Relacja z targów "Art Poznań 2005"

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Ekspozycja Galerii Program z Warszawy, Stary Browar
Ekspozycja Galerii Program z Warszawy, Stary Browar

Ekspozycja galerii komercyjnych w Starym Browarze
Ekspozycja galerii komercyjnych w Starym Browarze

Czy kapitał nas zbawi? Relacja z targów "Art Poznań 2005"

"Sztuka da się kupić; niech szokuje, denerwuje, zachwyca; oglądajmy, oceniajmy, kupujmy" - pod takim hasłem zorganizowano w Poznaniu pierwsze w Polsce targi sztuki z prawdziwego zdarzenia. Pierwsza edycja "Art Poznań" w 2004 roku wbrew obawom niektórych krytyków, artystów i kolekcjonerów zakończyła się umiarkowanym sukcesem handlowym i spektakularnym zainteresowaniem mediów i publiczności (targi odwiedziło ponad 40000 widzów). Po roku wiadomo już na pewno, że poznańska impreza ma sens. Przyznają to nawet krytycy wypominający imprezie prowincjonalność, a organizatorom hurraoptymizm, wynikający z nadmiernej wiary w siłę polskiego rynku sztuki. W tym roku organizatorzy - Fundacja ASP w Poznaniu, Vox Artis i Kulczyk Foundation - zdecydowanie poszerzyli ofertę handlową i wystawienniczą. Chociaż sukces mąci nieco fakt, że nadal nie udało się zachęcić do udziału ważnych komercyjnych graczy polskich - np. Galerii Raster i Fundacji Foksal z Warszawy czy krakowskiego Starmacha (o udziale uczestników z zagranicy na razie nie ma mowy). Ekspozycja galerii komercyjnych w Starym Browarze
Ekspozycja galerii komercyjnych w Starym Browarze

Tegoroczny "Art Poznań" ledwo zmieścił się we wnętrzach Starej Rzeźni i Starego Browaru. W centrum handlowym sztukę prezentowały galerie komercyjne (na targach obecne były m.in. warszawski Program, poznańskie EGO, krakowski Zderzak), a także miała miejsce wystawa Pawła Leszkowicza pt. "Miłość i demokracja". Z kolei w oddalonej nieco i już nie tak zadbanej, ale równie imponującej przestrzenią Starej Rzeźni pokazano kolekcję miejscowej ASP i wystawę przygotowaną przez Marka Wasilewskiego pt. "Horyzont zderzeń". W tym samym miejscu olbrzymią, komplementarną względem komercyjnej części targów prezentację miało 20 galerii non profit (np. warszawska XX1, poznańska Galeria AT, czy Galeria Biała z Lublina). Zdając sobie sprawę z kruchości rynku sztuki, organizatorzy postarali się zainteresować wydarzeniem kapryśny światek artystyczny, wciągając go w ramy imprezy poprzez prezentację działań galerii z definicji nienastawionych na zysk, ale jednak mających możliwość - jak się okazało - sprzedaży wystawianych na co dzień dzieł sztuki. Na towarzyszącym targom sympozjum "Sztuka na cenzurowanym" Agata Araszkiewicz rzuciła nośne hasło: "Kapitał nas zbawi", które w jakimś sensie dobrze oddaje oczekiwania i nadzieje nie tylko organizatorów, ale także części polskiego światka artystycznego. Swoje zastrzeżenia co do zasadności szukania rozwiązań ekonomicznych dla problemów politycznych i artystycznych zgłosił m.in. Ryszard Kluszczyński. I rzeczywiście, można mieć wątpliwości, czy zbawienie przez kasę nie jest fikcją, czy Targi nie próbują oszukać rzeczywistości, lansując twórczość, o której w 1969 roku pisał Jerzy Ludwiński, że jest to ten "rodzaj sztuki, opartej na salonach wystawowych, wernisażach, jury, recenzjach w gazetach, [który] jest przeniesiony wręcz żywcem z rzeczywistości handlowej. Tylko jest to śmieszne, bo rzeczywistości handlowej u nas nie ma. Wytworzyło się coś w rodzaju pustego kadłuba, w środku którego w innej rzeczywistości znajdują się pieniądze, a u nas ten kadłub funkcjonuje nie wiadomo na jakiej zasadzie". ["Największe pomyłki krytyki"]

