Węgierska blasfemia. O tym, jak prawica przejmuje kulturę

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Skandal, jakim zakończyły się rządy lewicowego rządu Ferenca Gyurcsánya w 2009, zapewnił prawicowemu Fidesz Magyar Polgári Szövetség (Fidesz: Węgierska Unia Obywatelska) pod wodzą Viktora Orbána zwycięstwo w wyborach parlamentarnych w 2010. Fidesz bez większych problemów, przy małym wsparciu Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej zyskał większość w Parlamencie1, która pozwoliła mu na szybkie wprowadzenie zmian, przede wszystkim w konstytucji. Następnie Fidesz zlikwidował ministerstwa kultury, oświaty oraz zdrowia i powołał na ich miejsce jedną instytucję o nazwie Emberi Erőforrások Minisztériuma (Ministerstwo Zasobów Ludzkich). Partii udało się również przegłosować poprawkę do konstytucji uznającą Węgierską Partię Socjalistyczną (MSZP) za organizację przestępczą.

Ten krótki rys jest konieczny do osadzenia w kontekście politycznym instytucji, która od 2011 roku sukcesywnie przejmuje kontrolę nad życiem kulturalno-artystycznym. Mowa tu o Węgierskiej Akademii Artystycznej (Magyar Művészeti Akademia), której historia zaczyna się w 1992 roku. Mimo nobilitującej nazwy, zarezerwowanej raczej dla instytucji państwowej, MMA została stworzona jako organizacja prywatna, powstała z inicjatywy Imre Makovecza, znanego na Węgrzech architekta, sympatyzującego z Fidesz od momentu jej powstania pod koniec lat 80. XX wieku. Na początku do MMA należało około dwudziestu osób z różnych dziedzin kultury i sztuki, malarzy, rzeźbiarzy, architektów, ale także pisarzy, poetów i kompozytorów. Przez dwadzieścia lat istnienia MMA stała się organizacją liczącą 157 członków (w roku 2011), ale jej rola w życiu publicznym nie była znacząca. Wszystko zmieniło się w 2011, kiedy o MMA usłyszeli wszyscy. Jednak aby wydarzenia, które do tego doprowadziły, były zrozumiałe, koniecznych jest kilka dygresji.

W lutym 2011 stanowisko dyrektora Műcsarnok (Kunsthalle) w Budapeszcie obejmuje Gábor Gulyás. Nominacja jest kontrowersyjna, bo odbywa się bez konkursu. Uściślając, konkurs został rozpisany, ale żaden z kandydatów biorących w nim udział nie został wybrany (a brał w nim udział również dotychczasowy dyrektor tej instytucji Zsolt Petrányi). Gulyás w konkursie nie uczestniczył, lecz został obsadzony na stanowisku dyrektora po tym, jak żaden z kandydatów konkursowych nie zyskał aprobaty władz. Gulyás nie był postacią o ugruntowanej pozycji w środowisku artystycznym. Co prawda przez ponad pięć lat był dyrektorem Centrum Sztuki Współczesnej i Nowoczesnej (Modern es Kortárs Művészeti Központ2) w Debreczynie, jednak objął tę instytucję jako osoba spoza branży (z wykształcenia Gulyás jest filozofem), mająca za to pełne poparcie lokalnych władz Fidesz.

