10. Biennale w Stambule. Optymizm w epoce globalnej wojny

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Kiedy jemy śniadanie na tarasie ostatniego piętra jednej z kamienic w sercu Beyoglu - najbardziej zeuropeizowanej i tętniącej życiem dzielnicy Stambułu - na zwykle hałaśliwych ulicach poniżej jest zaskakująco cicho. Naraz na horyzoncie pojawiają się i nieruchomieją nad Bosforem trzy wojskowe helikoptery. Jest tureckie święto narodowe, czerwonych flag z półksiężycem na fasadach domów, w sklepach, restauracjach i wszędzie indziej jest jeszcze więcej niż zwykle - wszyscy z lekkim niepokojem oczekują planowanej wielkiej demonstracji, a znajomi wręcz radzą zachowanie bezpiecznego dystansu. Atatürk spogląda z wielkiego portretu na fasadzie centrum kultury AKM, jednego z trzech głównych miejsc wystaw biennale, na plac Taksim. W Stambule sztuka musi zawsze ostro konkurować z życiem rozgrywającym się tuż obok, na ulicy.

fot. Kasha Bittner
fot. Kasha Bittner

ktualny przegląd prasy codziennej, Istanbul, 2007
ktualny przegląd prasy codziennej, Istanbul, 2007

Zwiedzającym wystawy pod koniec października hasło przewodnie tegorocznego biennale - Not only possible but also necessary: Optimism in the age of global war - mogło wydać się co najmniej dwuznaczne - brzmiąc, nie wiadomo bardziej ironicznie, naiwnie czy też właśnie jak najbardziej serio w zgiełku organizowanych niemal codziennie demonstracji żądających interwencji wojskowej Turcji w irackim Kurdystanie... Jednak to nie polityka zdominowała tegoroczne wystawy, również lokalny kontekst nie był tak mocno wyartykułowany jak w wypadku głośnej dziewiątej edycji sprzed dwóch lat, którą przygotowali Vasif Kortun i Charles Esche, a która wedle ich zamierzenia miała być biennale dla i o Stambule, "sposobem postrzegania Stambułu oczami innych i tym samym włączenia innego sposobu widzenia w intymny obraz tego miejsca". Wedle deklaracji tegorocznego głównego kuratora, Hou Hanru z Chin, kluczową rolę w jego koncepcji odgrywają pojęcia modernizacji, globalizacji, postkolonialnej przemiany, a także refleksja nad samym biennale jako częścią procesu modernizacji Turcji, stojącej obecnie wobec konieczności zredefiniowania swojej tożsamości i krytycznej rewizji procesu budowania nowoczesnej demokracji. Wybór lokalizacji wystaw związanych z nowoczesnością i różnymi obliczami urbanizacji Stambułu miał zaakcentować krytyczny powrót do "obietnicy modernizmu".

