<3 <3 <3 abstrakcyjne drapichrusty w F.A.I.T.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Im mądrzej, tym głupiej.
Witold Gombrowicz

Zima, nieważne, ciepła czy zimna, jest najlepszym czasem na organizowanie festiwali sztuki zaangażowanej w biedę i wyzysk. Bo zimą jest nam źle. A nic nie działa tak pokrzepiająco, jak widok nieszczęścia biednych i głupoty bogatych. Społecznie angażujemy się wiosną i latem, powiedzmy do końca września. Potem nadchodzi nerwowy czas pisania wniosków, a potem już koniec kolejnego roku, którego to...?

Podobno niezłym lekarstwem na zimowy smuteczek jest gar bigosu i litr wódki. Co jednak ma począć abstynent nieprzepadający za konsumpcją wyrobów rzeźnickich duszonych w kapuście? Może się pokrzepić lekturą Stanisława Władysława Reymonta. "Niezręcznych lub nie mających szczęścia spotykały drwiny i ostre sądy, brak kredytu, odmowa zaufania - szczęśliwy miał wszystko: mógł dzisiaj zrobić plajtę i płacić dwadzieścia pięć za sto, jutro ci sami, których okradł, dadzą mu jeszcze większy kredyt, bo swoje straty odbiją na innych, robiąc plajtę na piętnaście procent za sto". "Żył w świecie, w którym oszustwa, podstępne bankructwa, plajty, wszelkiego rodzaju szwindle, wyzysk - były chlebem codziennym, wszyscy się tym łakomie karmili, zazdroszczono głośno sprytnie ułożonych łajdactw, opowiadano sobie po cukierniach, knajpach i kantorach coraz lepsze kawały, admirowano publicznych oszustów, wielbiono i czczono miliony, nie bacząc skąd pochodzą; nikogo nie obchodziło, zarobił czy ukradł, byle te miliony miał". To "Ziemia obiecana" oczywiście.

"Abstract Hooligans", galeria F.A.I.T, Kraków

Jak na złość właśnie w grudniu, ciepłym, ciemnym i słotnym, reaktywowała się w Krakowie galeria F.A.I.T. Jak na złość nie jest to galeria specjalizująca się w sztuce o nieszczęśliwych ludziach. Nie dotarły do mnie pojękiwania o utrapieniach prekariatu, nie pokazano filmu o ślepych i głuchych. Nie widziałem też kulawych, zabrakło Innych. Na wernisażu zamiast Innych sami swoi, tzn. znajomi znajomych z Fejsbuka, dzielnie znoszący ciepłą zimę w Krakowie lub dzielnie udający dzielność. Fajniejsi, zdolniejsi, odważniejsi. Lepiej ubrani. Teoretycznie minus milion szans na pokrzepienie.

A jednak.

Były sobie dwa ptaszki. Jeden z Afryki. Były też zgniłe owoce. Pisał o tym Kazimierz Piotrowski. Chodziło o zjawisko skopofilii. Tyle pojąłem z wypowiedzi kuratora, zaproszony na oprowadzanie, gdy wizytą w galerii diablo zestresowany czułem kłucie w klatce piersiowej. Oraz, że nie będzie sentymentalnie, a z poczuciem humoru. Lubię się śmiać, nawet gdy za oknem gnije świat. A oprócz Reymonta lubię abstrakcję, nawet udawaną! Szczególnie taką! Abstrakcję absurdem podszytą. Taki modernizm złamany, modernizm w kryzysie, w ideowej biedzie, modernizm na wolności, na wesoło.

Na wystawie najbardziej podobał mi się kij, a właściwie to deska z nakładką. Autoportret Stefana Burgera jako fałszywego metra krawieckiego. Jeszcze bardziej podobała mi się historia o kameleonie z filmu Burgera. Filmu nie pokazano, ale jest na wystawie zdjęcie z planu: model przestrzeni, jakby pokój w stylu modernistycznym, w którym instalacje ustawiał Stażewski czy inny Malewicz. Artysta miał tam wpuścić kameleona i rejestrować reakcje gada. Kameleon jednak nie spełnił pokładanych w nim nadziei - ominął makietę, i tyle z doświadczenia. A zdjęcie bardzo ładne. Podobała mi się praca Grzegorza Sztwiertni (i tempera, i mural) "Projekt ściany terapeutycznej". Nie będę ukrywał, że szczególnie podobało mi się słowo "terapeutycznej" - tak pragnąłem pomocy w stresie ściskającym gardło. Podobał mi się obraz Tomasza Barana - ma element ruchomy, który można powiesić w innym miejscu niż pozostałą, większą część obrazu. Podobała mi się fotografia Łukasza Skąpskiego, ładnie wygląda w muralu Sztwierni. Kornel Janczy zrobił instalację polegającą na tym, że w galerii robi się to jaśniej, to ciemniej. Bardzo sprytne, dla bystrych.