Kolejnym znaczącym wydarzeniem jest „dziwna reprezentacja” Węgier na wystawie w Muzeum Sztuk Pięknych w Pekinie, otwarta w czerwcu 2011. Była to ogromna wystawa współczesnej sztuki węgierskiej, na której pokazano około trzystu prac. Co prawda wystawę organizowała dotąd nieznana nikomu galeria prywatna (Forrás), ale pod auspicjami państwowymi. Mało tego – wystawa kosztowała 100 milionów forintów, a państwo partycypowało w tym przedsięwzięciu sumą 36 milionów. Aby zrozumieć wagę tego hiperwydarzenia artystycznego, trzeba dodać, że roczny budżet Műcsarnok przeznaczony na organizację wystaw wyniósł w tym samym roku 10 milionów forintów, Ludwig Muzeum 34 miliony, a Muzeum Sztuk Pięknych 60 milionów. Według portalu internetowego index.hu, który wnikliwie zajął się tą sprawą, krytykom, historykom sztuki, galerzystom i innym osobom ze świata artystycznego zapytanym o wystawę w Pekinie znane było dosłownie kilka nazwisk artystów biorących w niej udział. Reszta to osoby spoza obiegu. „Nieznane gwiazdy”, „Zaskoczymy Chiny nieznaną cud reprezentacją” – takie komentarze ukazywały się w prasie. Trudno tu mówić o jakiejkolwiek „reprezentacji” współczesnej sztuki węgierskiej, bowiem w Pekinie pokazano głównie malarstwo poruszające tematy z historii Węgier, węgierskiej mitologii – przedstawiające wielkich bohaterów walczących o słuszną sprawę. Według index.hu z zaprezentowanych prac wyłania się następujący obraz węgierskiego społeczeństwa: jest to naród bardzo religijny, mieszkający przede wszystkim w Siedmiogrodzie, lubiący kolorowe obrazy, na których najchętniej widzi sam siebie jedzącego słoninę na Przełęczy Wereckiej3. Nie muszę chyba dodawać, że obraz ten niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. András Földes w artykule na portalu Index.hu dosadnie i dość cynicznie podsumował sprawę pekińskiej wystawy, pisząc, że według polityki kulturalnej rządu liczący się artysta to taki, który należy do Akademii Makovecza (MMA), jest związany z nieznaną nikomu galerią prywatną i porusza w swoich pracach tematy osiedlenia się Węgrów w Dolinie Karpackiej czy Trianon4. Najbardziej kontrowersyjna jest jednak wartość artystyczna i poziom prac pokazanych w Pekinie, a także to, że wystawa była organizowana pod auspicjami państwa jako obrazująca ostatnie trendy w węgierskiej sztuce współczesnej, tymczasem zaprezentowano na niej zjawiska marginalne. Ponadto nie był w nią zaangażowany żaden z liczących się kuratorów czy historyków sztuki, ludzi merytorycznie przygotowanych do takich zadań, a przede wszystkim nie brali w niej udziału ważni, liczący się artyści, zwłaszcza średniego i młodego pokolenia. Prace pokazane na wystawie można obejrzeć na stronie index.hu.

11 lipca 2011 Zgromadzenie Narodowe przyjęło ustawę, na mocy której Węgierska Akademia Artystyczna (MMA) stała się instytucją publiczną, której celem i zadaniem jest ochrona dóbr kultury i ich pomnażanie, ochrona tradycji artystycznej i historycznej, ochrona wolności twórczej, a także promowanie wyróżniających się przedstawicieli węgierskiego życia artystycznego. Przyjęcie tej ustawy uczyniło MMA organem decyzyjnym w sprawach kultury. MMA, w stworzonym już po wprowadzeniu ustawy statucie tak określiło swoje cele: „Głównym zadaniem jest wspieranie działań mających na celu kultywowanie i ochronę wartości kultury węgierskiej i światowej, zachowanie tradycji węgierskiego życia artystycznego i powstawanie nowych, wartościowych dzieł, a także współpraca z Węgierską Akademią Nauk, państwowymi instytucjami i organizacjami kulturalnymi, a także wspieranie poszczególnych dziedzin kultury”. Chodzi tu również, a może przede wszystkim, o wsparcie materialne, bo jak się okazało, MMA stało się organem rozdzielającym dotacje na kulturę, nagrody i stypendia.

Wszystkie te „zmiany formalne” nastąpiły ekspresowo w 2011. Wtedy nikt jeszcze nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Dopiero śmierć założyciela MMA, Imre Makovecza, we wrześniu 2011 paradoksalnie przyspieszyła bieg zdarzeń. Przywództwo w MMA objął György Fekete (fekete, nomen omen, znaczy czarny), pozostający do tej pory w cieniu wielkiego mistrza Makovecza. Fekete zaczyna rządzić w Akademii twardą ręką. Opinia publiczna jest zbulwersowana jego bezkompromisowością i bezpardonowym przejmowaniem kontroli nad życiem kulturalno-artystycznym Węgier. Dochodzi też do konfliktu wewnątrz samej MMA, część członków nie podoba się dyktatura Fekete, a w 2012 niektórzy spektakularnie występują z Akademii, m.in. artyści Imre Bukta i László Feher.

Prezes Węgierskiej Akademii Artystycznej (MMA) György Fekete i premier Węgier Viktor Orbán, za: hvg.hu
Prezes Węgierskiej Akademii Artystycznej (MMA) György Fekete za: hvg.hu

