Sztuka jak narkotyk: podróż w głąb i ślizganie się po powierzchni

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

"Do czego właściwie zachęca Althamer?" - pytają siebie i znajomych zwiedzający wystawę w Zachęcie. Na pierwszy rzut oka artystyczna prowokacja przynosi znakomite rezultaty: raz zachęceni przystępują ochoczo do niszczenia szacownych murów, pokrywania ścian grafitti, zatopieni w narkotycznych narracjach wspominają własne psychodeliczne tripy i planują następne wymieniając między sobą uwagi (koniecznie szeptem! jesteśmy bowiem w Sali Matejkowskiej, sercu świątyni jaką jest Narodowa Galeria Sztuki).

fot. Sebastian Madejski
fot. Sebastian Madejski

Dzień przed otwarciem wystawy Althamera w rozmowie o filmach z serii "Dziwne fale" Artur Żmijewski powiedział, że najgorsze, co mogłoby się zdarzyć, to gdyby dyskusja zamiast spraw zasadniczych dla tej pracy ograniczyła się do kwestii legalizacji narkotyków. Dziś już wiadomo, że wszyscy recenzenci załapali, że Althamerowi nie chodzi o wciąganie kresek, ćpanie cracka czy piguł modnych w (nie tylko warszawskich) klubach. Althamer Zachęca do "szukania wyrazu dla duchowości. Szczerze, bez ironicznego zgryzu" (Dorota Jarecka/GW), "Jeden z najważniejszych polskich artystów nie zachęca do zażywania zakazanych substancji, tylko do odbywania podróży w głąb siebie, w głąb środowiska. W głąb kosmosu" (Marcel Andino Valez/Przekrój). "Tutaj nie chodzi o narkotyki, ale pewne narzędzia, techniki", słowa Althamera cytuje w swoim artykule w Newsweeku Stach Szabłowski, "podjąłem ryzyko w wymiarze fizycznym i psychologicznym. Robiłem to dla siebie, ale i dla tych, którzy obejrzą te filmy i na moim przykładzie dowiedzą się, jak działają różne rzeczy".

fot. Sebastian Madejski
fot. Sebastian Madejski

fot. Sebastian Madejski

Czy faktycznie jest tak, że zawieszone w Sali Matejkowskiej plazmowe ekrany (nowy szczyt minimalizmu nowych mediów w polskiej sztuce współczesnej) opowiadają nam bajkową historię szamana eksplorującego za nas odległe rejony metafizycznego sacrum? Czy Althamer zachęca do obejrzenia własnego odlotu pozostawiając nas na zewnątrz (coś jak z lizaniem lizaka przez szybę)? Mimo wszystkich zaklęć o niewinnym charakterze tej sztuki, propozycja Althamera wydaje się czymś więcej niż bezpieczną, telewizyjną transmisją z innego świata nazwanego umownie na potrzeby wystawy "społecznie zaangażowaną sztuką współczesną". Nieprzypadkowo Althamer fetowany jest jako wybitny artysta wystawiany w galeriach na świecie, a potem w Polsce, nagradzany na świecie, a teraz w Polsce (nawet zacna nagroda Wielkiej Fundacji Kultury została mu ostatnio przyznana razem z... Gustawem Holoubkiem). Niewielu artystów w tak mocno skonformizowanym świecie sztuki ma odwagę Althamera, by naruszyć sale Galerii Narodowej, by "zachęcać" zwiedzających do spróbowania nieprzypadkowo nielegalnego w naszym państwie metafizycznego odlotu "w głąb kosmosu". Przewrót w myśleniu proponowany przez artystę nie ma charakteru pałacowego, lub raczej "galeryjnego" i adresowany jest do wszystkich, tylko nie do lekko dekadenckiego warszawskiego establishmentu.

fot. red.
fot. red.

Althamer porównywany bywa z Beuysem, przez analogię do prospołecznych działań Niemca. Społeczna tradycja to jedno, eksperymentowanie z "dziwnymi falami" to drugie. W jakimś sensie płaskie telewizyjne obrazy Althamera/Żmijewskiego przypominają o trochę zapomnianej tradycji narkotycznych jazd Witkacego i np. Baudelaire'a. Ten wymiar sztuki (w tym Althamera) jest zdecydowanie mroczny i aspołeczny. Przynajmniej do momentu, gdy plazmowe telewizory, już jako relikt przeszłości zawisną spokojnie w Muzeum Narodowym, wprawiając w zakłopotanie co najwyżej jakąś nauczycielkę polskiego zwiedzającą z klasą maturalną sale ze sztuką przełomu wieków. Czy nie tak funkcjonuje dziś zmuzealizowany doszczętnie Witkacy, niegdysiejszy enfant terrible polskiej sztuki aktualnej i pierwszy narkoman bohemy. [11.03.2005]

fot. Sebastian Madejski
fot. Sebastian Madejski

Ziomy z bloków

Marcin Krasny

Sala Narutowicza wygląda teraz bardzo niechlujnie. Farba pokrywa ściany, podłogę, na wernisażu nieprzyjemnie kleiła się do butów. Zaproszeni przez Althamera blokersi zapełnili ją, prawie całą, efektami swej radosnej twórczości. Obsesyjne wypełnianie pustej przestrzeni w posocjalistycznych, monstrualnych osiedlach, będący współczesnym horror vacui przywodzi na myśl, choć dość luźno, wcześniejszą wystawę w Zachęcie, na której Yayoi Kusama wypełniła wspomnianą salę niezliczoną ilością kolorowych kropek.

fot. red.
fot. red.

