Makaron na dachu Powiśla

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Ukrop z nieba. Żar się leje. Stolica wyciszona, uśpiona w letniej drzemce. W wakacyjnym nieróbstwie pogrążona. W tych okolicznościach jakby cichcem, niezauważenie, na futurystycznym dachu dworca Warszawa Powiśle pojawiło się wielkie spaghetti.

Za sporą porcją pasty stoi krakowska Grupa Spirala, a dokładnie Hubert Gromny i Xawery Wolski. Talerzowatość modernistycznej bryły Powiśla natchnęła ich do zapełnienia jej jakąś smaczną przekąską, która zmąciłaby nieco wakacyjny spokój. No, zmąciła.

Grupa Spirala, „Jedzenie”, Klubokawiarnia Warszawa Powiśle

Czego to się nie naczytałem. Że ten makaron to ten sam, co miłościwie panująca HGW na uszy obywatelom nawija. Że skandal, żeby pieniądze publiczne zamiast na kolejne linie metra, szpitale, muzea, na taki wykwit pseudoartystycznej ekspresji wydawać. Że to nic więcej jak pastafariański ołtarz kościoła Latającego Potwora Spaghetti tudzież reklama licznych barów serwujących makaron na ciepło.

Kluseczki ciepłe, parujące. Sosu mało, ale każdy mistrz włoskiej kuchni potwierdzi, że makaron powinien być tylko nieco obtoczony, a nie w sosie pływać. Klopsiki w sam raz, trochę może zbyt oleiste i świecące, ale w środku wysmażone i do konsumpcji doskonałe. Pytanie tylko się pojawia, czyj to głód ma ukoić ta porcja? Jaki apetyt zaspokoić? I jakie licho przywiało tutaj to „Jedzenie” z Krakowa?

Warto na początku zaznaczyć (rozwiewając wątpliwości pieniaczy), że kluchy powstały nie za publiczne, a za prywatne środki Grupy Warszawa, która kilka lat temu z zapuszczonego dworca zrobiła znaną i lubianą Klubokawiarnię Warszawa Powiśle. Rewaloryzacja zabytków, proszę Państwa! Tym bardziej szczytna, że bez udziału sektora publicznego.

Grupa Spirala, „Jedzenie”, Klubokawiarnia Warszawa Powiśle

Rozszyfrowując dalsze konteksty makaronu, należałoby przenieść się w czasy powojenne, kiedy to w toku odbudowy na warszawskim Powiślu powstawała linia średnicowa, a wraz z nią stacja Warszawa Skarpa, której nazwę szybko zmieniono na PKP Warszawa Powiśle (lata 1954-1962). Jeden z najciekawszych przykładów powojennego modernizmu, wykonany w nowatorskiej technice betonowych konstrukcji łupinowych, inspirowany był architekturą nomen omen włoską. Czy Arseniusz Romanowicz, nawiązując do powojennej futurystycznej architektury Italii, spodziewał się, że 60 lat później na dachu jego „perły na szynach” ktoś złoży hołd bałwochwalczy włoskiej arte culinari?

Grupa Spirala, „Jedzenie”, Klubokawiarnia Warszawa Powiśle

Ostatnie cztery lata Klubokawiarnia Warszawa Powiśle urosła do rangi ikony nocnego życia stolicy, łącząc współczesną scenę muzyczną z oldschoolową architekturą. Modernizm dworca przywołuje istotny kontekst Warszawy odbudowanej. Miasta na gruzach. Stolicy wymyślonej od nowa, gdzie nowoczesność, realizując swoje futurystyczne postulaty, wypełnia lukę po utraconej historii. Dworzec, obok takich miejsc jak Rotunda, kino Iluzjon, pawilon Emilia czy DH Sezam jest symbolem modernizacji i rozwoju Warszawy lat 50., 60. i 70. Co drugi warszawiak z nutą nostalgii wspominać będzie inne, nieistniejące już przykłady powojennego budownictwa, jak choćby kino Skarpa czy Supersam. Pozostały po nich delikatne neony, podkreślające tylko kruchość powojennej historii.

Grupa Spirala, „Jedzenie”, Klubokawiarnia Warszawa Powiśle

Klubokawiarnia Warszawa Powiśle jest jednym z punktów zapalnych, w których pojawił się szlachetny snobizm na bycie świadomym historii miasta i kultywację/rewaloryzację jego nowoczesnych symboli. W tym kontekście ciekawie patrzy się, jak dwójka gości z dalekiego Krakowa serwuje na nim niewybredne, trashowe spaghetti.

„Jedzenie” jest częścią działań Xawerego i Huberta, które rozpoczęły się od wiosennego targu Grupy Banda. Wystawiona wtedy seria produktów jedzeniopodobnych z materiałów nienadających się do spożycia zarysowała chłopacko-łobuzerski styl duetu. U jego podstaw stoi niewysublimowany żart i umiłowanie absurdalnej głupoty. Taki dadaizm do kwadratu pozbawiony grającego w szachy Duchampa, a więc bez intelektualnych wymówek. Parówki w bananach? Chleb z gąbki? Krwiste mięsko z pianki montażowej? Junk food, stające okoniem wobec mody na zdrowe, „powolne” i organiczne jedzenie. Kilogram przekory, który nie pozwala na doszukiwanie się artystycznych subtelności. Albo to łykasz, albo nie.

Grupa Spirala, „Jedzenie”, Klubokawiarnia Warszawa Powiśle

Instalacja „Jedzenie” w opozycji do dużych przedsięwzięć realizowanych w przestrzeni publicznej powstała po kosztach. W doborze materiałów jej twórcy kierowali się przede wszystkim chęcią zbudowania wielkiej porcji żarcia z czegoś, co pod względem wizualnym i funkcjonalnym nie ma nic wspólnego z jedzeniem. Tu również kryje się przekora mierząca w pomniki, tablice i inne kommemoratywne spiżowe „dzieła” na ulicach i placach polskich miast.

Grupa Spirala, „Jedzenie”, Klubokawiarnia Warszawa Powiśle

Jak inaczej czytać można powiślański makaron? Tu pozwolę sobie nawiązać do pewnej realizacji, która kilka lat temu pojawiła się w Warszawie. Mam na myśli palmę Joanny Rajkowskiej. Palmę, która z tymczasowej rzeźby w Alejach Jerozolimskich stała się symbolem miejskiej dżungli, otwierając wiele możliwych dróg intepretacji. U jej podstaw stoi jednak poczucie humoru, bez którego trudno spoglądać na egzotyczną rzeźbę, mijając ją w styczniowe mrozy na rondzie De Gaulle'a.

Grupa Spirala, „Jedzenie”, Klubokawiarnia Warszawa Powiśle

Monstrualna porcja klusek kwitowana była albo parsknięciem śmiechu albo pełnym absmaku milczeniem. Nie ma tu podniosłej zadumy, brak estetycznej kontemplacji czy refleksji nad problemami, które mogłaby podejmować. Wartością artystyczną, jaką mógłbym tu przywołać, tworzył kontrast polegający na zestawieniu tłustego makaronu z nowoczesną bryłą PKP Powiśle. Cóż więcej dodać? Mogę tylko, jak mistrz Pasolini w „Saló, czyli 120 dni Sodomy” zachęcać do konsumpcji: Mangia! Mangia!

Grupa Spirala, „Jedzenie”, Klubokawiarnia Warszawa Powiśle, 18.07 – 13.08.2013.
Uwaga redakcji: autor tekstu jest koordynatorem przedstawionego projektu.
Fotografie: Krystyna Trybis