Niedzielny spacerek

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wszyscy mówią dziś o Althamerze. Spacery po Bródnie, jakie mieli okazję odbywać z nim szczęśliwi wybrańcy obrosły już legendą. Obciachowe i przygnębiające osiedle "jednostek mieszkalnych" stawało się za jego sprawą nieco egzotycznym, choć paradoksalnie bardzo swojskim miejscem osobistej ekspresji mieszkańców. Kolorowe śmietniki, doniczkowe ogródki na klatkach schodowych, zagracone balkony nabierały bajkowego charakteru, gdy tylko za sprawą artysty skupiało się na nich trochę więcej uwagi.

fot. Marcin Cecko
fot. Marcin Cecko

Idea zaczęła już się rozwijać. Sam ostatnio miałem okazję spacerować o bardzo niezwykłej porze w bardzo niezwykłym, choć paradoksalnie bliskim warszawiakom miejscu. W niewielkiej grupie, pod przewodem Kobasa Laksy udaliśmy się o trzeciej w nocy na Stadion Dziesięciolecia, a właściwie słynny Jarmark Europa. W jakim celu? Aby na nowo zobaczyć to, co do bólu opatrzone. O tej skandalicznej godzinie, znalazłszy się w tym skandalicznym miejscu (największy sklep wschodniej Europy) mogliśmy się pokręcić po labiryncie prowizorycznych budek, pawilonów i niechlujnych blaszaków, zajrzeć między opustoszałe stragany podzielone ażurowym kośćcem metalowych półek, poczytać egzotyczne ogłoszenia o imprezach dla Rosjan, Wietnamczyków, Polaków... Być świadkiem pierwszych drgawek potwora: gdy nagle, w nocy zaczynają się zjeżdżać dziesiątki, setki taksówek dowożących pracowitych kramarzy obładowanych kolorowymi koszulkami, butami, walizkami, telefonami komórkowymi w kształcie lotniskowców, kobiecych torsów i rewolwerów. Za dnia wszystko to staje się zbyt zamglone i hałaśliwe dla zwykłego spacerowicza.

I tak oto grupa mieszczuchów, którzy w nocy najczęściej imprezują, pracują lub smacznie śpią nagle została postawiona w zupełnie obcej sobie sytuacji. Spacerowaliśmy po tym prowizorycznym miasteczku, o którego istnieniu przecież podobno wiedzieliśmy. Tylko nasza beztroska nieprzyjemnie kontrastowała z krzątaniną drobnych kupców, którzy przyszli tu w bardzo konkretnym celu. Ale takimi drobiazgami nie powinien się przecież przejmować prawdziwy flâneur, prawda? A może jednak?

fot. Marcin Cecko
fot. Marcin Cecko

Tak naprawdę nie o spacerze i obserwacji chciałbym napisać, ale o samym obserwowaniu siebie, w trakcie procesu obserwowania. Wyrafinowany esteta, jakim jest flâneur, przekształca się na naszych oczach w swoją parodię. Zaczyna szukać w otaczającej go codziennej brzydocie śladów nostalgii, wrażliwości, niezwykłości. "Przesuń się. Nie jesteś przezroczysty" - mówią czasem niektórzy w chwili irytacji. I mają rację. Bajkowa sytuacja romantycznego, choć zdystansowanego flâneura stała się dziś nierealna. Nikt nie jest przezroczysty, nie może się ukryć, nawet w tłumie. Inni go szybko dostrzegą. Nie można być na jarmarku i nie być ani kupcem, ani klientem. Sprzedawcy od razu to zauważą - jak stwierdził Kobas.

fot. Marcin Cecko
fot. Marcin Cecko

Tym nie mniej idea spaceru jest wciąż pociągająca. Niekiedy przybiera ekstremalne formy, jak w przypadku wielkiego marszu Roberta Kuśmirowskiego, który zainspirowany Brancusim wybrał się na przechadzkę z Łodzi do Paryża. Może on służyć za wzór wszystkim miłośnikom niedzielnych, popołudniowych marszów.

Chociaż z drugiej strony... jest koniec lutego. Za zimno na spacer.