I ci ty na to?

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Na początku chcielibyśmy uporządkować kluczowe wydarzenia w Twojej karierze. W 1999 roku była Bielska Jesień. W 2000 były trzy wystawy: Malarz w Zamku Ujazdowskim w Warszawie, Scena 2000 ...

Najważniejsza była indywidualna wystawa w Warszawie. To był dla mnie duży przełom. Ale chciałbym też wspomnieć, że wcześniej takim ważnym wydarzeniem była wystawa u Moniki Szewczyk w Białymstoku (galeria Arsenał "Malarstwo", 1999). Pierwsze moje doświadczenie z profesjonalnym wystawianiem prac. To był niesamowicie fajny gest ze strony Moniki. Jako student pojechałem do Arsenału ze swoim portfolio, pokazywałem jej swoje prace. Monika Szewczyk od razu powiedziała, że ustalamy termin i robimy wystawę. Rzeczy które zawiozłem do niej, to były przecież bardzo wczesne prace, na maksa "poszukujące". Pani Dyrektor jednak uznała, że jest w nich potencjał ... W efekcie pokazałem tam część późniejszego dyplomu - duże obrazy z próbkami kolorów. A potem była już wystawa Malarz w Zamku (CSW).

Zbigniew Rogalski

Później trafiłeś do Rastra....
Tak, Łukasza Gorczycę poznałem nieco wcześniej, w Mózgu w Bydgoszczy. Pamiętam nocny spacer, kiedy Łukasz wykonał serie romantycznych slajdów z łabędziami... Przypadek sprawił, że moją pierwszą stancję w Warszawie przejąłem z rąk Michała Kaczyńskiego. Chłopaki byli wtedy bardzo zainteresowani malarstwem i poszukiwali nowych ludzi. Pokazałem im swoje prace i Raster (wtedy jeszcze tylko punkujące wydawnictwo) zareagował entuzjastycznie. Zaproponowali współpracę, ale jeszcze nikt nie wiedział jak to ma wyglądać. To były początki zarówno Rastra, moje, jak też i innych artystów. Fajne było to, że rozwijaliśmy się równolegle - artyści i galeria. Sytuacja była inna od tej, kiedy profesjonalny "rekin" rynku sztuki przejmuje młodego artystę. Byliśmy w tym samym wieku i dobrze się razem rozumieliśmy.

W innych swoich galeriach masz takie same relacje jak w Rastrze?
Relacja z Rasterm jest raczej niepowtarzalna. Z zagranicznymi galeriami łączą mnie stosunki przede wszystkim dyplomatyczne. Jest bardzo profesjonalnie, kulturalnie, miło, natomiast jest może trochę mniej koleżeńskich emocji.

Miałeś kiedyś napięcia we współpracy z galerią dotyczące oczekiwań, kierunku Twojego malowania?
Są takie sytuacje. Bardzo się cieszę jeśli, ktoś w ogóle chce rozmawiać o pracach. Zazwyczaj stosuje się dyplomację i polityczną poprawność, klepie po plecach i wszystko jest cacy... Ale chyba pytałeś o coś innego...

Tak chodziło mi o wywieranie presji na Ciebie, abyś namalował więcej obrazów w stylu na przykład słynnego Euro (obraz w kolekcji ING) czy Bjork.
Tak mogłoby być z moimi obrazami z napisami na lustrze. Śmialiśmy się kiedyś z Michałem Kaczyńskim, że gdybym chciał, to przez najbliższe trzy lata mógłbym malować takie obrazy i wszystkie by się sprzedały. Tylko, że później to by się skończyło jakimś totalnym upadkiem, bez szans na reanimację. Były takie sugestie, że "coś w tym rodzaju" byłoby dobre...

I co Ty na to?
Częściowo uległem przy zaproszeniu na wystawę "Thank You For The Music" w Galerii Spruth Magers w Monachium i Londynie. Kurator chciał wziąć "Bjork", ale niestety nie było to możliwe. Zgodziłem się wtedy na podobną realizację, jednak rozbudowaną, dwa lustrzane odbicia... Bardzo się cieszyłem z udziału w tej wystawie i te pracę traktuję jako odpowiedź na pytanie o muzykę. Gdyby nie zaproszenie do tego projektu, nie zrobiłbym "czegoś w tym rodzaju".

Jakie są losy tego pierwszego obrazu (Bjork)? Jest w Polsce?
Jest w Niemczech.

Kiedy zdałeś sobie sprawę, że możesz osiągnąć coś więcej niż zaistnieć na rynku sztuki w Polsce, że możesz wypłynąć na europejski, a potem światowy rynek?
Wszystko stało się bardzo szybko. Po wystawie w Rastrze sprzedałem pierwsze obrazy. Wcześniej nie wiedziałem, czy będę mógł kontynuować moją pracę, czy będą na to pieniądze...

