Urlop od sztuki

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Rozmowa z Tymonem Nogalskim i Norbertem Delmanem, tegorocznymi absolwentami Pracowni Działań Przestrzennych warszawskiej ASP oraz z Martą Królak, kuratorami projektu „Nie ma ziewania" w Nowym Teatrze w Warszawie.

 

Marta Czyż: Na czym polegał projekt „Nie ma ziewania"?

Tymon Nogalski: Ramowy koncept polegał na zrobieniu czegoś w opozycji do sezonu ogórkowego. Jako młodzi artyści chcieliśmy pokazać, że nie mamy wakacji od sztuki, że chcemy coś robić cały czas. Pomyśleliśmy, że zamiast wystawy zrealizujemy projekt rozciągnięty w czasie, polegający na tym, że co tydzień od otwarcia będziemy robić kolejną wystawę. Czternaścioro zaproszonych artystów realizowało prace, które z założenia nie mogły być płaskie, lecz były obiektami site specific. Liczyliśmy na to, że do takiego obiektu łatwiej się będzie później ustosunkować. Chodziło też o to, aby co tydzień każdy z biorących udział w wystawie artystów mógł wchodzić w dowolną relację z dowolną pracą swojego kolegi lub rozwijać własną. To wynika też z założenia, że czasami, jak idziemy na wystawę i widzimy coś, co jest fajne, to mamy poczucie, że jednak zrobilibyśmy to inaczej. W „Nie ma ziewania" mamy szansę zrealizować takie marzenie.

Marta Królak: Ten projekt odpowiada na zarzuty publiczności wobec sztuki współczesnej. Często słyszymy od ludzi chodzących do galerii, że sami mogliby stworzyć podobne prace. Proces, który pokazujemy na tej wystawie dowodzi, że nie jest to takie proste. Od pierwszego wernisażu osoby, które na bieżąco śledziły nasze działania mogły zobaczyć, na czym polega ta korespondencja między artystami.

W jaki sposób doszło do wspólnej realizacji tego projektu?

Norbert: Dostaliśmy propozycję od dyrektorki Nowego Teatru. Od razu pomyślałem o zaproszeniu Tymona do wspólnego działania. Studiowaliśmy razem u profesora Mirosława Bałki, zrobiliśmy jedną wspólną wystawę i bardzo się lubimy. Punktem wyjścia i inspiracją byli młodzi artyści, nasi znajomi, których cenimy za to, co robią.

Tymon: Ja z kolei zaprosiłem do współpracy Martę.

Norbert: Potraktowaliśmy ten lipcowy okres jako duży warsztat. Każda wystawa była pokazem pewnego procesu. Między nami było też dużo zabawy, bo wchodząc w dyskusję ze swoimi pracami trochę się na nowo poznawaliśmy. Każdy kolejny projekt należał już do następnego artysty.

Grzegorz Stefański - Budzenie na telefon
Grzegorz Stefański, "Budzenie na telefon", fot. Julia Łobodzińska

Słuchając tego mam dużo skojarzeń z działaniami Kowalni i Althamera.

Tymon: W Kowalni ta formuła była narzucona, a tu każdy przyjeżdżał ze swoim pomysłem. Nie mieliśmy żadnego tematu, żadnego punktu wyjścia, ramą całej sytuacji była jedynie przestrzeń oraz konieczność realizacji nowej pracy. To, co każdy chciał zrobić zależało tylko od niego. Bardzo chcieliśmy, aby artyści nie pokazywali starych rzeczy, lecz stworzyli coś nawiązującego do przestrzeni teatru. Niektóre osoby robiły i dopracowywały jedynie swoje prace, a inne wchodziły w relację z przedmiotami pozostałych twórców. Chodziło o tę dowolność i nie ograniczanie się szkolnymi ramami, które zazwyczaj narzucają jakiś temat. Mam zresztą wrażenie, że narzucanie tematu wystawy przez nas jako kolegów byłoby jednak trochę nie na miejscu. Wiadomo, że odpowiedzialność przed kolegami wygląda zupełnie inaczej niż przed profesorami i szkołą.

Marta: Zrealizowaliśmy ten projekt bardziej jako grono quasi kuratorskie. Nie daliśmy sobie monopolu na podejmowanie decyzji w sprawie projektów, które mają tutaj powstawać. Wszystko odbywało się na zasadzie współpracy.

Jakie prace zrealizowaliście podczas wystawy i co się z nimi działo?

Tymon: Moja praca nosi tytuł „Jak to się nazywa gdy te dwa się zrastają?". To jest stalagmit i stalaktyt z wafelków, które budowałem w przestrzeni na dole przypominającą white cube, a u góry całkiem industrialną. Wszystko to jest delikatnym żartem na temat przestrzeni, która była miejscem ciężkich prac robotniczych, a teraz jest awangardowym teatrem. Dokonałem tego za pomocą oldschoolowych wafelków teatralnych z lat siedemdziesiątych, pochodzących z zakładów Kopernik w Toruniu, czyli z miasta, w którym się urodziłem. Oprócz nazwy, w której zawiera się ta teatralność, ma też bardzo ciekawy pattern na opakowaniu, który przedstawia tłum kojarzący mi się zarówno z robotnikami, którzy go zjadali, jak i tłumem teatralnym. I to jest praca, z którą wyjątkowo nic się właściwie nie działo, dopiero ostatniego dnia zobaczyłem tam pierwszą ingerencję.

