Kicz traktuję ciepło. Z Agatą Biskup rozmawia Małgorzata Mleczko i Patrycja Musiał

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Agata Biskup, Pingwin, 2006, olej na płótnie, 200 x 180 cm
Agata Biskup, Pingwin, 2006, olej na płótnie, 200 x 180 cm

Patrycja Musiał: Otrzymałaś na Biennale Malarstwa w Bielsku II nagrodę, co tym zyskałaś? Są już jakieś profity z tego konkursu?
AB: Czas. To jest taki aspekt tej nagrody, który najbardziej mnie cieszy, dzięki niej mogę się przez jakiś czas spokojnie zając pracą.

Małgorzata Mleczko: W tekście o Bielskiej Jesieni na stronach obiegu Grzegorz Borkowski pisał o świadomej infantylizacji, także w kontekście Twoich prac. Na ile się z nim zgadzasz?
AB: Jest to jeden z ważniejszych motywów w tych obrazach, ale te dwa prezentowane w Bielsku są wyjęte z całego cyklu. Powstały na potrzeby większej całości - mojego dyplomu. Motyw infantylizacji był tam mocno akcentowany, ale ważniejsza jest dla mnie zabawa estetykami, które funkcjonują i są społecznie usankcjonowane oraz próba przełamania ich aktualnego statusu. Sprawdzenia czy to w ogóle możliwe.

PM: Jakie estetyki masz na myśli?
AB: Posługuję się estetykami, które nie mają jednoznacznie dodatniego nacechowania i są mocno skonwencjonalizowane, np. estetyką kiczu. Próbuję opowiedzieć o nich samych od początku.

PM: A jaki masz stosunek do kiczu? Jak go traktujesz, ciepło, czy raczej z dystansem, prześmiewczo?
AB: Ciepło. Jednocześnie mam z kiczem problem, może dlatego właśnie poświęcam mu sporo uwagi To zjawisko bardzo silne, trudno przełamać jego charakter. Jak się zabierasz za kicz to masz naprawdę silnego przeciwnika. Pociągają mnie takie zjawiska estetyczne, które wymagają rozrachunku z nimi samymi - żeby wygrać rozgrywkę i im nie ulec potrzeba dużo pracy i wiedzy o nich.

PM: Co masz namyśli mówiąc o mierzeniu się z kiczem? Chodzi o analizę zjawiska, rozpracowanie go, zupełne wyabstrahowanie, ocenienie, czy stworzenie nowej jakości na bazie kiczu?
AB: To chyba nie jest żadna z tych kategorii. Interesuje mnie kicz jako estetyka generowana i warunkowana społecznie.

Agata Biskup, Kwiaty, 2006, olej na płótnie, 190 x 180 cm
Agata Biskup, Kwiaty, 2006, olej na płótnie, 190 x 180 cm

PM: Ale, co ty sama chcesz osiągnąć działając w tych rejonach? To ważne, bo kicz pojawia się w twoim dyplomie, jak i w nowym nie prezentowanym jeszcze w Polsce projekcie "Boazeria".
AB: Chciałabym się zając estetyką kiczu z perspektywy społecznej. Chciałabym rozpracować kody estetyczne, zbadać dlaczego powstają i dlaczego są popularne. Zastanawiam się też nad tym, co warunkuje oryginalność danego zjawiska estetycznego. Jeśli to rozpracuję, da mi to do ręki silny oręż, nie wiem czy to jest w ogóle możliwe, ale bardzo mnie to teraz interesuje. Zwłaszcza z perspektywy dwudziestowiecznych awangard i tego, w jaki sposób się teraz do nich odnosimy.