Czyli jak Wilhlem Sasnal?
Były długi i zero perspektyw, potem pierwsze sprzedaże za niewielkie kwoty w Polsce. Ty chyba, Krzysiek ,wtedy też zrobiłeś jakiś zakup, tak mi się wydaję.

Tak.
Sprzedałem tak prawie wszystkie obrazy w Polsce i zaczęli się wtedy przyjeżdżać galerzyści z Niemiec. Najpierw były zaproszenia do wystaw grupowych, potem wystawa indywidualna u Jesco (Jesco von Puttkamer z Berlina, "Mute" 2004) i tak powoli zaczęło się to jakoś rozkręcać. No tak, a jakie właściwie było pytanie?

Pytanie było, kiedy sobie uświadomiłeś, że możesz odnieść większy sukces niż na polskim rynku.
Chyba wtedy, okazało się, że to ma jakiś sens i szanse rozwoju...

Następny kamień milowy to chyba sprzedaż Twoich prac do kolekcji Rubellów w Miami. Nie tylko kamień milowy dla Ciebie, ale dla całego rynku sztuki w Polsce...
To wydarzenie obserwowałem z dalekiej perspektywy, czułem się raczej jak obserwator niż uczestnik. Nie wiedziałem nawet kim są Ci mili Państwo, którzy zdecydowali się coś kupić. Później okazało się, że to poważni amerykańscy kolekcjonerzy.

W ubiegłorocznej relacji w Targów Art. Basel Miami przeczytałem taki fragment: " Czy znacie nazwisko Zbigniew Rogalski? Jeśli nie, to nauczcie się go na pamięć, został właśnie kupiony przez Rubellów".
To bardzo amerykański styl dziennikarstwa.

No tak... Mówi się, że targi w Basel są na temat sztuki, a targi w Miami są na temat pieniędzy w sztuce...
Ja nie jeżdżę na targi. To dziwna instytucja. Można znaleźć świetne prace dobrych artystów, ale jest to też swoisty fenomen. Można dowiedzieć się, ile może kosztować gówno...

Tak jak w polityce, czy w muzyce...
Dlatego patrzę na to z przymrużeniem oka. Wiadomo, że to wszystko szybko się zmienia i pomimo to, że staram się być w swoich pracach różnorodny, że podejmuję różne tematy i środki techniczne, to mam świadomość, że to się wszystko może skończyć. Ludzie też potrzebują co chwilę kogoś nowszego o zupełnie innym spojrzeniu. To jest naturalne.

I co wtedy?
Wtedy okaże się ile człowiek jest warty dla samego siebie.

Wróćmy do kolekcji Rubellów. Wiesz, jakie obrazy zostały tam sprzedane?
Jeden z cyklu napisów w windzie, jeden z cyklu Private Spring, jeden z napisem na lustrze...

Ile jest tych obrazów?
Cztery na pewno. A jeszcze chyba z portretów trumiennych.

A czy to nie jest śmieszne i smutne zarazem, że najlepsza kolekcja polskiej sztuki najnowszej jest w Miami, a nie w Warszawie?
Tak, brakuje takiego zbioru. W ankiecie, jakie ma być nowe muzeum odpowiedziałem, ze zadaniem takiej instytucji powinno być stworzenie kolekcji polskiej sztuki współczesnej konkurencyjnej do zagranicznych kolekcji polskiej sztuki współczesnej...

Odpowiedź na ankietę była taka, że najlepsze rzeczy zostały już sprzedane i muzeum nie będzie konkurować w tej materii z prywatnymi kolekcjonerami.
No cóż...

Sprzedałbyś obraz do tego muzeum?
Oczywiście.

Wracając do obrazów. "Bjork" był przełomowym obrazem w Twojej karierze?
Nie wiem. Chyba zbyt wielu ludziom się podobał. Z czasem nabrałem podejrzeń. Ale niewątpliwie to ważny dla mnie obraz.

Dla Ciebie, który obraz jest najważniejszy?
Kurcze, nie wiem. Jednego nie potrafie wskazać. Co jakiś czas czuje, że jest jakiś przełom, kiedyś Bjork, czy obrazy z Pollockiem, potem Portrety trumienne, a teraz to, nad czym pracuję obecnie...