Ekspozycja galerii komercyjnych w Starym Browarze
Ekspozycja galerii komercyjnych w Starym Browarze

Ekspozycja galerii komercyjnych w Starym Browarze
Ekspozycja galerii komercyjnych w Starym Browarze

Dyskusja o kapitalistycznym wybawieniu polskiej sztuki z opresji politycznych i ekonomicznych wydaje się ciekawa, jeśli przyjrzeć się ofercie Targów, na których poza galeriami komercyjnymi, sprzedającymi ładną, dekoracyjną sztukę systemową vel salonową, pojawiła się opcja kupienia prac pokazywanych przez galerie non-profit, a także dzieł wystawianych w ramach wystaw tematycznych (np. "Miłość i demokracja"). Okazuje się, że "wszystko jest na sprzedaż", w tym prace artystów (anty)korporacyjnych, wystawiających w ramach pokazów tj. "INC". Odkrycie, że również buntownicy się sprzedają i mają swoją cenę, choć graniczy z banałem, wydaje się jednym z najciekawszych doświadczeń Targów. Łączy się również z wystawą Marka Wasilewskiego pt. "Horyzont zderzeń - w cieniu nadchodzących katastrof", który to tytuł spokojnie można by odnieść do całej imprezy, targanej sprzecznościami estetycznymi, ekonomicznymi, etycznymi.

Instalacja Mirosława Bałki pt. AU na wystawie Horyzont zderzeń w Starej Rzeźni
Instalacja Mirosława Bałki pt. AU na wystawie Horyzont zderzeń w Starej Rzeźni

Obraz Tomasza Partyki na wystawie Horyzont zderzeń w Starej Rzeźni
Obraz Tomasza Partyki na wystawie Horyzont zderzeń w Starej Rzeźni

Pomysł Wasilewskiego, by pokazać sztukę polską przez pryzmat zderzeń, okazał się zaskakująco inspirujący. Na wystawie uwagę przyciągały skojarzone ze sobą prace - "Terminator" Huberta Czerepoka wyświetlany po drugiej stronie ekranu równolegle z "Histeryczkami" Anny Baumgart, bajkowo realistyczne malarstwo Roberta Maciejuka zderzone z brudną ekspresją a la Basquiat młodego artysty Tomasza Partyki, wreszcie kwiatowo-pogrzebowa instalacja "AU" Mirosława Bałki, grająca z przestrzenią rzeźni, stworzona niejako w hołdzie zarżniętym bydlętom. Zresztą, ciekawych prac, które wystawiane w ramach różnych projektów w Rzeźni nawiązywałyby do mrocznej przeszłości "galerii", było więcej. Wśród najlepszych z nich wypada wymienić wielojęzyczną tablicę pamięci autorstwa Grzegorza Drozda i świetny konceptualny gest Tatiany Czekalskiej i Leszka Golca, którzy przysłali do organizatorów fax z prośbą o faworyzowanie wegetarian wśród zatrudnionych do obsługi technicznej ludzi.

Praca Tomasza Ciecierskiego na wystawie Horyzont zderzeń w Starej Rzeźni
Praca Tomasza Ciecierskiego na wystawie Horyzont zderzeń w Starej Rzeźni

Obraz Roberta Maciejuka na wystawie Horyzont zderzeń w Starej Rzeźni
Obraz Roberta Maciejuka na wystawie Horyzont zderzeń w Starej Rzeźni

"Art Poznań", pomimo wysiłków organizatorów, trudno porównywać z największymi i najbardziej prestiżowymi targami sztuki na świecie w rodzaju Art Basel - LISTE w Bazylei, Frieze Art Fair w Londynie, FIAC w Paryżu, Art Cologne w Kolonii czy Artforum w Berlinie. Targom w Poznaniu daleko nawet do drugoligowych imprez organizowanych w Wiedniu, Madrycie czy Brukseli. Wśród najbardziej doskwierających braków tej i tak największej imprezy w Polsce trzeba wymienić znaczącą absencję zagranicznych galerii i tych galerii polskich, które funkcjonują w obiegu międzynarodowym.