Najkrócej rzecz ujmując, tegoroczne biennale podzielone zostało na trzy zasadnicze lokalizacje: Centrum Kultury im. Atatürka (AKM), magazyn Antrepo na portowym nadbrzeżu, gdzie wyodrębniono, w założeniu przynajmniej, dwie oddzielne wystawy oraz kompleks pawilonów handlu tekstylnego (IMÇ); uzupełniał je szereg pomniejszych prezentacji w galeriach i przestrzeni publicznej.
I tak, główna wystawa, skupiająca największą liczbę prac, zlokalizowana została w Antrepo nr 3 - byłym magazynie portowym. Tuż obok otwarto jedną z dwóch nowych, dużych instytucji sztuki współczesnej w Stambule - Istanbul
Modern - gdzie można było z kolei obejrzeć wystawę podsumowującą dziesięć dotychczasowych edycji biennale. Niestety, nad Antrepo unosił się może duch nie tyle globalnej wojny, ile widmo globalnej estetyki biennale - natłok prac, hałas z rozmaitych projekcji, do bólu kiczowate instalacje. Można było to do pewnego stopnia usprawiedliwić chęcią wpisania się w przyspieszony puls miasta, ową "wciąż zmienną, chaotyczną rzeczywistość", ale faktem pozostaje, że kolejne dwa miejsca wystaw wydawały się już na starcie prawdziwym ukojeniem po doświadczeniu Antrepo. Prezentacja w industrialnych, surowych halach składała się zasadniczo z dwóch niewyodrębnionych w szczególnie czytelny sposób wystaw: Entre-Polis oraz Dream House. Jak przeczytać można było w przewodniku po wystawie, artyści, których prace pokazano w ramach tej pierwszej, eksplorują kwestie transformacji urbanistycznej, globalnej komunikacji, migracji, podróży ponad granicami, geopolitycznych konfliktów, pamięci kulturowej, etnicznych i religijnych konfliktów, miejskiej rebelii, manifestacji i akcji społecznej solidarności, a nawet miłości. Sama wystawa rozwija się natomiast we wszystkich kierunkach, w górę i w dół, w prawo i lewo; dezorientuje, jest chaotyczna, spektakularna, ale też pełna zagadek i niespodzianek. Cóż, całość okazała niezdecydowana i męcząca, nie prowokując już nawet do krytyki biennalowego modelu wystawy, a miejscami wywołując po prostu obojętność czy wręcz irytację.

Stambul Biennale
Stambul Biennale

Antrepo REM KOOLHAAS
Antrepo REM KOOLHAAS

Do jaśniejszych punktów należała nowa praca wideo duetu Allora & Calzadilla zatytułowana There is More than One Way to Skin a Sheep; jest to zapis rowerowej wędrówki przez Istambuł domniemanego przybysza z prowincji, który pompuje koła, grając na tradycyjnym, przypominającym nieco kobzę, instrumencie tureckich pasterzy. Inną ciekawą i osadzoną w lokalnym kontekście pracą była filmowa i fotograficzna dokumentacja miejsc zabójstw tureckich dziennikarzy, autorstwa Rainera Ganahla. Intrygujące zdjęcia Banu Cennetoglu z okolic autostrady prowadzącej do mostu nad Bosforem, symbolicznej granicy Europy i Azji, gdzie można rozpoznać sylwetki ludzi koczujących bez widocznego celu przy drodze psuło irytujące swoją jednoznacznością krążące po ścianach światełko w formie znanego koła z gwiazdek UE. Trudno dłużej rozwodzić się nad dydaktycznymi planszami ilustrującymi potencjał Zatoki Perskiej Rema Koolhaasa/AMO ,ostatnio niestety pełniącego rolę dyżurnego faktografa rozmaitych biennale, dużo poniżej jego architektonicznych możliwości nad powracającym po raz kolejny widmem nieznośnego postimperialnego rosyjskiego patosu produkowanego przez AES+F czy przeskalowanych rzeźb postaci hinduskich kochanków w uścisku jak z ilustracji Kamasutry autorstwa Hamry Abbas, tyle że wyposażonych w dodatkowe atrybuty w postaci karabinów czy noży (może to właśnie owo połączenie etnicznych i religijnych konfliktów, a nawet miłości, o którym pisał we wstępie Hou Hanru). Do narodowych stereotypów i kwestii tożsamości nawiązywały cykl plakatów mniejszościowych zatytułowany How... grupy Extrastruggle ,wychodzą one od zdania Jakie to cudowne móc powiedzieć jestem Turkiem, by następnie zadać publiczności do uzupełnienia tożsamościowy gap-filling, złożony ze stwierdzeń w rodzaju Jakie to dla tego, który mówi "Jestem Kurdem" czy Jakie to… ze strony tego, kto mówi, Orhanie Pamuku, zmądrzej [Pamuk jest w Turcji krytykowany m.in. przez nacjonalistów]. Ktoś stworzył na końcu zdanie: Jaki to spokój dla tego, kto mówi: "Nie obchodzi mnie to."