To może być wskazówka dla kuratorów Muzeum Sztuki Nowoczesnej?
Ale ważna też jest praca, którą zrobiłem z Michałem Budnym (wystawa "Projekcja" w warszawskiej "Zachęcie" w 2006 roku). Dla mnie było to coś zupełnie nowego, coś super. Nowe doświadczenie. Chcieliśmy razem zrobić nową rzecz, ambitną, niezależnie, czy ją sprzedamy, czy nie. Teraz leży w magazynie Rastra. Z mojej strony uważam, że to jest bardzo dobra praca. Z Michałem super nam się pracowało. Ma niesamowitą intuicję i naprawdę wielki talent. Widzi rzeczy, do których ja nie mam dostępu i pewnie odwrotnie. Fajnie się uzupełnialiśmy...

Nawiązując do tego mam właśnie pytanie odnośnie mediów, w których tworzysz. Teraz to głównie jest malarstwo?
Teraz tak.

Kiedyś robiłeś filmy i zdjęcia z Hubertem Czerepokiem jako Magisters. Czy dużo z tego okresu jest na rynku, poszło w świat?
Dużo rzeczy zostało pokazanych w Polsce i na świecie.

A sprzedanych?
Kilka.

Zrobiliście też fotografię do katalogu "Dobro" wydanego w Rastrze...
Tak, lubię to zdjęcie. Udało nam się zrobić trochę niezłych prac, ale do niektórych najchętniej bym się nie przyznawał...

Były też wasze wspólne obrazy...
Tak, trzy.

Kuroszerszeń, Smok i...
Tak. Walka ze smokiem, Kuroszerszeń i trzeci z przyczajonym w lesie zboczeńcem...

Jak wygląda Twój dzień? Idziesz na ósmą, czy dziewiątą do pracy i malujesz, czy masz inny system pracy?
Staram się mieć system, taki wręcz godzinowy, ale jak każdy system rozpada się. Jednak wciąż próbuję.

A jaką część twojej pracy stanowi rzeczywiste malowanie, a jaką część research i koncepcje?
Nie ma reguły czasem malowanie to 90 procent całej pracy. Teraz pracuję nad obrazami, które wymagają wielu przygotowań. Malowanie to pewnie 20 procent

Zbigniew Rogalski
Zbigniew Rogalski

Jak długo malujesz?
Ostatnio malowałem portret dwa dni, plus dwa dni organizacyjne - dobranie blejtramu, naciągnięcie płótna i zrobienie zdjęć, rysunek.

Ale pomysł tej serii pojawił się wcześniej?
Pomysł ma dwa lata. Często bywa, że czekam na odpowiedni moment, żeby zrealizować projekt.

Jak wygląda twój szkicownik ?
Właściwie nie mam szkicownika. To raczej zeszyty z notatkami, rysunkami, których często nie potrafię odczytać po jakimś czasie. Raczej chodzi o to, aby utrwalić dany pomysł.

Coś jak na twardym dysku?
Właśnie.

Możesz opowiedzieć o swoim najnowszym projekcie?
Teraz zaczynam pracę na wystawę w Galerii Spruth Magers w Monachium (9 listopada). Mam ogólny zarys, ale jest za wcześnie, żeby mówić o szczegółach. Będzie to wystawa o intymności, przynajmniej mam taką nadzieję...

Kiedy ostatni twój obraz został w Polsce, kiedy sprzedałeś polskiemu kolekcjonerowi?
Nie wiem, trzeba by zajrzeć do jakichś papierów. W każdym razie staram się, żeby z każdej wystawy coś zostało, choć nie zawsze się udaje. Jak dotąd jestem posiadaczem jednego swojego obrazu, który z resztą został pożyczony. Ale trzeba będzie o tym pomyśleć poważniej...

Czy był jakiś obraz, który chciałeś wyrzucić, a który ocalał?
Chyba dwukrotnie. Jeden wyciągnął Michał zza drzwi i przy użyciu przemocy psychicznej zdołał go wynieść z pracowni. Drugi przed kasacją ocaliła Karolina - do dziś mam wątpliwości czy słusznie.

Jeszcze ostatnie pytanie: oprócz swojego obrazu, co jeszcze masz na ścianie?
Mam parę ulubionych zdjęć, mały plakat z filmu Hitchcocka, ale z reguły lubię białe ściany.

A chciałbyś kiedyś coś kupić?
Kupiłem kiedyś naprawdę mały obraz Ryszarda Góreckiego. To właściwie rysunek na płótnie. Młody chłopak, bez koszulki, na boso, stojąc w geście oczekiwania, trzyma w ręce piorun. Naprzeciwko, w perspektywicznym skrócie pojawia się kolumna jednakowych panów w krawatach, z walizkami...

Piotr Bazylko, Krzysztof Masiewicz

Autorzy prowadzą blog poświęcony kolekcjonowaniu polskiej sztuki najnowszej artbazaar.blogspot