Estońskie mary koszmary

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W Kunstimuuseum w Tartu (drugim co do wielkości mieście Estonii) na początku lutego Rael Artel, dyrektorka tej instytucji, otworzyła wystawę zatytułowaną „Moja Polska. O pamiętaniu i zapominaniu" („My Poland. On Recalling and Forgetting"). Po kilku dniach, zanim jeszcze większa liczba osób zdążyła zapoznać się z prezentacją, zostały z niej usunięte dwie prace Andrzeja Żmijewskiego („Berek" i „80064"), a cały projekt został osnuty kanwą skandalu. Można powiedzieć, że do tego, iż „Berek" Żmijewskiego budzi kontrowersje, jesteśmy już przyzwyczajeni. Jeszcze nie tak dawno podczas wystawy „Obok. Polska - Niemcy. 1000 lat historii w sztuce" (Martin Gropius Bau w Berlinie, 21 września 2011 - 9 stycznia 2012) praca wywołała protest członka niemieckiej społeczności żydowskiej i również została z wystawy usunięta.1 Teraz jednak sytuacja jest inna i z tego względu warto po raz kolejny przyjrzeć się problemowi cenzury i wolności sztuki. Tekst oparty jest na informacjach z prasy oraz na mojej rozmowie poprzez e-mail z Rael Artel, kuratorką wystawy, w dużej mierze przekazuje więc jej subiektywne spojrzenie. Wydaje mi się ono ważne ze względu na to, że skandal związany z wystawą „Moja Polska" szybko został zawłaszczony przez politykę i media. Wypowiedzi Artel zostaną wplecione w narrację opartą na źródłach prasowych i internetowych.

Wystawa „Moja Polska" prezentowała osiem prac związanych z Zagładą, wśród których znalazły się: „Warsaw" Wilhelma Sasnala, „Pozdrowienia z Alei Jerozolimskich" Joanny Rajkowskiej (dokumentacja), „Mieszkańcy" Zbigniewa Libery, wspomniane już „Berek" i „80064" Artura Żmijewskiego, a także „Mary koszmary" Yael Bartany, „Holocaust" Johna Smitha (duet Marko Mäetamm i Kaido Ole) oraz komiks Arta Spiegelmana „Breakdowns: Portrait of the Artist as a Young %@?*!"2. Prace te odnoszą się do tego, jak dzisiaj widziana jest tragiczna historia drugiej wojny światowej w Polsce; były u nas wielokrotnie komentowane i opisywane, nie ma więc sensu przytaczać po raz kolejny ich interpretacji. Istotne jest to, jak zostały przyjęte w Estonii, w której, jak twierdzi Artel, była to pierwsza w ogóle wystawa dotycząca Holokaustu. Była ona wynikiem objazdu po Polsce, jaki Rael Artel i jej współpracownicy odbyli jesienią 2014 roku, odwiedzając większe instytucje kultury w Warszawie, Krakowie, Łodzi i Białymstoku. Jednym z tematów, który wydał im się interesujący, były nawiązania w sztuce polskiej do drugiej wojny światowej, co połączone z 70 rocznicą jej zakończenia, przypadającą na 2015 rok, sprawiło, że wybór takiego tematu wystawy wydał się bardzo adekwatny. Przyczyną, dla której pierwsza wystawa o Holokauście w Estonii pokazuje głównie prace polskie lub z Polską związane, było to, że w wyniku kwerendy historycy sztuki i kuratorzy z muzeum w Tartu znaleźli tylko jedną pracę estońską mówiącą o Zagładzie (!), praca ta znalazła się na wystawie („Holocaust" Johna Smitha). Wystawa wspierana była przez Estoński Fundusz Kulturalny i Ministerstwo Kultury Estonii. Została otwarta w sobotę 7 lutego, 10 lutego estońska wspólnota żydowska wydała krytykujące wystawę oświadczenie adresowane do władz państwowych, a w środę 11 lutego prace zostały usunięte.

