Ktoś i nikt. Przypadek Krzysztofa Niemczyka

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Anka Ptaszkowska i Krzysztof Niemczyk, Zielona Góra, wrzesień 1969, fot. z archiwum A. Ptaszkowskiej
Anka Ptaszkowska i Krzysztof Niemczyk, Zielona Góra, wrzesień 1969, fot. z archiwum A. Ptaszkowskiej

W przypadku kurtyzany samotność gwiazdy i symbolu jest jej prawdziwym przeznaczeniem, sytuując ją poza ludzką wspólnotą, ale za to w sercu ludzkiej kondycji 1.

Artysta pełni rolę idioty, a jego zadaniem jest wychodzenie do społeczeństwa i spastykowanie. Spastyczny gest umie dzisiaj zwerbalizować - jak Artur Żmijewski, który podczas konferencji Awangarda w bloku (Kino Paradiso) przewrotnie odwołał się do Idiotów von Triera, aby opisać swoją rolę w społeczeństwie. Spastyczność polega na zerwaniu reguły, całkowitym wejściu w sytuację i zaburzeniu konwencjonalnego języka. Jako narzędzie poznania obnażające relacje społeczne spastykowanie otwiera przed "genialnym idiotą" nie tylko możliwość uwolnienia się od wstydu i normatywnych reguł świata zastanego, ale ma moc stwarzania nowych konwencji.

Spektakl to fałsz, który jest negacją życia. Wygenerował rodzaj alienacji, która stała się spektakularnie przyjemna, a sodoma spektaklu tym bardziej niebezpieczna. W odwróceniu chodzi o rozbijanie reguły pozoru, czyli spektaklu rozumianego jako "społeczne stosunki międzyludzkie" (w ujęciu Deborda), jako fałszywa wspólnota potęgująca alienację. Zerwanie reguły spektaklu i rozbicie przyjemności alienacji nie zawsze się udaje i nie każdy jest "idiotą zwycięskim" jak Artur Żmijewski. Jednak warto ryzykować, bo stawką jest przeobrażanie życia codziennego. Sztuka jest świadoma tego faktu i - czy to relacyjna, czy sytuacyjna -posługuje się narzędziami reżyserującymi rzeczywistość - sytuacją, relacją, subwersją - i ich strategiami. Artysta jest medium spektaklistycznego społeczeństwa. Skoro zapuszcza sondę głębinową w nieuświadomione otchłanie relacji, które współtworzymy - a w tym doświadczeniu najciekawsze jest reżyserowanie (się) rzeczywistości - to postać Niemczyka, uznanego przez społeczeństwo za "idiotę przegranego", zasługuje na szczególną uwagę.

