Artyści wrogami wszystkich dzieci

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

"Publiczna przestrzeń dla sztuki?" została wydana w 2003 r. i ukazała się najwyraźniej po to, by "odpowiednie dać rzeczy słowo". Jej pojawienie się w księgarniach zbiegło się szczęśliwie w czasie z ważnymi - za chwilę będzie można powiedzieć historycznymi - działaniami w polskiej przestrzeni publicznej. Był to okres, kiedy działała Galeria Zewnętrzna AMS, prezentująca prace Grupy Ładnie Galeria Otwarta w Krakowie, zaczynała zdobywać uznanie grupa Twożywo, Paweł Althamer zwrócił uwagę polskiej i zagranicznej publiczności na warszawską dzielnicę Bródno (Bródno 2000), a Joanna Rajkowska przygotowywała swój projekt Pozdrowienia z Alej Jerozolimskich.

Jednocześnie rozpoczęła się seria najbardziej spektakularnych wystąpień przeciwko sztuce współczesnej w historii III RP. Artyści padali ofiarą kryminalizowania i denuncjowania sztuki współczesnej. W krytyce pojawiać się zaczęła metafora życia w oblężonej twierdzy, która wyraża niepewną pozycję polskich artystów w przestrzeni publicznej. Zapowiedzią nowej fali cenzury po komunizmie były napaści na artystów i niszczenie dzieł sztuki. Reprezentatywny dla tej retoryki był felieton Stanisława Krajskiego na temat pracy "Blizna po matce" Moniki Zielińskiej, prezentowanej w Galerii Zewnętrznej AMS: "Dla mnie jest to satanizm" - pisał felietonista Naszego Dziennika - "obraza już nie tylko religijnych uczuć, samej Matki Bożej i Jej Syna, ale również coś, co godzi w moje najbardziej ludzkie uczucia, coś, co obraża mnie i moją Matkę. Plemię Żmijowe zaczyna rządzić na naszych ulicach"1

Artyści współcześni stali się wrogami moralności. Dodajmy jednak, że "plemię żmijowe" artystów nie posługiwało się nigdy metodami piętnujących sztukę współczesną polityków. W prowokacyjny sposób tłumaczy to Maria Anna Potocka: "Skoro osoba urażona przychodzi do galerii i niszczy czy ściąga dzieło, to ja w ramach odwetu wchodzę do kościoła i niszczę przedmiot naruszający moje uczucia estetyczne bądź religijne. W rzeczywistości tylko jedna strona postępuje w ten sposób".

Zatem debata nad przestrzenią publiczną, której zapisem jest "Przestrzeń publiczna dla sztuki?", a która odbyła się w 2002 r. w wiedeńskiej Kunsthalle jako część Roku Polskiego w Austrii, nie mogła nastąpić w lepszym momencie.

Wśród zaproszonych gości byli Piotr Piotrowski, Andrzej Turowski, Gerald Matt, Andrea von Straeten, ale też artyści (Krzysztof Wodiczko i Jarosław Kozłowski). Choć od wydania minął rok, książka nie straciła nic ze swej aktualności.

Piotr Piotrowski postawił tezę, że debata o miejscu sztuki w przestrzeni publicznej, która nastąpiła po 1989 r. w Polsce, to debata o kształcie demokracji. Jest to bodaj najważniejszy tekst w całym tomie, który warto przypomnieć szczególnie wobec ostatnich wypowiedzi członków Ligi Polskich Rodzin na temat sztuki. Wywołała je akcja Łukasza Guzka "STOP LPR" polegająca na umieszczaniu przed wejściem do galerii ostrzeżenia "Wystawa nie jest przeznaczona dla członków i sympatyków Ligi Polskich Rodzin". Używając zaczepnego języka Guzek wprowadził nowy, otwarty sposób walki ze zdeklarowanymi przeciwnikami sztuki współczesnej lub też zwolennikami prezentacji pozytywnych wzorców kulturowych2 w galeriach. W odpowiedzi (organizując konferencję prasową i publikując tekst w internecie) zasugerowano wyraźnie, że artyści, niemal z racji tego, że są artystami, wchodzą w konflikt z uznanymi powszechnie zasadami moralności a zdarza im się to notorycznie. Sporządzono kontrnalepkę: "Wystawa przyjazna dzieciom" lub też "Wystawa nieprzyjazna dzieciom" - również do oznaczania galerii i wystaw. Strona internetowa LPR informuje, że dzieci są nieświadomymi odbiorcami sztuki, których chroni prawo (w domyśle: przed chcącymi demoralizacji artystami). Od początku procesu Doroty Nieznalskiej nic się nie zmieniło: twórcy sztuki, na tej samej stronie LPR, zostali postraszeni odpowiedzialnością karną i słynnym art. 196 mówiącym o obrażaniu uczuć religijnych, a także konwencją na temat praw dzieci.