Poprosiłam Rael o krótkie streszczenie wydarzeń, które doprowadziły do skandalu. Napisała: „Nie robiliśmy wernisażu wystawy, gdyż wydawało się nam nieodpowiednie i nieadekwatne, aby pić wino w tym poważnym otoczeniu. Prasa została zaproszona dzień przed otwarciem dla publiczności. Skandal wyniknął po tym, jak estońska telewizja (Eesti Rahvusringhääling (ERR)) wyemitowała wiadomości (nadawane po rosyjsku), w których dziennikarz odwiedził wystawę i przeprowadził wywiad z moją rosyjskojęzyczną koleżanką oraz poprosił o komentarz Ilonę Smusinę, reprezentującą lokalną społeczność żydowską. Przybył tam razem z dwoma starszymi przedstawicielami wspólnoty żydowskiej Tartu i zmusił ich do skomentowania prac na wystawie. Prawdopodobnie osoby te nie były zaznajomione z praktyką artystyczną Artura Żmijewskiego ani w ogóle ze sztuką współczesną. Były zszokowane. Ich wypowiedzi zostały wyemitowane w kontekście sugerującym, że muzeum robi sobie żarty z Holokaustu. To ujęcie informacji o wystawie zostało natychmiast podchwycone przez prorosyjskie media, których zadaniem jest przedstawianie Estonii jako małego, złego, nazistowskiego państewka. W ten sposób prace Żmijewskiego zostały zinstrumentalizowane przez media. Sam protest, aby usunąć prace, wyszedł od estońskiej wspólnoty żydowskiej, której przewodnicząca3 nigdy wystawy nie widziała. Nie zwrócili się oni z tą prośbą do muzeum, tylko bezpośrednio do ministra kultury, premiera, prezydenta. Od tamtej pory w estońskiej prasie ukazało się około 180 artykułów na ten temat i trudno jest dokładnie je prześledzić. W każdym razie przynajmniej troje ministrów zażądało usunięcia prac z wystawy. Napięcie wzrosło tak, że byłam zmuszona je rzeczywiście usunąć. Zaraz potem zaczęła się dyskusja na temat wolności słowa".

Wyjątkowa aktywność polityków wynikała z tego, że skandal wybuchł na trzy tygodnie przed wyborami parlamentarnymi i wyjątkowo mocno starali się oni zaznaczyć, że nie popierają „wyśmiewania się z Holokaustu". Zarówno media, jak i politycy i działacze organizacji żydowskich (do protestów dołączyło Centrum Szymona Wiesenthala w osobie jego dyrektora, Efraima Zuroffa) odnieśli się przede wszystkim do zarzutu, jakoby prace wyśmiewały Zagładę. Powodem jego postawienia była przede wszystkim praca „Berek" Żmijewskiego, ale także „Mieszkańcy" Libery, gdzie uśmiechnięte postacie przyjmują pozy osób ze zdjęcia wyzwalanego obozu koncentracyjnego. Prace te w oczywisty sposób budzą pytania o adekwatność takiego ujęcia w sztuce wobec ogromu rzeczywistej tragedii. Debata ta wydaje się z perspektywy krytyki i historii sztuki XXI wieku nieco anachroniczna, niemniej jednak okazuje się, że wciąż może wywoływać emocje poza polem sztuki. Oburzenie środowiska żydowskiego, choć oparte na niezrozumieniu celów i sposobów przepracowywania historii przez sztukę współczesną, można zrozumieć. Potomkowie ofiar, mimo upływu lat wciąż żyją w posttraumatycznym poczuciu strachu i upokorzenia i w związku z tym nie są w stanie nabrać krytycznego dystansu wobec tamtych wydarzeń. Możliwe, że proces ten wymaga po prostu więcej czasu; można też pewnie znaleźć inne wyjaśnienie tego problemu, nie jest to jednak przedmiotem tego tekstu. W kontekście wystawy estońskiej dużo bardziej ciekawe jest „przechwycenie", jak mówi Artel, wystawy dla celów polityki międzynarodowej. To rosyjskojęzyczna telewizja wykorzystała wypowiedzi estońskich Żydów. Rosyjskie media, a szczególnie ich angielskojęzyczna reprezentacja w postaci telewizji Russia Today, wyemitowały programy telewizyjne, w których opisywano pracę „Berek" jako dzieło, w którym w komorze gazowej w berka grają nagie dzieci! Podkreślano również, że wystawa w estońskiej państwowej instytucji mogła mieć miejsce dlatego, że podobnie jak na Ukrainie panują tam sympatie pro-nazistowskie.