Jeśli uwierzyć Henrykowi Stażewskiemu, który w 1969 sfinansował wykonanie kilku odpisów Kurtyzany i piskląt i rozdawał swój własnoręcznie przepisywany manifest Skandal w literaturze, kontekstualizujący tę powieść, wszystkie akcje i interwencje Krzysztofa Niemczyka świadczą o tym, że były dla niego taką samą wypowiedzią artystyczną, jak pisanie powieści. Wtedy można by również powiedzieć, że Niemczyk stworzył dzieło sztuki Niemczyk, którego analiza uniemożliwia jego odczytanie, które niczego nie sugeruje ani nie domaga się jakiejkolwiek logicznej egzegezy. W latach 60. napisał ponad dwadzieścia opowiadań, z których opublikował Tragiczną łąkę i Chłopczyka rozbijającego rodzinę (reszta się nie zachowała). Kurtyzana nie miała być dziełem ponownie wydobytym jako opus posthumus po 30 latach, choć wielokrotnie poprawiana i zmieniana, "przystawiała lustereczko" światu konkretnie w latach 1965-69, w okresie największej aktywności autora. To wtedy zabiegał o jej wydanie, tworząc ją przez kilka miesięcy w stanie bachicznego podniecenia, ale też właściwej mu alienacji, których ciężar znało grono jego najbliższych. W tym czasie Niemczyk romansował z awangardą artystyczną, udzielając się w cenzurowanych i niecenzurowanych rewirach Krakowa, od Związku Literatów Polskich (członek Koła Młodych, ale także uczestnik schadzek nad siedzibą ZL na Krupniczej w mieszkaniu Stanisława Czycza) po Jazz Klub Helikon (przesiadywał tam m.in. ze Zbigniewem Warpechowskim, Jackiem Gullą i odczytywał fragmenty swojej prozy), a pomiędzy - przez trzy lata obecny był w Krzysztoforach (należał do ścisłego "dworu Kantora", dopóki nie zaczął mu wadzić). Miał też swoje epizody w Galerii Foksal za sprawą przyjaźni Ptaszkowskiej i Stażewskiego oraz odpisów Kurtyzany krążących wśród znajomych, przez udział w Balu w Zalesiu i Sympozjum Złotego Grona'69. W latach 1968-70 wykonał cykl zdjęć pornograficznych (być może były to wizualizacje lub szkice do fragmentów Kurtyzany, niereprodukowane w Traktacie o życiu Krzysztofa Niemczyka). Równolegle przeprowadził szereg "spontanicznych akcji" w przestrzeni publicznej (udokumentowane fotografiami): chodził po Krakowie z drewnianymi cepeliowskimi ptaszkami na ramieniu, przebierał się i charakteryzował swoją twarz, zakładał na szyję tabliczki typu Jestem artystą i w starannie przygotowanym stroju dziadowskim żebrał przed siedzibą Związku Literatów, chodził z doczepionymi białymi skrzydełkami (akcje te powtarzane były wielokrotnie), chodził z nożem finką zamiast krawata, w niedzielny poranek kąpał się w kąpielówkach w fontannie na rynku, stale zdejmował spodnie i majtki w miejscach publicznych.

Kąpiel w fontannie na Rynku przed Kościołem Mariackim, fot. z archiwum A. Ptaszkowskiej
Kąpiel w fontannie na Rynku przed Kościołem Mariackim, fot. z archiwum A. Ptaszkowskiej
Odsłania pośladki w miejscach publicznych, fot. A. Rzepecki
Odsłania pośladki w miejscach publicznych, fot. A. Rzepecki


Często nosił czarną dandysowską pelerynę i czarne okulary słoneczne, grywał też improwizowane "recitale" fortepianowe. Swoją twarz malował grubymi impastami farby lub pasty do zębów - czasem pędzlem, czasem bezpośrednio z tubki - traktując ją niemalże jak podłoże obrazu informel. W 1968 "na skutek przyodziewania się w skrzydełka" usunięto go z Koła Młodych Pisarzy. Na znak protestu zastrajkował przed wejściem do siedziby ZLP, ubierając się w łachmany i wieszając sobie na szyi tabliczkę Jestem pisarzem. Do Związku nie został już nigdy przyjęty -zawieziono go do psychiatryka.

Wiele akcji Niemczyka odbywało się z udziałem przyjaciół, przypadkowo napotkanych naturszczyków i przechodniów oraz osób, które się do niego "przyklejały". Wraz z grupą hipisów oplątał Kraków nićmi od Kopca Kościuszki po Rudawę (akcja Hołd Wandzie, która nie chciała Niemca...), z kilkoma osobami przywiązał się liną do autobusu na dworcu PKS (akcja Grupa Laokoona...), zaaranżował śniadanie na trawie (Żywy obraz) w Jaworze, prawie nagi podjął bliżej nieokreślone działania w śmietniku atakując metalową siatkę, a podczas Spotkań Krakowskich przywiązał swoją matkę (za jej zgodą) do ławki pod BWA na Plantach (Żywa rzeźba).

