Przedmiot znaleziony, przedmiot porzucony, duch zagubiony

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

W tekście towarzyszącym wystawie „Arbeitsdisziplin", umieszczonym na stronie galerii Arsenał czytamy: „Czy istnieje duch sztuki poznańskiej? Duchy są w zasadzie niewidzialne, a ich realność podawana jest w wątpliwość - zwłaszcza w kontekście lokalnych scen artystycznych. Tymczasem wystawa «Arbeitsdisziplin» powstaje w przekonaniu, że taki duch objawia się - w Poznaniu i tylko tu. Trzeba bowiem podkreślić, że takie spirytystyczne rozważania możliwe są wyłącznie w tym mieście. Wystawa opiera się na tezie, że Poznań jest obecnie jedynym w Polsce ośrodkiem lokalnym, w którym udało się wypracować - i kultywuje się - endemiczne i wyraziście osobne wartości artystyczne. Poznań jest jedynym miastem w Polsce, w którym można mówić o środowisku lokalnym, nie ryzykując nazwania go prowincjonalnym". Osoba odwiedzająca wystawę otrzymuje zatem jasne przesłanie jeszcze przed przystąpieniem do jej zwiedzania: „Zaprezentowane prace stanowią reprezentatywne przykłady twórczości artystów sceny poznańskiej, która jest możliwa do ujęcia w ramy spójnych założeń teoretycznych". Warto przyjrzeć się ekspozycji w kontekście tak sformułowanych założeń kuratora, Stacha Szabłowskiego z warszawskiego CSW, oraz Anny Czaban.

Arbeitsdisziplin
Arbeitsdisziplin - widok wystawy, fot. Daniel Koniusz

Na wystawie zostały zestawione ze sobą różne prace, które wbrew zawartej we wprowadzeniu zapowiedzi nie są podobne ani w treści, ani w formie, ani w technice artystycznej. Łącznie zaprezentowano 28 prac 13 artystów. Tytuł został zapożyczony z dzieła Rafała Jakubowicza, które miało być zaprezentowane w Arsenale w 2002 roku, jednak wystawa nie doszła do skutku z powodu narosłych wokół niej kontrowersji. Lightboxy przedstawiające fabrykę Volkswagena w Antoninku koło Poznania widzianą zza drutu kolczastego oraz film wideo ukazujący strażnika marznącego na zewnątrz budynku na tyle sugestywnie kojarzyły się z obozem koncentracyjnym, że nie zdecydowano się na ich publiczną prezentację. Praca została ocenzurowana, wystawa nie doszła do skutku. Czy tytuł obecnej wystawy jest próbą zatarcia złego wrażenia, jakie pozostało po tamtym zdarzeniu? A może raczej grą kuratora ze zleconym tematem, próbą nadania wystawie lokalnego kontekstu?

Ewa Axelrad, Is It Safe
Ewa Axelrad, "IS IT SAFE", fot. Daniel Koniusz

Pytanie jest ważne, bo tłumaczenie znaczenia tytułu poprzez odwołanie do rzekomej dyscypliny pracy środowiska poznańskiego nie zdaje egzaminu w konfrontacji z zaprezentowanymi pracami. Dla znalezienia na nie odpowiedzi konieczne wydaje się zwrócenie uwagi na kilka tropów interpretacyjnych, na które naprowadza konfrontacja z zaprezentowanymi na wystawie pracami.

Franciszek Orłowski, Potencjalne miasto
Franciszek Orłowski, "Potencjalne miasto", fot. Daniel Koniusz

Na szczególną uwagę zasługuje zaprezentowana w formie lightboxu fotografia Ewy Axelrad, pokazująca złoty ząb, na którym widoczne są ślady jego użytkowania. Ograniczona przestrzeń ekspozycji, wymuszająca na widzu oglądanie pracy z bliska, wzmaga emocjonalność jej odbioru. Niestety, liczne znaczeniowe asocjacje i kulturowe konotacje powstające w umyśle odbiorcy zostają radykalnie zredukowane w konfrontacji z tytułem pracy: „IS IT SAFE". Podobne wrażenie nienaturalnie ograniczonego pola interpretacji powstaje po obejrzeniu instalacji Franciszka Orłowskiego „Potencjalne miasto", która zbudowana została z jednolicie białych testów ciążowych. Sugestywne, choć niezbyt oryginalne wydają się prace malarskie Zofii Nierodzińskiej, ukazujące androgyniczne dzieci w strojach-mundurach lub nieokreśloną łunę świetlną, przywołującą na myśl salę-studnię z berlińskiego Judisches Museum.