Norbert: Ja z kolei zrobiłem wieżę z drewna pływającą w basenie. To jest praca, która odnosiła się do obecności. Miała tytuł „Czasami topisz się w całkowitej ciszy". Pływałem w tym basenie podczas wernisażu. Kiedy go opuściłem, wieża stała się dla mnie wakacyjnym totemem. Później zrobiłem grilla, na którym kiełbaski są na formach bicepsów. Później ta wieża, w której pływałem została obwiązana wstążkami i zaczęła wyglądać jeszcze bardziej totemicznie, jak pomnik morza. Kolejnym etapem zmian w tej pracy była degradacja, bo praca stała cały czas na zewnątrz, narażona na warunki atmosferyczne. Z obiektu, z którym pływałem powstała aranżacja parascenograficzna. W ogóle mam wrażenie, że podejście wakacyjne do tematu jest kluczowe. Paradoksalnie zrobiliśmy sobie urlop od sztuki bawiąc się sztuką.

Magda Angulska - Wstęp tylko boso
Magda Angulska, "Wstęp tylko boso", fot. Julia Łobodzińska

Dużo projektów robicie wspólnie, z własnej inicjatywy. Byliście studentami Mirosława Bałki, dużo wam pomagał. Teraz przyszedł czas na samodzielne projekty i znów realizujecie je w grupie. Czy widzicie w tym jakiś sposób na promowanie swojej twórczości?

Norbert: Ja myślę, że jesteśmy niecierpliwi czekaniem na tego maila z łaskawym zaproszeniem na wystawę. Ta prezentacja jest pierwszą, którą robimy już jako absolwenci, bez atmosfery korekty. I bardzo się cieszę, że dzieje się ona właściwie tuż po obronie dyplomu. Jako studenci zawsze szukaliśmy możliwości i tak samo dzieje się teraz.

Tymon: Takie okazje tylko motywują nas do pracy. Będąc artystą nie tworzę dla siebie. Jestem przyzwyczajony do tego, żeby wpisywać prace w określoną przestrzeń, dlatego nie wyobrażam sobie tworzenia w domu. To przestrzeń decyduje o ostatecznym kształcie eksponowanej przeze mnie pracy. Dlatego większość moich działań jest efemeryczna, jak mój dyplom, który był wykładem przestrzennym. Robienie tego dokamerowo zupełnie straciłoby impakt. Moje prace potrzebują bezpośredniego odbioru. Dlatego tak ważne jest ciągłe działanie i własna inicjatywa.

Marta: Po tej wystawie widać, że wiele z tych prac nie zadziałałyby gdzie indziej. To efemeryczny, aczkolwiek bardzo przemyślany projekt, zrealizowany z myślą o tym miejscu.

Norbert: My w ogóle jesteśmy grupą ludzi, która mocno kręci się wokół działań. Może to wynika z tego, że byliśmy w Pracowni Działań Przestrzennych profesora Bałki, ale może wykazywaliśmy takie predyspozycje już wcześniej. Ja się mocno skupiam na instalacjach, które łączą się z działaniami, choćby pokazywany tutaj basen czy grill. Myślę, że wiele z nas często działa pod kątem konkretnych przestrzeni. Działania w domu nie mają sensu, one muszą mieć konkretne miejsce i siłę, żeby mogły zaistnieć tak, jak to sobie wyobrażamy.

Tymon: To jest też ważny element tej estetyki relacyjnej, która w działaniach moich i Norberta zakłada udział odbiorców oraz odbicie się od mitu dziewiętnastowiecznego artysty, który robi do szuflady.

Norbert: My nie pracujemy nad obiektami, obrazami czy zdjęciami, po skończeniu których mamy materiał na wystawę. Operujemy bardziej konceptami, które funkcjonują w danych miejscach. Szukamy, prowokujemy miejsca i ludzi.

Magdalena Łazarczyk - Zamek
Magdalena Łazarczyk, "Zamek", fot. Julia Łobodzińska

Marta Cz: A jak to wyglądało w pracowni Mirosława Bałki? Czy to wy przychodziliście z pomysłami?

Tymon: Specyfika pracy z profesorem polegała na tym, że mieliśmy konsultacje, a nie korekty. My do niego przychodziliśmy się skonsultować, a nie korygować nasze pomysły.

Norbert: Poza tym w Pracowni Działań Przestrzennych udawało nam się robić dwie, trzy wystawy w roku, a drugie tyle organizowaliśmy na własną rękę.

Marta Cz: Jak widzicie swoją przyszłość po skończeniu studiów?

Norbert: Pozytywnie. Jesteśmy aktywni i wypracowaliśmy taki sposób, żeby nie mieć przepaści. Wystawa dyplomowa była jedną z wielu, które zrobiliśmy w tym roku i cały czas jesteśmy w rytmie realizacji projektów.

Tymon: Po Nowym Teatrze planujemy realizację w Katowicach, jest też sporo planów w trakcie ustaleń. Dużo osób odzywa się widząc, jak umiemy się mobilizować. Może dlatego, że nie startujemy z pozycji „Dajcie nam dziesięć tysięcy złotych, to zastanowimy się, czy zrobić wystawę".

 

„Nie ma ziewania", Nowy Teatr, 10 - 31.07.2014

Artyści: Magdalena Angulska, Krzysztof Bagiński, Anna Bajorek, Mateusz Choróbski, Norbert Delman, Zuzanna Golińska, Michał Huszcza, Magdalena Łazarczyk, Renata Miklewska, Tymon Nogalski, Dominika Olszowy, Anna Orłowska, Maciej Rudzin, Monika Skomra, Grzegorz Stefański, Maria Toboła

Norbert Delman - Najczęściej topisz się w całkowitej ciszy
Norbert Delman, "Najczęściej topisz się w całkowitej ciszy", fot. Julia Łobodzińska


Tymon Nogalski - Jak to się nazywało kiedy zrastały się te dwa
Tymon Nogalski, "Jak to się nazywało kiedy zrastały się te dwa", fot. Julia Łobodzińska