Następne miesiące przynoszą kolejne zaskakujące wydarzenia. Pod koniec listopada 2012 Gábor Gulyás ustępuje ze stanowiska dyrektora Műcsarnok. Powodem jest przejęcie muzeum przez MMA. W krótkim oświadczeniu zamieszczonym na stronie internetowej Gulyás napisał, że zmiany w systemie zarządzania muzeum czynią niemożliwym wykonywanie obowiązków przez jego dyrektora w sposób suwerenny. Opinia publiczna, zwłaszcza środowisko artystyczne, jest zaskoczona decyzją Gulyása, jego osoba staje się zagadkowa i dwuznaczna. Z jednej strony postrzegany jako „ich” człowiek jakby opiera się swoim mocodawcom. Sprawa rezygnacji Gulyása ze stanowiska dyrektora Műcsarnok rzeczywiście jest zagadkowa. W swoim oświadczeniu zapowiedział kierowanie muzeum do 31 grudnia 2012, jednak do dziś pozostaje na swoim stanowisku. Sprawa ucichła, nikt nic nie wie. Nie wiadomo również, czy zostanie rozpisany konkurs na dyrektora tej instytucji. W kuluarach pojawiły się przypuszczenia, że rezygnacja Gulyása była zagraniem celowym, niekoniecznie przeznaczonym do wprowadzenia w życie. Gulyás po prostu musiał jakoś zareagować na przejęcie Műcsarnok przez MMA, inaczej jego funkcjonowanie w środowisku artystycznym stałoby się niemożliwe. Inni twierdzą, że Gulyás po prostu wykorzystał sytuację i stał się niejako bohaterem walczącym z MMA. Teorię tę może wspierać fakt, że już wcześniej dochodziło do spięć na linii Gulyás – Fekete. Miały one dwa źródła: jednym była duża wystawa otwarta na początku sierpnia 2012 o dość ryzykownym tytule „Czym jest węgierskość?” (Mi a magyar?), której kuratorem był sam Gulyás. Wzięło w niej udział ponad pół setki współczesnych artystów węgierskich, głównie średniego i młodego pokolenia, a jej tematem była narodowa identyfikacja i refleksje w sztuce współczesnej dotyczące zachowania tożsamości narodowej w dobie globalizacji, Unii Europejskiej etc. Jak łatwo się domyślić, wystawa została sceptycznie przyjęta przez środowisko artystyczno-kulturalne czy środowiska lewicowe, które uznały ją za manipulującą kontekstami historycznymi.

Plakat wystawy „Mi a magyar”?  Źródło: materiały ze strony www.mucsarnok.hu
Plakat wystawy „Mi a magyar”? Źródło: materiały ze strony www.mucsarnok.hu

Nie obyło się także bez skandali. Kilka dni po otwarciu węgiersko-francuski duet Societe Realiste (Ferenc Gróf i Jean-Baptiste Naudy) zwrócił się z prośbą do dyrektora Gulyása o natychmiastowe wycofanie z wystawy pracy zatytułowanej „Koniec Stalingradu” (Stalinváros vége). Powodem tej decyzji był kontekst, w jakim umieszczona została ich praca – kontekst mitologii węgierskiej, cudownych legend – przez co straciła ona swój pierwotny krytyczny sens.

Dyrektor Műcsarnok Gábor Gulyás, kurator wystawy „Mi a magyar?”. Źródło: fot. Mudra Laszló [origo] za: www.origo.hu
Dyrektor Műcsarnok Gábor Gulyás, kurator wystawy „Mi a magyar?”. Źródło: fot. Mudra Laszló [origo] za: www.origo.hu

Środowiska prawicowe również źle odebrały tę wystawę, uznając ją za „zbyt mało narodową”. Bardziej radykalny był György Fekete, który nazwał wystawę „narodową blasfemią” i dodał, że od dziś nie pozwoli na takie rzeczy w Műcsarnok.

Drugim źródłem zgrzytu między Gulyásem i Fekete była praca nad retrospektywną wystawą dorobku założyciela MMA, Imre Makovecza, którą planowano jeszcze za jego życia. Wiadomo, że według koncepcji Fekete prezentacja ta miała być pomnikiem wystawionym Makoveczowi, tymczasem Gulyás chciał raczej poddać ocenie jego dorobek, osadzić go w kontekście historyczno-artystycznym. Do realizacji wystawy nie doszło do dzisiaj.

Śmierć Makovecza we wrześniu 2011 nie wpłynęła na stosunek premiera Orbána do MMA, jego poparcie dla Akademii jest nadal silne. Zresztą wielu zacnych członków MMA, jak pisarka Anna Jókai, architekt József Finta czy reżyser Marcell Jankovics, znanych jest z sympatyzowania z prawą stroną sceny politycznej. Nie jest tajemnicą, że premier Orbán i Imre Makovecz pozostawali w bardzo dobrych stosunkach. Głośno mówi się także o obietnicy Orbána, że po wygranych wyborach w 2010 MMA dostanie decydujący głos w sprawach kultury. Jak widać, obietnica ta jest systematycznie wcielana w życie, świadczy o tym coraz większy wpływ Akademii Makovecza na kształt kultury na Węgrzech. Nie chodzi tylko o przejęcie Műcsarnok, ale także o uczynienie MMA organem zarządzającym publicznymi pieniędzmi. Wszystko odbywa się jednak pod płaszczykiem zgodności z prawem, co zapewnia wpis do konstytucji ustawy CIX z 2011, przekształcającej MMA w instytucję publiczną.

