Zwiadowca Marka Rogulskiego

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Marek Rogulus Rogulski. Totalizator- Ujeżdżanie rzeźby. Performance. 2009.fot . Berenika Podrucka
Marek Rogulus Rogulski. Totalizator- Ujeżdżanie rzeźby. Performance. 2009.fot . Berenika Podrucka

Czym jest dziś sztuka postmodernistyczna? Czy rację mają M.Giżycki, L.Trilling i wielu innych, wieszcząc jej koniec z powodu deterytorializacji i nadprodukcji, prowadzących do miałkości treści? I czy słusznie D. Kuspit apeluje o powrót do klasycznych form, widząc w tym jedyną szansę odroczenia wyroku? Czy prawdą jest, że postmodernizm, dekonstruując tradycyjne pojmowanie artyzmu, pozostawił jedynie ramy, w które wpisać można dowolną treść, co prowadzi do triumfu dyletantów lub skandalistów w myśl tezy, że wszystko może być sztuką? Czy dyskurs prowadzony w latach ostatnich nie jest jedynie działaniem pozornym, mającym ukryć to, że mamy do czynienia tylko z bezmierną pustką?

Może warto zbadać, czym w istocie owa pustka jest. Innymi słowy, czy postmodernizm nie niesie jednak potencjału, umożliwiającego dokonanie tego, co wcześniej dane było jedynie wybrańcom.

Marek Rogulski, artysta i kurator wystawy, od dawna konsekwentnie realizuje swój autorski projekt. Wystawa Zwiadowca - projekt Poza Postmodernizm. Re: Re: rekonstrukcja w CSW Łaźnia to tylko jeden z elementów tego, czym od lat zajmuje się artysta. Doceniając zdobycze dojrzałego postmodernizmu, proponuje, by pójść dalej. Jak mówi, „rozwinięcie, a następnie zintegrowanie racjonalnego ego z całą głębią istoty ludzkiej ma stanowić swego rodzaju trampolinę przy wkraczaniu w transmentalne, transracjonalne i transpersonalne obszary Ducha". To eksploracja nowych światów, otwarcie na inne percepcje jest szansą sztuki ponowoczesnej. Pogląd ten kształtuje styl życia zaproszonych artystów i zdaje się być w pełni zintegrowany z ich wyborami życiowymi.

I podczas gdy Jean Baudrillard głosi kasandryczne wizje słowami: „Przyszłość już nadeszła, wszystko już nadeszło, wszystko już jest. Nie opłaca się marzyć ani karmić jakąkolwiek utopią o przewrocie czy rewolucji", Marek Rogulski jest zdania, że „niezbędne jest rozpoczęcie praktyki, która pozwoli poszerzyć nasz obraz świata. Wówczas zaczniemy doświadczać więcej, niż może pomieścić nasze ograniczone percepcyjnie podmiotowe ego. Wyjście Poza Postmodernizm to ofiarowanie Kultury dla szerszej świadomości. Ofiarowanie Kultury i nas samych dla świadomości bycia jednym z Nieskończonością. To doświadczenie Nieskończoności i bezpośrednie postrzeganie energii, nie w jej kulturowych odzwierciedleniach, czynionych na nasze własne, antropocentryczne podobieństwo, ale w percepcji Transpersonalnego i Transmentalnego świata".

Poza muzeum
Jest 3 maja 2008 roku. O świcie mój ojciec zmarł. Przygotowywał mnie do tego momentu od dawna. Zgodnie z jego życzeniem wyjęłam z szuflady plik banknotów, które odkładał dla mnie przez całe życie, spakowałam kilka swoich rzeczy, a wśród nich małe srebrne pudełko. Dostałam je od ojca ponad rok temu. Mam je otworzyć w momencie, gdy nie będę wiedziała, co robić dalej.

Zamykam za sobą drzwi pokoju, w którym leży ciało mojego ojca. Jest godzina 7:45. Siedzę na schodach Muzeum i po raz pierwszy przyglądam się ulicy oświetlonej porannym słońcem. Oddycham świeżym, ciepłym powietrzem. Nie potrafię określić, w jakim jestem stanie, co czuję i co myślę. Wszystko, co od tego momentu wydarzy się w moim życiu, jest wielką tajemnicą.

