Moby Dick - "figuratywność" rzeźby

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Krzysztof M. Bednarski, "Moby Dick - Anima Mundi", Szczecin 2008 - instalacja. Fot.Grzegorz Solecki, Muzeum Narodowe, Szczecin.
Krzysztof M. Bednarski, "Moby Dick - Anima Mundi", Szczecin 2008 - instalacja. Fot.Grzegorz Solecki, Muzeum Narodowe, Szczecin.

Rzeźba to gatunek, który chce, by mu wybaczono - by wybaczono to, że jest namacalnie trójwymiarowa i że fizycznie zajmuje przestrzeń. Oto powód, dla którego nie może ona uciekać się do powielania stylu i powtarzania form. Tę kwestię Krzysztof M. Bednarski odczuł w sposób dramatyczny i zrealizował zespół prac, które potrafią ukazać nie tyle subiektywizm autora, ile raczej niepowtarzalną tożsamość samego dzieła.

Rzeźba Bednarskiego to rzeźba figuratywna mająca na celu przedstawienie rzeki, zwodzonego mostu. Podczas gdy arte povera będzie szukać potwierdzenia zgodności własnego języka z abstrakcją właściwą międzynarodowym poszukiwaniom artystycznym w typie północnym i anglosaskim, Bednarski zawczasu rozwija figuratywność rzeźby, co doprowadza go do ikonografii nie elementarnej, lecz ukulturowionej.

Tautologiczne prezentowanie naturalnych materiałów jest w tym wypadku jednocześnie zapowiedziane i przekroczone przez zasadę reprezentacji, która implikuje nie tylko pierwotne wspomnienia, ale również figuratywną koniugację obiektu. Tym sposobem rzeźba staje się gatunkiem opierającym się jakiejkolwiek redukcji i respektującym prawo rozpoznawalności.

O ile Carl Andre odczuwał potrzebę obalenia nieskończonej kolumny Brancusiego i obrócenia pionu w poziom, o tyle Bednarski, zamiast widzieć w geometrii siłę wrogą naturze, ze śródziemnomorską łagodnością uznaje, że geometria ma możność prowadzenia z naturą dialogu. Dialog ten nie kładzie nacisku na sam płynny materiał, lecz potęguje jego przepuszczalność i zdolność adaptacji.

Ten splot struktury i natury pozwala uniknąć losu arte povera, która popadła w późnofuturystyczny naturalizm, oraz stwarza możliwość koniugacji figury i szablonu, znosząc tym samym ustanawianie obiektu fałszywie zwyczajnego, co miało miejsce w pop-arcie. Sztuka amerykańska wykazywała skłonność do tego, by wtórować codziennej obserwacji. Tymczasem Bednarski wraz ze swymi wyszukanymi dziełami wymaga od widza, by ten zajął inny punkt widzenia, tj. pozycję kontemplacji właściwej sztuce.

Te kunsztownie wykonane rzeźby nadają doskonałość materiałom, które zrywają ze swym pierwotnym zastosowaniem, zachowując jednak swą plastyczną jakość po to, by móc uczestniczyć w powstawaniu formy nowego obiektu. Istotnie, nie otacza ich żadna metafizyczna atmosfera będąca naturalnym efektem wszelkiego zawieszenia i wykorzenienia. Tutaj rzeźba pozwala koniugować się w przestrzeni, w ramach dwóch możliwości: fantastycznego wyobrażenia i formy kameralnej.

Moby Dick zamieszkuje zamkniętą przestrzeń muzeum ciesząc się skrajną wolnością podtrzymywany w swych skrajnych punktach osadzonymi w ścianach. Melvillowskie wspomnienie przygody i jej rekwizytów zostało ironicznie osadzone w rzeźbie wykonanej własnoręcznie przez artystę, który nie chce wyobraźnią "dziurawić" miejsca, które ją przyjęło, lecz wytworzyć związek między tym, co wewnętrzne i tym, co zewnętrzne, między opracowaniem literackiej fantazji i ręczną pracą podejmującą próbę nadania ostatecznej i konkretnej formy abstrakcyjnemu wyobrażeniu pierwotnego, po prostu odległego uniwersum.