PM: Borkowski zauważył u Ciebie bardzo dużą kontrolę formalną. Czy to jest zabieg celowy, czy twoje malarstwo po prostu takie jest, pod silną kontrolą?
AB: To jest pewnie przytyk do sztywności formalnej, ale ustosunkowanie się do niego wymagałoby jakiejś rozmowy z autorem tekstu. Rzeczywiście jest coś sztywnego w tych pracach. Wydaje mi się, że wynika to z mojego sposobu pracy. Próbuję teraz zmienić system pracy, staram się poddawać intuicji, bardziej niż wypracowanym wcześniej schematom myślowym, które zmuszają mnie do klarownych, całościowych, zamkniętych wypowiedzi. Nadmierna dyscyplina sprawia, że sztuka może stracić lekkość niedopowiedzenia, którą zresztą bardzo sobie cenię. Denerwuje mnie, że mam takie skłonności, ale to też skutek tego gdzie studiowałam. Dotychczas, zanim zaczęłam pracę nad projektem, musiałam go mieć totalnie rozpracowanego, obawiam się, że przez to tracił swoje życie.

Agata Biskup, Zachód słońca, 2006, akryl i olej na płótnie, średnica: 168 cm
Agata Biskup, Zachód słońca, 2006, akryl i olej na płótnie, średnica: 168 cm

PM: Miałaś od razu koncepcję na cały cykl dyplomowy? Od czego zaczęłaś?
AB: Zaczęłam w pewnym momencie malować zachody słońca, to się zbiegło z wyjazdem do Niemiec na stypendium, taki był początek. Na tym nabudowałam kolejne obrazy. Początkowo nie wiedziałam, czy uda mi się stworzyć spójną całość. Praktycznie każdy obraz był malowany w zupełnie inny sposób, motywy były różne: kwiaty, sarenki, pejzaże, abstrakcja. Ale w trakcie pracy poczułam, że kolejne obrazy są kontynuacją tej samej linii, stanowią logiczną całość, którą pokazałam na dyplomie.

Agata Biskup, Pejzaż z balonikami, 2006, olej na płótnie, 170 x 200 cm
Agata Biskup, Pejzaż z balonikami, 2006, olej na płótnie, 170 x 200 cm

PM: Po zachodach słońca pojawiły się na Twoich obrazach zwierzęta.
AB: Najpierw pojawiła się forma pośrednia, czyli plastikowy skrzat ogrodowy, potem już zwierzęta. Na przykład sarenka - taka delikatniutka i naładowana znaczeniami kiczowata postać. Trzeba było się tym motywem zająć.

PM: Jak sądzisz, co wyróżnia twoje malarstwo spośród tych wszystkich młodych artystów, którzy pojawili się w ostatnim czasie i zaczęli promować własną wizję sztuki?
A B: W malarstwie staram się o wyabstrahowanie takiej sytuacji, w której staję w czystej relacji z moją pracą. Odrzucam wszystkie zanieczyszczenia, które zbieramy na styku z rzeczywistością i szukam tego, co jest przynależne wyłącznie mnie. Chcę generować takie jakości, które nie są możliwe do powtórzenia przez kogoś innego, są unikatowe, bo wynikają tylko i wyłącznie ze mnie, jako osoby, która funkcjonuje w świecie i reaguje na niego.

MM: Brałaś udział w wystawie Ewy Tatar i Dominika Kuryłka "Wiedzma Ple Ple, postfeministyczne trawestacje tego, co kobiece" prezentowanej w Galerii Dla... i Klimy Bocheńskiej w 2006 roku. Stąd moje pytanie. Na ile utożsamiasz się z ruchem kobiecym i feminizmem?
AB: W ogóle nie myślę o tym aspekcie, nie interesuje mnie on.

MM: To, dlaczego zgodziłaś się na udział w tej wystawie i wpisanie się w pewną rolę i dyskurs?
AB: Bardzo jasno i ściśle określiłam moją interpretację tego płótna, które prezentowałam na wystawie. Celem było wykorzystanie najbardziej stereotypowych elementów "feminizująco - kobiecych". Powstał obraz totalnie banalny, naznaczony symboliką koloru i estetyką kobiecej zniewieściałości. Bardzo istotne było dla mnie to, że kuratorzy przyjęli moją interpretację, nie próbując nadbudowywać jakiś dodatkowych treści. To zaważyło na mojej decyzji.