Rael Artel: „To oczywiście propaganda Kremla, ale jaki jest jej cel? Nie umiem dać jasnej odpowiedzi, mogę tylko spekulować na temat tego, po co mieliby rozpowszechniać nieprawdziwe informacje w najlepszym czasie antenowym. W każdym razie stało się tak, że mała wystawa w peryferyjnym muzeum została uprowadzona i użyta jako instrument w globalnej polityce. Potrzebuję więcej czasu, aby zrozumieć sens tego skandalu.

Jako dyrektorka państwowej instytucji nie jestem wolna w podejmowaniu decyzji. Muszę brać pod uwagę linię polityczną państwa, która nie zawsze objawia się w postaci oficjalnych pism czy rozmów telefonicznych. Nigdy nie zostałam zaproszona na spotkanie ze wspólnotą żydowską, nie dostałam możliwości rozmowy z tymi ludźmi. Są sprawy, których nie mogę otwarcie poruszać i nie chodzi o aspekty artystyczne. To wszystko wybuchło poza sferą muzeum, poza sferą kultury nawet i stało się częścią polityki i wojny mediów. Zadziwiające było to, że w momencie największego medialnego zainteresowania pojawił się tylko jeden głos wspierający tę wystawę (i sztukę w ogóle) - starszego malarza i profesora wydziału malarstwa na Uniwersytecie w Tartu, Jaana Elkena. Choć wystawa powstała za publiczne pieniądze, nikt w ministerstwie się za nią nie ujął. Politycy zareagowali na reakcję mediów, nie na dzieła sztuki, żaden z nich przecież nie odwiedził muzeum".

Rosyjskie media, co oczywiste, wykorzystały incydent dla swoich celów, ale już reakcja polityków estońskich wskazuje na brak możliwości dyskusji na kontrowersyjne tematy w sferze publicznej. Kuratorka nie została potraktowana jako partner do dyskusji, po prostu kazano jej usunąć prace. Artel w związku z tym surowo ocenia środowisko estońskich odbiorców kultury i polityków: „Osobiście uważam, że problemem nie są prace Żmijewskiego, tylko kulturalny estoński kontekst. Prace te były przecież wystawiane w różnych częściach świata, także w Izraelu, od ponad dekady. Problemem więc jest estońskie społeczeństwo, które nie jest gotowe rozmawiać w sensowny sposób o Zagładzie. To społeczeństwo nie jest w stanie zauważyć różnicy między sztuką a dokumentem historycznym. Nie jest w stanie w krytyczny sposób podejść do sztuki, respektować różnych punktów widzenia. A politycy wolą aprobować albo potępiać pewne rzeczy zależnie od swoich politycznych celów; ich prawdziwa wymowa nie ma dla nich znaczenia. Wydaje mi się, że ta wystawa dotknęła czegoś bardzo delikatnego w estońskim społeczeństwie, czegoś, co było do tej pory ukryte i miało ukryte pozostać. Zatem wystawa osiągnęła swój cel: przywołała drugą wojnę światową i wywołała wokół tego dyskusję".