W 1968, "po marcu", wziął udział w symbolicznym Balu w Zalesiu (Pożegnanie wiosny) zorganizowanym w ogrodzie i domu Anki Ptaszkowskiej i Edwarda Krasińskiego przez krąg Galerii Foksal, gdzie jak wiadomo ubrany w cylinder umajony jaśminem o 5 rano zagrał na fortepianie w typowy dla siebie sposób (ze słuchu) improwizowany, przetransponowany koncert Czajkowskiego. Jako bohater sceny Pod krzakiem jaśminu został uwieczniony przez Eustachego Kossakowskiego; dwa dni później udał się w tym samym stroju do Ministerstwa Kultury i Sztuki (z którego został oczywiście wyproszony). W 1969 współtworzył słynną akcję My nie śpimy w czasie Sympozjum Złotego Grona'69 w Zielonej Górze. Sympozjum odbywało się pod hasłem Sztuka i krytyka u nas dzisiaj (główna wystawa nosiła tytuł Krytycy prezentują artystów), a cała akcja przybrała dość dramatyczny przebieg, stając się konfrontacją polityczną, a także środowiskową próbą i pytaniem o kształt Galerii Foksal. Pomysł My nie śpimy wyszedł od Kantora i w całej złożoności wątków wprowadzanych przez poszczególnych uczestników (Wawak, Dymny, Stokłosa, Janiccy, Szczepański, Niemczyk), polegał na obradach Permanentnego Jury (Ptaszkowska, Borowski, Gostomski, Niemczyk), którego zadaniem było "nie spać przez parę dni w celu oceny przedmiotu obrad jury: dzieła My nie śpimy". Niemczyk rozwiesił napisy: Tylko sen gwarantuje bezkarność; Domagamy się kontroli; Jak myślicie, po co tu jesteśmy?, po czym z transparentem Domagamy się nagrody! udał się wraz z "nieśpiącymi" do Rady Miejskiej, miejsca faktycznych obrad jury Sympozjum.

Niemczyk z grupą hipisów oplątujący Kraków motkiem nici, akcja Hołd Wandzie, która nie chciała Niemca..., fot. z archiwum A. Pta
Niemczyk z grupą hipisów oplątujący Kraków motkiem nici, akcja Hołd Wandzie, która nie chciała Niemca...,

Niemczyk w krakowskim śmietniku, fot. z archiwum A. Ptaszkowskiej
Niemczyk w krakowskim śmietniku, fot. z archiwum A. Ptaszkowskiej

W międzyczasie odbył się jego wieczór autorski, na którym czytał fragmenty Kurtyzany. Akcja "nieśpiących" miała wiele reperkusji 2, doprowadzając do ustanowienia nowych zasad funkcjonowania Galerii Foksal (organu PSP), quasi-negacji i próby wyjścia poza strukturę galerii w miejsca spoza pola sztuki. W odpowiedzi na Nowy regulamin współpracy z Galerią Foksal Anki Ptaszkowskiej i Wiesława Borowskiego (odrzucony przez Kantora) Niemczyk zorganizował akcję Kelnerze - to ty dasz nam dziś napiwek w salach krakowskiego Grand Hotelu. Na skutek donosu najprawdopodobniej samego Niemczyka milicja, poinformowana o "manifestacji hipisów", zgarnęła uczestników zajścia. Według Anki Ptaszkowskiej w wyniku ciągu wydarzeń od Sympozjum Złotego Grona w 1969 Niemczyk został pozbawiony immunitetu artysty awangardowego i na stałe wykluczony z kręgów Krzysztoforów i Foksalu; w tym czasie nastąpił także rozłam w Galerii Foksal i jak głosi legenda nazbyt "widoczny" i inspirujący Krzysztofory Niemczyk stał się wrogiem Kantora. Parę lat później, w 1972, brał udział w wystawie w Sosnowcu, gdzie porzucił na mieście jeden but, po czym chodził po peronie dworca boso, podtykając podróżnym drugi: "Przyodzieje Pan nogę artysty w but o tym rozmiarze?". Potem sprzedawał piwo, prowadząc tzw. piwiarenkę Na Wulkanie w swoim mieszkaniu, z którego w końcu urządził "hotel dla gołębi".

Stale fotografował się w manieryczno-narcystycznych pozach, nawiązujących do znanych wątków ikonograficznych: przed lustrem, przy oknie, przy świecy i czaszce, w czarnych okularach. Malował też obrazy - głównie ekspresyjne portrety przypominające ponoć nową figurację (nie wiadomo, jak wyglądają, ale z relacji na spotkaniu w "Krytyce Politycznej" wynika, że zachowało się ich sporo i były "kiczowate" lub "neobarokowe"; w książce Ha!artu, niestety, nie są reprodukowane).