Adam Mazur

Instalacja Mirosława Filonika w Starej Rzeźni
Instalacja Mirosława Filonika w Starej Rzeźni

Wystawa galerii non profit w Starej Rzeźni
Wystawa galerii non profit w Starej Rzeźni

Nie tylko targi

Przygotowany z rozmachem projekt "Art Poznań 2005" otrzymał podtytuł "Targi Sztuki", uzasadniony może marketingowo, ale nie merytorycznie. Część handlowa - wystawa blisko 20 galerii komercyjnych - była raczej uzupełnieniem niż meritum imprezy, której charakter wyznaczyły wystawy tematyczne "Miłość i demokracja" i "Horyzont zderzeń" oraz dwa naprawdę duże przeglądy "Galerie non-profit" i "Kolekcja III ASP (w Poznaniu)". I jeszcze trzy sympozja.

Choć trafniejsze byłoby określenie całego przedsięwzięcia mianem "festiwal sztuki", to jednak coś ważnego organizatorzy "wytargowali" zastosowanym podtytułem. Jak słusznie zaznaczył na otwarciu Paweł Leszkowicz, wystawa "Miłość i demokracja" nie mogłaby raczej zaistnieć w żadnej z państwowych galerii, a udało się to w przestrzeni udostępnionej przez biznes na terenie Starego Browaru. Tam też odbyło się przygotowane przez Izę Kowalczyk sympozjum "Sztuka na cenzurowanym". Szczęśliwie nie było pomyślane w duchu martyrologicznym, w każdym razie nie ograniczało się do wyliczania ran zadanych współczesnej sztuce przez jej przeciwników. Szukano diagnozy konfliktów powstałych wokół tej sztuki i sposobów jej obrony. Obecność dyskusji i refleksji w kontekście wystaw to dobra idea.

Konferencja Sztuka na cenzurowanym w Starym Browarze
Konferencja Sztuka na cenzurowanym w Starym Browarze

Łukasz Guzek zaproponował rozważenie związków sztuki i polityki w Polsce, stawiając pytanie "Polityczne dzieło czy polityczny artysta?". Sięgnął do przykładu Josepha Beuysa, przypominając, że sztuka polityczna, czyli po prostu sztuka zaangażowana, jest wehikułem idei społecznych, zatem czymś niesamoistnym, czymś, co zyskuje sens przez związek z postawą artysty. Niezrealizowanym dotąd zadaniem krytyki artystycznej we współczesnej Polsce jest - przekonywał Guzek - przyswojenie społeczeństwu przekonania o potrzebie obecności w kulturze postaci artysty politycznego, choćby nawet proponował on idee utopijne. Z pewnością przeszkadza tu bagaż PRL-owskiej przeszłości, w której "polityczne zaangażowanie" częściej służyło władzy niż społeczeństwu, ale właśnie te skojarzenia trzeba przezwyciężyć.

Piotr Kowalik starał się wskazać słabe punkty argumentacji stosowanej w obronie współczesnej sztuki. Jednym z nich jest unikanie jasnej odpowiedzi na pytanie, dlaczego sztuka ma być wolna. Innym jest nieuwzględnienie jako punktu wyjścia najbardziej powszechnych wśród widzów przekonań o tym, czym powinna być sztuka. Kowalik przekonywał także, że sposobem na zdobycia niezależności od nacisków politycznych przez instytucje sztuki może być uniezależnienie się od dotacji publicznych.