Cofnijmy się jednak do bliższych Polakom klimatów, do roku 1980, kiedy to w niezależnej warszawskiej galerii Repassage nauczyciel Althamera, Grzegorz Kowalski zrealizował wraz z Romanem Woźniakem projekt "Zostaw proszę słowo". Przylegający do galerii płot, zapełniony mnóstwem różnorodnych ogłoszeń zainspirował artystów do przekazania wnętrza na użytek osobistej ekspresji zwiedzających. Na ścianach pojawiły się spontanicznie pisane hasła. Trzynaście lat później, w zupełnie innej już epoce Kowalski powtórzył swój projekt. Tym razem galerię wypełniły tablice, na których zwiedzający ponownie mogli za pomocą pozostawionych tam pędzli i farb pozostawić w galerii dowolne hasło. W duchu Hansenowskiej Formy Otwartej artyści stworzyli jedynie zasady ramowe dla wyrażania cudzych myśli. Myśli, które w tamtych czasach miały silny, polityczny kontekst.

Ten gest odbił się echem - mniej, lub bardziej świadomie - na obecnej wystawie jego ucznia. Do Sali Narutowicza zostali zaproszeni blokersi z Bródna, aby coś zamanifestować. No właśnie, ale co? Dla nie zainteresowanych politycznym zaangażowaniem młodych mieszkańców blokowiska, mury nobliwej galerii stały się - przynajmniej teoretycznie - przedłużeniem ścian rodzimych bloków. Mamy zatem autoportret współczesnego młodego Polaka pisany na murach, choć w nowym, ładniejszym i bardziej "przylizanym" kontekście. Jaki wyciągniemy z niego wniosek? Przyznaję się, że ja nie wyciągnąłem żadnego. Czyżby niechcący wyszła z tego glosa do dyskusji o pokoleniu Nic?

fot. red.
fot. red.

Medium Althamera

Grzegorz Borkowski

Z dziwnym uporem wraca do mnie pytanie: O czym jest wystawa Pawła w Zachęcie? Ale przecież już w latach 60. Marshal McLuhan ironizował, że stawianie takiego pytania w oderwaniu od medium w jakim wyrażony jest dany przekaz to tak, jakby zapytać, "O czym jest ta sukienka?" Więc lepiej najpierw zastanowić się, jakim medium posługuje się Paweł Althamer. Z formalnego punktu widzenia rzecz jest prosta: mamy tu amatorskie graffiti na ścianach, filmy o doświadczeniach z psychotropowymi substancjami i realistyczne rzeźby. Ale w ten sposób nie widzimy lasu patrząc na drzewa, które go tworzą, gubimy kontakt z rzeczywistością

fot. Sebastian Madejski
fot. Sebastian Madejski

Już wernisaż wystawy rozregulowywał poczucie realności. Po przemówieniach kuratorek przedstawiono "pana Althamera". Chociaż postać, która się wtedy pojawiła maskowała twarz ciemnymi okularami, widzieliśmy, że to nie Paweł (był to jego brat). Za chwilę po schodach zszedł ktoś ubrany w skórę niedźwiedzia, przywitany został oklaskami jako prawdziwy autor wydarzenia, i tak też się zachowywał w salach wystawowych oblegany przez fotografujących. Dopiero później okazało się, że było jeszcze inaczej. Paweł Althamer ucharakteryzowany na starszego pana wcielił się w rolę własnego ojca (dumnego z wystawy syna), a w skórze misia dostojnie kroczył siostrzeniec kuratorki, Magdy Kardasz. Żadna z występujących postaci nie oszukiwała, zmyliliśmy tropy kierowani konwencją sytuacji. Sami stworzyliśmy sobie fikcję patrząc na rzeczywistość. Zaaranżowane dezorientacje służyły raczej mobilizowaniu dociekliwości, niż upajaniu się fikcją.

Mówi się często, że Paweł Althamer reżyseruje rzeczywistość. Może nią też żongluje, ale lepiej chyba powiedzieć, że w swoich pracach rzeczywistość traktuje jako środek wyrazu, że posługuje się medium rzeczywistości. Przyjmując chemiczne substancje zmieniające świadomość, aranżując malowanie/pisanie na ścianach galerii i pracowicie wykonując realistyczne rzeźby używa w istocie jednego medium - rzeczywistości. Medium - jak głosił wspomniany przed chwila klasyk - samo jest już przekazem. Na przykład widzowie filmów o narkotykach nie są oczywiście w stanie wejść w rzeczywistość, w której czasowo znajduje się eksperymentujący autor, ale spontanicznie mobilizują wyobraźnię, by z tą rzeczywistością się skontaktować. Dla widzów rzeczywistością jest próbowanie kontaktu ze światem, w którym jest autor. Jest sens sondować rzeczywistość jako medium, które niesie nie tylko to, co widzimy i czujemy, ale także i nasze wyobrażenia; złudzenia, którym ulegamy - to wszystko jest strumieniem pewnego medium. Zatem o takiej zachęcie jest ta wystawa.

26.02 - 28.03.2005 - Paweł Althamer zachęca, Zachęta Warszawa, www.zacheta.art.pl