Jakie Muzeum Sztuki Nowoczesnej? Ankieta Moniki Branickiej

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Aleka Polis, Wartopia, Pekiński Pazurek 2006, szkice 3d

P1. Czy w Polsce potrzebne jest Muzeum Sztuki Nowoczesnej?

Ad. 1. Dziwne pytanie. To raczej sytuacja państwa bez Muzeum Sztuki Współczesnej (w skrócie MSW) jest dla mnie kuriozalna. Pytanie tylko, komu jest potrzebne Muzeum. Myślę, że przede wszystkim artystom. Na całą sytuację wokół sztuki składają się zwykle: artyści, odbiorcy, galerie sztuki, muzea sztuki, mecenasi, kolekcjonerzy itd. W Polsce tylko jeden z tych elementów naprawdę istnieje, to znaczy dobrzy artyści i dobra sztuka. Zatem w gruncie rzeczy istnieje ona trochę w próżni (tej szklanej wieży w której my żyjemy, nie liczę). Za jakiś czas okaże się też, że MSW jest potrzebne również społeczeństwu. My to wiemy, społeczeństwo na razie w większości takiej potrzeby nie czuje.

P2. Jakie cele i wartości powinno realizować nowe Muzeum?

Ad 2. Robić swoje. Pokazywać sztukę aktualną. Denerwować, ingerować, burzyć, budować, wyznaczać hierarchie, przypominać, dopominać się, walczyć o sztukę.

Co ciekawe, niemal wszyscy w tym punkcie zwracają uwagę na cele edukacyjne muzeum. To takie słowo klucz. Wytrych. Każde drzwi otworzy. Banał. Mnie to trochę dziwi, bo te cele edukacyjne wpisane są w statut każdego muzeum i nie jestem przekonana o konieczności odkrywania Ameryki. Mnie bardziej interesuje, KOGO trzeba edukować. Kto ma być odbiorcą muzeum sztuki? Biorąc pod uwagę daty - prawdopodobnie pokolenie, któremu właśnie rośnie pierwszy ząb albo które dopiero przyjdzie na świat. Ale z drugiej strony muzeum nie może się zamienić w przedszkole i nadrabiać luk, które wytworzył i nadal wytwarza (a to proces pogłębiający się) system edukacyjny, szkoły, rodzice itd. To rola ministerstwa edukacji a nie muzeum (mimo świadomości, że ministerstwo edukacji sztuką się nie zajmie, raczej chętniej zainwestuje działania w muzeum historii, Powstania itd). Nie mam nic przeciwko programom edukacyjnym dla dzieci, ba - naprawdę zazdroszczę np. berneńskiemu Museum Creaviva przy Zentrum Paul Klee - to naprawdę kapitalne programy (z polskich pozwolę sobie wymienić cudne przewodniki dla dzieci z MNK, które sama z wielką przyjemnością oglądam). Nauczanie jest najnormalniejszym pod słońcem elementem działalności muzeum i nie ma co w ogóle o nim trąbić, bo to powinien być standard. Trudniejszą i ważną spraw będzie to, w jaki sposób muzeum przyciągnie tych, którzy są do sztuki zrażeni. Popatrzmy na obecny odbiór sztuki w społeczeństwie. Osoby, które w tej chwili pełnią funkcje społeczne (politycy, urzędnicy, dziennikarze ect.), uważam już za stracone dla muzeum. Nie ma sensu ich przekonywać, bo wychowali się w przekonaniu, że sztuka jest dziwactwem, ekstrawagancją, wymysłem, czymś dodatkowym, zbędnym. Poza tym warto też zauważyć, że muzeum będzie mogło edukować tyko mieszkańców Warszawy. Kto więc powinien być jego odbiorcą? Być może będę tu dość okrutna: ci, którzy już są odbiorcami sztuki. I nie można mówić o konkretnej grupie społecznej czy wiekowej. Pozwolę sobie na przykład, który - nie ukrywam - mnie bardzo podbudował. Jakiś czas temu w Berlinie miała miejsce noc muzeów, bardzo zresztą licznie odwiedzana przez mieszkańców, świetnie zorganizowana itd. I wszystko w porządku, u nas też są noce muzeów. Jakież było moje zaskoczenie, gdy w pociągu do Warszawy spotkałam panią, która z dwoma synami (w wieku ok. 15 i chyba 17 lat) pojechała tam specjalnie na noc muzeów. Osoba ta nie ma nic wspólnego ze sztuką zawodowo, synowie też nie mają zamiaru zostać artystami. a mimo to wykonała wysiłek (pamiętajmy: także finansowy) wyjazdu na dwa dni za granicę wyłącznie w celu zwiedzania muzeów. Do dziś jestem pod wrażeniem. A zatem grupa ta już istnieje (choć jest niewielka i trudno ją zidentyfikować) i będzie podejmować wysiłek dotarcia do muzeum, jeśli tylko będzie miała powód. Co więcej, grupa ta będzie się powiększać samoistnie wraz ze wzrostem rangi muzeum, ale będzie to działanie wtórne, na zasadzie refleksu, a nie bezpośrednie: nie przez edukację, ale przez wzrost znaczenia muzeum. Z drugiej strony Warszawa stanie się kolejnym przystankiem na drodze tysięcy osób, które cały rok jeżdżą między kolejnymi imprezami jak biennale, targi etc. Muzeum będzie ściągało ważnie postaci ze świata sztuki i coraz lepsze wystawy. Zacznie (mam nadzieje) się liczyć i stanie się rozpoznawalnym symbolem miasta lub zgoła powodem, dla którego warto tu przyjechać. Wtedy dopiero polskie "elity" zorientują się być może, że w sztuce istnieje potencjał i że sztuka stanowi ważny element samookreślenia społeczeństwa. A póki co przekonywanie ich do sztuki nie ma sensu, bo mają inne wzorce kulturowe. Później same zmienią zdanie.