Jest to nowy pomysł polityków, którzy chcą decydować, jacy artyści tworzą w sposób odpowiedni dla dzieci, a którzy są dzieciom nieprzyjaźni. Metoda jest w gruncie rzeczy znana: "kwestie ogólne zostają poddane personalizacji. Np. dzieło czy wystawa stawia jakąś problematykę ogólnokulturową, ale występuje przeciw niemu konkretna osoba obrażona uczuciowo. Wtedy nie ma miejsca na debatę publiczną, gdyż z osobistymi odczuciami trudno dyskutować. Cel jest jeden: dzieło bądź wystawa muszą zniknąć. (...) Instytucje muszą mieć charakter otwarty - piszą dalej autorzy www.spam.art.pl - Jednak dotychczasowe zachowanie członków i sympatyków LPR zmuszają do zwrócenia im uwagi iż są w nich nieproszonymi gośćmi". Inicjatywa jest krokiem na drodze do przyjęcia innej strategii w walce o wolność wypowiedzi, kiedy wydaje się, iż powszechnie przyjęte sposoby prowadzenia dialogu w naszej amebowatej demokracji zawiodły i, jak powiedziała Aneta Szyłak, "wszystkie instytucje kultury zostały odpowiednio spacyfikowane i nauczone właściwej współpracy z władzą".3

Uczestnicy sympozjum dostrzegli zahaczenie obecnych procesów w przestrzeni publicznej w rzeczywistości czasów realnego socjalizmu. Piotr Piotrowski nazywa sytuację w polskiej przestrzeni publicznej po komunizmie agorafobią.

Warto wspomnieć o innym niż Publiczna przestrzeń dla sztuki? kongresie, który poczynił pierwszą próbę opisu przestrzeni publicznej zagarniętej w całości przez komunistyczne władze. Taką próbę opisu podjął Kongres Kultury Polskiej w 1981. Dewastację przestrzeni publicznej kraju, w którym, jak pisał Białoszewski "Pole patrzy w blok - blok patrzy w pole, spowodowaną całkowitym jej podporządkowaniem władzy i odgórnym regulacjom prawnym, dało się wyczuć już w wypowiedzi Mieczysława Porębskiego. Kongres przerwało jednak wyprowadzenie czołgów na ulice i ogłoszenie stanu wojennego.

W dwadzieścia lat później naczelnym problemem przestrzeni publicznej w Polsce jest nadal brak wolności artystycznej wypowiedzi. Zdaniem Piotrowskiego jest to wina nakładania się na siebie dwóch historycznych tradycji. "Z jednej strony są to nawyki władzy ukształtowane w czasach komunizmu, a z drugiej silna pozycja Kościoła. To wszystko - zdaniem Piotrowskiego - buduje zarówno przyzwolenie społeczeństwa na zawłaszczające przestrzeń publiczną praktyki władzy, jak również zupełnie otwarte deklaracje tejże władzy, że owo zawłaszczanie i - jednocześnie wywłaszczanie głosu mniejszości dokonuje się w imię akceptowanej powszechnie w Polsce ideologii". Andrzej Turowski w swoim wystąpieniu umiejscowił polską sytuację sztuki publicznej w historii, odwołując się do sytuacji lat 70. i 80.: "Szansą równowagi, jedyną, jaką zna zachodni świat, jest demokracja. Z tego punktu widzenia sztuką, która mieni się sztuką publiczną, jest sztuką polityczną i zaangażowaną w procesy demokratyczne".

W szerszym geograficznie, europejskim kontekście postawili przestrzeń publiczną i politykę Adam Chmielewski i Gerald Matt. Chmielewski, rozpoczynając od refleksji nad sukcesem Jörga Heidera w Austrii, analizował polityczne uwarunkowania przestrzeni publicznej i jej kształt w krajach, w których do głosu doszli skrajnie prawicowi politycy. Gerald Matt również analizował autonomię sztuki w przestrzeni publicznej tak łatwo zawłaszczanej przez politycznych demagogów. Stawiał skandale związane ze sztuką współczesną w roli instrumentów pomiarowych poziomu otwartości i gotowości społeczeństwa do czerpania korzyści z autonomii sztuki.

Żeby ujrzeć właściwe miejsce polskich wypowiedzi na temat sztuki publicznej, warto położyć obok opasłe tomisko Public art - owoc innej międzynarodowej sesji na ten sam temat, która odbyła się w Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. W 2000 r. spotkało się tam 50 artystów tworzących w przestrzeni publicznej, kuratorzy oraz historycy sztuki. Inicjatorami publikacji materiałów i organizatorami sesji byli prof. Bert Theis oraz Klaus Bussmann - długoletni dyrektor Landesmuseum w Münster i spiritus movens odbywających się tam od 1977 r. wystaw rzeźby. Goście sesji analizowali przestrzeń na wszystkie możliwe sposoby: przestrzeń jako produkt, jako umowę, jako potrzebę umiejscowienia czasu czy wreszcie sztukę publiczną jako obszar nowej syntezy sztuk (malarstwa, rzeźby i architektury). Kolejne rozdziały konfrontują sztukę publiczną z miastem, architekturą, historią, społeczeństwem, wystawami oraz publicznością. W Monachium dźwięczał więc przede wszystkim głos artystów, jakby w myśl powiedzenia Pabla Picassa: "Narzeka się na przestarzałe definicje, ale czy to nie artyści mają za zadanie definiować na nowo?"

"Publiczna przestrzeń dla sztuki?", (red.) Anna Maria Potocka, Kraków - Wiedeń, 2003, 312 stron.

  1. 1. "Nasz Dziennik", 28 grudnia 2000, s. 8.
  2. 2.  www.przyjaznawystawa.lpr.pl 
  3. 3. "Czy w Polsce toczy się wojna kulturowa?", "Zeszyty Artystyczne", 12/2004, s. 10.