Kolejne wypowiedzi dotyczyły procesu Doroty Nieznalskiej. Agata Araszkiewicz przedstawiła sugestywną analogię między tym procesem a słynną w latach 30. ubiegłego wieku sprawą Gorgonowej. Zastanawiające okazywały się podobieństwa atmosfery wokół obydwu procesów, fakty demonstrowania emocji przez publiczność w sądzie i angażowanie się osób praktycznie kompletnie niezorientowanych w podstawowych faktach dotyczących toczącej się rozprawy. Ewa Toniak zreferowała natomiast, jak w polskiej prasie lat 90. wyrażana była dezaprobata dla współczesnej sztuki i jak powstawał stereotyp tej sztuki jako sfery szokowania za wszelką cenę i dążenia do skandalu. Tworzyło to atmosferę sprzyjającą późniejszemu oskarżeniu Doroty Nieznalskiej. Zaskakujące, że taki stereotyp kształtowany był także przez prasę uważaną za liberalną. Beata Maciejewska przekonywała, że wobec nieskuteczności działań środowiska artystycznego w obronie samej artystki i ogólnej zasady wolności wypowiedzi konieczne jest działanie w oparciu o partię polityczną. Przykładem mogą być akcje prowadzone w tym roku przez partię Zielonych, która zorganizowała m.in. ogólnopolski Dzień Wolności Wypowiedzi.

Marek Wasilewski, retorycznie pytając, "czy sztuka jest wściekłym psem" przypomniał absurdalne zarzuty wobec wystawy "Pies w sztuce polskiej", które doprowadziły do jej zamknięcia. Utrzymana w felietonowej konwencji wypowiedź Wasilewskiego była poszukiwaniem metafory najpełniej wyrażającej relację, jaka wytworzyła się obecnie między współczesną sztuką a jej obrazem w mediach.

Podobną wymowę miała opowieść Wojciecha Kozłowskiego dotycząca jego niemal bezskutecznych prób przeciwstawiania się artykułom zamieszczanym w opiniotwórczej prasie polskiej, które w szczególnie groteskowy sposób ukazywały współczesną sztukę. Żadna z jego polemik nie została w tych pismach opublikowana. Stwierdzając oczywistą porażkę na tym polu, przekonywał jednak, że często bardziej otwarci i przenikliwi od publicystów okazują się tzw. zwykli widzowie, przychodzący do galerii. I z nimi naprawdę warto rozmawiać.

Potwierdziło się to na wystawach "Art Poznań 2005" - widzowie przybyli bowiem tłumnie i nie po to, by protestować. O ile stały przepływ ludzi na wystawach w Starym Browarze można częściowo tłumaczyć sąsiedztwem popularnego centrum handlowego, to liczna publiczność w rozległych przestrzeniach wystaw w budynkach Starej Rzeźni dowodziła już niewątpliwego zainteresowania sztuką.

Ponadtrzystustronicowy katalog "Art Poznań 2005" nazwany został przez artystów książką telefoniczną nie tylko z powodu zastosowanego formatu, ale także liczby blisko 200 artystów przedstawionych w nim (i oczywiście na wystawach). Wystawy "Galerie non-profit" (kurator Sławek Sobczak) i "Kolekcja III ASP" (kurator Piotr C. Kowalski) tworzyły w Starej Rzeźni praktycznie jedną całość, w której jak w labiryncie można było dokonywać ciekawych odkryć.

Instalacja Macieja Kuraka w Starej Rzeźni
Instalacja Macieja Kuraka w Starej Rzeźni

Wstępnie zaadaptowane przestrzenie Starej Rzeźni sprawdziły się jako doskonałe miejsce dla pokazu sztuki. Znaleźli się artyści, którzy nawiązując do przeszłości tego miejsca, starali się ją przezwyciężyć. Tatiana Czekalska i Leszek Golec, których działalność oparta jest na respekcie dla każdej formy życia, przedstawili prosty komunikat: prośbę do organizatorów pokazu, by do zainstalowania ich pracy wybrana została osoba, która deklaruje postawę wegetariańską. Miało to przekonującą wymowę poszukiwania choćby jednego sprawiedliwego w miejscu takim jak była rzeźnia.

Nietypowa sytuacja powstała wokół instalacji/akcji Ryszarda Ługowskiego: ukryty w głębi ciemnego korytarza artysta strzelał z pneumatycznego karabinu do publiczności przechodzącej za pancerną szybą. Do dyspozycji widzów ustawiona była luneta, przez którą mogli oni zobaczyć fotografię przedstawiającą J.F.Kennedy'ego na moment przed jego zabójstwem w Dallas. Zastanawiające, jak wiele osób z publiczności chciało znaleźć się pod ostrzałem.

