"Wierzę w ten anachronizm jakim jest malarstwo"; Luc Tuymans w Zachęcie

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Mouth/Usta, 41,0 x 52,0 cm, 1998, oil on canvas, fot. Feliw Tirry
Mouth/Usta, 41,0 x 52,0 cm, 1998, oil on canvas, fot. Feliw Tirry

Widzialne, niewidzialne
Łukaszowi

W Zachęcie pokazano siedemdziesiąt obrazów Luca Tuymansa. Te obrazy, nawet całkiem odarte z treści i ideologicznej skóry, pozostają piękne. To jest malarstwo.

Suicide/Samobójstwo, 115,0 x 100,0 cm, 1975, oil on wood/paper/iron wire, fot. Felix Tirry
Suicide/Samobójstwo, 115,0 x 100,0 cm, 1975, oil on wood/paper/iron wire, fot. Felix Tirry

Luc Tuymans, Belg urodzony w 1958 roku, jest jedną z najważniejszych figur malarstwa przełomu wieków. Jego sztuka, a nieco wcześniej poszukiwania Gerharda Richtera, w powszechnym odczuciu były jednym z ważniejszych czynników przywracających znaczenie malarstwu pod koniec XX wieku, po latach bezwzględnej dominacji nowych mediów. Tuymans był jego odnowicielem i reformatorem, odmieniającym, w dosłownym znaczeniu, jego obraz. Lista zafascynowanych i zainspirowanych jego dokonaniami artystów jest ogromna. Niestety w niezgodzie z chronologią zdarzeń i faktów, najpierw mogliśmy zobaczyć wystawę o pokolenie młodszego Wilhelma Sasnala, a później jego mistrza Tuymansa. Dla wielu leniwych umysłów stało się jasne, że Sasnal w swoich poszukiwaniach artystycznych był pierwszy, bo wcześniej zobaczyli jego wystawę.

Pierwsza, bardzo skromna polska wystawa malarza, miała miejsce w warszawskiej Galerii Foksal w 1995 roku. Pokazanych zostało zaledwie siedem obrazów. Niektóre z nich powróciły do Zachęty. Przed laty tak pisałem o malarskiej technice Belga: "Kompozycje Tuymansa męczą natrętnymi kadrami. Zewnętrznie łączy je sposób wykonania. Malowane są szybko, swobodnie, bez poprawek i bez wahań, jakby na dowód, że po podjęciu decyzji, co do ujęcia, wszelkie wątpliwości znikają. Powstaje obraz wyrazisty, lapidarny, natrętnie realny, jak twarz prześladująca nas w nocnym koszmarze."

Leaf/Liść, 94,0 x 110,0 cm, 1986, oil on canvas
Leaf/Liść, 94,0 x 110,0 cm, 1986, oil on canvas

Malarstwo Tuymansa można zobaczyć jedynie oglądając obrazy bezpośrednio. Zapośredniczone reprodukcjami, najczęściej zostają sprowadzone do treści, a ich malarska maestria umyka. Zostają treści, bo one nie mają kłopotów z reprodukcją, są łatwe do pokazania nawet w czerni i bieli, nic nie tracą ze swej wagi. A o ważkich i mrocznych treściach można przeczytać we wszystkich tekstach na temat malarza, we wszystkich z nim rozmowach. To wiemy. Wiemy, że jest poważnym malarzem, prawdziwym peintre philosophe. I już nie oglądamy tych obrazów, a jedynie studiujemy objaśnienia autorskie, kuratorskie, recenzenckie. Słowa faszyzm, nacjonalizm, zagłada, śmierć, zło, pamięć, powracają we wszystkich tekstach towarzyszących wystawie. Sam malarz zaprogramował odbiór swych obrazów, chętnie opowiadając o ukrytych i odkrytych treściach, tych dość tradycyjnych malowanych olei na płótnie. To konsekwentne zaprogramowanie odbioru w pewnym sensie sparaliżowało oglądających, analizujących i piszących. To nieledwie efekt zamkniętych oczu. Nikt już tych obrazów nie ogląda, nie przygląda się im, a jedynie powtarza komentarze i interpretacje. I sprawdza, czy obrazy pasują do eksplikacji.

Uściślijmy, upraszczając niestety zarazem: jego obrazy dzielą się na dwie grupy. Pierwsza to owe koszmary, inspirowane w najróżniejszy sposób mroczną przeszłością; druga, wcale nie mniej liczna, za inspirację ma czystą obserwację światła, świata, realnych kształtów, fotografii, obrazów. A umiejętność oddawania efektów luministycznych, to niewątpliwie jedno z najbardziej ulubionych malarskich zadań Tuymansa, do którego powraca niezwykle często i z największą ochotą. Wręcz staje się niewolnikiem mimetycznych efektów świetlnych i malarskich. Przecież światło jest najważniejszym kolorem. W tym kontekście musi zaskakiwać opinia jednej z recenzji: "Obrazy są płasko malowane, głuche, pozbawione światła. Ze swymi zamgleniami i zgaszoną kolorystyką mogłyby być niemal nostalgiczne, w niektórych wypadkach również piękne...".

