Nowa architektura powstająca w latach 50. mimo przytłaczającego i upiornego czasem wyglądu, oglądana dzisiaj prezentuje się dość... przyjaźnie. Jest tak być może dlatego, że monumentalne założenia urbanistyczne z czasów socrealizmu projektowali architekci wykształceni na przedwojennych, często zagranicznych uczelniach. Lata 60. to już wyraźny krok do tyłu, chociaż budynki mieszkalne z tego okresu posiadają czasem jeszcze indywidualny charakter - tak jak te wybudowane na osiedlu Sady Żoliborskie w Warszawie lub Tychach na Śląsku. Ale to właśnie u schyłku panowania towarzysza Władysława Gomułki zaczęto wdrażać technologie, która u jego następcy - towarzysza Edwarda Gierka, w zdecydowany sposób zmieniły kształt polskich miast. Standaryzacja typów budynków, dokonana dzięki wprowadzeniu gotowych prefabrykatów, oraz powielana bez większych zmian koncepcja "osiedla mieszkaniowego" zmonotonizowała architekturę średniego i późnego PRL-u.
Wydany przez Korporację Ha!art albumik pt. "Pogoda ładna, aż żal wyjeżdżać", przynosi zdjęcia, jakie wykorzystywane były do edycji pocztówek w latach '70. Fotografie kilkudziesięciu autorów z archiwalnych zasobów Krajowej Agencji Wydawniczej, wybrał i zestawił ze sobą Mikołaj Długosz. Koncepcja tej antologii obrazków wykorzystywanych przez softpropagandę PRL-u wyboru jest dość jasna i czytelna (być może szczególnie dla tych wszystkich, którzy jak niżej podpisany dobrze pamiętają tamte czasy). Fotografie przedstawiają głównie centra miast oraz przykłady socmodernistycznej architektury - by posłużyć się terminem, zaproponowanym we wstępie do albumu przez Łukasza Gorczycę - czyli blokowiska, domy handlowe, miejskie urzędy, szkoły i uzdrowiskowe obiekty, wszystkie obowiązkowo rozświetlone optymistycznie świecącym słońcem.
Tak pomyślany zestaw, złośliwie (jak chce Gorczyca), czy może raczej - ironicznie dobranych fotografii, to kapitalny dokument z czasów PRL-u. Paradoksalnie dokument "a rebours," bo przecież fotografie te tworzono na wyraźnie sformułowane zamówienie, a ich autorzy najwyraźniej nie mieli ochoty wyłamywać się z narzuconych przez zleceniodawcę ram. Interesujące jest tutaj to, że gdybyśmy chcieli szukać innych zapisów z tamtych czasów o takim charakterze, to będziemy skazani głównie na archiwalne zasoby softpropagandowych zdjęć. Oglądając tą "nieznaną kartę historii polskiej fotografii, która była już wówczas na prawdziwie światowym poziomie" (jak pisze Krzysztof Miękus, w tekscie towarzyszącemu niedawnej prezentacji wyboru Długosza w Yours Gallery), na usta zaczyna cisnąć się pytanie, dlaczego nikt z prezentowanych w książce fotografów, nie pociągnął na własną rękę tematu, jakim była ówczesna polska, "socmodernistyczna" rzeczywistość.
Mimo, że Krzysztof Miękus nieco przesadza z tym "światowym poziomem" autorów obecnych w albumie (praktycznie, w przypadku zdjęć architektury, wszyscy oni mają problemy z utrzymaniem pionów), ich umiejętności były zupełnie wystarczające, żeby taki dokumentalny zapis zrobić. W fotografii ważna jest jednak nie tylko kwestia opanowania warsztatu, ale także pewien rodzaj "wizualnej świadomości", który decyduje o wyborze motywów i sposobie ich przedstawiania. Który wspomagany czasem przez obsesyjne powracanie do pewnych tematów (ich bardzo konkretne i niepowtarzalne widzenie), ma przemożny wpływ na wyjątkowość zarejestrowanego materiału.
"Pogoda ładna", że... aż żal dupę ściska. Mogło być lepiej.
fot. dzięki uprzejmości Yours Gallery i autora