Kolejka do pracy Ryszarda Ługowskiego w Starej Rzeźni
Kolejka do pracy Ryszarda Ługowskiego w Starej Rzeźni

Grupa Wunderteam (Wojciech Duda, Rafał Jakubowicz, Maciej Kurak) pokazała nietypowy dla jej dotychczasowego stylu, bo zupełnie nie prześmiewczy dokument "Przyczepa" zrealizowany we współpracy z operatorem filmowym, Włodzimierze Filipkiem.


W tytułowym wehikule mieszkają młodzi bezdomni pilnujący, w porozumieniu z władzami miasta, umieszczonej na terenie poznańskiej Cytadeli plenerowej kompozycji rzeźbiarskiej Magdaleny Abakanowicz. Świetny, powściągliwy film pokazuje zarówno codzienne życie mieszkańców przyczepy, jak i bardzo różne zachowania osób oglądających rzeźby. To bliskie spotkania mocno różnych rzeczywistości: spiżowej sztuki ulokowanej w przestrzeni parku, swobodnych reakcji widzów wobec rzeźb oraz bardzo skromnej egzystencji ludzi pilnujących tego miejsca, dla których to zajęcie jest życiową szansą.

Śmiało i niekonwencjonalnie w rejony metafizyki wkraczały prace Mateusza Pęka z cyklu "Projekt TechnoSakralizacji Kościoła Katolickiego", pokazywane wcześniej na wystawie "UN/REAL?". W niesamowity sposób łączą nowe technologie i futurystyczną estetykę z zadaniami religijnymi i tradycją. Trudno w nich dopatrzyć się kontestacji religii, ale prowokują do rozważania znaczenia techniki we wspomaganiu konfesji, wystarczy zajrzeć na przygotowaną przez tego autora stronę www.religious-implants.webpark.pl .

Inaczej strunę metafizyki poruszył Paweł Kaszczyński w "Modlitwie o szczęśliwe zakończenie".



Pokazana na dużym ekranie ingerencja siły wyższej wywoływała najpierw niemal uczucie katharsis. Jednak w miarę poznawania pozostałych elementów pracy: kapiącego na przekór grawitacji w górę środka uspokajającego (projekcja na małych ekranach bocznych) i umieszczonego na ścianie cytatu z E. Fromma o psychologicznych źródłach fanatyzmów, kiełkowało skojarzenie z konkretną rozgłośnią radiową i tonacja dramatyczna zamieniała się w ironiczną.

Wieloekranowe projekcje traktuje się jako jeden ze standardów aktualnych mediów artystycznych. Jerzy Hejnowicz w pracy "Humanoskop" wykorzystał ekrany kilku ustawionych jeden na drugim telewizorów (odbierających jedną stację) jako podłoża dla medium chyba najstarszego - rysunku.

Niezależnie od uzyskania prostego efektu estetycznego - pulsowania jednym rytmem całej przedstawionej postaci, pokazał zaskakujące spotkanie różnych mediów, łączność między nimi, i coś, co jest dla nich wspólne.

Medium artykułów konsumpcyjnych posłużyła się "Zmiana Organizacji Ruchu" (Alicja Łukasiak, Grzegorz Drozd). Przy okazji zakupu piwa nabywało się obiekt, butelkę zawierającą hasło "świadomość zmienia świadomość" oraz naklejkę nawiązującą ironicznie do jednego z problemów naszego życia społecznego.


Grzegorza Klamana krzepiono "Piwem Apelacyjnym/Gdańskim", ja natomiast preferowałem "Piwo nie dla członków" zadowolony, że "owi członkowie" nie interweniowali na wystawach. Poznań pokazał się od najlepszej strony. Niech tak będzie co roku.

Grzegorz Borkowski
Fotografie: Jerzy Hejnowicz, Alicja Łukasiak, Adam Mazur, Krzysztof Pijarski

ART POZNAŃ 2005,
Stara Rzeźnia i Stary Browar,
Poznań 5-9.05. 2005


Fotografie z wystawy "Miłość i demokracja" w Starym Browarze
Fotografie z wystawy "Miłość i demokracja" w Starym Browarze