Heart/Serce, 60,0 x 50,0 cm, 1987, oil on canvas, fot. Zeno X Gallery
Heart/Serce, 60,0 x 50,0 cm, 1987, oil on canvas, fot. Zeno X Gallery

Jak powszechnie wiadomo, już od dawna piękno w sztuce jest podejrzane, tak jak i podejrzane jest zajmowanie się samym malowaniem, jeśli nie służy konkretnym ideologicznym celom. Te obrazy są ciche, ale nie głuche, i przepełnione światłem słonecznym i każdym innym, a nawet często światło czynią jedynym tematem wielu z nich. Tak przecież dzieje się w przypadku obrazów z serii Slajd (2002). W zapisie autorskiego oprowadzania po wystawie w Zachęcie wyjątkowo krótki komentarz do tego, jednego z najlepszych obrazów, zabrzmiał tak: "I ostatni obraz na wystawie - projekcja pustego slajdu. To taki trochę mniej kolorowy Mark Rothko. Obraz nawiązuje do idei nicości i projekcji." Powiedział artysta, a skoro tak powiedział, to znaczy że tak jest. Bo od dawna wiadomo, że to, co powiedział artysta, jest najwyższą wyrocznią. Tylko, że w tym przypadku, jak też w przypadku wielu innych komentarzy samego Tuymansa, mamy do czynienia z rodzajem dymnej zasłony rozsnuwanej w celu ukrycia prawdziwego tematu. Prawdą staje się to, co pozornie najbardziej ironiczne, czyli przywołanie Rothko. To rzeczywiście pozbawiony barw spektralnych, monochromatyczny Rothko. A to, co brzmi poważnie, że to idea nicości i projekcji, jest właśnie czystą kpiną z oglądających i czytających: projekcja, bo projekcja slajdu, a nicości, bo pustego.

Die Zeit/Czas (część 4/4 / part 4/4), 41,0 x 40,0 cm, 1988, oil on cardboard
Die Zeit/Czas (część 4/4 / part 4/4), 41,0 x 40,0 cm, 1988, oil on cardboard

Tematem tych obrazów stała się gra świateł - bieli, szarości i innych mało spektakularnych kolorów, które tak mocno fascynują Belga, nie ukrywającego swych głębokich fascynacji malarstwem, i to malarstwem czystym. Tuymas maluje o malowaniu.

Najmocniejszym dowodem, a zarazem fizycznie największym, jest mural wykonany w sali Matejkowskiej Zachęty, przedstawiający barokowy ołtarz pochodzący z jezuickiego kościoła w Chorwacji. Tuymans mówi o jezuitach, których uczynił bohaterami dwóch wystaw w Japonii i w Belgii, ale zarazem, bardziej niż jezuitów, czyni malarstwo tematem ściennego malowidła. Ta wielometrowa i wielopiętrowa malarska konstrukcja odtwarza w istocie nie tyle barokowy ołtarz, co wielką malarską mistyfikację, bowiem w przewadze to, co widzimy, jest wyłącznie dziełem malarskim, trompe l'oeil, wypełniającym w całości ścianę prezbiterium kościoła. Bardziej fascynująca od samych jezuitów stała się struktura malarskiego oszustwa wygenerowana na ścianie chorwackiego kościoła. Oczywiście, dla samego autora wielkie znaczenie miały różne inne fakty, że jesteśmy krajem katolickim, że on sam pochodzi z Antwerpii, która była rodzinnym miastem Rubensa, znakomitego realizatora kontrreformacyjnych postulatów kościoła katolickiego itd. Zarazem fakt powstania tego dzieła w sali Zachęty przeszedł jakby bez echa w tekstach powstałych po wystawie.

The Swimming Pool/Basen, 37,5 x 61,0 cm, 1989, oil on canvas, fot. Ronald Stoops
The Swimming Pool/Basen, 37,5 x 61,0 cm, 1989, oil on canvas, fot. Ronald Stoops

Pewnie ciekawiej jest pisać o wielkich i dramatycznych tematach zawartych w tych obrazach, ale one sprowadzają je wyłącznie publicystyki, polityki czy historii. Wiadomo też, że o nich pisać znacznie łatwiej niż o samym malarstwie. Bo tak naprawdę co tu napisać - że sprawnie rusza pędzlem; że uzyskuje dokładnie takie efekty, o jakie mu chodzi; że nie ma problemów z odtwarzaniem najsubtelniejszych kolorów, dziwnych świetlnych efektów. To są rzeczy banalne, nieledwie już wstydliwe i nie podlegające ani oglądowi, ani namysłowi. Tymczasem, paradoksalnie, Tuymansowi także w tych nasyconych treściami obrazach również chodzi o ocalającą moc malarstwa.

