Nowa przestrzeń pożądan(i)a

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Nie tylko w prasie branżowej pojawienie się nowych przestrzeni sztuki zostało uznane za jedno z ważniejych zjawisk kulturalnych 2008 roku. Nawet jeśli słowo "przestrzenie" rozumieć tu tradycyjnie jako miejsca prezentacji i refleksji nad sztuką (z naciskiem na to pierwsze), ubiegły rok faktycznie należy zaliczyć do udanych. Oprócz spektakularnego otwarcia toruńskiego CSW i ms2 w ramach Muzeum Sztuki w Łodzi, funkcjonowania mimo przeszkód Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, rok 2008 upłynął także pod znakiem inauguracji działalności mniejszych galerii - komercyjnych lub nie, o mniej lub bardziej określonym profilu. Można się spierać, czy w tej ostatniej kategorii rok ubiegły okazał się lepszy od poprzedniego. W sferze spekulacji pozostaje na razie odpowiedź na pytanie, ile spośród tych najnowszych przestrzeni zaprezentuje się równie interesująco, jak choćby otwarte w 2007 roku Czarna Galeria czy Witryna. Obecnie z pewnością można jedynie wskazać te galerie, które mimo krótkiego stażu zdążyły już wysoko postawić poprzeczkę. Do tej grupy należy łódzka Zona Sztuki Aktualnej.

Andrzej Wasilewski "Transfuzja"
Andrzej Wasilewski "Transfuzja"

ZONA jest wspólnym projektem Kamila Kuskowskiego i Jarosława Lubiaka i jednocześnie jednym z elementów działającej w ramach Łódź Art Center Fabryki Sztuki. Na ile autonomicznym? Nie ulega wątpliwości, iż ZONA skorzysta ze związku z ŁAC głównie w kwestii europejskich projektów kulturalnych, do których zarówno dostęp jest łatwiejszy, jak i warunki realizacji są wciąż korzystniejsze dla większych instytucji kultury niż dla niezależnych i niewielkich ośrodków. W ścisłym związku z działalnością ŁAC wydaje się pozostawać program galerii na najbliższy rok. Fakt ten może wywołać mieszane uczucia, jeśli wziąć pod uwagę z jednej strony ambicje autorów Zony, z drugiej budzące niekiedy wątpliwości pod względem merytorycznym przedsięwzięcia ŁAC. Wystawa inaugurująca działalność ZONY wskazuje jednak, że na razie duet kuratorski Kuskowski - Lubiak wychodzi z tej zależności obronną ręką.

od lewej Aleksandra Ska "TYPE ...." oraz Dominika Skutnik  "Surrond Sound Mandala"
od lewej Aleksandra Ska "TYPE ...." oraz Dominika Skutnik "Surrond Sound Mandala"

Projekt Maszyny pożądające towarzyszył drugiej edycji festiwalu Łódź Design. Bez przesady można powiedzieć, że otwarta w październiku wystawa stanowiła jedną z najciekawszych propozycji imprezy, mimo że nie figurowała w jej programie głównym. W tej perspektywie wystawę można oczywiście interpretować jako próbę translacji pewnych wartości kojarzonych z designem (np. użyteczność, celowość) i dokonania ich analizy, także poprzez zakwestionowanie, na gruncie doświadczenia egzystencjalnego. Jednak trudno w pracach prezentowanych na wystawie dopatrywać się związków z designem rozumianym jako sztuka projektowania (podporządkowana mimo wszystko pewnym regułom i tendencjom). W ramach wystawy zaprezentowano bowiem projekty artystów, którzy poprzez konstruowanie niekonwencjonalnych mechanizmów dokonali komentarza wybranych elementów rzeczywistości czy to artystycznej, czy psychicznej. Toteż w tym kontekście inaugurującą działalność ZONY wystawę można odczytać m.in. jako manifest programowy, a także projekt pewnego sposobu współdziałania z instytucjonalnym organizmem, na którego obszarze działa galeria. Według zapowiedzi kuratorów podobna relacja, za której konstytutywny element należy uznać merytoryczną niezależność ZONY, będzie charakteryzować np. wystawę towarzyszącą ósmej edycji Fotofestiwalu.