Galeria Niewielka (Mciej Kurak i Max Skorwider)
Galeria Niewielka (Maciej Kurak i Max Skorwider), "Pamiętamy!", fot. Daniel Koniusz

Szczególnie wyróżnić należy instalację zatytułowaną „Pamiętamy!" autorstwa Macieja Kuraka i Maksa Skorwidera, duetu działającego pod szyldem Galerii Niewielkiej. Praca umieszczona na klatce schodowej między holem wejściowym i salą ekspozycji, która wydaje się - w niezamierzony zapewne sposób - łączyć wystawę „Arbeitsdisziplin" z umieszczoną na parterze wystawą sztuki poznańskiej z lat 1986 (rok śmierci Josepha Beuysa) - 2011. Instalacja składa się z dwóch części. Pierwszą jest film ukazujący artystów składających wieniec ze wstążką „Pamiętamy" pod umieszczoną na fasadzie Uniwersytetu Poznańskiego filcową tablicą informującą, że w murach tej uczelni studiował w roku 1941 wybitny niemiecki artysta Joseph Beuys. Drugą jest prezentowana równolegle z filmem tablica filcowa z informacją, że Joseph Beuys studiował w 1941 roku na Reichsuniversität Posen (Uniwersytecie Rzeszy w Poznaniu), niemieckiej uczelni narodowosocjalistycznej.

Gizela Mickiewicz, Nigdy nie mieszane i Patrzenie w jedno Miejsce
Gizela Mickiewicz, "Nigdy nie mieszane", "Patrzenie w jedno miejsce, fot. Daniel Koniusz

„Pamiętamy!" - ale co właściwie pamiętamy? Joseph Beuys przebywał w Poznaniu zaledwie siedem miesięcy, nie studiował nauk o sztuce, lecz nauki przyrodnicze, w dodatku na uczelni kontrolowanej przez nazistów. Celebracja historycznie ambiwalentnego zdarzenia ujawnia jednostronność pamięci kolektywnej. Fakty przeszłości, które mogą nadać blask teraźniejszości, zostały przeciągnięte „na naszą stronę". Prestiż miasta został powiększony przez bezkrytyczne upamiętnianie założenia, że studiujący w Poznaniu Beuys „wielkim artystą był". Strategia taka jest często spotykana również w innych krajach dawnego bloku wschodniego, zmagających się problemem historycznej luki, która powstała po obaleniu poprzedniego systemu politycznego. W tym kontekście przywołanie przez artystów dwóch wizji jednego zdarzenia historycznego stanowi wypowiedź krytyczną zarówno wobec "kompleksu" utraconej historii, jak również towarzyszącego mu zjawiska historycznej pamięci selektywnej determinowanej przez usilne podkreślanie związków z europejską, czyli zachodnią tradycją kulturową.

Instalacja Galerii Pies, w tle fotografia poznańskich artystów
Galeria Pies, "Transport do Arsenału", fot. Daniel Koniusz

Praca Kuraka i Skorwidera stanowi symboliczny pomost między tym, co było, a tym, co jest w Poznaniu obecnie. Przywołanie postaci Beuysa już w pierwszej pracy, którą napotyka widz wchodzący na wystawę, okazuje się jednym z ważniejszych tropów interpretacyjnych pozwalających na odszyfrowanie jej właściwego znaczenia. Koncepcja twórcza niemieckiego akcjonisty wydaje się bowiem stać u źródeł tzw. poznańskiego penerstwa, luźnego kolektywu artystów, których twórczość - zgodnie z ujęciem Michała Lasoty i Zuzanny Hardyś - łączy „bezpośredniość przekazu, brutalność, brud, ale także duża wrażliwość oraz intuicyjny i dosadny język"1. Zarówno środki wyrazu (np. sztuka wideo), jak i używane materiały (przypadkowe przedmioty) w wielu momentach przywodzą na myśl prace niemieckiego mistrza. Jest tak w wypadku obiektu artystycznego Gizeli Mickiewicz „Patrzenie w jedno miejsce", a także w wypadku projektu Radka Szlagi „Bez tytułu (buda lewa, buda prawa)". Magdalena Starska, Wulkan
Magdalena Starska, "Wulkan", fot. Daniel Koniusz