O obrazach i krakowskim mieszkaniu Niemczyka na ulicy Siemieńskiego Andrzej Szewczyk pisał: Ściany jego pokoju i kuchni to areny, na których rozwieszał swoją urodę, wzbudzał zachwyty Leą Padovani, umożliwiał oglądanie swoich malowideł... Malowane przez Krzysztofa portrety to wpierw przenikliwe, mocno podkreślone obrysem oczy, jak oczy świętych w hagiograficznych wizerunkach Bizancjum, lub z romańskiej, hiszpańskiej mandorli... Fotografie, wiszące na ścianach, to akty, do których pozował Krzysztof. Na niektórych jest w cylindrze z opuszczonymi spodniami w stanie erekcji, w centralnych punktach miasta i osiedlach Krakowa 3. Według Anki Ptaszkowskiej Niemczyk dla ludzi, którzy go pamiętają jest radykalnym przykładem jedności między sztuką i życiem. O zespoleniu sztuki i życia nie decyduje tutaj adekwatność idei, lecz autentyczne wcielenie. Stąd tak ważna rola obnażenia w sensie zarówno erotycznym, jak w sensie "nagiej prawdy". Andrzej Szewczyk powiedział o Niemczyku, "że żył jawnie". Stąd jego prywatność miała charakter publiczny. Paradoksalny (na pozór) charakter tego stwierdzenia otwiera długą listę paradoksów, które iskrzą się na przecięciach sprzeczności - między wybujałym estetyzmem i przyziemnym naturalizmem, sztucznością i naturalnością, dekoracyjnością i śmietnikiem, namiętnością i egzaltacją, cynizmem i idealizmem, prostolinijnością i perwersją, etyką i amoralnością. Jawność jako sposób praktykowania prawdy. Ona była przedmiotem życia i twórczości Niemczyka.

Żywy obraz w Jaworze, lipiec 1969, fot. M. Dymny
Żywy obraz w Jaworze, lipiec 1969, fot. M. Dymny
Grupa "nieśpiących" podczas akcji My nie śpimy, Sympozjum Złotego Grona'69, Zielona Góra, 1969, od lewej: Mieczysław Dymny, Krzy
Grupa "nieśpiących" podczas akcji My nie śpimy, Sympozjum Złotego Grona'69, Zielona Góra, 1969, od lewej: Mieczysław Dymny

Jak się wydaje, nie stworzył postaci ani jawnej, ani fikcyjnej - a raczej jej legendę. Na pytanie, o czym jest Kurtyzana - Niemczyk odpowiadał przewrotnie: "To współczesna wersja Fausta" i uważał, że gdyby wydał ją w latach 60. "wszystko potoczyłoby się inaczej". Być może to jedyna wypowiedź Niemczyka, która sugeruje niewyraźny Projekt, rodzaj szerszego Planu - odwołując się wprost do "życia jako projektu" i cyrografu ze sobą samym jako przedmiotem paktu z diabłem. W artystycznym środowisku Krakowa i Warszawy Niemczyk był określany jako prawdziwy artysta, pisarz, muzyk, malarz, performer, akcjonista i symulujący chorobę psychiczną. Wielu artystów pełniło role idiotów i szaleńców przynajmniej od czasów Hamleta; byli też tego świadomi i dumni z narzędzia, jakim dysponują. Niemczyk wychodził do społeczeństwa spastykując, jednak jego spastykowanie nie zostało skodyfikowane. Mimochodem stał się wcieleniem porażki awangardowego sztuka=życie, przytapiając się w dialektyce życia i sztuki, tożsamości "ktoś" i "nikt", gdzie nędza mieszała się z triumfem "ugranych" sytuacji. Za swoją legendę zapłacił wysoką cenę, a spastyczne ryzyko, jakie podejmował, rzeczywiście obróciło się w przemianę życia codziennego: skandal, autodestrukcję, społeczne samobójstwo i, być może, także w konwencję i kompromis. Wspaniale byłoby móc powiedzieć (jak proponują to Marcin Hernas i Piotr Marecki), że jego współpraca z SB jako TW "Biały" była realizacją debordiańskiego détournement - wieloletnią akcją, subwersywną strategią, karkołomną grą, prowadzoną z systemem totalitarnego i żałosnego państwa. O ileż łatwiej byłoby spojrzeć na całość jego dzieła (życia) za Debordem (w świecie rzeczywiście odwróconym prawda jest momentem fałszu) i powiedzieć, że Niemczyk dobierał się do prawdy przez kłamstwo, pozór, intrygę, uwiedzenie, fałsz, maskę, makijaż. Jak mówi Ptaszkowska, szczątki jego legendy przetrwały do dzisiaj. Jej świadkowie są gotowi na nowo ją rozniecić. Książka Ha!artu niewątpliwie podsyca legendę Niemczyka jako polskiego artysty radykalnego i przeklętego, pracującego na żywym materiale ludzkim (siebie samego i innych), skazanego na porażkę w rzeczywistości PRL.