Agata Michowska. Suicide In Museum. Projekcja.2007. fot autorka.
Agata Michowska. Suicide In Museum. Projekcja.2007. fot autorka.

Spokojnie, płynnie czytany tekst towarzyszy projekcji wideo. Półmrok, na pierwszym planie leżąca nieruchoma, oświetlona łagodnym światłem postać. To Samobójstwo w muzeum Agaty Michowskiej.

Praca niejednoznaczna, ewokująca po pierwsze refleksję nad istotą pamięci - muzeum wszak to dziedzictwo, sukcesja, czyli modernistyczne zręby cywilizacji, bez czego trudno budować jakąkolwiek tożsamość. To także egzystencjalne pragnienie wieczności, a raczej uwiecznienia. Tym niemniej jest jeszcze to, czego sklasyfikować się nie da, sfera uczuć, nieświadomych przeczuć, niepokoju. Lęk będący etapem nieuniknionym w procesie rozwoju świadomości, niosącym niekiedy ryzyko autodestrukcji. Bywa tak, gdy strefa jungowskiego Cienia mylona jest, gdy nieuświadomiona, z nadświadomą intuicją.

Kim jest umierająca postać? Co zawiera srebrne pudełko? I dokąd pójdzie dziewczyna? Twórca może dodatkowo zapytać: czy dzieło, coś, co tworzę z myślą o konkretnej przestrzeni, w innych warunkach nie straci mocy? Innymi słowy, czy nie popełni „samobójstwa" w murach muzeum? Sztuka to interakcja - czy w galerii, w innych kontekstach wystawienniczych, zachowa Duszę?

Postmodernizm to zmienność, wielość, umowność. Wieloaspektowość zjawisk. Już nie przeczucie, ale pewność, że świat nie został dany z góry, ale dzieje się tu i teraz. Nawet to, co wydawałoby się oczywiste, czyli linearny upływ czasu, podawane jest w wątpliwość, czemu wtórują najnowsze teorie fizyki kwantowej i hiperprzestrzeni, a co zaakcentował Paweł Anaszkiewicz w pracach Aclaracion (Wyjaśnianie) i Kayak. Ta pierwsza to pozbawiony dźwięku film wideo. Mężczyzna zmaga się, walczy z czymś w gęstwinie krzaków. Dopiero po chwili widać, że wycina je piłą mechaniczną. Obraz został przez artystę symetrycznie odbity, zwielokrotniony; rzeczywistość jawi się jako holograficzna kompilacja obrazów, przez co widz może na chwilę podać w wątpliwość „oczywistość" tradycyjnego pojęcia czasu.

Paweł Anaszkiewicz. Kadr z projekcji Wyjaśnianie. 2008, fot. Autor.
Paweł Anaszkiewicz. Kadr z projekcji Wyjaśnianie. 2008, fot. Autor.

Paweł Anaszkiewicz. Wideoinstalacja Kayak. 2006, fot. Autor.
Paweł Anaszkiewicz. Wideoinstalacja Kayak. 2006, fot. Autor.

Nieco podobne przesłanie niesie Kayak. Na trzech monitorach, ustawionych jeden nad drugim, odtwarzany jest obraz zarejestrowany nad i pod dziobem płynącego kajaka oraz jego obraz z góry. Środkowy monitor pokazuje wnętrze, gdzie przebywa kilka osób wykonujących codzienne czynności. Obrazy są płynnie przewijane, stwarza to wrażenie przenoszenia się pomiędzy światami.

Czy jest zatem coś stałego, na czym można, a nawet trzeba się oprzeć? System, zasada, religia, wartości? Niektórzy wieszczą apokalipsę końca człowieka i jego dokonań - ale czy owa płynność nie jest błogosławieństwem?