Część Dream House - w założeniu przedłużenie i całodobowa odsłona biennale odpowiadająca rytmowi życia miasta, które nigdy nie zasypia - ulokowana została na platformie-rusztowaniu oraz w przestrzeni pod nią. Wśród stert poduszek można było tu w pozycji horyzontalnej kontemplować projekcje w ramach instalacji Magic Bed.

Antrepo EXTRASTRUGGLE
Antrepo EXTRASTRUGGLE

Antrepo DREAMHOUSE
Antrepo DREAMHOUSE

Ciekawsze były zapisy ścieżek dźwiękowych miasta, stworzone przez Justina Bennetta, w które można było się wsłuchiwać na specjalnie przygotowanych leżankach, wyglądając przez okno na prawdziwe miasto. Wieczorem jednak, pośród nieczynnych instalacji i pogaszonych świateł ów "dom nocny" wyglądał nad wyraz przygnębiająco i trudno uwierzyć, by mógł faktycznie przyciągnąć publiczność jako alternatywa dla tętniących życiem ulic, klubów, niezliczonych koncertów. Na zewnątrz magazynu Antrepo w nocy rozbłyskiwał enigmatyczny neon z napisem I believe in angels, zapewne przynależący do wystawy Dream House...

Kolejną lokalizację biennale stanowiło Centrum Kultury im. Atatürka,położone przy placu Taksim, stambulskiej wersji Trafalgar Square. Modernistyczny budynek o ażurowej aluminiowej konstrukcji nałożonej na przeszkloną fasadę dosłownie uosabia zmierzch modernizmu - krótko po wzniesieniu został zniszczony podczas pożaru w 1970, a następnie odbudowany. Służył oficjalnym pokazom artystycznym i politycznym ceremoniom, jako scenografia dla reprezentacji tureckiej republiki. Aktualnie planowane jest jego zburzenie i wzniesienie nowej, aktualnej ikony modernizmu w wersji post, dyktowanej przez nowe, tym razem ekonomicznie warunkowane, siły. Wystawa zatytułowana Burn it or not?, prezentująca prace 15 artystów ulokowane w całym gmachu tematyzuje przede wszystkim sam budynek, tworzący niezwykle silny kontekst dla prezentowanej sztuki. AKM, ze swymi zjawiskowymi żyrandolami, metalicznymi okładzinami ścian i gigantycznymi kuluarami jest stuprocentowym uosobieniem późnego modernizmu, tak często stanowiącego punkt wyjścia dla współczesnych artystów - a tym samym przekształca się w całości w gigantyczny obiekt-fetysz.

AKM oryg. wnetrza
AKM oryg. wnetrza

AKM oryg. zyrandole
AKM oryg. zyrandole

AKM widok na plac Taksim
AKM widok na plac Taksim


Czujemy się w nim trochę tak, jakbyśmy znaleźli się wewnątrz prezentowanych na ścianach zdjęć Tomoko Yonedy, Markusa Krottendorfera czy Daniela Fausta, dokumentujących w manierze Candidy Höfer budynki w Moskwie, Nowym Jorku, na Węgrzech i w Estonii. Wśród prac uwagę zwracała instalacja Xu Zhena 8848-1,86, w której autentyczność trudno uwierzyć - mamy oto bowiem do czynienia z prezentacją ekwipunku himalaistycznego, lodowym stożkiem zamkniętym w szklanej komorze oraz filmowym zapisem, na którym publiczność zaobserwować może akcję...rzekomego ścinania szczytu Mount Everestu o wysokości 1,86 m, czyli miary wzrostu samego artysty. Praca bezczelnie balansuje na granicy konceptualnej formy, dokumentacji zamysłu szaleńca i purenonsensowego dowcipu, jednocześnie będąc (miejmy nadzieję, że z dużym przymrużeniem oka) ucieleśnieniem chińskich globalnych ambicji. Patrząc jednak na ekwipunek zgromadzony w galerii, na szczęście trudno uwierzyć, by był to autentyczny sprzęt himalaistyczny - chyba że to także wersja "made in China".

Ciekawe były prace Nancy Davenport, w tym animowane zdjęcia z cyklu Campus, przedstawiające budynki uniwersyteckie będące tłem dla wydarzeń z roku 1968 na amerykańskich uczelniach.