MM: To dziwne, jeśli mówisz, że nie masz związku z tym, co kobiece i feministyczne, że cię to zupełnie nie interesuje. W jakiś sposób jednak wypowiadasz się w tej sprawie, można powiedzieć, że w sposób subwersywny. Czy nie jest to dekonstrukcja pewnych zagadnień?
AB: Ta praca, którą pokazałam na wystawie wpisuje się w dyskurs pofeministyczny, ale jest to moją prywatną definicją zjawiska. To nie jest feministyczny coming out.

Agata Biskup, Chmurki, 2006, akryl na płótnie, 180 x 190 cm
Agata Biskup, Chmurki, 2006, akryl na płótnie, 180 x 190 cm

PM: Twoje obrazy są oderwane od aktualnych wydarzeń, czy codzienność cię nie interesuje?
AB: Interesuje mnie codzienność, wszyscy w niej tkwimy, ale to, co robię jest dość luźno z nią związane.

PM: Mam też takie wrażenie, że w Twoich obrazach widać bardzo mało emocji, są dla mnie bardzo chłodne, bardziej zaplanowane niż spontaniczne.
AB: Jeśli tak sądzisz to pewnie można to jakoś odnieść do mojego sposobu pracy wyniesionego ze szkoły. Jak mówiłam, zaczyna mnie on trochę męczyć. Chcę zrezygnować ze ścisłych kalkulacji, bo sprawiają, że emocje pojawiają się, ale jakby uwięzione w kaftanie bezpieczeństwa. Z drugiej strony Grzegorz Sztwiertnia rozmawiając ze mną o moim dyplomie, zastanawiał się, czy jestem świadoma tego, że bez względu na to ile antywirusów w sobie zainstalowałam, ta praca bardzo dużo mówi o mnie prywatnie. Byłaby olbrzymim polem dla psychoanalityka. Tym samym zaprzeczył temu, co Ty mówisz.

PM: Mogę się z nim zgodzić, bo tych emocji nie widać, ale domyślam się, że istnieją. Bardziej mówię o ich ukryciu za różnymi parawanami.
AB: No tak, w tym projekcie dyplomowym są, co najmniej cztery kurtyny, za które przechodzisz, albo nie. Poprzez dobranie motywów i sposób ich malowania, te prace spowodowały niekomfortową dla mnie sytuację balansowania w obszarach wstydu i zażenowania. W pewnym sensie chciałam odkryć emocje poprzez ich zakrycie. Miały przedostać się do środka tylnym wejściem.

Agata Biskup, Sarenka na śniegu, 2006, akryl i olej na płótnie, 190 x 200 cm
Agata Biskup, Sarenka na śniegu, 2006, akryl i olej na płótnie, 190 x 200 cm

Agata Biskup, I co ja teraz zrobię?!, 2006, akryl na płótnie, 200 x 220 cm
Agata Biskup, I co ja teraz zrobię?!, 2006, akryl na płótnie, 200 x 220 cm

MM: A Twoja najnowsza zrealizowana praca "Boazeria", którą pokazałaś w Kulturmagazin w Bochum?
AB: "Boazeria" dotyczy bardzo osobistej sytuacji. Moi rodzice postanowili sprzedać nasz stary dom i wybudować nowy, ale nowy ma stanąć na działce graniczącej ze starym. Zatem opuszczam pewien symboliczny pojemnik pamięci o przeszłości i moim dzieciństwie, lecz jest on nadal obecny obok.. "Boazeria" to rodzaj osobistego zapamiętywania. Spróbowałam skatalogować przestrzeń starego domu w cyklu ośmiu obrazów malarskich i fotografii prezentowanych na pomalowanej przeze mnie ścianie imitującej boazerię. Mój projekt, mimo że jest tak bardzo zakotwiczony w prywatnej historii, w pewnym momencie nabrał dla mnie bardziej uniwersalnego charakteru. Ten dom jest symbolem pokolenia moich rodziców, które żyło w czasie przełomu. Zwieńczeniem projektu będzie wystawa w opustoszałym, a w 90 procentach pokrytym boazerią pokoju w domu w Sanoku. Do tego czasu chcę przygotować jeszcze dwa video domykające całość.