To w naszych czasach złagodzono lęk przed śmiercią, czyniąc ją sprawą specjalistów, czyli de facto usuwając Nieuniknione z przestrzeni publicznej. Tym samym zastąpiono autentyczny z nią kontakt, kontaktem z wirtualnym symulakrum - bo śmierć zdaje się być najlepiej sprzedającą się gwiazdą ekranu. Rozmieniona na drobne, nie jawi się już jako ostateczna - to nie ona zabiera nam bliskich, ale wypadek, jednostka chorobowa, starość wreszcie. Ze wszystkim można, a nawet trzeba, walczyć. Dobre odżywianie i preparaty witaminowe, jogging i joga, osiedla bezpiecznie ogrodzone, no i dobra polisa ubezpieczeniowa - jak wiele można zrobić. Rozważania ontologiczne tracą na znaczeniu w obliczu tego, co tu i teraz nas dotyczy, czemu chcemy i w dodatku potrafimy sprostać. I ta właśnie postmodernistyczna ulga, która nastąpiła po wiekach opresyjności religii urzędowej tworzy przestrzeń dla autentycznych poszukiwań duchowych opartych na wolności wyboru. Fanom ucha igielnego nie grozi już krzyż bądź stos, co najwyżej rechot gawiedzi.
Jak zatem iść?
Którędy?

Poza znaki
Wchodzę do Labiryntu A Marka Zygmunta. Poruszam się w absolutnych ciemnościach, obijam o ściany, mimo że wiem z multimedialnej instrukcji, jak oświetlić drogę i zapewnić sobie komfort przejścia - trzeba wydobyć idealnie czysty dźwięk A. Tylko wtedy czujniki uruchomią oświetlenie. Co mnie zatem powstrzymuje przed próbami? Zaangażowaniem? W końcu - jest. Światło. Czy zatem świadomy wysiłek włożony w przekraczanie mentalnych ograniczeń może być kluczem do zrozumienia współczesnego świata?

Marek Zygmunt. Labirynt A. Interaktywna instalacja w CSW Łaźnia. 2009, fot Dariusz Kula.
Marek Zygmunt. Labirynt A. Interaktywna instalacja w CSW Łaźnia. 2009, fot Dariusz Kula.

A wiedza? Czyż nie żyjemy w czasach obfitości informacji? Nieograniczonej, niereglamentowanej, cudownie ogólnodostępnej? Admiratorzy cyberprzestrzeni nie mają wątpliwości - siedzimy przy suto zastawionym stole. Wystarczy wrzucić do przeglądarki hasło. To łatwe.

Spróbujmy zatem - czym jest „Pasja"? Czy to namiętność? A może wyrób cukierniczy? Czy raczej, ale czy na pewno, średniowieczne misterium męki Chrystusa? Które znaczenie wybrać jako rudymentarne? Wideo Michała Brzezińskiego to dialog z cyber-podmiotem, a konkretnie z naszą sympatyczną wyszukiwarką google. To szum, powstały po wpisaniu tytułowego hasła „Pasja". Widz, zbombardowany natłokiem informacji, pozostaje bezradny, oszołomiony. Stąd bierze się wyuczona pasywność konsumenta - w obliczu mnogości faktów ego chętnie zaufa komercyjnym „autorytetom", a następnie okopie się w tym, co dobrze znane i oswojone. Pomocne będą wszelkiego rodzaju poradniki typu „jak wieść życie doskonałe" i kursy nauki jazdy duchowej, oferowane przez niedzielnych joginów.

Michał Brzeziński. Kadr z filmu Pasja. 2006. fot. Autor.
Michał Brzeziński. Kadr z filmu Pasja. 2006. fot. Autor.

Michał Brzeziński. Stanowisko projekcyjne filmu Mnemosyne w CSW Łaźnia. 2009.  Dariusz Kula
Michał Brzeziński. Stanowisko projekcyjne filmu Mnemosyne w CSW Łaźnia. 2009. Dariusz Kula

Druga praca tego artysty, AV, to wideo zrealizowane techniką found footage, czyli wykorzystanie wizualnych ready made'ów . Obrazy - gromady gwiezdne, formy geometryczne, wizerunki, ikony kultury, polityki, symbole reprezentujące energię - pojawiają się nagle i równie nagle znikają, by wreszcie zatonąć w misternej mandali. Wszystko po to, by widz mógł choć na moment odczuć całe bogactwo potencjalnych możliwości, przemian i kreacji. Mandala odsyła do buddyjskiej koncepcji Pustki (sinnatha) która jest jednocześnie niewyczerpanym oceanem Różnorodności.

