Osiem pytań, osiem odpowiedzi. Z Jaromirem Jedlińskim, nowym kierownikiem Galerii Foksal, rozmawia Adam Mazur

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Adam Mazur: Kiedy oficjalnie rozpoczął Pan prowadzenie Galerii Foksal i jak doszło do przekazania - symbolicznego, ale także formalnego - kierownictwa galerii przez Wiesława Borowskiego, jednego z założycieli i szefa Foksalu od prawie 40 lat?
Jaromir Jedliński: Pierwszego lipca tego roku. Symboliczne jest być może to, że w 2006 roku właśnie minęło czterdzieści lat od momentu oficjalnego zainaugurowania działalności Galerii Foksal (kwiecień 1966 roku), a zarazem, że dopiero co upłynęły cztery dekady ciągłego kierowania Galerią przez Wiesława Borowskiego, co już samo w sobie czyni owo miejsce sztuki szczególnym punktem, nie tylko na polskiej scenie artystycznej. Punktem magnetycznym, jak Ryszard Stanisławski mawiał o wybranych placówkach życia sztuki. Do formalnego przekazania mi przez Wiesława Borowskiego prowadzenia odtąd Galerii Foksal doszło latem 2006 roku w atmosferze pełnego zrozumienia i przyjacielskiego porozumienia. To także uważam za coś szczególnego i zapewne dziś wyjątkowego. Formalnie otrzymałem klucze do pomieszczeń, przyjąłem stan posiadania Galerii, a Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki, którego administracji oraz trosce Galeria obecnie podlega zawarło ze mną umowę o pracę.

Adam Mazur: Czy zamierza Pan zmienić oblicze Foksalu? Czy raczej własny program postrzegałby Pan jako kontynuację linii wyznaczonej przez Wiesława Borowskiego?
Jaromir Jedliński: Z całych sił chcę nie zmienić oblicza Galerii Foksal. Nie sądzę przy tym, iżby Wiesław Borowski wyznaczał linię programową, co pobrzmiewa w pytaniu, acz niezwykle mocno naznaczył on swoją osobowością to miejsce uobecniania sztuki. Ja sam także stronię od wyznaczania linii programowych, zwłaszcza w sytuacji instytucji o długiej i nie przeze mnie wcześniej określanej tradycji, chociaż - dodać pragnę - że w przypadku Galerii Foksal moja współpraca z nią i z Wiesławem Borowskim trwała już od dawna. Wierzę, że to artyści określają najmocniej instytucje sztuki, no, oczywiście my dokonujemy wyborów, jacy artyści - szczególnie, kiedy dopiero zaczynają współpracę z nami. Współuczestniczymy też w zdeterminowaniu momentu, w jakim artyści i ich praca goszczą w Galerii stającej się wtedy ich "pokojem gościnnym" - na czas prezentacji ich pracy; czasem - bywa - Galeria staje się dla niektórych z tych wcześniejszych gości ich stałym domem. Trzymając się tej przenośni, nie można też nie powiedzieć, że czasem, bywało tak w historii Foksal, zadomowieni jakoś tu autorzy, odchodzili czy to ze swego wyboru, czy też z braku kontynuacji współdziałania ze strony Galerii. Jedynym kryterium, jakie potrafię zracjonalizować i wysłowić jest w tej mierze dla mnie poczucie istotności, głębokiego porozumienia pomiędzy artystą a galerzystą, kuratorem albo też komentatorem sztuki. Wobec głosów deklarujących wolę tworzenia "supermarketów sztuki", ja stawiam raczej na ciągłe odtwarzanie idei "domu pracy twórczej", miejsca skupienia, być może dzisiaj nawet za cenę niejakiego odosobnienia. Liczę na formowanie się współodpowiedzialności za nasze miejsce sztuki we współdziałaniu z jego "domownikami" w pierwszym rzędzie. Acz będzie to, jak dotąd, dom otwarty.