Wojciech Hoffman "Eee..."
Wojciech Hoffman "Eee..."

Maszyny pożądające stanowiły prezentację prac dziesięciu artystów: Piotra Bosackiego, Wojciecha Hoffmana, Piotra Jędrzejewskiego, Janka Simona, Aleksandry Ska, Łukasza Skąpskiego, Dominiki Skutnik, Konrada Smoleńskiego, Kamila Stańczaka i Andrzeja Wasilewskiego. Na wystawę złożyły się obiekty (i jeden film) powstałe w czasie ostatnich pięciu lat. Warto zatem podkreślić, że projekt ZONY nie powielał schematu, według którego teza kuratora generowałaby prace na zadany temat, lecz stanowił próbę opisania czy też znalezienia wspólnego mianownika dla zjawiska faktycznie istniejącego w obszarze praktyki artystycznej. W folderze towarzyszącym wystawie Jarosław Lubiak pisał: "Zagadka tych maszyn (...) może zostać skojarzona z wizją maszyn pożądających przedstawioną przez Gillesa Deleuze'a i Félixa Guattariego". Owszem - może, ale nie jest to skojarzenie, do którego należało się przywiązywać podczas oglądania wystawy. Dopatrzenie się w przestrzeni ZONY nawiązań do zarysowanego w książce L'anti-Oedipe. Capitalisme et schizophrénie modelu funkcjonowania maszyn pragnących stanowiło raczej zadanie karkołomne. Przestrzeni, dodajmy, w której zaprezentowane obiekty przywodziły w większości na myśl pojęcia zawzięcie przez Deleuze'a i Guattariego deprecjonowane: brak, ograniczenie, defekt skutkujący stagnacją. Francuscy poststrukturaliści wspomnianą książką zaproponowali w pewnym sensie pozytywny program wyzwolenia z ograniczeń narzucanych pragnieniu przez religię, społeczeństwo czy psychoanalizę. Mechanizm, który opisali przy pomocy metafory maszyny pragnącej, miał stanowić jeden z trzech warunków uaktywnienia czy też wyzwolenia potencjału nieświadomości (w przeciwieństwie m.in. do psychoanalizy, której autorzy przypisują negatywną w skutkach redukcję nieświadomości). Tymczasem odrzucenie użyteczności - podążając za myślą Deleuze'a i Guattariego - kojarzonej z procesami politycznej czy społecznej opresji, umożliwiło projektom artystycznym nakreślenie wizji, którą trudno określić jednoznacznie jako pozytywną. Analizie automatycznego, wręcz uporczywego funkcjonowania urządzeń, dla których istnienia nie sposób znaleźć logicznej motywacji, mogła zatem posłużyć nie tyle zawarta w Anty-Edypie całościowa wizja uzdrowienia organizmu społecznego, ile metafora sugerująca związek między dwoma niezależnymi od rozumu elementami: mechanicznym działaniem typowym dla maszyn, a przyporządkowanym jedynie istotom ludzkim pragnieniem. Deleuze i Guattari połączenie takie dostrzegli w obszarze ludzkiej działalności w zjawisku psychozy i dokonali jego projekcji na model społeczeństwa. Na wystawie w ZONIE zależność ta zogniskowała się w kilku obiektach artystycznych, które można postrzegać jako alternatywne wobec anty-edypowskiej interpretacje istoty i znaczenia "maszyn pragnących".

