Ileż ikon może mieć jedno miasto na jednym placu? Afirmacja projektu Ch. Kereza dla MSN

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Jeśli chodzi o samą bryłę, to uważam, że klasyczna prostota jest tu odpowiednia z dwóch powodów. Po pierwsze, będę obstawać, że budynek muzeum to jednak opakowanie dla sztuki. Po drugie, muzeum- miejmy nadzieję- będzie istnieć przez następnych kilkadziesiąt czy kilkaset lat, więc niech ma ponadczasową formę. Projekt ALA Architekts Ltd i Grupy 5 w końcu by się zestarzał, o ile już w tej chwili nie jest oklepany i anachroniczny. Natomiast gmach Kereza niepozornie wygląda na wizualizacjach, ale za to jak już stanie może przez swoją skalę budzić wrażenie monumentalności i spokoju. W takiej architekturze człowiek ma szansę poczuć się po prostu dobrze i bezpiecznie. Podobnie zresztą, jak w przypadku budynku Fostera - prostego, o wyważonych proporcjach i skali, harmonijnie wkomponowanego w otoczenie i działającego uspakajająco.

Sąsiedztwo przyszłego muzeum to trudna do ogarnięcia, niedookreślona i chaotyczna przestrzeń, która od pewnego czasu wyraźnie wymyka się architektom spod kontroli. Mam tu na myśli wieżowce między PKiN a dworcem oraz upiorne Złote Tarasy, przypominające bezforemną magmę wylewającą się z krateru, gotową zniszczyć i wchłonąć Dworzec Centralny i w ogóle wszystko, co jej stanie na drodze. Do tego mamy tu do czynienia z wieloma różnorodnymi stylami architektonicznymi. Jest wszystko, nie ma tylko spokoju. Kolejna krzykliwa budowla o skomplikowanej formie pogłębiłaby chaos i niepokój. A przecież no building is lonely island. W miejscu przyszłego budynku muzeum potrzebny jest raczej element, który nie tyle będzie starał się błyszczeć i podobać, ile zorganizuje, uporządkuje i uspokoi przestrzeń. Muzeum w/g projektu Kereza świetnie, jak sądzę, spełni tę rolę. Zostało ono zaprojektowane nie jako obiekt sam w sobie, lecz jako część tego, co już istnieje. Kerez wykorzystał dawną, spójną koncepcję urbanistyczną, w którą wpisana jest Ściana Wschodnia, PKiN i Al. Jerozolimskie. Budynek muzeum wyraźnie podkreśla dwie osie przestrzenne- wzdłuż Jerozolimskich i Marszałkowskiej. Już samo to wprowadza porządek. Budowla, dzięki temu, że prosta i niedominująca, daje moment oddechu, pauzę, stanowi punkt, gdzie oko może się zatrzymać i odpocząć. Poza tym, właśnie dlatego, że taka niby bezstylowa, może podkreślać inne budynki dookoła i nadać im logiczny kontekst.

I tu dochodzimy do sąsiedztwa Pałacu Kultury. Oczekiwano, że muzeum go przyćmi, albo przynajmniej będzie z nim konkurować i zamiast niego stanie się "ikoną Warszawy". Ale dlaczego właściwie odwracać uwagę od Pałacu.
Przecież, jakby się dobrze przyjrzeć, on wcale nie jest taki zły, a na pewno lepszy od tego, co ostatnio obok niego wyrosło. Zresztą, czy tego chcemy, czy nie, PKiN jest ikoną Warszawy, również ze względu na to, co się z nim wiąże. Można go traktować jako symbol czarnej historii, można jako symbol happy endu. Tak czy inaczej, budowanie obok Pałacu czegoś równie dominującego wprowadzi kakofonię, ale wcale go nie zagłuszy ponieważ - zrozummy to wreszcie - jego się nie da zagłuszyć. Nawet Złotym Tarasom się nie udało.

Zresztą, ileż ikon może mieć jedno miasto na jednym placu? Nawet w sferze religijnej Polska, duży kraj maryjny, kraj wędrujących obrazów, ma tylko jedną ikonę - w Częstochowie. Najwyraźniej tak już musi być, że nasze ikony przychodzą ze Wschodu by błyszczeć na tle tego, co zachodnie.

Katarzyna Hołda