Jesteś ignorantem kultury i sztuki, czyli wołanie o polemikę

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

No nie ma polemik. Nie mówię o "skandalach" obyczajowych, wynikających z drażliwości w kwestiach religijnych, upodobań seksualnych, albo roli kobiety w życiu współczesnym.

Nasz kraj to jedna wielka drażliwość. Egocentryzm zaangażowany socjologicznie, plus brak dystansu do naszych słabości, ale też atutów, powoduje stagnację polemiczną, czyli pata polskiego. Paradoks: duże możliwości przy jeszcze wiekszej stagnacji.

Polemiki zdarzaja się tak rzadko, bo żyjemy w dosyć małym kraju (całkowita powierzchnia wynosi około 323 km2). Ale na przykład powierzchnia Wielkiej Brytanii wynosi 244 km2, a polemiki w dziedzinie kultury tam nie brakuje. Bo to wyspa, powietrze bardziej morskie?

Zamiast wprawiać życie kulturalne w ruch za pomocą dyskusji, to się je wstrzymuje komentarzami, złośliwymi docinkami, łapaniem za słówka.

Kontakty pomiędzy oponentami polegają w najlepszym razie na kąsaniu, ale zwykle zwolennicy - czystej formy w malarstwie, sztuki bardziej performatywnej, feminizującej, socjologizującej - siedzą, każdy w swoim akwarium, nie słyszą się nawzajem i toną w głuchoniemej mgle.

"Sztuka w Polsce, 1945- 2005" Andy Rottenberg ogołociła sytuację z wszelkich domysłów.

Teraz już wiadomo na sto procent, że żyjemy w kraju, w którym w dziedzinie kultury brakuje konfrontacji.

Pomijam wydawanie opinii, na temat doboru składników merytorycznych książki, bo nie jestem Witkacym, Lemem, ani innym futurologiem.

Że lekko, za lekko. Podsumowanie nie dość dobre, bo za mało szczegółów.

Niepoważne podejście do teorii i relacjonowanie zjawisk w sztuce nie po kolei?

Ale - zbytnia powaga i przejęcie sprzyjają rozwojowi zbyt poważnych hermetycznych teorii.

Ta książka wysadziła w powietrze szeregi artefaktów powiązanych w pęczki za pomocą cezur życia polityczno-wyzwoleńczego.

Umówmy się, wypowiedzi na temat sztuki są zawsze manipulacją, mówiąc inaczej wypowiedzią subiektywną. Próba obiektywizacji poszczególnych wydarzeń, poprzez wciskanie ich w kostiumy z dat i uzasadnień politycznych niewiele tu zmienia.

Jednym słowem każdy człowiek koloryzuje, i przepuszcza osądy przez maszynkę swojego, prywatnego widzimisię.

Im mądrzej tym głupiej.

Wybory Andy Rottenberg są subiektywne. Okazało się, że niektórzy artyści zatańczyli z nią tylko jeden taniec, a inni wcale nie zostali zaproszeni na parkiet. I doszło do obrazy boskiej, fopa, mezaliansu ideologicznego, którym najbardziej przejmują się ci, którzy zamiast tańczyć podpierają ściany. Bo nikt ich nie poprosił do tańca! A może zamiast jęczeć, warto wyjść samemu na parkiet. Przecież forma "single" ostatnio w modzie.

Polemiki nie będzie, bo fani poszczególnych autorytetów do końca życia będą siedzieć przy kawie, W-Z ce, albo przy wódce i będą się odgrażać. Rewolucjoniści gawędziarze. Burczą coś pod nosem za filarkiem i zabijają wzrokiem oponenta.

Im bardziej będziemy rozdrapywać strupy frustracji i złogów wynikających z braku samo- realizacji, tym dłużej będziemy lokalni, tym dłużej będziemy pipidówką leżącą gdzieś w środku Europy.

Bo co Hockneya albo Richtera obchodzą nasze spory na temat oceny książki Andy Rottenberg i czy się przyłożyła do pisania czy nie.

Brak dystansu nas kiedyś zabije.

Należałoby wspomnieć, że niewiele osób w naszym kraju może sobie pozwolić na widzimisię w zakresie omawiania zjawisk w sztuce i wydawania ich w postaci książek.

Mimo wszystko nie traktujmy tej książki, jak ostatecznego rozdania.

Afera, dyskusja, kontrowersje, ferment, czyli jednym słowem ruch w interesie.

Kto nie ryzykuje ten nie ma.

Wszystkim się nie dogodzi, więc uzasadnianie tego, czy selekcja nazwisk i zjawisk dobra czy zła, czy rozdziały nie za krótkie, czy temat wyczerpany, byłoby gestem świadczącym o małostkowości i czepliwości. Że o Rajmundzie Ziemskim jedno zdanie, a o Strzemińskim pięć, i rozsądzanie tego czy to sprawiedliwe czy nie.

Chodzi o to, żeby się przestać mazgaić i zabrać do roboty.

Do polemiki polski ludu kulturalny!