Moskiewskie Biennale to nie tylko jego projekt główny, lecz również – a może i przede wszystkim – projekty specjalne realizowane w ramach imprezy przez moskiewskie galerie i centra sztuki współczesnej. W tym roku wybrałam pięć wystaw rozwijających temat biennale, określony przez jego kuratorkę Catherine de Zegher.
Całkiem niedawno w „Obiegu" Wojciech Wojciechowski pytał o sposoby i możliwości tworzenia narracji wokół znikających miast i miejscowości. Wątek ten pojawił się już w głośnej „Miedziance” Filipa Springera, która stała się punktem wyjścia dla opisywanej przez Wojciechowskiego wystawy w jeleniogórskim BWA.
W jaki sposób płaskie karty papieru zamienić w wielowymiarową opowieść o rzeźbie w przestrzeni? A można można. Wystarczy zajrzeć do galerii Dawid Radziszewski, na bardzo dobrą wystawę rysunków Marii Pinińskiej-Bereś.
Mała przestrzeń wystawowa, mała kartka A4. Jedno i drugie to raczej kłopotliwy format – bardzo skromny,
Na podejście do cielesności w polskiej kulturze największy wpływ ma tradycja chrześcijańska. Słabo widoczna obecność aktów męskich w muzealnych kolekcjach sztuki nowoczesnej jest rekompensowana przez działy średniowieczne, wypełnione wyobrażeniami ukrzyżowanego Chrystusa okrytego tylko perizonium.
Jeszcze parę dni temu z zapałem pisałem felieton, który miał mieć formę listu otwartego do mojej babci (a nawet obu babć), która z TV Trwam dowiedziała się o skandalu związanym z artystą profanującym krzyż w miejscu, w którym pracuję. Chciałem jej wyjaśnić, że praca Markiewicza nie powstała, by zranić jej uczucia religijne ani czyjekolwiek uczucia.
Zdania, akapity, fragmenty, a wokół nich przeważnie jednak niepamięć i obojętność pustych stron, zamkniętych w ręcznie wykonanych okładkach z napisem „Co pozostaje” – tak w skrócie wygląda praca Jadwigi Sawickiej, która jest współautorką pomysłu (w tandemie z Magdaleną Ujmą, kuratorką projektu) wystawy „Co pozostaje”, pokazywanej aktualnie w BWA Sokół w Nowym Sączu.
Nic tak nie świadczy o kompleksie prowincjusza jak stosunek do głębokiej prowincji. Z zaciekawieniem przeczytałem felieton Marcina Krasnego dotyczący Warszawskiego Gallery Weekendu, zakończony frazą: „W tym roku WGW jest o tyle ciekawszy, że prezentuje prawie całą prywatną scenę artystyczną w Polsce, bo poza Warszawą już niewiele komercyjnych galerii się uchowało. Wyobraźcie sobie, jak wyglądałby Gallery Weekend w takim choćby Krakowie... a szkoda”.
Większość wystaw tegorocznej 3. edycji Warsaw Gallery Weekend to raczej skrawki pomysłów, tworzące patchwork na rozciągniętej mapie Warszawy. Trudno zobaczyć wszystko – galerie rozsiane są szeroko, czynne w różnych godzinach (już po weekendzie otwarcia), toteż mimo najszczerszych chęci nie udało mi się uzbierać całego „oczka”. Ale nie o zaliczenie punktów tu chodzi.