Trzeba jednak dodać, że cała sprawa wywołała też debatę na temat wolności słowa. Nie wszyscy pozostali obojętni wobec kwestii cenzury sztuki. W sprawie wystawy wypowiedzieli się rozmaici krytycy i myśliciele, wychodząc poza kontekst samego Holokaustu.4

Magdalena Nowak: „W mediach międzynarodowych szerokim echem odbiła się dyskusja na temat zamachu na redakcję »Charlie Hebdo« oraz cenzury i wolności słowa. Zachodni politycy stanęli murem w obronie wolności słowa, manifestując to udziałem w marszu w Paryżu. Opowiedzieli się za wolnością, nawet kiedy chodziło o magazyn upubliczniający bardzo kontrowersyjne poglądy i posługujący się specyficznym poczuciem humoru, który nieraz ranił uczucia religijne różnych grup. Czy ta sprawa była dyskutowana w Estonii? Czy widzisz podobieństwa tamtej dyskusji do tej związanej z wystawą »Moja Polska«? Jak kwestie wolności słowa były dyskutowane wokół twojej wystawy?"

Rael Artel: „Tak, ta sprawa była dyskutowana w Estonii i była łączona ze skandalem w muzeum w Tartu. Bardzo interesujące jest to, że nasz minister spraw zagranicznych, Keit Pentus-Rosimannus, brał udział w marszu w Paryżu, marszu wspierającym wolność słowa. A miesiąc później wsparł żądanie usunięcia prac Artura Żmijewskiego z muzeum w Tartu. Potem powstało kilka tekstów nawiązujących do tej kontrowersyjnej sytuacji, najbardziej interesujący chyba napisał Estończyk żydowskiego pochodzenia, Michaił Łotman.5 W Estonii nie jest w żaden sposób regulowane prawnie to, jak można, a jak nie można mówić o Zagładzie, nie jest na pewno zabronione, żeby o tym rozmawiać, ale ta wystawa pokazała, że istnieją tu sposoby mówienia o Shoah, które są w nieformalny sposób zakazane. Tak więc wystawa ujawniła coś obowiązującego, choć pozostającego poza prawem, coś eksterytorialnego. Jak mówiłam, powstało około 180 artykułów dotyczących wystawy, poruszających różne jej aspekty, trudno więc generalizować, opinie były bardzo różne. Dostawałam na Facebooku pogróżki od ludzi, którzy chcieli mnie zabić, ale powstawały też wspierające mnie artykuły mówiące o tym, że jest to taka wystawa, jakich estońska publiczność potrzebuje dzisiaj najbardziej".

M.N.: „Powiedziałaś, że jest to pierwsza wystawa w Estonii dotycząca problemu Zagłady. Jak to możliwe w kraju, z którego ludność żydowska została deportowana przez nazistów do obozów koncentracyjnych? Dlaczego w ciągu siedemdziesiątych lat od zakończenia drugiej wojny światowej było tak mało przypadków przepracowywania tego tematu? Czy to się wiąże z kwestiami takimi jak udział samych Estończyków w Zagładzie czy braniu przez nich udziału w działaniach wojennych pod szyldem Waffen SS, co podkreślają rosyjskie media?"

R.A.: „Uważam, że estońskie społeczeństwo jest bardzo egocentryczne i raczej ksenofobiczne. Druga wojna światowa znaczy tu przede wszystkim sowiecką okupację i zsyłkę estońskiej elity na Syberię. Przyglądając się opiniom pojawiającym się w sferze publicznej, można by pomyśleć, że estońska mentalność polega na tym, że mówi się tylko o naszej traumie i nie ma tu miejsca na cierpienie innych. Być może wpływ ma na to również fakt, że Holokaust został skomercjalizowany w sferze publicznej i ludzie postrzegają go poprzez filmy jako jakiś rodzaj fikcji? Jeśli zaś chodzi o zaangażowanie w działania SS... Estonia była również okupowana przez nazistowskie Niemcy i część jej mieszkańców została zmobilizowana do armii niemieckiej, podobnie jak inni byli wcielani do Armii Czerwonej podczas okupacji sowieckiej. To skomplikowana sytuacja, której nie da się tak skrótowo ująć. Oczywiście stwarza ona możliwość bardzo różnych interpretacji, także kompletnie nieadekwatnych".