Krzysztof M. Bednarski, Moby Dick - Anima Mund, Szczecin 2008 - instalacja, Fot. Grzegorz Solecki, Muzeum Narodowe, Szczecin.
Krzysztof M. Bednarski, Moby Dick - Anima Mund, Szczecin 2008 - instalacja, Fot. Grzegorz Solecki, Muzeum Narodowe, Szczecin.

Bednarski jest artystą tworzącym sztukę totalną, artystą potrafiącym, podobnie jak Lucio Fontana, odcisnąć w materii swe formalne piętno po to, by - wykraczając poza jednostronny użytek, jaki z niej czyni - otworzyć ją na totalność antropologicznego obrazu, który nie zna różnicy góra - dół, prawo - lewo, poziom - pion. Ustanawia on taką kolistość przestrzeni, która nie nakłada się na przestrzeń codzienną, co najwyżej przyjmuje ją w głębi dzieła, które nie pozostaje nieme, lecz dociera do granic spojrzenia, przenikając oko i zagłębiając się w psychikę. W tym miejscu dochodzi do krótkiego spięcia, do spotkania emocji i pamięci, intelektu i uczucia, rzeźby i natury. Jedynie tym sposobem rzeźba uzyskała przebaczenie, prawo do trwałego zamieszkiwania świata nie jako ornament, lecz jako to, czego obecność znalazła swe uzasadnienie.

Podsumowując, rzeźby Bednarskiego doprowadziły do odnowy polskiego krajobrazu artystycznego, przeskakując pop-art i sztukę procesualną oraz łącząc ideę kolekcjonerstwa z przedmiotami niepokojącymi (a nie - uspokajającymi), z fałszywie dokładnymi reprodukcjami rzeczywistości, a przez to - z wprowadzeniem do przestrzeni kontemplacji estetycznej form powracających do antropologicznych korzeni, form, w których życie i śmierć, forma i materia, malarstwo i rzeźba harmonijnie współżyją jako znaki śródziemnomorskiego imaginarium.

Prace Bednarskiego w gruncie rzeczy nawiązują do deklaracji Picassa na temat sztuki zwracającej się ku światu. Sztuka wychodzi od świata i do niego powraca w oryginalnych formach, które zwalczają wszelkie zastane przekonania. W tym sensie te dzieła są emblematyczne - dekodują również sens śmierci, wynosząc ją ponad niskie i zwierzęce znaczenie i przesuwając ją w duchowy, zbawienny dla ludzkości wymiar. Istotnie, wieloznaczny język Bednarskiego, język dekonstrukcji i rekonstrukcji zarazem, zwiększa ciężar właściwy obiektu - wieloryba bądź łodzi, jak kto woli; potęguje właściwą mu konotację, zwiększając jego nośność i przekształcając go z broni niosącej śmierć w broń posługującą się wrażliwością.

Witalność jest w istocie rzeczy podstawową cechą poetyki Bednarskiego, który chce przenicować potoczne znaczenie rzeczy. Sztuka faktycznie służy do tego, by kierować rzeczywistość w stronę niemożliwości, sprzeczności i paradoksu. W tym wypadku paradoks polega właśnie na fałszywie mimetycznej rekonstrukcji, która zachowuje groźną konotację ikonograficzną, a jednocześnie wywołuje inną, związaną z pozytywną fantazją człowieka postrzeganego jako animal sociale.