Janek Simon, bez tytułu
Janek Simon, bez tytułu

Wydawać by się mogło, że większość zaprezentowanych w ZONIE projektów prowokowała pytanie o potrzebę ludzkiego pierwiastka lub wręcz domagała się ingerencji ze strony odbiorcy. Do tych ostatnich można było zaliczyć konstrukcję autorstwa Janka Simona, której spazmatyczne, powtarzane z uporem ruchy pozwalały na powolne przemieszczanie się po powierzchni. Nieskomplikowana i z pozoru krucha maszyna nie była w stanie sama pokonać najmniejszego oporu. Jedynie interwencja człowieka umożliwiała jej ponowne wyruszenie w pozbawioną celu drogę. Z kolei Aleksandra Ska w pracy TYPE... poruszyła problem pragnienia odhumanizowanego, rozłożonego na czynniki pierwsze. Odkurzacz zamknięty z obu stron falliczną formą oraz ulokowane osobno wymienne worki uformowane w kształt warg sromowych domagały się gestu, który przerwałby ich wymowne milczenie. Dźwięki wydawane przez Eee..., maszynę autorstwa Wojciecha Hoffmana mogły być za pomocą pokręteł i dźwigni regulowane przez odbiorcę. Etykiety z nazwami emocji łudziły obietnicą zapanowania nad "zmapowaną" na powierzchni urządzenia psychiką ludzką. Ale muzyka nie poddawała się do końca ingerencji, a oferowane przez maszynę możliwości pozostawały niekompatybilne z szerokim wachlarzem ludzkich emocji. Ruch odbiorcy uruchamiał Transfuzję. Instalacja Andrzeja Wasilewskiego nawiązywała formą do medycznego sprzętu do ratowania życia. Jednakże integralną cechą konstrukcji zaprezentowanej w ZONIE był brak nakierowania na pacjenta. Maszyna działała według tylko sobie znanych zasad, pompując ciecze, unosząc elementy, emitując migawki programów - szum medialny zwiastujący koniec panowania człowieka?

od lewej Kamil Stańczak, Piotr Jędrzejewski, Wojciech Hoffman
od lewej Kamil Stańczak, Piotr Jędrzejewski, Wojciech Hoffman

Ale czy dysonans, niedoskonałość, defekt nie są cechami, które jesteśmy skłonni wtórnie przypisać tym obiektom, przyjmując pragmatyczny, a według Deleuze'a i Guattariego naznaczony faszyzmem punkt widzenia? Dlaczego nie spojrzeć na świat "pożądających maszyn" jak na przestrzeń autonomiczną z własnymi prawami i kategoriami opisu rzeczywistości? Czy zastąpienie konstrukcji Kamila Stańczaka ludzką ręką gwarantuje powstanie lepszego obrazu - lepszego według jakich kryteriów oceny? Być może w tym niezależnym od człowieka świecie maszyn wartością jest samo powodowane pragnieniem i nieobliczone na efekt końcowy działanie. Bliższe skądinąd innej myśli Deleuze'a. Dobrze tezę tę obrazowała praca Piotra Bosackiego. Kołomaszynę tworzyło dziewięć zębatych kół, które wprawione w ruch formują rozpięte między nimi sprężyny w liniowe, zamknięte w formę kwadratu układy. Samoistne, niekontrolowane żadną instancją zewnętrzną następowanie po sobie geometrycznych form skłonni jesteśmy interpretować w kategoriach estetycznych, przynależnych sztuce - jedynej dziedzinie życia człowieka na tyle autonomicznej, aby brakowi argumentu użyteczności dawała rację bytu. W tej perspektywie realizacja Dominiki Skutnik nie tyle przestrzegała przed stechnicyzowaniem rytuału, ile zwiastowała narodziny nowej duchowości, na miarę wyzwań technokratycznego świata. Surround Sound Mandala stanowił zestaw kilkunastu maszynek do strzyżenia zawieszonych w okręgu i wydających przerażający, jednostajny dźwięk. Repetycja to immanentna cecha działania "maszyn pożądających". Konrad Smoleński dodatkowo wyeksponował aparaturę, która stała za generowaniem "głosu" Bomb 2 "Repetitio Est mater studioroom". Nieruchomy pocisk pozostawał w sprzeczności ze ścieżką dźwiękową, która przez nieustanne powtarzanie mogła nasuwać skojarzenie z wyrażaniem niezrealizowanego życzenia. Repetycja stanowiła również o realizacji Piotra Jędrzejewskiego Miasto, Masa, Maszyna. Podobnie jak kilku innym projektom na wystawie, mechanizmowi wzajemnie wprawiających się w ruch partii obiektu dawał początek ruch człowieka. Fakt ten przypomina o twórcach "pożądających maszyn" i ponownie przywołuje pytanie o powody, którymi się kierowali.

