"Sztuka w służbie lewaków"

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

"Sztuka w służbie lewaków" to wystawa szybkiego reagowania. Nie było jej w planach galerii jeszcze dwa tygodnie temu. Nadpisana zostanie na wcześniej istniejącej wystawie "Bad News" w Kronice. Ma być jej naturalnym przedłużeniem i mutacją, choć niewątpliwie można określić jej naturę jako nowotworową. Sprowokowana została przez atak lokalnych mediów powiązanych z prawicowymi ugrupowaniami politycznymi. Jest próbą skomentowania i zanalizowania na gorąco rosnącego napięcia między tzw. wytwórcami kultury a światem polityki.

"Bardzo często władza wręcz nie ukrywa swej zawłaszczającej strategii, deklarując wprost, że przestrzeń publiczna należy do niej, gdyż to ona legitymuje się większościowym pakietem elektoratu. Grupa polityków wybrana do odpowiednich władz, lokalnych lub krajowych, czuje się niejako uprawniona, aby w imieniu swoich wyborców i rzekomo w ich interesie zawłaszczyć przestrzeń publiczną" - pisał Piotr Piotrowski pisał o zawłaszczaniu przestrzeni publicznej (do której z pewnością należy miejska instytucja sztuki). Jakiekolwiek przejawy zaangażowania (czytaj: łączności z rzeczywistością) odczytuje się przez pryzmat lewicowej retoryki, opowiedzenia się jednoznacznie po jednej stronie barykady. Co więcej, jak zauważają niektóre media większość istotnej produkcji kulturalnej ostatnich lat w literaturze, teatrze czy sztukach plastycznych "ciąży na lewo". Wiąże się to ze specyficznym napięciem na linii: lokalne władze - producenci kulturalni. Co więcej komplikuje to relacje między samymi artystami i pracującymi z nimi kuratorami. Decyzje podejmowane są pod wewnątrzśrodowiskową presją, doświadczamy szczególnego "terroru wolności", który prowadzi do lęku przed autocenzurą (która to najczęściej jest wyłącznie krytyczną recepcję propozycji artystycznych).

Tytuł wystawy został zaczerpnięty z recenzji w "Życiu Bytomskim", która wiąże sztukę prezentowaną w galerii, z "lewacką" propagandą. Pytanie "Sztuka w służbie lewaków?" pojawia na samym początku tekstu. Prezentowane na wystawie prace porównywano do "kupy śmieci", "pomysł typu gabinet figur woskowych", zarzucono cofanie "doświadczenia sztuki o jakieś 17 tysięcy lat".

Międzynarodowa wystawa "Bad News", która jest substancją bazową dla wystawy "Sztuka w służbie lewaków", dotyczyła złych wiadomości, tych najczarniejszych scenariuszy, którymi lubią karmić się media. Ku zaskoczeniu wszystkicj sama stała się areną konfliktu medialnego, w sztuczny sposób (bez udziału oburzonej widzów, którzy obejrzeli wystawę) wygenerowanego przez lokalną gazetę. Artykuł o pracy czeskiej grupy Gumy Guar trafił na okładkę "Życia Bytomskiego", opatrzony tytułem "Papież sprofanowany" w formie przypominającym nekrolog. Rozpoczęło to, dobrze już znany, korowód zdarzeń - donos do prokuratury, komentarze na forach internetowych, groźby etc. To kolejny przypadek w długiej serii konfliktów związanych z prezentacją sztuki zdradzającą jakąkolwiek polityczną, krytyczną refleksję, w galerii miejskiej.

Wystawa "Sztuka w służbie lewaków" prezentuje więc sztukę jaką chciałyby prawdopodobnie wyśledzić szukające sensacji media - operującą rozpoznawalnymi wizerunkami, opowiadająca się po jednej stronie konfliktu, używającą języka kojarzoną z politycznym manifestem. To jak "dar" dla lokalnych mediów, piętnujących nieprawość i niepraworządność w miejskiej galerii. I co najważniejsze: rzeczy nazwane są po imieniu! Czy aby jednak naprawdę?

Jak odbiera ją widz, który z góry zna rozwiązanie (tytuł hipotetycznie mówi wszystko - wrzuca artystów do szufladki z napisem: uwaga! Lewacy!)? Wyobraźmy sobie podobną sytuację: czy robiąc wystawę o tytule "Sztuka zdegenerowana" można by w końcu bezkarnie pokazać w galerii dotowanej przez miasto "Pasję" Doroty Nieznalskiej"? Albo jeszcze ogólniej: dokąd prowadzi nas język nienawiści i knowań? Jaka jest dzisiejsza propaganda? Kto kogo się boi a kto komu służy? Czy rzeczy oczywiste stają się dziś automatycznie zawiłe? Czy słaba sztuka staje się cenna, głęboka tylko dlatego, że wyrosła na dramatycznym gruncie, w niesprzyjającym klimacie polityczno-społecznym?

Założeniem wystawy, jest że prace na wystawę "Sztuka w służbie lewaków" powstają szybko, budżet jest śladowy (co pozwoli też ominąć tradycyjny zarzut: "takie rzeczy powstają za miejskie pieniądze!"). Prace zostaną więc przefaksowane, wysłane mailem, listem poleconym. Stłoczone w jednym małym pomieszczeniu (używanym jednocześnie do wcześniej otwartej wystawy) stanowią rozproszony magazyn manifestów, deklaracji, sloganów i językowych pułapek. Można więc nazwać to wystawę polityczną i jeszcze bardziej pogrążyć się w bagnie niezrozumienia i podstawowych interpretacyjnych błędów.