Krzysztof M. Bednarski, Moby Dick - Anima Mundi, Szczecin 2008 - fragment instalacji, Fot. Grzegorz Solecki, Muzeum Narodowe, Sz
Krzysztof M. Bednarski, Moby Dick - Anima Mundi, Szczecin 2008 - fragment instalacji, Fot. Grzegorz Solecki, Muzeum Narodowe, Sz

Zasada sztuki odpowiada dyscyplinie formy, jest zdolna przemieścić rzeczywistość w jej fenomenologicznym aspekcie ku nowej granicy, na której wszystko staje się nieodzowne i symboliczne. W gruncie rzeczy zadaniem sztuki staje się rozbrojenie wojny. Taki też był sens wystaw podnoszących poziom natężenia form, które nie służą upiększaniu świata, lecz rozbudowywaniu arsenału naszej wrażliwości.

O czym mówi [mowa] w słowie przestrzeń. Przemawia w nim przestrzennienie. Oznacza to: karczować, tworzyć w puszczy karczowiska.
Przestrzennienie udziela Wolnego, Otwartego dla osiedlania się i zamieszkiwania
człowieka1.

Bednarski skonstruował własną, odręczną wyspę obrazów, gdzie również morze jest na miarę artysty. Nieuchronnie wywołuje to potrzebę zamieszkiwania przestrzeni nie tylko przy pomocy metafory języka, ale także metonimii ciała.

Wyspa oznacza ponadto oddzielenie i izolację. Wszelako nie istnieje już żadna wyspa, która byłaby nieznana i niezamieszkana. Wyspa jest miarą znalezioną niczym ready-made, lecz jednocześnie skonstruowaną niczym architektura w jej elementach antropomorficznych.

W gruncie rzeczy Bednarski pokazuje, że dzieło sztuki - nawet trójwymiarowe - nie pozwala widzowi na przechodzenie przez swe wnętrze; widz może wyłącznie kontemplować je z niezmiernie małej, acz nie dającej się pokonać odległości. Artysta tymczasem zamieszkuje swe dzieło od wewnątrz, doświadcza przestrzennej głębi i czasowego trwania, swobodnie oddycha - bez wstrzymywania powietrza w płucach i bez jakiegokolwiek poczucia obcości.

Bednarski nigdy nie był zaskoczony czy zadziwiony własnoręcznymi dziełami. Zawsze budował relację opartą na zażyłości i zabawie, charakterystyczną dla kogoś, kto jest świadom więzów pokrewieństwa i posiada głęboką znajomości reguł.

Oto dlaczego Moby Dick staje się pojęciem antropologicznym i geograficznym, zdolnym utrzymać w granicach swego obwodu naturę i kulturę, prezentowanie różnych tworzyw i reprezentację ikonograficzną. Na tej wyspie celebrowana jest pierwotna przestrzeń Święta - przestrzeń, gdzie nie istnieje rozróżnienie góra - dół, prawo - lewo, pion - poziom, za to występuje jednoczesny splot alternatywnego wymiaru czasoprzestrzennego, objawiającego skrępowanie kultury, które opisuje Levi-Strauss omawiając badania antropologiczne nad tym, co pierwotne i co w oczywisty sposób niesie w sobie totalność.

tłum. Mateusz Salwa

Krzysztof. M. Bednarski, Anima Mundi. Moby Dick 1987-2008, Muzeum Sztuki Współczesnej, Szczecin, 22.04-25.05.2008

Krzysztof M. Bednarski, Moby Dick - Anima Mundi - wejście na wystawę, Szczecin 2008, Fot. Grzegorz Solecki, Muzeum Narodowe, Szc
Krzysztof M. Bednarski, Moby Dick - Anima Mundi - wejście na wystawę, Szczecin 2008, Fot. Grzegorz Solecki, Muzeum Narodowe, Szczecin

Krzysztof M. Bednarski, Szczecin, kwiecień 2008,
Krzysztof M. Bednarski, Szczecin, kwiecień 2008,
  1. 1. Cyt. za: M. Heidegger, Sztuka i przestrzeń, tłum. Cezary Woźniak, "Principia", (3) 1991, s. 125.