Kochanek Wittgensteina

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Najnowszy film Karola Radziszewskiego "MS 101" miał premierę 17 czerwca w Wojskowym Szpitalu Klinicznym w Krakowie. Premierowy pokaz nie bez powodu odbył się w budynku byłego kina szpitalnego. Szpital przy ulicy Wrocławskiej jest bowiem miejscem, gdzie zmarł jeden z bohaterów opowiadanej historii, austriacki poeta Georg Trakl. Drugim jest Ludwig Wittgenstein, który nigdy wprawdzie Trakla nie spotkał, jednak Radziszewski postanowił opowiedzieć historię ich niespełnionej miłości. "Wielka miłość w cieniu wielkiej wojny" - hasło widniejące na plakatach anonsujących tę produkcję jest więc przewrotne: jeśli się nie spotkali, to co się właściwie wydarzyło?

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański

Wszystko zaczęło się od jednego zdania. Scenarzysta, Wojciech Szymański, znalazł w pisanym kodem podczas pierwszej wojny światowej dzienniku Wittgensteina (wśród badaczy twórczości filozofa funkcjonującym pod tytułem "MS 101") zdanie, które filozof napisał, gdy dowiedział się o śmierci Trakla: "Była to jedyna osoba, z którą mogłem szczerze porozmawiać". Miało to miejsce tuż przed ich planowanym spotkaniem, po krótkiej wymianie korespondencji.

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański

Scenariusz filmu Radziszewskiego utkany jest z cytatów z Wittgensteina, Trakla, a także kilkunastu innych twórców, między innymi Rolanda Barthesa, Thomasa Manna, Adolfa Loosa, Zygmunta Freuda, Otto Weiningera i Johanna W. Goethego. Tekst nie został podzielony na dialogi, całość czytana jest z offu przez narratorkę, Stanisławę Celińską, która modulacją głosu nadaje historii dynamikę i pozwala śledzić kolejne epizody. Co szczególne, bohaterowie, których widzimy na ekranie, wydają się słuchać wraz z nami głosu narratorki tak, jakby starali się odgrywać przypisane im w tekście role, czasem wyglądają, jakby słuchali własnych myśli, głosu we własnej głowie. Pytanie, czy jest to nasz głos, zajmowało Wittgensteina. Jeśli zastanawia nas, czemu historię miłości dwóch Austriaków lub historię pierwszej wojny opowiadać słowami, dajmy na to, Claude'a Simona, który przecież "Drogę przez Flandrię" pisał o wojnie drugiej, musimy wziąć pod uwagę problem języka prywatnego. I tak opis martwego konia ilustruje w filmie epizod załamania nerwowego Trakla, który na polu bitwy próbował popełnić samobójstwo, po czym skierowany został do szpitala wojskowego w Krakowie na oddział dla "chorych umysłowo i na nerki". Zresztą samobójstwo było często rozważane także przez stacjonującego w tym samym czasie w Krakowie Wittgensteina. Jako szeregowiec na pływającej po Wiśle między Krakowem i Sandomierzem barce "Goplana" chętnie obierał ziemniaki i przy tej czynności rozważał problemy, które później stały się rdzeniem "Traktatu logiczno-filozoficznego" oraz późniejszych prac filozofa.

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański

"Jeśli samobójstwo jest dozwolone, wszystko jest dozwolone". Samobójstwo było, nad czym Wittgenstein w filmie ubolewa, pewnego rodzaju problemem rodzinnym, co istotne, bezpośrednio związanym z homoseksualizmem. "Mój biedny brat Rudi (...). W pożegnalnym liście napisał, że miał wątpliwości co do swoich perwersyjnych upodobań". Jednak stacjonujący na barce Wittgenstein tyle samo wątpi i filozofuje, ile najzwyczajniej marzy. Kiedy od Ludwiga von Fickera dostaje pełen wdzięczności list napisany przez Trakla (którego przed wybuchem wojny wspomógł, dając stypendium dla młodych twórców), nawiązuje z nim korespondencję, którą szeroko komentuje w dziennikach. Trakl proponuje spotkanie, Wittgenstein postanawia odwiedzić go w szpitalu. "Czy nie jest dziś za późno, by odwiedzić Trakla?" - pyta sam siebie po przybyciu do Krakowa. Kiedy jednak dociera na oddział, poeta już nie żyje. Co mogłoby się wydarzyć, gdyby się spotkali? Co wydarzyło się na stronach tych kilku listów, które do siebie napisali?

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański

Jednak to nie jedyna znajomość, którą Wittgenstein pielęgnuje, przebywając w Krakowie. Równie często wymienia listy z Davidem Pinsentem, swoim uczniem i domniemanym kochankiem z Cambridge, z którym wcześniej podróżował między innymi na Islandię. "Pomyśl, co będziemy robili po wojnie" - pisze do niego. Obaj walczą po przeciwnych stronach frontu, dlatego listy muszą wysyłać przez neutralną Szwajcarię. Listy są "bardzo czułe", jak określa je Wittgenstein, pełne uwag o filozofii i matematyce oraz filozoficznych zagadek. Jednak w pewnym momencie listy od Davida przestają przychodzić i Wittgensteinowi nie dane będzie go więcej zobaczyć.