Praca Mnemosyne już wprost wzywa do wyruszenia poza świat znaków. To próba ukazania za pomocą technik wideo stanów osiąganych podczas praktyk medytacyjnych. Widz, leżący na czymś w rodzaju katafalku, widzi wyświetlane na suficie światłocienie, barwne plamy, płynnie przelewające się na ekranie, obrazy tracące, a po chwili odzyskujące swój kształt. Czy medytacja jest zatem rodzajem transu? Izolacji, zamknięcia się na rzeczywistość? Uśpienia intelektu?

Pustka?
Autoportret multiplikowany Metafizyczno-Telepatyczny Andrzeja Dudka-Dürera to olbrzymia fotografia ukazująca twarz artysty wielokrotnie podzieloną, zwielokrotnioną, niczym obraz odbity w kawałkach lustra, częściowo nakładających się na siebie. Skupione, mądre spojrzenie sugeruje wyostrzenie percepcji, nie jej otępienie. Rozpuszczenie, rozproszenie ludzkiej tożsamości pozwala ujrzeć rzeczywistość niezafałszowaną. Artysta, medytujący od lat, zdaje się zapewniać, że możliwe jest wówczas skoncentrowanie całej energii na badaniu przestrzeni wewnętrznej, co oznacza ni mniej, ni więcej tylko przekroczenie antropocentryzmu i wejście w stan jedności z Kosmosem. Czy to nie grozi szaleństwem?

2.	Andrzej Dudek Durer Autoportret zmultiplikowany Metafizyczno-telepatyczny, Fotografia/baner1994/2009, fot Dariusz Kula
Andrzej Dudek Durer Autoportret zmultiplikowany Metafizyczno-telepatyczny, Fotografia/baner1994/2009, fot.autor

Zależy, jak je rozumiemy. Z punktu widzenia świadomości kosmocentrycznej, ba, nawet i prawdziwie zrealizowanej antropocentrycznej, rasizm jest obłędem. Podobnie mogą być widziane tendencje autodestrukcyjne, ujawniające się w wyniku kryzysu psychicznego. W tym ostatnim wypadku człowiek mentalnie cofa się do stanów zwierzęcych, poranione ego szaleje ze strachu, a cały sztab uprzejmych psychologów karmi je junk foodem mniej lub bardziej wyrafinowanych pochlebstw, nie omieszkając pobrać stosownego wynagrodzenia. Czy zatem przekroczenie małego „ja" nie jawi się jako swoisty przejaw pragmatyzmu?

Taki przekaz może nieść praca Andrzeja Dudka-Dürera. Ponadto, wybrana przez artystę forma ekspozycji, czyli baner, podkreśla umowność, bezpostaciowość ego i tworzonych za jego pośrednictwem iluzji. Co by się zatem stało, gdyby opadł? Czy rzeczywiście pustka jest aż tak przerażająca?

Dziedzictwo
La dispersacion (Rozpraszanie) Carmen Felieu współgra z Autoportretem Dudka-Dürera, pokazując potencjalne niebezpieczeństwo związane z dążeniem do transcendencji. Bywa, że medytacja i związane z tym transpersonalne doznania rodzą pokusę stłumienia niskich, zwierzęcych elementów ludzkiej jaźni, co owocuje próbą przeskoczenia tego, co prymitywne, bez rzetelnego przyjrzenia się odrzucanym elementom. Szczególnie dotyczy to kobiet - sprzyja temu opresyjność kultury masowej, akceptującej tylko określony model kobiecości.

Carmen Feliu. Rozpraszanie. Fotografia w zalanym wodą laightboxie. 2009. fot TNS.
Carmen Feliu. Rozpraszanie. Fotografia w zalanym wodą laightboxie. 2009. fot TNS.

Niewielki lightbox, na nim siedząca czarnoskóra postać. Eleganckie buty na wysokich obcasach kierują uwagę na seksualizm, ale ludzki piszczel przy nogach modelki i swoisty obraz zniszczenia wokół może ewokować skojarzenia z hinduską boginią Kali, pożerającą wrogów. Fotografia budzi niepokój i zwraca uwagę na elementy kobiecej psychiki wypierane głęboko w podświadomość. Tkwią tam, pochłaniając olbrzymie pokłady energii, niczym bomba z opóźnionym zapłonem, czekając na odpowiedni czas, by ujawnić swój najbardziej niszczycielski aspekt. Czy jest zatem inna droga poza akceptacją tych treści i wejścia z nimi w kontakt? Bo przekraczanie to jednocześnie zawieranie. Tak jak materia ożywiona zawiera i przekracza materię nieożywioną, tak też świadome ludzkie self dzieli w mniejszym lub większym stopniu emocje i pragnienia z każdym żyjącym stworzeniem. Jedyna, ale podstawowa różnica to głębia - ogarniamy wszystko powstałe przed nami, dodając unikatową ludzką cechę: świadomość personalną. Zatem odrzucanie lub wypieranie tego, co w człowieku zwierzęce, jest podkopywaniem fundamentu. Człowiek nie jest inteligentnym zwierzęciem, jak chcą nihiliści. Tym niemniej zwierzę zawiera.