P3. Jaka wizja programowa Muzeum jest Pani / Panu najbliższa? Ad 3. Muzeum jako centrum logistyczne czy dworzec, na którym zatrzymują się kolejne wystawy, widzowie, kuratorzy i artyści. A nie magazyn, bo Magazyny Narodowe już mamy w każdym większym mieście. Wszystko oczywiście sprowadza się do pytań o kolekcję i cezurę czasową współczesności. Na to odpowiadam dalej. Nie upieram się, byśmy tym muzeum musieli załatwiać problemy środkowoeuropejskie, bo niby dlaczego? Nieistnienie lub istnienie marginalne sztuki całego byłego bloku wschodniego jest problemem wszystkich państw doń należących, a nie tylko Polski. Zresztą, przy wszelkich tego rodzaju dyskusjach znowu ujawniają się nasze kompleksy, znowu widać chęć pokazania, że "my też mieliśmy", a "Kopernik i Skłodowska (niepotrzebne skreślić) byli Polakami". Ja natomiast mam wątpliwości, czy dla sztuki świata da się w ogóle jeszcze uratować minioną sztukę polską metodą porównywania (świetnie to ujął Marek Sobczyk jako Muzeumiątko Sztuczki Nowoczesnej na Zachodziku). Dla mnie ważniejszy jest czas przyszły. Kogo włączymy do przyszłości, a nie kogo dopiszemy do historii, bo z reguły powtórne pisanie historii (zwłaszcza takiej, którą nie my pisaliśmy) jest naprawdę trudne i rzadko się udaje. Myślę, że powstanie MSW powinno (a przynajmniej tego bym sobie życzyła) pociągnąć za sobą zmiany nie tylko w stolicy, ale w systemie funkcjonowania sztuki w całym kraju. To nie jest tak, że w Polsce nie ma infrastruktury dla sztuki. My po prostu wyrzuciliśmy już poza nawias dyskusji o sztuce liczne galerie miejskie, m.in. pozostałości po BWA (poza tymi, które rzeczywiście są istotne, a to dzięki osobom je prowadzącym - zresztą wiadomo, o co chodzi), w których regularnie odbywają się nieistotne wystawy nieistotnych artystów. Życzyłabym sobie, żeby MSW np. przy udziale dziesiątek kuratorów, których ma zamiar co roku wypuszczać UJ, zdynamizowało galerie miejskie w całej Polsce, by przyczyniło się do powstania sieci instytucji, jak ma to miejsce w Niemczech (patrz tamtejsze Kunsthausy, Kunstvereiny). Oczywiście musi się to odbyć przy całkowitej zmianie ekip prowadzących i dobrej woli samorządów, a koordynacją takiego programu mogłoby się zająć muzeum. To byłoby dla muzeum wielkie wyzwanie, dodam, że Polsce bardzo potrzebne. Na zmianę myślenia o i w Muzeach Narodowych nie liczę, tam trzeba by wymienić całkowicie skład pracowników. Ale tak czy owak przyszłe MSW zmusi Muzea Narodowe do odpowiedzi na pytanie, czym mają się zajmować, czy i w jakim zakresie powinny współpracować z MSW. Ostatecznie to właśnie Muzea Narodowe lub Okręgowe zbierały (przynajmniej częściowo) sztukę ostatnich 50 lat i muszą się zastanowić, co z nią robić.

