Niezwykle dziwny przedmiot

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Oglądając ostatnio w CSW w Warszawie wystawę Oskara Dawickiego zauważyłem pewien obiekt, który mnie bardzo poważnie zastanowił. Zobaczyłem zwykły przedmiot… no, nie do końca zwykły. Ten właśnie przedmiot stał się - nie tyle w potocznej rzeczywistości, lecz właśnie w sferze sztuki - tak codzienny, że aż przerażający w swej powszechności. W tej samej sekundzie, w której go dostrzegłem, nasunął mi się całkiem spory ciąg skojarzeń z podobnymi do niego rzeczami. Co gorsza, stworzonymi również przez artystów, nierzadko naprawdę wybitnych (cokolwiek to słowo dziś znaczy). Proszę mnie źle nie zrozumieć - jestem jak najdalej od posądzania Oskara o plagiat. Byłem po prostu zaskoczony, że jego prace również wpisują się w tradycję sztuki opartej na tym właśnie przedmiocie. Wspomniany przedmiot był mianowicie elementem wystawy Dawickiego zatytułowanej enigmatycznie "?". Nie posiadał on tabliczki informującej o jego tytule, choć byłoby to ze wszech miar wskazane zważywszy na jego z gruntu artystyczną naturę. Wisiał nieco z boku, nie rzucając się w oczy wśród wielu prac o znacznie cięższej wadze semantycznej (wspominając choćby moją ulubioną pracę "Nieznośna ilość znaczeń"). Cóż to mianowicie było?

Rama. Najbardziej nudny, oklepany i w nieskończoność analizowany element towarzyszący sztuce od wielu wieków.

Co jest najczęstszym elementem wystroju muzeów sztuki dawnej - pomijając paprotki w doniczkach? Oczywiście, ramy. Co zawsze wyznaczało obszar sztuki? Rama. Czym artyści w czasach dekonstruowania obrazu posługują się najchętniej? Ramy. Paradoksalnie, dziś już żaden młody artysta nie oprawi swego obrazu w te szacowne, rzeźbione kształty z prostego powodu - będzie się bał obciachu. O ramie opowiada się dziś z wyższością, a jeśli się z niej korzysta, to tylko z kłującą w oczy ironią. Tak, jak Dawicki: konstruując długą, kunsztowną i pozłacaną ramę, w którą oprawia milimetrowej długości wstydliwy pasek płótna, na pierwszy rzut oka wręcz niedostrzegalny. Słowem - przerost ramy nad dziełem. Nawiasem mówiąc, aż kusi, aby zinterpretować ją jako ilustrację relacji między instytucją a sztuką.

Kilka słów na temat wieloletniego romansu artysty z ramą: na temat tego, co otacza i ogranicza sztukę realizował już swoje prace Jan Berdyszak. Całe serie prac nazwanych "Passe-partout" były obramieniami przestrzeni, którą wskazywały jako rzeczywiste dzieło. Sztuka była dla Berdyszaka rodzajem instrumentu do polaryzacji uwagi, w czym rama mogła być bardzo pomocna.

To publiczność stanowi ramę dla sztuki - zdawał się mówić Maciek Kurak poprzez swoją wersję pracy "Passe-partout". Pustej kartce oprawionej w ramy przyglądała się hiperrealisyczna figura starszej pani. Manekin sprawiał, że publiczność chcąca również przyjrzeć się kartce odchodziła w końcu z niechęcią, uznając, że nie ma sensu czekać aż kobieta się odsunie. Rama znikała, a wraz z nią sztuka.

Marek Glinkowski (i znowu ten Poznań, choć tym razem młodszy) wykonał całą serię prac, które były pustymi ramami zaopatrzonymi w gładkie, złocone tabliczki. Wielkie nic - to dopiero sztuka.

Na swojej wystawie "Think crazy - gold crazy" w 2004 roku w warszawskiej galerii XX1 Marek Konieczny nawarstwiał ramy, ciął je i manipulował nimi w taki sposób, że dotychczas wspomniane przykłady "ramiarskich" prac wyglądałyby przy tym jak skromne ramki do zdjęć z IKEI. Z bezpiecznego marginesu rama przesunęła się w sam środek zainteresowania.

Na jednej ze swych wystaw w galerii Foksal nawet Wielki Edward Krasiński przejechał swym paskiem po ogromnych, wręcz nieprzyzwoicie bogato zdobionych, choć pustych ramach.

Można by jeszcze wymieniać podobne prace, lecz należy w końcu zadać pytanie: czy mamy do czynienia ze zbiorową obsesją?

"Twórczość artystyczna była zawsze przeciwstawianiem lub przeobrażaniem zastanych stereotypów w nowe" - napisał Jan Chwałczyk w swojej konceptualnej pracy "Portret sztuki" z 1972, oczywiście oprawionej we wspaniałą, drewnianą ramę. Czyżby rzeczywiście stereotyp konieczności ramowania obrazów przemienił się w stereotyp dekonstruowania jej? Z prac "ramiarskich" można by skomponować pokaźną wystawę zbiorową, czy mówiła by ona jednak cokolwiek o stanie współczesnego malarstwa?

Na koniec mała anegdota: tuż przed wystawą "Spojrzeń" spotkałem się z Maciejem Kurakiem, który jak zwykle nie chciał się przyznać, co realizuje. Pod pachą taszczył jednak spory przedmiot: przeciętą na pół ramę obrazu. Złamany bagaż tradycji?...