Piotr Bosacki "Kołomaszyna"
Piotr Bosacki "Kołomaszyna"

Otwierający wystawę film Łukasza Skąpskiego traktować można jako artystyczny komentarz do tego, co zostało zaprezentowane w przestrzeni galerii. Komentarz o tyle ważny, że podnoszący kwestię motywacji, która może towarzyszyć twórcom wymykających się tradycyjnym kategoriom mechanizmów. Zrealizowany w konwencji dokumentalnej film Urządzenia ukazuje grupę nowojorskich artystów. Wśród konstruowanych przez nich obiektów znajdują się realizacje tak praktyczne, jak i będące rezultatem niekontrolowanego przypływu kreatywności; wynikające zarówno z tradycyjnej potrzeby, jak i abstrakcyjnej potrzeby tworzenia i gromadzenia. Ponowny rzut oka na projekty zaprezentowane na wystawie nasuwał kolejną interpretację. Czy konstruowanie maszyn może okazać się wentylem nie tyle dla irracjonalnych marzeń, ile dla lęku przed katastroficznymi wizjami świata zdominowanego przez technologię? Jak pokazały zgromadzone na wystawie obiekty, niezrozumiałe i tym samym przerażające działanie pozornie groźnych mechanizmów jest w gruncie rzeczy na łasce i niełasce człowieka (artysty, odbiorcy). Być może powoływanie do życia "pożądających maszyn" jest wyrazem tego samego aktu, co niegdyś sporządzanie wizerunków demonów i zmarłych. W obu wypadkach byty ucieleśniające wyobrażenie tego, co budzi lęk, pozostają pod kontrolą ich twórcy. O tym porównywalnym do magicznego zabiegu przypomina wizyta w ZONIE tuż przed zakończeniem wystawy, kiedy działanie części prezentowanych obiektów odbiega od stanu początkowego.

Konrad Smoleński "Bomb 2: Repetitio est mater studiorum"
Konrad Smoleński "Bomb 2: Repetitio est mater studiorum"

Wystawa inaugurująca działalność ZONY z pewnością dotknęła szerszego problemu kulturowego, być może jeszcze bardziej palącego dziś, kiedy wywodzący się z XIX wieku problem techno- czy maszyno fobii w nowych warunkach XXI wieku nie traci na aktualności. Kuratorom, którzy skoncentrowali się na praktyce artystycznej ostatnich lat, udało się ukazać różnorodność realizacji i postaw. Jeśli wystawę Maszyny pożądające faktycznie można uznać za zapowiedź kolejnych przedsięwzięć, to ZONA ma szansę stać się jednym z ważniejszych ośrodków refleksji nad sztuką współczesną. W perspektywie lokalnej przedsięwzięcie duetu Kuskowski - Lubiak już jest sporym sukcesem. ZONA niewątpliwie stanowi silny akcent w pstrokatym i nierównym pejzażu łódzkich galerii zorientowanych na sztukę najnowszą. Do atutów galerii z pewnością należeć będzie systematyczne organizowanie interesujących wystaw problemowych. Kolejną po Maszynach pożądających będzie otwierana pod koniec stycznia wystawa Epidemia. Kulturowy obraz choroby.

Fot: Katarzyna Dobrzańska, dzięki uprzejmości galerii Zona Sztuki Aktualnej

Andrzej Wasilewski "Transfuzja"
Andrzej Wasilewski "Transfuzja"

widok ogólny
widok ogólny