Nie trzasł tylko strzelił. Odpowiedź Adama Mazura na "Apel" Krzysztofa Siatki

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Tekst opublikowany na „Obiegu" nie zasługuje na polemikę, pisze Krzysztof Siatka. Na tym powinniśmy poprzestać, ale co zrobić z pozostałymi stronami tekstu, które rozlewają się po Internecie w tempie lawinowym? Co zrobić z Apelem, do którego każą stanąć wspierające Siatkę konkurencyjne portale? Jak na niego odpowiedzieć? Przemilczeć? Apel jest dramatyczny i symptomatyczny. Pojawiam się w nim jako szwarccharakter. Nie wiem jak Państwo, ale ja otrzymałem go na swojego maila bezpośrednio od Krzysztofa Siatki, o 5 rano, minut 43, więc wypada się ustosunkować, bo to pachnie desperacją.

Po pierwsze to miłe, że ktoś śledzi „Obieg" godzina po godzinie i czyta nas wnikliwie - ba! - nawet robi skrinszoty - w imieniu redakcji, dziękuję! Po drugie, to zaskakujące, że ktoś jeszcze pilniej śledzi archiwa szpiegów z Googli. Po trzecie, to niewiarygodne, że na tej bazie tworzy swoje własne archiwa tekstów, które wisiały chwilę, bo przepracowany administrator wrzucił omyłkowo wersję roboczą na stronę główną, na której omyłkowy tekst wisiał może godzinę, może dwie. Wreszcie, to smutne, że Krzysztof Siatka tak dokładnie przeczytał tekst i „pomylił" mój krytyczny sznyt z akademickim, troskliwym i wyważonym stylem Ewy Tatar i Dominika Kuryłka. Nie pomylił, kokietuje. Dobrze przecież wiedział, że piszę ten tekst. Z Radomia dzwonili do redakcji niemal codziennie - kiedy tekst?!, pisali, czemu ten Mazur się tak leni przez święta, był w grudniu, a tu luty i cisza, wystawa minęła, a macie patronat, kiedy wreszcie napiszecie? Kurator nie wiedział? Jeśli ktoś będzie zainteresowany, to mogę nawet udostępnić swoją wymianę meili z Krzysztofem Siatką, którego prosiłem o zdjęcia do tekstu. Szóstego stycznia mieliśmy przyjemność, ale nie osobistą, niestety. Zdjęcia przysłał, wprawdzie nieopisane, bez podania autora zdjęć, ale co tam, wrzuciliśmy, bo czekali przecież w Radomiu. Dodaliśmy, że fot. CSW Elektrownia/Radom. Z własnej inicjatywy. Ostatecznie, zdjęcia to nie reprodukcje poszczególnych prac tylko installation shots, więc bez przesady. Krzysztof Siatka w swoim mailowym apelu też nie podał pod zdjęciem czyje prace na nim widać. Trudno, zdarza się, nie będę apelował przecież o elementarną uczciwość galerzystów i dyrektorów. Nie podał też, co za tym idzie, w którym roku dzieła sztuki zostały wykonane. Pewnie założył, że czytelnik wie o co chodzi. Jest zredagowany przez Krzysztofa Siatkę katalog, jest funkcjonalna strona galerii, czytelnik wnikliwy przecież sprawdzi wszystko w sekundę. A mi „się nie chciało", żaden ze mnie krytyk, retrokrytyk, zero krytyk. Ale się poprawię, daty dodam, podpisy pod zdjęcia z wystawy niekoniecznie. Redaktor Ewa Tatar nie raz i nie dwa mi mówiła, że jeśli polegnę, to przez brak dat, podpisów i przypisów. Pewnie ma rację.

Ewa Tatar i Dominik Kuryłek pojawili się przy tekście przez nasz legendarny „Obiegowy" chaos, za co ich przepraszam jako redaktor naczelny magazynu. W roboczym tekście roboczo podwieszonym, który omyłkowo zawisł na stronie głównej pod spodem zamiast mojego podpisu był zamarkowany link „Tatar/Kuryłek". W domyśle link do rozmowy-rzeki przeprowadzonej przez rzeczony duet z dyrektorem Foto-Medium-Art. No i to niesamowite odkrycie Krzysztofa Siatki - Treść obu artykułów jest identyczna! Bingo! Panie Krzysztofie, treść jest IDENTYCZNA, w czym zatem tkwi problem, gdzie ta manipulacja, gdzie oszustwo1? Mocne słowa, słabe argumenty.