7.	Leszek Golec i Tatiana Czekalska. Anobium, św. Franciszek – 100% rzeźby; kuratorzy Czekalska + Golec. Instalacja, rzeźba.2009
7. Leszek Golec i Tatiana Czekalska. Anobium, św. Franciszek – 100% rzeźby; kuratorzy Czekalska + Golec. Instalacja, rzeźba.2009

Cóż zatem bardziej naturalnego, niż działalność kuratorska w imieniu jednego z Braci Mniejszych? A może i całej ich gromady. Homo Anobium, św. Franciszek - 100 % rzeźby; kuratorzy Czekalska + Golec to najpiękniejszy, najbardziej wzruszający wizerunek świętego jaki było mi dane dotąd widzieć. Tatiana Czekalska i Leszek Golec zdecydowali się wprowadzić do galerii fragment starej, drewnianej, zniszczonej przez owady rzeźby. Oto święty, wygłaszający kazania do ptaków, brat wszelkiego stworzenia, został przerzeźbiony przez tego najmniejszego - kołatka anobium, czyli kornika. Choć ostatni wyprowadził się już dawno temu, to jednak nad instalacją pali się specjalna, przyjazna żyjątkom lampa, podkreślając gotowość udzielenia gościny chętnym. Przecież jest jeszcze sporo do konsumpcji - rzeźba stoi na smakowitym drewnianym postumencie. Artyści mówią wprost: komu wiele dano, od tego wiele się wymaga. Nie panem, a opiekunem życia ma być ten, kto wziął w posiadanie, legalnie lub nie, całą planetę.

Czy nie jest paradoksem brak szacunku dla istot żyjących na Ziemi, genetycznie przecież niezwykle do człowieka podobnych, przy jednoczesnym silnym pragnieniu odnalezienia życia poza naszym światem? Przełamywanie samotności człowieka w Kosmosie to tworzywo dla filmowców, literatów, artystów. Perspektywa kontaktu z Innym ewokuje nadzieję, ale i obawę - intuicyjnie wiemy, że nie jest łatwo wyjść poza antropocentryzm.

Andrzej Miastkowski i Wspólnota Leeeżeć. Zarodnia – Sala kontaktów międzyplanetarnych. Instalacja, environment. 2009, fot Dar
Andrzej Miastkowski i Wspólnota Leeeżeć. Zarodnia – Sala kontaktów międzyplanetarnych. Instalacja, environment. 2009, fot Dar

Environment Zarodnia łódzkiej formacji Wspólnota Leeeżeć, prowadzonej przez Andrzeja Miastkowskiego, to projekcja pragnień, lęków i mitów związanych z Obcym. Użycie promieni ultrafioletowych i intensywnych, jarzących się barw odrealnia instalację i pozwala odczuć świat jako kompilację różnych form energii. Pomijając samo przesłanie pracy, jest ona niezwykle wprost atrakcyjna wizualnie. No i zmusza do refleksji - czy rzeczywiście świadomość dana jest tylko gatunkowi ludzkiemu? Czy rozumne, wyższe self nie mogłoby się rozwinąć w inny sposób, gdzie indziej? Na ile jesteśmy gotowi przekroczyć nasz sposób widzenia świata, by przestać mentalnie „zaludniać' Wszechświat?

Proces - przemianą
Marek Rogulski uważa, że twórca może i powinien stawiać tego typu pytania, nie zapominając jednak o tym najważniejszym, czyli: jaką wewnętrzną wartość ma dla niego realizowane działanie?