Prezes Węgierskiej Akademii Artystycznej (MMA) i premier Węgier Viktor Orbán. Źródło: MTI/ Kovács Tomás, za: www.origo.hu
Prezes Węgierskiej Akademii Artystycznej (MMA) i premier Węgier Viktor Orbán. Źródło: MTI/ Kovács Tomás, za: www.origo.hu

Sytuacja jest o tyle przerażająca, że wpływ MMA na życie artystyczno-kulturalne nie ogranicza się do zmian prawnych czy administracyjnych. MMA próbuje wprowadzić doktrynę, którą można by określić jako„sztuka narodowa” czy może raczej „sztuka o narodzie”. Zjawisko sztuki krążącej wokół węgierskości, historii narodu, jego korzeni, dotychczas marginalne, zostaje podniesione do rangi sztuki instytucjonalnej, mało tego: oficjalnej i obowiązującej!

„Nie potrzeba nam rzeczy obscenicznych, okropnych, nie potrzeba nam hańbienia Kościoła, nie potrzebne są nam skandale i prowokacje – nie jest to zadaniem nowej sztuki narodowej” – powiedział jeden z członków MMA. Wspomniana wystawa w Pekinie, potraktowana przez środowisko artystyczne w kategorii niesmacznego, acz drogiego żartu, jawi się teraz w zupełnie nowym świetle. Jak widać, żart to nie był, a raczej zapowiedź obowiązującej doktryny artystycznej. Zresztą György Fekete wcale nie kryje się z tym pomysłem. Jak podaje serwis informacyjny Origo.hu, Fekete zapowiedział przywrócenie Műcsarnok jej pierwotnej roli, a także idei Salonu Narodowego. Portal Origo.hu dowiedział się, że na Salonie przede wszystkim prezentowani będą artyści związani z MMA.

Mniej więcej w tym samym czasie rząd Viktora Orbána forsuje nowelizację ustawy o szkolnictwie wyższym. Miałaby ona polegać na zmniejszeniu na wyższych uczelniach miejsc finansowanych przez państwo. Natomiast studenci, którzy ukończyli kierunki w ten sposób finansowane, muszą pracować w kraju przez okres dwa razy dłuższy niż czas trwania studiów. Jeśli wyjadą z kraju, muszą zwrócić państwu połowę kosztów studiów na węgierskiej uczelni. Powoduje to falę protestów studentów w całym kraju. Codziennie ulicami węgierskich miast przechodzą manifestacje. Studentów bulwersuje zwłaszcza paragraf dotyczący zakazu pracy za granicą przez dwadzieścia lat od ukończenia studiów. Porównuje się go często do idei pańszczyzny, przywiązania chłopa do ziemi. Protesty te przybierają na sile w grudniu 2012, kiedy MMA przejmuje Műcsarnok. Grudzień 2012 jest na Węgrzech bardzo dynamiczny, codziennie odbywają się protesty i manifestacje, protestują studenci razem z nauczycielami akademickimi, protestuje środowisko artystyczne – artyści, kuratorzy, krytycy i historycy sztuki, pracownicy instytucji kultury. Powstaje organizacja o nazwie Wolni Artyści (Szabad Művészek), która 28 grudnia organizuje w Műcsarnok akcję „Uwaga, pucz kulturalny!” (Vigyázat kulturpuccs!), mającą na celu protest przeciwko przejęciu muzeum przez MMA, ale przede wszystkim przeciwko polityce rządu dotyczącej kultury oraz zapisowi w konstytucji dotyczącego roli MMA.

Fot. Stiller Ákos
Fot. Stiller Ákos

Kilka dni wcześniej kilkunastu artystów zakłóciło obrady MMA, wpadając na posiedzenie członków akademii z transparentem „Wykopać MMA, sztuka jest wolna” (Az MMA kirekesztő, a művészet szabad), a także „Wynoście się” (Lépjetek ki). Demonstranci wykrzykiwali postulaty, domagali się zniesienia ustawy dotyczącej MMA, autonomii kultury, niezależności Műcsarnok, a także demokracji i przejrzystych zasad dotowania kultury. W kierunku demonstrujących ruszyli strażnicy, a także członkowie MMA. Doszło do szarpaniny i rękoczynów. Jeden z demonstrujących, artysta Csaba Nemes, został sponiewierany przez strażników, którzy dosłownie wykopali go z sali obrad. Do tego jeden z akademików uderzył Nemesa w twarz teczką na dokumenty. Podczas całego zajścia prezes MMA György Fekete ani na chwilę nie przerwał swojej przemowy.