Będziemy się wszyscy w „Obiegu" w piekle krytyków smażyć. Prawie wszyscy, a na pewno ja. Za epitety i „gówniane" porównania (tytułem usprawiedliwienia i obrony własnej tylko napiszę, że przecież tego kału sam nie zapodałem, był na wystawie, tuż obok, artysta wciskał go w oczy publiczności smarując nim swoją pracę: „to" przecież „tam" było!). Za powoływanie się na starszych kolegów z Rastra, co swoimi „słownikami" nas na złą drogę sprowadzili w formalinie unurzali i brzydkich słów nauczyli2. Za niecelne parafrazy buńczucznych tytułów, których rzekomo nikt nie rozumie, a których przekręcenie prowadzi do deformacji intencji artysty, intencji tak doniosłych, jak tylko dekalog może być doniosły. Manipulować kodem i dekalogiem to artyście wolno, a krytykowi w tekście nawiązać do tytułu złośliwie nie wolno? Zwłaszcza, gdy praca artysty aż się o to prosi?

Przyjaciele mówią, z tym „gównianym" to przesadziłeś. Mają rację. Trzeba było napisać „słabszym", „nieciekawym", „wtórnym" albo nie pisać nic. To zwykle najłatwiej krytykom przychodzi. Nic. Zero. I po sprawie. W „Obiegu" tak nie lubimy, ale przyznaję, poniosło mnie, ręka nie zadrżała, przesadziłem, za co artystę niniejszym przepraszam i odwołuję. Mam nadzieję, że z jego dziełem jeszcze się kiedyś krytycznie zmierzę, ale nie tym razem. Zbyt wiele emocji3.

Prawidłowy tytuł dzieła Wincentego Dunikowskiego-Duniko to Program bieżący XIX: gówniana afera (1994/2008). Gdybym go użył, Krzysztof Siatka pewnie by nie apelował. Cytaty wysmarowane na szybach też pominąłem nieprzypadkowo, ale dociekliwi do pracy i tak dotrą, proszę wierzyć, cenię inteligencję i wiedzę naszych czytelników. Wpiszą w Google „foto" potem „medium", potem „art", dodadzą „gówniana afera", wcisną „szukaj" i już są na miejscu. Nie obalam argumentów Jerzego Olka. Nie oceniam go i nic nie zarzucam. Tautoluzja to tautoluzja, ekspert od fotomediów powinien wiedzieć w mig, o co chodzi. Wszak „Obieg" to pismo dla ekspertów. Codemanipulator pokazuje nowe prace i powraca na wystawie do lat 90., w czym problem? Nieważne, ale jest zamieszanie, a ważna dla galerii postać wypływa jeszcze raz jako „prekursor". Foto-Medium-Art od zarania było galerią prekursorską.

Rzekomy absurd i błędy w rodzaju pisania zamiast pełnej nazwy galerii skrótu pomijam, bo jak się Siatka nie ma do czego przyczepić to się przyczepi, że piszę „Foto-Medium" zamiast „Foto-Medium-Art". Z drugiej strony to znaczące, to rozdrabnianie przez Siatkę zasadniczej sprawy na drobne sprawki i rzekome oszustwa. Siatka przecież mógł napisać, co sądzi o tym, co pisałem o komercjalizacji dawnej „peerelowskiej awangardy" lub odnieść się do uwagi o wycięciu „elementaryzmu" z programu galerii. Innym domniemanym problemem, którego nie podjął, jest również wykorzystanie instytucji publicznej do lansowania galerii de facto komercyjnej. Już słyszę to larum krakowskich galerzystów: fundacja ma wystawę swoich artystów w CSW! Spisek, skandal, oszustwo! Ale jak Foto-Medium-Art ma wystawę w MCSW w Radomiu to wszystko gra, dlaczego? Są również pytania merytoryczne pozostawione przez Siatkę bez odpowiedzi: dlaczego medializm się wyczerpał? Dlaczego nowe prace starych mistrzów są tak słabe? A nie są? Panie Krzysztofie, poproszę o egzegezę „gównianej afery". Przecież jest Pan nie tylko dyrektorem i kuratorem, ale również czynnym krytykiem i historykiem sprzedawanego w galerii nurtu awangardy PRL, no i z racji pracy nad katalogiem wie Pan aż za dobrze wszystko o eksplorowanym przez siebie temacie. Ale nie, to Obieg robi „OBIEGowe interesy". Uderz w stół, Zderzak się odezwie. I już wszystko wiadomo.