W tradycji mówionej Niemczyk owiany jest też legendą destrukcyjnej mocy "stwarzania" ludzi - jak się wydaje uzasadnioną. Można się było o tym przekonać na promocji książki w Krakowie, gdzie na sali znalazło się kilku "apostołów" stygmatyzowanych Niemczykiem, a znajdą się tacy i za Oceanem. Piotr Marecki relacjonuje to tak: Trudno posądzić mnie o zabobony lub wiarę w życie po życiu. Stawiam jednak tezę, że spotkanie było happeningiem Niemczyka zza grobu. Potwierdzą to wszyscy, którzy byli wtedy w Bunkrze. Ściemniona sala, w tle ogromne slajdy z pośladkami autora Kurtyzany, fotografowanymi w miejscach publicznych Krakowa lat 60., do spóły z nimi mowę uczoną, uniwersytecką o książce rozpoczyna prof. Jarzębski. Wkrada się pierwszy nieporządek. I nie wiem, jak to się dzieje, mikrofon jest wyrywany z rąk do rąk, zaraz ktoś tańczy na środku, ktoś podchodzi do mnie pytać o toaletę, ktoś całuje w rękę panelistki. I w pewnym momencie wszyscy wiedzą, że nic nie jest kontrolowane. Apostołowie, przekrzykując się, dają świadectwo. Jeden z nich, ten, który nie może dorwać się do mikrofonu, by przedstawić postać Niemczyka, bo właśnie ktoś inny przedstawia swoją wersję, wychodzi na krzesło i zaczyna się rozbierać... kompletnie do naga. Symbolicznie w stronę krakowskiej publiczności wypina pośladki. Czy postulaty realności zdegradowanej i "przedmiotu upodlonego" przeniosły się oto na człowieka? Masza Potocka zbulwersowała i poruszyła do żywego widownię w redakcji "Krytyki Politycznej" w Warszawie, ogłaszając taką oto pociągającą interpretację: mianowicie, Niemczyk wyciskając swoje piętno na ludziach, "których stwarzał i przyciągał do siebie - produkował niezliczoną ilość ludzkiego śmiecia", przemieniając ludzi w śmieci, na trwałe niszcząc ich lub zawłaszczając ich tożsamości (tych można określić ofiarami) lub zaszczepiając swoją osobowość (tych można nazwać uczniami). Byłby więc kimś o sile rażenia "pomiędzy" Kantorem a Grotowskim. Jego pozytywnym "dziełem" był chłopiec Jaś, którego wychowywał w latach 1973-1986 i prawie usynowił, który wyjechał potem na stałe do Francji. Czasem zawoził go do jego rodzinnego Pcimia, wmaszerowując do domu z kurczakami, ciastkami i transparentem Dokarmiamy Jasia. Najsłynniejszym "uczniem" i muzą był Jacek Gulla (w latach 60. także stały bywalec Helikonu), malarz i poeta obecnie mieszkający w Nowym Jorku, postać znana doskonale w kręgach polonijnej bohemy. Była też osoba, która miała swój udział w "zniszczeniu" Niemczyka: Tadeusz Kantor. "Wywindował go na szczyt i zrzucił z niego skutecznie na samo dno". To właśnie krótkotrwała przyjaźń z Kantorem i nagłe jej zerwanie były istotną częścią legendy Niemczyka, tłumaczącą jego finalne odrzucenie. W 1968 Niemczyk pożyczył Marii i Tadeuszowi Kantorom rękopis Kurtyzany, która "po witkacowsku" ich zachwyciła (wcześniej zainteresowali się jego opowiadaniem Tragiczna łąka). Ponoć proponowali mu nawet objęcie kierownictwa literackiego Teatru Cricot2, ponoć miał z nimi pojechać do Nancy. Być może za bardzo zbliżył się do dzieła totalnego, jakim był Kantor - monopolista sytuacji, działania całym sobą, happeningów jako readymades, w których zawsze anektował-reżyserował siebie i innych. W Dziś są moje urodziny mówił: "Moje życie, jego losy, identyfikowały się z moim dziełem. Dziełem sztuki. (...) Moim DOMEM było i jest moje dzieło. Obraz, spektakl, teatr, scena". W okresie przyjaźni z Niemczykiem Kantor nobilitował go w słynnym stwierdzeniu: "Nie myślcie, że jakiekolwiek społeczeństwo byłoby zdolne go zaakceptować", a po przeczytaniu Kurtyzany powiedział: "Jest tylko dwóch geniuszy w Polsce: ja i pan!". I tak to Niemczyk stał się wrogiem Kantora. Po Sympozjum Złotego Grona'69 i akcji My nie śpimy dostał zaproszenie od Pierre'a Restany na wystawę konceptualistów w Nowym Jorku, na którą nie zaproszono mistrza4