Adam Mazur: Nad jakimi wystawami i projektami pracuje Pan obecnie i kiedy będziemy mogli je oglądać w galerii?
Jaromir Jedliński: Do końca 2006 roku planujemy dwa pokazy w Galerii Foksal - wystawę Roydena Rabinowitcha Osądy reklamy / Judgments on Adverstising (inauguracja: 14. listopada; 16. listopada zaś Rabinowitch wygłosi w Uniwersytecie Jagiellońskim wykład związany z jego kolejną wystawą w Galerii Foksal, a zarazem z jego aktualną diagnozą oraz wizją stanu kultury, jak i obrazem wcześniejszych jego relacji z wybranymi zjawiskami w obszarze myśli oraz sztuki w Polsce); potem zaś - począwszy od 19. grudnia 2006 - w naszej galerii prezentowana będzie ekspozycja nowych prac Marka Chlandy, wystawa zatytułowana Sześć dni, która unaoczni aktualny, a ściśle mówiąc wczorajszy moment w pracy Chlandy nad wizerunkami w ich powiązaniu z myśleniem, uczuciami i ogólnie mówiąc - duchowością. Co do dalszych planów to nie ryzykuję głośnego mówienia o nich, co nie znaczy byśmy nie pracowali nad przyszłymi pokazami i szerzej - zdarzeniani w Galerii Foksal.

Adam Mazur: Jak widziałby Pan miejsce Galerii Foksal, na czym polegałaby specyfika instytucji wśród galerii warszawskich i szerzej polskich?
Jaromir Jedliński: Galerii i innych instytucji wystawienniczych jest niemało. Galeria Foksal zajmuje pomiędzy nimi swoje miejsce od lat dobrze określone. Był czas, kiedy Galeria ściśle współdziałała z Muzeum Sztuki w Łodzi, z Galerią Krzysztofory w Krakowie, z Cricoteką, a w przypadku tych krakowskich ośrodków stanowiło to naturalną konsekwencję współpracy Galerii oraz personalnie Wiesława Borowskiego z Tadeuszem Kantorem (jednym ze sprawców powołania Galerii do istnienia, ale też jej krytyków) oraz jego teatrem Cricot 2. Wszystkie te instutycje odmieniły w ostatnich latach swe oblicze, zmieniły swoje sposoby działania. Galeria docieka powodów własnego istnienia, docieka kwestii motywacji własnej działalności. Potrzebuje w tym nieustającym procesie sojuszników, chce współpracy i dialogu. Myślę, że głównym pytaniem, jakie towarzyszyło będzie nam w kwestii współdziałania z innymi miejscami sztuki, będzie kwestia jednoznaczności motywacji naszych potencjalnych partnerów. Sądzę, że znowu mamy teraz do czynienia ze swoistym "głodem jednoznaczności" w postawach ludzi czynnych w życiu artystycznym, w wizerunku instytucji sztuki. Chciałbym aby Galeria Foksal była jednoznaczna, byśmy zajmowali wyrazistą pozycję w konflikcie, w kryzysie, jaki widoczny jest w sztuce, w kulturze w dosyć powszechnym wymiarze. Myślę, że ów konflikt i kryzys nie jest ani czymś nowym, ani z definicji negatywnym; za zdecydowanie negatywne uważam natomiast nie zajmowanie wobec nich wyraźnej postawy tak pomiędzy twórcami sztuki, jak i organizatorami życia sztuki.