M.N.: „Dlaczego estońskie społeczeństwo, jak mówisz, nie jest w stanie być krytyczne?

R.A.: „Bo jest skoncentrowane na własnej historii i swoim cierpieniu. Nie zdarza się tu często być krytycznym wobec innych sposobów opowiadania historii ani wobec własnych narracji. Dlaczego? Być może wymaga to empatii i szerszego spojrzenia. Ale krytyczne i autokrytyczne stwierdzenia mogą być też łatwo zinstrumentalizowane i zmanipulowane przez propagandę - ta wystawa była właśnie próbą krytycznego spojrzenia na konsekwencje drugiej wojny światowej, a skończyło się tak, że została zinstrumentalizowana i jedynym sposobem, żeby to powstrzymać, było usunięcie prac Żmijewskiego".

Z wypowiedzi Rael Artel wyłania się dość przygnębiający obraz sytuacji sztuki współczesnej, która mimo wysiłków artystów i kuratorów pozostaje w opozycji wobec państwa i społeczeństwa. Być może jest to ostrzej widoczne w krajach postsocjalistycznych, gdzie przez lata pogłębiana była opozycja państwo - artyści awangardowi. Władze nie rozumiały sztuki, a starały się ją kontrolować, czasem nawet represjonować. Rzadko wchodziły z artystami w merytoryczną dyskusję. Artyści z drugiej strony nie mieli przesłanek, by ufać w dobre intencje władzy. I ten rozłam zdaje się być nadal reprodukowany w systemach demokratycznych. Politycy mało interesują się sztuką, nie rozmawiają z kuratorami. Wielka polityka, co doskonale pokazuje opisana sytuacja, ze sztuką nie dyskutuje tylko jej używa. „Przechwytuje" ją, jak mówi Artel, i instrumentalizuje. Wystawa prezentująca zaledwie kilka prac stała się elementem wielkiej polityki. Rosja nieporozumienie wokół prac Żmijewskiego wykorzystała sprawnie i szybko, kreując Estonię na drugą opętaną przez faszystów Ukrainę. Czy Estonia się czegoś w tej sytuacji nauczyła? To pokaże czas, kiedy emocje po zamkniętej pod koniec marca wystawie opadną, a politycy nie będą już działać pod wpływem zbliżających się wyborów. Smutna już okazała się hipokryzja polityków, a także niechęć do dyskusji wspólnoty żydowskiej. Intelektualiści tacy jak Łotman, Rael Artel i jej współpracownicy dyskutowali, tworzyli kolejne wyjaśnienia i strony internetowe6, przekonywali, że nie chcieli nikogo obrazić, ale spotkali się z kamiennym światem niechęci do dialogu. Może więc lekcja „Charlie Hebdo" powinna jednak zostać w Europie przerobiona dokładniej.

  1. 1. Więcej o skandalu w Berlinie: http://culture.pl/pl/artykul/film-zmijewskiego-o-holocauscie-usuniety-z-wystawy-obok; http://culture.pl/pl/artykul/sprawa-berka-artura-zmijewskiego-ciag-dalszy.
  2. 2. Link do katalogu PDF wystawy: http://tartmus.ee/files/wordpress/wp-content/uploads/2015/02/Minu_Poola_A5_32lk_preview_final.pdf.
  3. 3. Alla Jakobson.
  4. 4. Pełną listę odnośników do artykułów dotyczących wystawy można znaleźć na stronie: http://en.wikipedia.org/wiki/My_Poland._On_Recalling_and_Forgetting
  5. 5. Blog Michaiła Lotmana z wpisem dotyczącym wystawy: http://www.lotman.ee/blogi/meie-vaike-holokaustiskandaal.
  6. 6. Założyli stronę na Wikipedii, która szczegółowo opisuje z ich perspektywy wydarzenia wokół wystawy: http://en.wikipedia.org/wiki/My_Poland._On_Recalling_and_Forgetting.