Obraz Krzysztofa Niemczyka, fot. P. Musiał
Obraz Krzysztofa Niemczyka, fot. P. Musiał

  1. 1. Anka Ptaszkowska, O kurtyzanie,[w:] Kurtyzana i pisklęta czyli krzywe zwierciadło namiętnego działania albo inaczej studium chaosu, s. 454.
  2. 2. Samowolne interwencje Niemczyka, niezgodne z ogólnym scenariuszem My nie śpimy szczególnie rozzłościły Tadeusza Kantora, który pośrednio obarczał go winą za rozpad Galerii Foksal. Gwoździem do trumny było zaproszenie wysłane "nieśpiącym" przez Pierre'a Restany do udziału w wystawie Art Concepts from Europe w Galerii Bonino w Nowym Jorku, odrzucone przez Kantora i Wiesława Borowskiego. Wraz z Nowym regulaminem współpracy z Galerią Foksal (zachętą do działań poza przestrzenią galeryjną, "w miejscach publicznych lub prywatnych o innym przeznaczeniu") stało się jedną z bezpośrednich przyczyn rozłamu w łonie Foksalu w 1969.
  3. 3. Por. także artykuł Anki Ptaszkowskiej, "Fort Sztuki" nr 02, 2005, s. 27.
  4. 4. . Niemczyk oczywiście nigdzie nie pojechał, a pojedynku nie było. Pozostało puste krzesło i stoliczek, zza którego już nikt nie dyrygował, jednak batuta bolała Niemczyka najbardziej. Uważał, że ruch sceniczny Umarłej klasy i dyrygowanie spektaklem Kantor przejął z Kurtyzany: demonicznego profesora z batutą, pełzających martwych postaci i marionetek w licealnych mundurkach, poruszających się jak w letargu w ławach szkolnych pod gest batuty - z Witkacego zaczerpnął oficjalnie, ze mnie po złodziejsku i dyskretnie. Choć w gorącej wodzie kąpany, tym razem odczekał do momentu, kiedy było wiadomo, że Kurtyzany już nikt nigdy nie wyda...Spojrzenie zza kulis. Tadeusz Kantor, teatr Cricot2 i inni. Z Krzysztofem Niemczykiem rozmawia Seweryn A. Wisłocki, [w:] Traktat o życiu Niemczyka na użytek młodych pokoleń, s. 200-201.