Bo to działanie właśnie niesie doświadczenie, co pozwala odkryć aspekty własnej natury, zarówno jej zwierzęcy, czyli prepersonalny aspekt, jak i wyższy, bo transracjonalny. Wymagania stawiane sobie przez artystę, bywa, że ekstremalne, pozwalają rozpoznać ograniczenia ciała fizycznego, ale też odczuć intuicje związane z ciałem energetycznym. Swoistym credo artysty są wykonywane przez niego performanse - ten wykonany podczas wernisażu nosił tytuł Totalizator - ujeżdżanie rzeźby.

W obiekcie wyglądającym jak wielokrotnie przerabiany prototyp, można znaleźć wiele elementów z wcześniejszych instalacji. Uwagę przyciągają olbrzymie kły mamuta, które nawiązują do prehistorii, ewolucji, ale też badań naukowych i symboliki muzeum. Tym niemniej, jak wszystkie prace prezentowane na wystawie, także i ta porusza aspekt transgresji postmodernistycznej koncepcji dzieła. Nie jest ono tylko komunikatem, czymś konceptualnym skierowanym do innych, ale interakcją twórca - dzieło. Innymi słowy, sam akt twórczy, proces, ma prowadzić do przemiany.

Marek Rogulus Rogulski. Totalizator- Ujeżdżanie rzeźby. Performance. 2009.fot . Berenika Podrucka
Marek Rogulus Rogulski. Totalizator- Ujeżdżanie rzeźby. Performance. 2009.fot . Berenika Podrucka

Z całą pewnością zaangażowanie Marka Rogulskiego jest pełne - znajdując się na szczycie okołoczterometrowej konstrukcji, włącza silnik i wiruje wraz z rzeźbą, robiąc zdjęcia sali. Jednocześnie pozwala, by łączące obiekt z kratownicami na suficie taśmy owinęły go, a ciało doznało silnych wstrząsów i przeciążeń, co wymusza szczególną samokontrolę, by zadanie wykonać. Ponieważ obiekt jest wyjątkowo ciężki, a siły nań działające nie do końca przewidywalne, możliwe jest też doznanie porażki, do czego tym razem na szczęście nie doszło. Nie zawsze tak bywa: w dokumentacji performance Ruchy ciała energetycznego widać, że tak się stało. Artysta, podwieszony pod sufitem małego pomieszczenia, stracił w pewnym momencie panowanie nad sytuacją i zmuszony był do innych niż zaplanowane działań, zakończonych, niestety, upadkiem. Na szczęście obyło się bez poważniejszych uszkodzeń ciała.

Co zatem naprawdę interesuje autora projektu? Jak sam mówi, nie jest to już debata o różnicach w interpretacji - tym zajmuje się dojrzały postmodernizm. Nie jest to także dyskurs społeczny, bo tak naprawdę byłby on rodzajem ilustracji tego, co znane i akceptowane, mimo spektakularnych niekiedy fajerwerków. Marek Rogulski pyta o sprawę podstawową bynajmniej nie dlatego, by znaleźć placebo na ból egzystencjalny: „Co sprawia, że w ogóle możemy dokonywać jakichkolwiek interpretacji oraz czym jest ta Siła, która sprawia, że postrzeganie i samoświadomość w ogóle zachodzą?"

Jeżeli uznamy, że wszelka kreacja ma źródło duchowe, to sztuka jest procesem osiągania samoświadomości. Takie podejście wytycza przed nią nieograniczone przestrzenie, bo jak powiedział René Magritte, „doświadczenie obrazowe, które sadza świat rzeczywisty na ławie oskarżonych, pozwala mi wierzyć w nieskończoność możliwości jeszcze przez życie nie doznanych. Wiem, że nie jestem sam w przekonaniu, że ich podbój jest celem wyłącznym i jedynym sensem istnienia ludzkiego".


Zwiadowca - projekt Poza Postmodernizm. Re: Re: rekonstrukcja, CSW Łaźnia, Gdańsk, 27.02. - 05.04.2009.

Kurator: Marek Rogulski.
Udział biorą: Andrzej Dudek Dürer, Michał Brzeziński, Carmen Feliu, Agata Michowska, Leszek Golec i Tatiana Czekalska, Marek Rogulski, Paweł Anaszkiewicz, Marek Zygmunt, Andrzej Miastkowski i Wspólnota Leeeżeć.