Wreszcie trzecią z głównych części Biennale, zatytułowaną World Factory, odnaleźć można było pomiędzy sklepami ulokowanymi w kolejnych pawilonach centrum handlu tekstylnego (IMÇ) z lat 50., o typowej betonowej architekturze i otwartych ciągach komunikacyjnych pawilonów handlowych, znanych i z polskiego krajobrazu, tu jednak nieco przeskalowanych.

Poszczególne prezentacje ponad 20 artystów - filmy, instalacje, fotografie, dokumentacje - ukryte były pośród normalnie funkcjonujących sklepików, próbując nawiązać, z mniejszym lub większym powodzeniem, do tematyki pracy, mechanizmów rynku i pozycji jednostki. Moją konsternację w tym kontekście wywołało na przykład wideo Cao Fei (niektórzy może przypomną sobie jej COSPlayers z Miasta perłowej rzeki w warszawskiej Kordegardzie), stanowiące coś w rodzaju chińskiego Tańcząc w ciemnościach, w którym robotnicy w chińskiej fabryce firmy OSRAM naraz zaczynają tańczyć, śpiewać i grać na gitarach, a szara rzeczywistość zamienia się w bajkę. Tekst towarzyszący pracy zatytułowanej "Utopia" wyjaśnia:
The "Utopia" project plans to explore the life of these emigrant factory workers in the Pearl River Delta who represent the "backup force" for China's competitiveness in a global economy; and how they achieve a totally new experience, new standard and new meaning in the overwhelming trend of globalization. This project therefore allows us to see how they light up their "Utopia" in a new reality. Their utopia further exemplifies how increasingly widespread globalization is reshaping the Pearl River Delta area, and even the whole of China. Their utopia is also our utopia, and the utopia of many more with hopes. I hope this utopia will stop being an ideal and turn into reality one day.

Inny z pawilonów stał się siedzibą CapitalPlus Credit Union - banku-krzaka, zapewniającego 3-procentowy wzrost zdeponowanych przez publiczność aktywów w postaci rozmaitych przedmiotów (w przezroczystych torebkach nad głowami widzów zobaczyć można było m.in. mapy miasta, osobiste drobiazgi, pieniądze itd.) - i to nie tylko w wymiarze wartości pieniężnej, ale także fizycznych parametrów, jak długość czy waga. Wśród rozmaitych punktów usługowych w pawilonach projekt Sory Kim nie wyglądał jednak ani mniej, ani bardziej wiarygodnie od innych.

Wiele innych pojedynczych projektów, takich jak publiczne projekcje wideo w ramach inicjatywy Nightcomers czy instalacje, mniejsze wystawy, panele dyskusyjne czy pokazy filmowe rozsiane zostały po całym mieście, zarówno w jego europejskiej jak też azjatyckiej części. Kilka prezentacji odbyło się w pobliżu nowo otwartego muzeum santralistanbul - stambulskiego odpowiednika Tate Modern; projekt Biennale dla Czeczenii ulokowano natomiast w KAHEM, już po drugiej stronie Bosforu. Wobec ekspozycyjnych wpadek - prezentacja w Antrepo, już nawet stosunkowo niewielka wystawa tureckich artystów w galerii Karsi Sanat potrafiła przywrócić wiarę w sensownie skonstruowaną wystawę zbiorową. A życie na stambulskiej ulicy, pośród sprzedawców pieczonych kasztanów, muli i soku z granatów, w polifonii klaksonów, muzyki, głosów handlarzy, w nieprawdopodobnym tłumie przelewającym się we wszystkich kierunkach, i tak wielokrotnie okazywało się niedoścignioną inscenizacją.

Fot. Kaja Pawełek + pierwsze zdjęcie Kasha Bittner

AKM instalacja XU ZHEN
AKM instalacja XU ZHEN

AKM NANCY DAVENPORT
AKM NANCY DAVENPORT

IMC SORA KIM 2
IMC SORA KIM 2