Nie ma litości dla inności. Głos w sprawie architektury MSN w Warszawie

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.


Mamy wreszcie wyniki konkursu na Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie i przyznam, że dostarczyły mi one sporo - gorzkiej - satysfakcji. Potwierdzają bowiem tezy, które postawiłem w książce "Ideologie w przestrzeni".

Nie chciałbym jednak pisać o samym budynku - zgadzam się bowiem w większości z argumentacją Izy Kowalczyk, którą przedstawiła na swoim blogu (http://strasznasztuka.blox.pl/html). Bardziej interesuje mnie szerszy kontekst, zarówno przestrzenny, jak i ideologiczny.

Projektu Muzeum Sztuki Nowoczesnej nie można bowiem odrywać od wyników konkursu na Muzeum Żydów Polskich oraz Muzeum Powstania Warszawskiego, które od jakiegoś czasu - z dużym powodzeniem - funkcjonuje w mieście.

Dlaczego uważam, że te trzy projekty należy rozpatrywać łącznie? Ponieważ tylko w ich wzajemnym kontekście widać boleśnie oczywistą ideologię, która stoi za wszystkimi tymi obiektami. Bynajmniej, nie chodzi mi tu o architekturę. W mojej książce pisałem o trzech strategiach wizualnych, których używają współcześni architekci - jedna z nich jest strategią mimikry, czyli czymś "pomiędzy gierkowskim blokiem a czarnym bmw". Zwycięski projekt szwajcarskiego architekta doskonale ilustruje tę tendencję. Ale architektura jest tylko wynikiem, efektem i ostatecznym potwierdzeniem silnej ideologicznej presji. Tym, co demistyfikuje tę ideologię, jest urbanistyczny kontekst tych trzech obiektów.

Muzeum Żydów Polskich zostało zlokalizowane na działce wyrwanej z tkanki miejskiej - jest to rodzaj wyspy w mieście. Na tej działce mogło w zasadzie powstać cokolwiek - a wpływ tego czegoś na resztę miasta byłby znikomy. Lokalizacja Muzeum Sztuki Nowoczesnej jest ideowo podobna.

Siła oraz geneza - autorytarnego i aroganckiego gestu - Pałacu Kultury i Nauki powoduje, że wszystko wokół jest przesiąknięte jego zapachem i smakiem. Zwycięski projekt Christiana Kereza jest tylko konsekwentnym i szczerym uznaniem tego faktu. Do pewnego stopnia ma wymiar uniwersalny - jest to przyznanie się architektury do słabości czy wręcz impotencji wobec opresyjnej ideologii.

Znaczny udział przestrzeni komercyjnych w budynku tylko dodaje mu pikanterii - słabość ideowa (czy też polityczna) architektury potęguje ukłon w stronę ekonomii. Czy można wyobrazić sobie budynek, który byłby lepszą ilustracją konserwatywno-neoliberalnego reżimu miejskiego?

Być może powinna być to raczej jakaś anty-architektoniczna, radykalnie demokratyczna i anty-totalitarna instalacja, która mogłaby wyrwać się z narzuconej przez lokalizację "gęby", ale żadna z nagrodzonych czy też wyróżnionych prac nawet nie spróbowała tego zrobić. Niestety, warunki konkursu i tak w zasadzie całkowicie to uniemożliwiały. To, co piszę nie jest więc zarzutem wobec architektów, a raczej wobec słabości architektury jako takiej.

Muzeum Powstania Warszawskiego ma zupełnie inny stosunek do tkanki przestrzennej i znaczeniowej miasta. Tylko ono, właśnie poprzez wykorzystanie istniejących struktur, jest naturalną częścią Warszawy. To organiczne wręcz zrośnięcie się budynku muzeum z Miastem rozgrywa się w przestrzeni fizycznej i znaczeniowej. Również w tym wypadku architektura obiektu ma w gruncie rzeczy znaczenie drugorzędne. Wniosek jest oczywisty i jednocześnie dość przerażający. Zarówno Żydzi, jak i Sztuka Nowoczesna są traktowane w Warszawie jako zbędna narośl, jako wymagany przez polityczną poprawność dodatek - który jednak (według obecnych sił rządzących miastem) dla Warszawy był, jest i ma pozostać obcy. Jedynie Muzeum Powstania Warszawskiego wpisuje się w bogoojczyźnianą atmosferę współczesnej Warszawy.

Te trzy muzea wraz z Absolutnie-Niefinansowaną-Z-Budżetu-Państwa Świątynią Opatrzności Bożej mówią o współczesnej Polsce wystarczająco dużo, by zacząć się poważnie zastanawiać - czy ten kraj cywilizacyjnie i kulturowo rzeczywiście jest częścią współczesnej Europy?