P4. Jakie cechy powinny wyróżniać Muzeum spośród innych placówek o podobnym charakterze na świecie?

Ad 4. Źle postawione pytanie. Dlaczego to muzeum miałoby się wyróżniać? "Wystarczy", że im dorówna i że włączy się jako partner do współtworzenia obrazu sztuki współczesnej. Na razie bez muzeum nie bardzo możemy się do tej dyskusji włączyć, przy najlepszych chęciach innych instytucji. Chcę powiedzieć, że takie muzeum samo w sobie jest już wyróżnikiem. Pytanie natomiast, jak do MSW powinny ustosunkować się te instytucje, które obecnie spełniają niektóre z jego funkcji (przede wszystkim Zachęta i CSW). Zmiana programowa i zmiana ekip prowadzących (bo nie mam wątpliwości, że większość osób z tych placówek odpłynie do MSW) powinna wówczas pójść w kierunku sztuki nowoczesnej. Marzy mi się, by łatały one lukę powstałą między nowoczesnością a współczesnością, by pokazywały klasykę współczesności i artystów, którzy są za starzy na współczesność (czy ściśle - aktualność), a za młodzi nowoczesność. Takich, którzy współtworzyli sztukę lat 70., 80. XX w. i są za młodzi na Muzea Narodowe (przede wszystkim dlatego ze żyją, a za starzy na sztukę aktualną. Wiec nadal nie mają gdzie wystawiać, choć to ważni artyści.

P5. Z jakimi problemami i zagrożeniami należy się liczyć realizując ten projekt?

Ad.5 Z wieloma. Po pierwsze - polityka i używanie muzeum do budowania swoich celów przez polityków. Zawłaszczenie sztuki do budowania swojej tożsamości, bez jej zgody i wiedzy, a czasem mimo oporu. Chęć budowania przez polityków pomnika władzy (to ważne przy konkursie architektonicznym).

Po drugie - pieniądze. Co wiąże się z pkt. 1., dopóki politycy nie zauważą, że sztuka jest elementem dyskursu społecznego, dopóty pieniędzy nie będzie. Co gorsza, jeśli politycy zauważą, że sztuka jest elementem dyskursu społecznego, ale niekoniecznie takiego, który jest im na rękę, to zbudują najpierw wszystkie inne muzea historyczne będące zapleczem dla ich reprezentacji politycznej, a o sztuce (jako formie dialogu) będą myśleć na końcu.

Po trzecie - problemy wynikłe z oczekiwań jakie z nim wiążemy, z ilości chętnych do zaistnienia w tym muzeum. Taki mechanizm kompensacyjny, który cały czas obserwujemy na przykładzie społeczeństwa, które po latach mizerii gospodarczej pielgrzymuje do supermarketów. W przypadku naszych nadziei wiązanych z muzeum sprowadza się to nie tylko do problemu z wyznaczeniem daty rozpoczęcia współczesności - po wojnie, w latach 60. 70., po roku 81. czy po 89. To też problem dużo głębszy. Takiego muzeum nigdy tu nie było, więc wszyscy chcą się nim zająć i w nim zaistnieć. To sprawa ambicji i punkt honoru. Nieuniknione są tragiczne historie nacisków (także politycznych), manipulacji, koterii, obrażania się, a środowisko przecież wielkie nie jest. Wróżę niemało osobistych dramatów. Przyszła dyrekcja musi się wykazać cierpliwością, asertywnością i dyplomacją.

Nawiasem mówiąc, aktualnie w Muzeum Narodowym w Krakowie trwa nieduży program pt. "Przewodnik", do którego zapraszani są artyści komentujący instytucję muzeum. Ten projekt w mikroskali definiował problemy, z którymi w makroskali spotka się MSW. Prace odnosiły się do: pracowników muzeum (Joanna Rajkowska), instytucji "mauzoleum" i jego dekonstrukcji z nawiązaniem do futurystycznego "spalić muzea" (Hubert Czerepok), dzieci i wszelkich elementów edukacyjnych (Elżbieta Jabłońska) oraz widzów (Zorka Wollny), a obecnie rozpoczął się kolejny odnoszący się do muzeum jako magazynu dla przyszłości (Roman Dziadkiewicz). Sami artyści diagnozują tu pewne elementy składowe instytucji i sposobu myślenia o niej. Myślę, że warto ich słuchać i wyciągać wnioski.

Po piąte - budowanie w społeczeństwie przekonania o wartości sztuki. To proces na lata, obejmujący wszystkie grupy społeczne. Najtrudniejsze i najważniejsze zadanie. Temat rzeka.


Aleka Polis, Wartopia, Pekiński Pazurek 2006, szkice 3d