Adam Mazur: Czy w związku z podjęciem się przez Pana prowadzenia galerii - co należy postrzegać jako moment zwrotny w historii miejsca - możemy spodziewać się jakiegoś rodzaju deklaracji odnoszącej się do "Teorii Miejsca", czy "Żywego Archiwum"?
Jaromir Jedliński: Zwrotnym momentem jest niewątpliwie zaprzestanie przez Wiesława Borowskiego kierowania Galerią Foksal, acz nie odstępuje on od poczuwania się wciąż odpowiedzialnym za miejsce, które współtworzył i któremu nadał jego znaczenie, nie zrzeka się też głosu doradczego w pracy naszej placówki. Nie wiem, co oznaczało będzie dla dalszego następstwa faktów podjęcie się przeze mnie prowadzenia Galerii i, prawdę mówiąc, nie namyślam się nad tym. Nie zamierzam też w tej chwili formułować żadnego oświadczenia ani diagnozy, nie mówiąc już o deklaracji programowej podobnej do niezwykle ważnych tekstów historycznych przypomnianych w pytaniu. Obmyślam zagadnienie tożsamości Galerii Foksal oraz swojego w niej miejsca i, jakkolwiek wolałbym, aby owoce takiej refleksji objawiły się w naszej praktyce wystawienniczo-wydawniczej, to - być może - przyjdzie czas, później, nie dzisiaj, na zwerbalizowanie tych refleksji, ale post factum, co może nastąpić dopiero jako rezultat ustanowienia nieco odmienionej praktyki funkcjonowania Galerii w zmienionej teraz sytuacji współdziałania z artystami oraz z szerszym środowiskiem i otoczeniem społecznym Galerii (mam tu na myśli rynek, media, administrację, ewentualnych sponsorów, urzędy, inne instytucje sztuki etc.).

Adam Mazur: Galeria Foksal ma bogatą, ale także skomplikowaną historię wokół, której również współcześnie toczy się spór o znaczenia, czy ma Pan zamiar zająć się również pracą nad archiwum i nad historią Foksalu, jako szczególnego zjawiska na mapie sztuki polskiej i europejskiej? Na czym będzie to polegało (wystawy, publikacje, konferencje)?
Jaromir Jedliński: Jedno z zasadniczych znamion tożsamości Galerii Foksal, co warto raz jeszcze podkreślić, to nieustanne namyślanie się nad samą sobą - w dialogu, konfrontacji, sporze, być może również - w oporze. Potrzeba oporu nie odeszła w przeszłość, aczkolwiek innego rodzaju opór, i wobec innego typu naporu, miał miejsce w dawniejszej historii Foksalu, inny zaś jest niezbędny, niezbędny - podkreślę, teraz! Podtrzymywanie tego ostatniego może okazać się dziś nie mniej żywotną koniecznością - chociaż uzewnętrzni się to pewnie w inny niż kiedyś sposób - aniżeli dawniej, w innych przecież warunkach społecznych. Zastanawiamy się wciąż nad tym, co trwałe, stałe vis a vis tego, co przejściowe, zmienne. Redefiniujemy siebie, ale także redefiniujemy to, czemu przeciwstawiamy się bezwzględnie. Zastanawiamy się nad tym, co - słowami Foucault - stanowi obiekt "oblężenia", starając się pamiętać - to także mocno zaakcentuję - o tym, co konieczne do uchowania. Stan permanentnego "obmyślania oblężenia" (ponownie za deklaracją francuskiego myśliciela) wydaje się mi być dzisiejszym (a właściwie zadawnionym już) "pospolitym ruszeniem", mającym dosyć pospolite zaledwie znaczenie. Być może ów stan permanentnego oblężenia, dominacji "samokrytyki", nie wiem, entropii może, jest dzisiejszym konformizmem. Konformizm zdaje się być najbardziej wyraźną cechą kultury dominującej - w życiu artystycznym, w mediach, ba, nawet w świecie akademickim. Starali się będziemy odnajdować i pokazywać niepospolite postawy i niekonformistyczne usiłowania oraz dokonania twórcze, a przede wszystkim takież postawy. Istotny element identyfikacji Galerii Foksal to zarazem swoista inteligencja, a unikanie przeintelektualizowania, no i jeszcze poczucie humoru oraz zdolność do autoironii, służące pospołu zachowywaniu właściwej miary spraw sztuki i życia w ogóle.