"Abstract Hooligans", galeria F.A.I.T, Kraków

Milusie jest zdjęcie z dizajnem Bartosza Muchy oraz sam obiekt "Kostka ludzika". Nie podoba mi się, że kostka, by trafić na wystawę, została zabrana dziecku właścicieli galerii. Nie podobało mi się, że Gaweł Kownacki palił czerwone malborasy, bo grozi mu śmierć na raka. Nie podobało mi się, że Łukasz Białkowski wdychał dym z e-papierosa, bo też mu grozi rak, i nie wiadomo, co jeszcze jest w tym świństwie. Podoba mi się, że w galerii jest kuchnia, gdzie częstują wodą. Funkcjonuje tu również nieodpłatna toaleta, z której można korzystać na wernisażu. Wystaw będzie więcej. Galeria, znana z tego, że lubi zapraszać na huczne zamknięcia, ma plany. Nie tylko wystawiennicze, planuje również rezydencje dla artystów. Dla widzów ma być czynna w czwartki od rana do wieczora. Następną wystawą będzie prezentacja Krzysztofa Mężyka.

Wizyty w galerii odbyłem dwie: wernisaż i oprowadzanie. I gdybym po pierwszej miał pisać, napisałbym zdecydowanie ozięble. Że ma być zabawnie (ptaszki, gnicie, ludzie, picie) oraz tajemniczo a minimalistycznie, snobistycznie a niezrozumiale. Po wizycie drugiej odbiór wystawy uległ zmianie, klimat zaś ociepleniu. I niewielki wpływ miało na to dłuższe z wystawą obcowanie. Znacznie większy to, co usłyszałem: anegdoty o pracach, o kolekcji, o pracy z kolekcją. I wspomniany już stres. W trakcie pisania o wystawie moje nastawienie do niej nadal pracuje i to, co teraz czytacie, jest wypadkową ścierających się porywów serca i pląsu synaps w mózgu, tańczących tak, jak im ogólny nastrój, pogoda lub niepogoda zagra. Aby było wiarygodnie, powinno być spójnie i wedle ogólnie przejętych reguł, którymi rządzi się rozprawka - królowa krytyki. A nie jest.

"Abstract Hooligans", galeria F.A.I.T, Kraków

W opisie wystawy, nawiązując do kolejnego otwarcia tej samej galerii, kurator mruga okiem i twierdzi, że możemy wielokrotnie wchodzić do tej samej rzeki. Uśmiechnięci odmrugujemy: siur, ofkors, jasne, oczywiście że możemy, tylko że ona za każdym razem jest inna. Zuchwale mniemam, że nawet skład chemiczny, waga i inne fizycznie cechy obrazów i obiektów wystawy uległy zmianie między wernisażem (piątek) a moją wizytką (poniedziałek). Bardzo chcielibyśmy nadać sztuce trwałość fizyczną i znaczeniową i wiele wysiłku wkładamy, by stała się faktem, stanem rzeczy o określonych a niezmiennych wartościach i znaczeniach. Osobiście nigdy faktu nie widziałem i nawet nie wiem, gdzie miałbym takich bytów wyglądać. Prędzej w kiosku niż w galerii sztuki zapewne. Być może jest to chuligaństwo i może nieco abstrakcyjne, ale chciałbym ogłosić, że telewizja i gazety kłamią: sztuka nie jest faktem! Jest procesem. Nie da się powiedzieć o dziele sztuki: "TO FOKT!"(chyba że przyznamy, że jest to bardzo dynamiczny i zmienny fokt). A jeżeli się mylę, jeśli jest inaczej, to niech MOCAK zorganizuje wystawę "Fokt w sztuce". Chętnie się wybiorę popatrzeć na fokty, chętnie poddam falsyfikacji swoje założenie.

 

PS1 Od lipca, gdy u Tkaczyszyna-Dyckiego przeczytałem frazę "taki z niego drapichrust jakie społeczeństwo", szukałem wystawy, w której opisie mógłbym drapichrusta do życia powołać. Ciężko szło. Prawie zapomniałem, że szukam. A tu proszę! "Abstract Holligans". W wolnym tłumaczeniu: abstrakcyjne drapichrusty. Dziękuję!

PS2 Pamięta ktoś jeszcze Gombrowicza i to, co pisał w dziennikach w 1959?

"Pseudonaukowość dzisiejszej krytyki staje się już nie do wytrzymania. To wina szkoły, szkoły średniej i uniwersytetu - ileż szkód wyrządziły uniwersytety, wmawiając, że do sztuki można podejść naukowo. Jakże katastrofalna okazała się metoda polegająca na zajmowaniu się samym tylko dziełem, w oderwaniu od osoby autora - za tą abstrakcją poszły inne, odrywając jeszcze bardziej dzieło od osoby, ujmując je jako samoistny »obiekt«, ujmując »obiektywnie«, przenosząc wszystko na teren fałszywej, kulawej pseudomatematyki estetycznej czy socjologicznej, otwierając na oścież wrota pedanterii i ględzącym analizom oraz dowolności ustrojonej w pozór majestatycznej ścisłości naukowej". Pamiętajcie!

"Abstract Hooligans", galeria F.A.I.T, Kraków, od 5.12.2014

"Abstract Hooligans", galeria F.A.I.T, Kraków