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański

Problem, czy istnieje język prywatny, każe nam w tym momencie zastanowić się także nad inną kwestią: czy mianowicie istniał w tamtym czasie język, którym Wittgenstein mógłby komunikować swoje uczucia do Trakla lub Pinsenta? Czy owo zdanie, opisujące Trakla jako jedyną osobę, z którą "mógł szczerze porozmawiać", mamy rozumieć właśnie jako niespełnioną możliwość takiej komunikacji? I czy istniał wtedy język, którym Wittgenstein mógłby (sobie lub nam) opowiedzieć historię o swojej niemożliwej miłości, utracie i niespełnieniu? W obliczu tak postawionego pytania musimy uwierzyć scenarzyście: jak inaczej opowiedzieć o tym doświadczeniu, niż językiem zapożyczonym od Freuda, Loosa, Weiningera i innych; opowiedzieć głosem, który nie należy do żadnego z bohaterów filmu i jest umiejscowiony poza obrazem?

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański

Podobne pytanie można zadać w kontekście strony wizualnej filmu: jak inaczej można o tym opowiedzieć, niż obrazami nawiązującymi do filmów Dereka Jarmana, nie tyle do "Wittgensteina", ile raczej "Caravaggia", a przede wszystkim "Blue", gdzie niebieskiemu obrazowi towarzyszy głos innej charyzmatycznej aktorki, Tildy Swinton? Film Radziszewskiego rozpoczyna się w bogatym wnętrzu pałacu Wittgensteinów w Wiedniu, po czym, gdy bohater decyduje się iść na wojnę tło nagle znika, a postać znajduje się w tzw. blue boxie - albo raczej na tle Jarmanowskiego "blue". Zabieg znikania otoczenia i pojawiania się niebieskiego tła występuje coraz częściej wraz ze zbliżaniem się zakończenia i towarzyszy tym miejscom w tekście, w których prawda i fałsz, rzeczywistość i majaczenia umierającego z przedawkowania kokainy Trakla zdają się mieszać. Bo "wszystko, co widzimy, mogłoby być inaczej", jak zapisuje w "Traktacie" Wittgenstein. Niekiedy obraz znika zupełnie, zostaje tylko błękit i głos Celińskiej. W ostatnim ujęciu kamera odjeżdża, ukazując nam całe studio w typowo Bergmanowskim, metakomentujacym geście, tu jednak potraktowanym autoironicznie, z "Marszem perskim" Johanna Straussa w tle, tak jakby reżyser chciał w tym momencie zapytać: "Czy naprawdę nakręciliśmy tę łzawą historię? Tę tragikomiczną próbę pomiędzy ilustrowanym słuchowiskiem a teatrem telewizji, tę ciotodramę?".

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański

Wymieniam te określenia jako najbardziej ekstremalne z tych, którymi można by określić ten film, który trudno połączyć z jakąś znaną konwencją. Łatwo także przewidzieć, że problem z określeniem konwencji spowoduje, że autoironiczny i krytyczny, czy wręcz metakrytyczny potencjał filmu pozostanie niezauważony, zostawi za to po sobie wrażenie pewnej nieudolności. Z pewnością specjaliści od kina - czyli wszyscy - znajdą tam wiele błędów: że za wolno, za mało dynamicznie, zbyt nudno jak na fabułę i zbyt fabularnie jak na artystyczne wideo. Być może skupienie odbiorców na technicznych szczegółach zasłoni inny problem tego rodzaju twórczości: nie jesteśmy przyzwyczajeni do tego, by filmy robione przez artystów były wzruszające (czy w ogóle można używać takich słów!?). Być może za mało mamy w polskiej sztuce kampowych filmów. A kamp, który został zastosowany przez Radziszewskiego, jest bardzo wyszukany i wymaga od widza, by w patosie i łzawości, podkreślonej głosem Celińskiej teatralności, a także w typowych dla artysty ujęciach półnagich męskich ciał dostrzegł autoironiczne mrugnięcia okiem i podwójne kodowanie. To tak, jakby Radziszewski rzucił od niechcenia: "Nakręciliśmy ten film serio, ale chyba nie uwierzycie, że to serio na serio?".

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański, premiera: 17.06.2012, Festiwal ArtBoom, Kraków. Najbliższe pokazy filmu w ramach Festiwalu Nowe Horyzonty, 20, 21.07.2012, Wrocław.

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański

"MS 101", reżyseria: Karol Radziszewski, scenariusz: Wojciech Szymański