Jeśli nie potrafię jasno formułować moich wniosków i umiejętnie ich dowodzić to chętnie zgodzę się na termin „retrokrytyka". Dziś brzmi trochę bez sensu, ale jeśli Pan Krzysztof proponuje, jego prawo, mi się nawet podoba. Z drugiej strony, czy mój tekst był aż tak zawiły i nielogiczny? Wydaje się, że jest to chamska, siekierą wyrąbana krytyka rodem z tabloidu, a nie subtelności, smaczki i językowa swada. Czy nie taka - prosto podana - była ta wystawa przygotowana dla Radomia? Poczekam na argumenty merytoryczne. Moim celem - ani tym bardziej „Obiegu" - nie było „obrażanie galerii" Foto-Medium-Art.

Przy okazji: panie Krzysztofie, proszę wymienić w punktach pierwsze 10 podstawowych reguł etyki krytyka. Czy zasada nr 1 hipotetycznego kodeksu nie brzmiałaby - nie łączyć roli marszanda/dyrektora i naukowca, kuratora, krytyka?

Po co my się w „Obiegu" pchamy do sztuki, i do promocji? Ani wybitni, ani w temacie, tylko bruździmy w interesach, w promocji, w rzetelnej pracy w słusznej sprawie. Zła robota, koledzy, koleżanki!

Sens Apelu Krzysztofa Siatki to: nie warto polemizować. Dla nas to brzmi zdecydowanie egzotycznie. Nie czujemy się urażeni. Proponujemy polemikę mimo wszystko.

Adam Mazur

CZYTAJ TAKŻE:

Trzydzieści lat minęło jak z bicza strzelił. Przypadek Foto-Medium-Art (Adam Mazur) + Apel Krzysztofa Siatki

  1. 1. Widoczną różnicą jest tytuł zaprezentowany jako dowód manipulacji przez Krzysztofa Siatkę, mało zręczne „trzasł" zostało zamienione na „strzelił". Trzeba przyznać, że nie jest to afera na poziomie „lub czasopism"...
  2. 2. Tak było przy wymianie zdań między innymi o „Powtórzeniu" Artuta Żmijewskiego, polemice wokół „Balu w Zalesiu", dyskusji z Janem Michalskim, wymianie zdań z kuratorami „Nie ma sorry" i kontrowersjach dotyczących tekstu o „Sztuce cennniejszej niż budynek". Tak też jest z „Trzydzieści lat minęło...".
  3. 3. Przy okazji przeproszę też za niezamierzony „ejdżyzm" w tekście o Kolekcji MSN. Z tym wiekiem przedemerytalnym i formaliną to była przesada. Dziękuję bliskim, że również na to zwrócili moją uwagę. Muszę znów dawać im częściej teksty do pierwszej lektury, bo koledzy z redakcji, „zepsutej, lewackiej, materialistycznej i wojennie nastawionej redakcji" mnie nie powstrzymują i takie sformułowania przepuszczają. Bliscy uprzedzają, nie bądź arogancki, nie pisz gówniany, ale koledzy w redakcji zachęcali, mówili, kiedyś to była krytyka, kiedyś to nawet wulgaryzmy ludzie pisali! Kiedyś czyli nawet jeszcze w epoce przed „semantyczną rewolucją Rastra". Takie czasy drodzy galerzyści, taka sztuka i taka krytyka, o tempora, o mores, Panie Krzysztofie!