Artysta Csaba Nemes trzymający transparent, szarpany przez strażników.
Artysta Csaba Nemes trzymający transparent, szarpany przez strażników.

Jeden z Akademików uderza Nemesa w twarz teczką na dokumenty. Fot.: Huszti István / Index
Jeden z Akademików uderza Nemesa w twarz teczką na dokumenty. Fot.: Huszti István / Index

W lutym tego roku Wolni Artyści zorganizowali kolejny protest przez budynkiem Műcsarnok, ponownie domagając się niezależności tej instytucji i sprzeciwiając się jej przejęciu przez MMA.

Protest przed Műcsarnok w lutym tego roku. Foto: Szabad Művészek / Index
Protest przed Műcsarnok w lutym tego roku. Foto: Szabad Művészek / Index

Jak widać, sytuacja na Węgrzech nie jest wesoła. Najgorsza jest niemoc, niemożność zatrzymania ekspansji MMA i Györgya Fekete. Wydaje się, że jedynym rozwiązaniem byłaby zmiana rządu, na co się, niestety, nie zanosi. Poparcie dla Fidesz i premiera Orbána nadal jest wysokie.

Co gorsza, właśnie teraz, dokładnie 1 marca, skończyła się kadencja dyrektora Ludwig Muzeum (LUMU) Barnabása Bencsika. Od czasu przybrania na sile MMA, zaczęto z niepokojem spoglądać w stronę LUMU i zastanawiać się nad przyszłością muzeum. Do 28 lutego nic nie było wiadomo na temat konkursu, dlatego 1 marca, w dniu, w którym Bencsikowi kończyła się kadencja, Muzeum wstrzymało oddech. Tego dnia wpłynęło oficjalne pismo zawiadamiające o zakończeniu kadencji dyrektora Bencsika oraz że obowiązki dyrektora przejmuje główny księgowy. Kilka godzin później ukazała się jednak oficjalna informacja ministerstwa o ogłoszonym konkursie na dyrektora Ludwig Muzeum. Oczywiście Bencsik zamierza ponownie kandydować, co zapowiadał już wielokrotnie. Czy uda mu się kontynuować pracę w muzeum i czy w ogóle konkurs zostanie rozstrzygnięty, czy może powtórzy się scenariusz z Műcsarnok? Nie wiadomo. Pozostaje oczekiwanie. Nastroje nie są jednak optymistyczne i nadzieje wiązane z przyszłością mogą okazać się złudne nie tylko dla dyrektora Bencsika.

  1. 1. Na marginesie trzeba dodać, że węgierska scena polityczna nie należy do najbarwniejszych. Obok Fideszu z premierem Orbánem, po przeciwnej stronie sceny politycznej znajduje się skompromitowana Węgierska Partia Socjalistyczna (MSZP), a druga najsilniejsza po Fidesz partia to skrajnie prawicowy Jobbik Magyarországért Mozgalom (Jobbik: Ruch na rzecz Lepszych Węgier), który w 2010 po raz pierwszy dostał się do Parlamentu, zdobywając prawie 15% poparcia. Jobbik to eurosceptyczna nacjonalistyczna partia określana często mianem neofaszystowskiej, bowiem jej program opiera się głównie na nienawiści do społeczności romskiej i hasłach typu „Bóg, honor, ojczyzna”. Jobbik słynie również z poglądów antysemickich i skrajnie narodowościowych. Partia opowiada się za koncepcją przywrócenia granic sprzed traktatu w Trianon w 1920 r. (koncepcja Wielkich Węgier).
  2. 2. MODEM to instytucja o wiele mniejsza, mieszcząca się „na prowincji” (Węgrzy dzielą swój kraj na Budapeszt i prowincję), natomiast Műcsarnok to jedna z dwóch najważniejszych instytucji sztuki współczesnej na Węgrzech (druga to Ludwig Muzeum).
  3. 3. Przełęcz Werecka to ważne miejsce dla węgierskiej tradycji narodowej, wiążące się z założeniem państwa. To właśnie przez nią w 896 roku pod wodzą Arpada Węgrzy weszli do Kotliny Panońskiej.
  4. 4. Traktat z 1920, na mocy którego terytorium Węgier zostało znacznie okrojone.