Ocalenie polega na wpisaniu w obrazy z jednej strony owych ważkich treści, z drugiej na perfekcyjnym wykonawstwie. Umysł i ręka bez ograniczeń. Zespolone tak, że jedno służy drugiemu. Nie do rozdzielenia. Leonardo na zakończenie "Paragone", czyli wstępu do swego Traktatu, napisał: "Malarstwo bowiem nie przemawia słowami, lecz samo przez się ukazuje fakty i w nich się zawiera; poezja natomiast kończy się na słowach, którymi dziarsko sama siebie chwali."

Nieme obrazy, milczące malarstwo - podwójnie nie - nie, bo nawet jeśli jego treść jest trudno rozpoznawalna, to istnieje; i nie, bo jeśli tematem jest ostentacyjnie tylko to, co widać, to i tak zupełnie wystarczy. "[...] nie dbam tak naprawdę o to, czy mój przekaz dotrze do widzów. [...] Uważa się, że bez mojego komentarza, moje obrazy nie istnieją. I brany jestem za aroganta." Przez bardzo wielu na pewno tak, ale nawet jeśli nie znamy całej tej skomplikowanej indywidualnej genealogii symbolicznych znaczeń, mamy obrazy i powinniśmy na nie patrzeć.

Bathroom/Łazienka, 87,5 x 119,5 cm, 1996, oil on canvas
Bathroom/Łazienka, 87,5 x 119,5 cm, 1996, oil on canvas

W osobie Luca Tuymansa mogłaby mieć "Paragone" swoiste rozstrzygnięcie, ale na pewno tak się nie stanie, bo w istocie nic na zawsze rozstrzygnięte być nie może.

Malarzem, który miał dla Tuymansa wielkie znaczenie, był na pewno Gerhard Richter, któremu bezpośrednio wiele zawdzięcza. Ale niepodobna nie dostrzec śladów malarskiej metody Giorgio Morandiego, który uciekając od ważkich treści oddawał się w swej pracowni nieodmiennie ustawianiu rzędów butelek i innych drobiazgów stających się przedmiotem i treścią jego martwych natur. Nie może tu zabraknąć wreszcie Edwarda Hoppera - patrona wszelkich realistów, a nim w najprostszym oglądzie pozostaje Tuymans. Tuymans, który z wykształcenia jest również historykiem sztuki, pozostaje, choć oczywiście nie zupełnie bezpośrednio, pod wpływem holenderskich malarzy XVII wieku i ich snelle techniek, czyli "szybkiej maniery". Tu najsławniejszy był Jan van Goyen. Malowali oni zredukowaną gamą kolorystyczną, głównie tematy marynistyczne lub pejzażowe, których siła tkwiła w spontaniczności i malarskiej sprawności.

Plant/Roślina, 167,5 x 95,5 cm, 2003, oil on canvas, fot. Feliw Tirry
Plant/Roślina, 167,5 x 95,5 cm, 2003, oil on canvas, fot. Feliw Tirry

Wszyscy wtłaczają Luca Tuymansa w schemat artysty znaczącego, ja próbuję powiedzieć o nim jako o malarzu malującym. Zasługuje na oddanie mu podwójnej sprawiedliwości: malarza i myśliciela. A piękno pojawia się jakby mimochodem.

Na koniec wróćmy do początku. Do tytułu wystawy który jest oczywiście znaczący, bo jakże mogłoby być inaczej. Idź i patrz to tytuł filmu Białorusina Elema Klimowa z 1985 roku. Film jest drastyczny, epatuje okrucieństwem wojny widzianym oczami dziecka. A zatem sam Tuymans wraca do owych ważnych tematów. Ale idąc i patrząc na obrazy Belga, warto zobaczyć w nich także świetne malarstwo, a nie tylko namalowane lub nie, treści.

Luc Tuymans, "Idź i patrz", Zachęta Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa, kurator Magda Kardasz, do 17.08. 2008. Publikowany dzięki uprzejmości autora tekst ukaże się w 103 numerze "Zeszytów Literackich".

Apotheek/Apteka, 157,5 x 190,0 cm, 2003, oil on canvas, fot. Feliw Tirry
Apotheek/Apteka, 157,5 x 190,0 cm, 2003, oil on canvas, fot. Feliw Tirry

Pink Glasses/Różowe okulary, 95,0 x 59,0 cm, 2001, oil on canvas, fot. Feliw Tirry
Pink Glasses/Różowe okulary, 95,0 x 59,0 cm, 2001, oil on canvas, fot. Feliw Tirry