Adam Mazur: Publikacja książek tj. "Kantor w Foksal" czy "Henryk Stażewski. Ekonomia myślenia i postrzegania" rozbudziły apetyt krytyków i historyków sztuki, czy ma Pan w planach realizację podobnych, równie monumentalnych projektów wydawniczych?
Jaromir Jedliński: Chciałbym aby Galeria Foksal podejmowała i takie - autorsko, redakcyjnie i wydawniczo - wysiłki. Prawdopodobnie mogą one stanowić jedynie wynik szerszej kooperacji z włączeniem w nie szerszego polskiego oraz międzynarodowego środowiska artystycznego i wokół-artystycznego. Projekty nasze są wszak skromne, wydawnictwa będą chyba raczej lakoniczne, a nie monumentalne. Sama Galeria Foksal, nasz zespół jest czymś o nierozbudowanych rozmiarach oraz o niewielkich możliwościach operacyjnych. Podkreślałbym raczej uważność i skupienie jako to, co winno cechować naszą pracę, nie zaś pomnikowy charakter jej efektów.

Adam Mazur: Zbiory Foksalu obecnie złożone są w depozycie w CSW Zamek Ujazdowski, czy pozostaną tam w obecnej postaci, czy też ma Pan wobec nich inne plany? Czy kolekcja galerii będzie się rozwijała? A jeśli tak jaki będzie jej profil?Jaromir Jedliński: Kolekcja Galerii Foksal powstawała w sposób naturalny, jako rezultat pracy nad wystawami poszczególnych zapraszanych do współpracy artystów. Ta kolekcja to w zasadzie zbiór reliktów tej współpracy, acz w zbiorze tym odnajdujemy skończone i pełne dzieła sztuki. Tak będzie się on rozwijał, zapewne, nadal. Pamiętać jednak musimy, że zmianie uległy formy utożsamiania się autorów wystawianych prac z galerią, a także, że zmieniły się uwarunkowania hojności. Z powodu braku własnego miejsca dla celów prezentacji dotąd zgromadzonego zbioru, deponowanie w innej przestrzeni zasobu obiektów artystycznych, tych, powtórzę, reliktów współpracy Galerii z twórcami, kiedy posiadają wszak owe obiekty ponad-epizodyczne znaczenie, jest najlepszym sposobem na ich bardziej powszechną obecność, na utrwalenie usiłowań podejmowanych w Galerii, gdzie rytm pracy wyznaczają kolejne wystawy (często kolejne pokazy tych samych autorów). Dobrze byłoby, gdybyśmy znaleźli miejsce, chociażby zmieniane, czasowe, na ich wystawianie, a przynajmniej godziwe magazynowanie i udostępnianie pod własną egidą. Na razie obiekty te muszą znajdować dla siebie pokoje gościnne i dobrze się stało, że Centrum Sztuki Współczesnej użycza im takiego tymczasowego przechowania. Tu wiążąca jest dla nas też jednak wola artystów, pamiętajmy bowiem, że owe zbiory składają się z darów autorów poszczególnych realizacji tworzących tę niewielką, ale znaczącą kolekcję. Jest to jakiś umotywowany fragment obrazu sztuki. Jest to zaczyn kolekcji, prawdę mówiąc, jest to niekompletne, za to trwałe świadectwo ponad czterdziestoletniego istnienia tego punktu pod adresem Foksal 1/4. Istnieją dowody na to, iż jest on potrzebny. Jeśli to będzie podtrzymane nadal, jeżeli odczuwalna będzie potrzeba dalszego gromadzenia takich świadectw, wtedy kolekcja będzie narastała równolegle wobec następstwa naszych wystaw i w uzależnieniu od hojności wystawiających tu autorów, albo naszych ewentualnych przyszłych mecenasów.

Warszawa - Poznań, w październiku 2006 roku