Agata Biskup, Boazeria, 2007, wystawa w Kulturmagazin, Bochum, Niemcy
Agata Biskup, Boazeria, 2007, wystawa w Kulturmagazin, Bochum, Niemcy

MM: W "Boazerii" dostrzegam powracający wątek kiczu, ale pojawiają się też mocne wątki analityczne, czego one dotyczą?
AB: Chodziło mi o wygenerowanie sytuacji namysłu nad samym medium malarskim i fotograficznym. Dzięki malarstwu skupiłam się na aspekcie osobistym, a fotografia była raczej formą suchej dokumentacji. Stała się przeciwwagą i kontrą dla bardziej emocjonalnego malarstwa.

Agata Biskup, Boazeria, fragment projektu
Agata Biskup, Boazeria, fragment projektu

MM: A jeśli chodzi o najnowszy projekt, wiem, że inspirujesz się filmem, co więcej o tym możesz powiedzieć?
AB: To jest cykl obrazów, które powstaną przez bezpośrednie wykorzystanie kadrów filmowych. Jest to o tyle przewrotne, że są to kadry z pierwszych minut filmu, gdy fragmenty obrazów są tłem dla pojawiających się napisów, kamera wodzi po płaszczyźnie obrazów, nie śledząc ściany tylko same obrazy, nie pokazując, że wiszą na ścianie, nie widać nawet ram obrazu ani tego, co jest obok. To są bardzo naznaczone mieszczańską estetyką widoki. Tyle na razie mogę powiedzieć.

MM: Co chcesz osiągnąć w ten sposób?
AB: Często doznaję zmęczenia i poczucia przesytu obrazem. Stąd chęć wyzyskania, przerabiania już zastanych, by nie przyczyniać się do wizualnej hiperprodukcji. Pojawia się tu też dodatkowa zabawa ruchomym obrazem filmowym reprodukującym "stały " obraz malarski. Dochodzi też motyw peryferyjności wybranych przeze mnie motywów. W filmie nie grają one praktycznie żadnej roli, u mnie zostały wyeksponowane. Ale przede wszystkim są smutne, tego głównie od nich oczekuję.

Agata Biskup, Salto, 2007, olej na płótnie, 13 x 18 cm
Agata Biskup, Salto, 2007, olej na płótnie, 13 x 18 cm

PM: Wracam jeszcze do tego, co powiedziałaś, że to jak malujesz jest konsekwencją twoich studiów. Jak na twoje malarstwo wpłynęły studia na krakowskiej ASP?
AB: Sama krakowska akademia miała wpływ, ale bardziej pracownia prof. Bednarczyka i pracownia Grzegorza Sztwiertni i Zbigniewa Sałaja, gdzie trafiłam na trzecim roku.

PM: Co było wyjątkowego w tych pracowniach, co je odróżniało od reszty?
AB: Wiadomo, że na krakowskiej ASP jest smrodek. Na szczęście Prof. Bednarczyk chciał, jako jeden z nielicznych pedagogów, wymusić na nas samodzielne myślenie. To było cenne dla mnie, zwłaszcza, że na akademię dostałam się zaraz po liceum, miałam 18 lat. Szybko nastąpiła u mnie demistyfikacja wyobrażeń o szkole i to zmusiło mnie też do zdekonstruowania siebie w tym kontekście. A wiadomo, że im szybciej to nastąpi tym lepiej. Teraz mam już dosyć sposobu, w jaki dotychczas pracowałam, takiego mocno intelektualnego, sztywnego sposobu konstruowania prac, więc znów czas na kolejną dekonstrukcję.