Brudny obraz

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Poniższy list, z nagłówkiem "Brudny obraz", rozesłał niedawno elektroniczną pocztą Piotr Sakowski.
List publikujemy w uzgodnieniu z autorem w niezmienionej postaci.

W trzynastym wieku byli kupcy, kapłani i żołnierze. W dwudziestym pierwszym wieku są już tylko kupcy.Siedzą w swoich sklepach jak kapłani w swoich kościołach. Siedzą w swoich fabrykach jak żołnierze w swoich koszarach. Rozchodzą się po świecie przez potęgę swych obrazów. Widać je na ekranach, w gazetach, na ulicach. Obraz jest ich kadzidłem, obraz jest ich mieczem. Trzynasty wiek przemawiał do serca. Wcale nie musiał mówić głośno, aby go słyszano. Dwudziesty pierwszy wiek przemawia do oka, a ponieważ wzrok jest jednym z najbardziej niestałych zmysłów, ten wiek musi krzyczeć ostrymi światłami, ogłuszającymi kolorami, obrazami tak wesołymi, że aż przyprawiają o rozpacz, wyzbytymi wszelkiego cienia. To dlatego, że dwudziesty pierwszy wiek przemawia po to, by sprzedać, musi więc schlebiać oku -schlebiać mu i zarazem je oślepiać. Trzynasty wiek ma znacznie mniej do sprzedania - to Coś, co niema żadnej ceny, ma taką samą wartość jak płatek śniegu spadający na miliardy innych płatków.

Obraz był w gazecie. Dostrzegłem go czytając artykuł, nie wcześniej: świata nie dotykamy oczami, lecz językiem.A co mówił artykuł? Mówił coś o początku dwudziestego pierwszego wieku w jakimś kraju jakich wiele. Pieniądz jest wszystkim i wszędzie świat jest rujnowany przez pieniądz. W tym kraju jakich wiele, być może nieco bardziej zrujnowanym niż inne, dziennikarz opisał jeden dzień z życia rodziny żebraków-ich dzień pracy. Moją uwagę przykuło słowo. Odpadek. To słowo,vwpierw oznaczające zawartość śmietników, stopniowo objęło tych, którzy tam znajdują pożywienie. Surowość języka, przerażająca surowość języka i prawa: cóż można począć z odpadkami, jeśli nie oczyścić świat z ich niegodnej obecności, mało sprzyjającej pieniądzowi,jałowej wesołości pieniądza?

Wyciąłem zdjęcie z gazety. Piękne zdjęcie rodzinne -na pierwszym planie ojciec i matka w otoczeniu chyba z dziesięciorga dzieciaków o dziwnie promienistych twarzach.Nie bardzo wiedziałem, po co przechowywać ten obraz. Aby go ustrzec przed zniknięciem w ulotności gazety, aby go ocalić przed niepamięcią następnego dnia. Aby zatrzymać przy sobie te roześmiane twarze, nieustępliwość tych obecności ozdobionych śmieciami.

Po kilku dniach sprawa się wydała. Po kilku dniach za grupką dzieci wreszcie zauważyłem. Trochę go zasłaniały, a na pewno nie zauważył go fotograf. Trzeba było prawie zamknąć oczy, bardzo wyostrzyć sobie wzrok, aby dojrzeć go w cieniu dzieci. Nie patrzy w obiektyw. Jest nazbyt pochłoniety, pochyla się nad pojemnikiem i grzebie, patrzy. czy przypadkiem niedałoby się tam znaleźć jeszcze jakiegoś śmiecia. W tej samej chwili odkryłem jeszcze coś. Na razie, niemal niewidoczny, odegnany na dalszy plan, w mglistą dal obrazu, trzy kroki z tyłu niedbale sunie jego śladem pies. I radość w jego chodzie, bezsensowna radość - przeciwieństwo kupieckiej wesołości. Na widok radości parszywego psa pojąłem, że jestem w posiadaniu tego, co nosi miano świętego obrazu.