światłem sączącym się przez okna i z poświatą z projekcji. Po jednej stronie ściany umieszczona została fotografia, niemal monochromatyczna w niezliczonych odcieniach szarości - fragment zabudowań. Po drugiej stronie ściany ustawiony został ekran z pracą "Natural Mystic (tomahawk #2)" z 2002 roku. Z niejasności formy, z którą zostaliśmy zderzeni w ciągu "trzech minut" przeskakujemy w niejednoznaczność dźwięku. Co oznacza przeciągły odgłos nagrywany w studiu przez młodego mężczyznę? Zbliżamy się do wspomnień, zatrzymanych w pamięci dźwięków. To, co imituje głos chłopaka to odgłosy rakiet tomahawk używanych podczas wojny w Jugosławii. Odwracając się widzimy jeszcze pulsujące światło z pierwszej sali (i w tym momencie mogą nasunąć się na myśl błyski rozświetlające noc w czasie wojny), ale już dalsze kroki przenoszą nas w miękką i dziwną ciemność. Powierzchnia podłogi jest niezwyczajnie ukształtowana i pokryta wykładziną a ściany filcem. Artysta tak opisuje tę przestrzeń: "sala jest na tyle ciemna, że doświadczenie stania na pochyłej podłodze odczuwa się fizycznie, a nie wzrokowo". Ta ingerencja zmienia nasze odczuwanie i podobnie jak światło buduje przestrzeń wokół projekcji. Wkraczając w mrok konfrontowani jesteśmy z pracą "Time after Time" (2003). Ciemność przecinają chwilami tylko reflektory przejeżdżających samochodów. Skupiamy się na uchwyceniu sylwetki konia stającego na brzegu drogi, ale od czasu do czasu obraz traci ostrość. Światła znajdujące się na drugim planie zbliżają się i oddalają zakrywając obraz. Z takiego letargu nieostrości wyrywa pęd i hałas, każdy samochód jest szokiem zarówno dla nas, jak i dla zwierzęcia. Błysk oka w świetle reflektorów, przez ułamek sekundy widzimy coś czego się nie da opisać.

kadry z filmu Damni i colori, 2003, 15 min. 24 sek., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal
kadry z filmu Damni i colori, 2003, 15 min. 24 sek., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal

Filmy Sali są niepokojące poprzez swoją nieokreśloność i niejednoznaczność. Wyłaniają się z mroku lub są w nim pogrążone. Ta ciemność jest nieoswojona, rozświetlana nagle, ukazuje nieznane nam światy. To światy zwierzęce, obce nam, których nie rozumiemy, a które dla artysty stają się drogą do przekazywania intuicyjnych treści. Jego prace ewokują atmosferę opresji, zagrożenia. Nic nie jest wprost powiedziane, ale wszystko można wyczuć. Dalekie echa wojny przewijają się niczym daleki grzmot. Zresztą pod wciągającą warstwą wizualną można odkryć wątki polityczne odnoszące się do historii Albanii i jej teraźniejszości, z konfliktami i zmianami jakie w niej zachodzą. Tak jest w filmie "Dammi i colori" z 2003 roku, prezentowanym na 50. Biennale w Wenecji (na wystawie "Utopia Station"). W ostrym świetle reflektorów wyłaniają się z nocnego mroku bajecznie barwne domy Tirany. To utopia zrealizowana przez burmistrza, który zdecydował o takim pomalowaniu budynków, choć zapewne temat kolorów fasad nie był dotąd dla mieszkańców miasta szczególnie ważną sprawą.

kadry z filmu Damni i colori, 2003, 15 min. 24 sek., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal
kadry z filmu Damni i colori, 2003, 15 min. 24 sek., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal

Pochyłość podłogi w kolejnej sali dzieli przestrzeń między dwoma projekcjami. Anri Sala kontrastuje rytmy i światło. Spokojny, leniwy obraz z pracy "Arena" (2001) zestawiony został z niespokojną, chaotyczną dynamiką "Ghostgames" (2002). Ten drugi film pokazuje dziwną nocną grę, której reguły są następujące: za pomocą światła latarki należy zapędzić kraba między nogi przeciwnika. Niemal przeźroczyste kraby (stąd ich nazwa ghost crabs) nie znoszą sztucznego światła i uciekają przed nim, czasem znikają w jamkach w ziemi, czasem porywa je fala. Ale ostre światło odnajdzie kolejną ofiarę gry. Niewinna zabawa wygląda niczym obława. "Arena" jest bardziej statyczna, ale nie mniej niepokojąca. Ukazuje inny rodzaj pułapki: opuszczone zoo, za kratami zaniedbanego pawilonu jakieś zwierze wędruje od ściany do ściany. Na zewnątrz w słonecznym świetle wałęsają się bezpańskie psy. Jest w tym zapisany drzemiący niepokój uwięzionego zwierzęcia. Choć nic się nie dzieje, napięcie jest stale obecne. Żeby dostrzec coś w ciemności musimy do niej przyzwyczaić wzrok. Tak jest też na wystawie Anri Sala, wchodząc w jej przestrzeń, nie tylko musimy przyzwyczaić oczy, ale na innym poziomie percepcji musimy przestawić nasz sposób widzenia, żeby dostrzec to, co jest ukryte w jego filmach.

kadry z filmu Damni i colori, 2003, 15 min. 24 sek., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal
kadry z filmu Damni i colori, 2003, 15 min. 24 sek., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal

Kolejne wnętrze: korytarz z przytłumionym światłem prowadzi do zamkniętych drzwi. Wewnątrz panuje mrok rozświetlany tylko blaskiem ekranu. W pierwszej chwili znów nie wiadomo co oglądamy, dopiero po pewnym czasie zaczynamy rozróżniać kształty. Niebo rozświetlają fajerwerki, słychać kanonady ogni sztucznych (nieodparcie przychodzą na myśl odgłosy wojny) - w noworoczną noc w Tiranie, na dachu wysokiego budynku szalony didżej robi koncert na wpół schowany pod przeźroczystą plandeką. Pada deszcz. Ta praca wciąga niemal hipnotycznie, podobnie zresztą jak inne wideo Anri Sala. Muzyka i sztuczne ognie wydają się być w tajemniczy sposób ze sobą sprzężone. Im dłużej się przyglądamy tym więcej dostrzegamy niuansów łączących muzykę i błyski ogni. Powstaje wrażenie, że didżej za pomocą muzyki kieruje fajerwerkami. Czy to manipulacja czy niezwykły zbieg okoliczności?

untitled, fotografia, 2004 , Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London
untitled, fotografia, 2004 , Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London

Słowa zaginione, zapominane, wymierające interesują Sala od dawna. To między innymi o tym traktował film "Intervista" z 1998 roku. O zapominaniu, o przeszłości. Artysta odnalazł film ze zjazdu komunistycznej młodzieży albańskiej, na którym zarejestrowany jest wywiad z jego matką. Film nie ma głosu, ścieżka dźwiękowa zaginęła. Matka nie pamięta o czym mówiła. Sala zwraca się do świadków tamtych wydarzeń, odnajduje dziennikarza, dźwiękowca, ale żaden z nich nie potrafi pomóc w odtworzeniu zapisu. Dopiero głuchoniemi odcyfrowują to, o czym świadkowie zapomnieli lub nie chcą pamiętać. Z kolei film "Lakkat" (2004), nakręcony w Senegalu, opowiada historię zapomnianych, ginących słów języka wolof. I znowu kontrast - półmrok, w którym chłopcy powtarzają słowa zestawiony został z ostrym światłem neonówek oblepionych przez motyle. Użyte w tytule słowo "lakkat" oznacza "tego, którego język różni się od języka używanego tam, gdzie przebywa". Wyrazy języka wolof opisujące np. kolory skóry - odcienie czerni i bieli - wyrażają sposób doświadczania i opisywania świata zupełnie obcy ludziom np. z naszej kultury. W tą pracę wpisane jest poczucie wyobcowania, które na równi staje się doświadczeniem i filmowanych, i oglądających. A próby przetłumaczenia słów rozbijają się o wieloznaczności i brak odpowiednich słów, a każdy następny przekład zmienia już uchwycone znaczenia. Pełne porozumienie wydaje się niemożliwe. Ale "Lakkat" staje się jednocześnie hołdem dla innej wrażliwości, która zbliża artystę do niemożliwego - ujęcia światła w słowa.

kadry z filmu Lakkat, 2004, 9 min. 44 sek., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal Crousel,
kadry z filmu Lakkat, 2004, 9 min. 44 sek., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal Crousel,

Z tą wystawą jest jeden problem. Filmy Anri Sala wymagają skupienia, żeby dotknąć tego, co skrywa się w mroku. Tymczasem na wystawie dźwięki z poszczególnych filmów wideo przenikają się i nie zawsze ma się pewność, która ścieżka pochodzi z jakiej pracy. Szum morza nachodzi na odgłosy przejeżdżających samochodów. Z drugiej strony to nakładanie się dźwięków stanowi odbicie przenikania się światła, które buduje przestrzeń. I tak jak światło i jego brak stanowią dla filmów Anri Sala jeden z najważniejszych elementów, tak dźwięki i głosy są tematem, wokół którego buduje on swoje prace. "Dźwięk - twierdzi Sala - to krok dalej niż język (dźwięki na lotnisku, dźwięki windy w hotelu; to już są języki), ale kiedy jesteś na ulicy, większość dźwięków jest nieuporządkowana, one są w procesie stawania się. Są częścią języka jeszcze nieujarzmionego. Dlatego właśnie interesuje mnie dźwięk; jest jak niepełna muzyka, to początek wszelkiej muzyki".

kadry z filmu Mixed Bahaviour, 2003, 9 min. 17 sek., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal
kadry z filmu Mixed Bahaviour, 2003, 9 min. 17 sek., Courtesy the artist and Hauser and Wirth, Zurich London and Galerie Chantal

Na obu końcach ekspozycji w CSW znalazły się prace o świetle. Z jednej strony, opisywane już, dynamiczne i pulsujące "Three Minutes", z drugiej - niezwykle spokojne, sprawiające wrażenie, wręcz zatrzymanego w ruchu studium blasku - "Blindfold" (2002). Na dwóch ekranach wyświetlane są dwa widoki fragmentu miasta, w centrum obrazu znajdują się puste bilboardy o metalowych powierzchniach. Odbija się w nich silne światło, być może wschodzącego słońca. Blask bardzo powoli zmienia swoją intensywność. Początkowo zupełnie oślepia, tak że nie widać zupełnie otoczenia bilboardów. Stopniowo słoneczne widmo blednie i z poświaty wyłania się miasto. "Blindfold" to opaska na oczy. Trudno dostrzec cokolwiek zarówno gdy jest się oślepionym blaskiem, jak i wchodząc w mrok. Anri Sala dotyka granicy niewidzialności z obydwu stron.

Wszystkie zdjecia publikowane dzięki uprzejmości artysty

Anri Sala (Albania/Francja) wideo, fotografia, CSW Zamek Ujazdowski, 9.05 - 3.07.2005.