W konfrontacji z wymienionymi pracami jak bumerang powraca pytanie: czy aby zachować integralność sztuki jako dziedziny życia i obronić „ważność" artysty jako kreatora, trzeba konsekwentnie podążać śladem Marcela Duchampa, podnoszącego każdy akt wyboru do rangi twórczości artystycznej? Czy można zgodzić się z poglądami Josepha Beuysa, deklarującego, że mleczarz, szklarz i piekarz są takimi samymi twórcami jak Michał Anioł, i nie unicestwić samego pojęcia sztuki wskutek nadmiernego rozmycia jego konturów? Czy rzeczywiście koncepcja „przedmiotu znalezionego" a zmienionego gestem artysty w „przedmiot porzucony" w przestrzeni galeryjnej, jest praktyką artystyczną wartą uwagi? A może jest jedynie drwiną artysty z „tłumu zwiedzających" zgodnie z zasadą hierarchii społecznej, w której „artysta wypychany na społeczny margines nagle znajduje się na samej górze, jako decydent i sprawca"?

Mateusz Sadowski, Filmy z domu
Mateusz Sadowski, "Filmy z domu", kadr wideo

Wydaje się, że drogowskaz mogący prowadzić do odpowiedzi na postawione pytania stanowi instalacja Dawida Radziszewskiego z galerii Pies, który opróżnił swój stryszek i zaprezentował obfitość zgromadzonych na nim przez lata przedmiotów w iście beuysowskim geście („Polen"-) Transportu do Galerii Arsenał".

Piotr Żyliński, To jest syf
Piotr Żyliński, "To jest syf", fot. Daniel Koniusz

Równie ciekawy - i równie przewrotny - wydaje się pomysł kuratora, Stacha Szabłowskiego, na przeprowadzenie swoistej „wizji lokalnej" lub raczej „badań nad tożsamością poznańskiego artysty". Zgodnie z jego założeniem każdy, kto pojawi się w umówionym terminie w klubie Kisielice - słynącym z artystycznej, nieco zadymionej i zadymiarskiej atmosfery miejscu spotkań poznańskiej bohemy artystycznej - zostanie uwieczniony (czytaj: skatalogowany) jako lokalny twórca, niezależnie od tego, czy ujawni swoją tożsamość na planowanym zdjęciu grupowym.

Radek Szlaga
Radek Szlaga, bez tytułu (buda lewa, buda prawa), fot. Daniel Koniusz

Nie można nie odnieść wrażenia, że konkluzją opisywanych zdarzeń artystycznych jest brak jednoznacznej konkluzji (swoista gra z „być albo nie być" sztuki). Kurator wezwał artystów: „ujawnijcie się". Jaki był efekt tego wezwania? Na wernisażu pojawili się zamaskowani przedstawiciele grupy The Krasnals, a na wspólnym zdjęciu wykonanym w Kisielicach połowa przybyłych artystów zasłoniła twarze maską. Praca „Pamiętamy!" (nie znalazła się w katalogu wystawy) została prawie przeoczona przez widzów, pomylona z rzeczywistą tablicą pamiątkową. Rafał Jakubowicz, od którego „nigdy w Arsenale nie zaprezentowanej pracy" cała wystawa wzięła swój tytuł, w ogóle nie wziął w niej udziału i nie pokazał się w budynku. Kamil Wnuk w odruchu „degustacji sztuki", polizał prace innych artystów znajdujące się na wystawie, a Dawid Radziszewski zaprzeczył idei artystycznej prezentacji: zwiózł na wystawę, na koszt galerii Arsenał, „to, czego nie potrzebował w galerii Pies", dając do zrozumienia „co o tym wszystkim myśli". Zestawienie wymienionych wyżej postaw twórczych z postawioną na wstępie tezą o spójności środowiska poznańskiego oraz patronującym wystawie pytaniem o „artystycznego ducha" Poznania u progu 2012 roku prowadzi do wniosku, że działania zaprezentowanych artystów charakteryzuje zadziwiająca zgodność w zaprzeczaniu przewodniej myśli kuratorskiej. W tym kontekście wypowiedź kuratorów z cytowanego na wstępie rysu programowego, że „wystawa »Arbeitsdisziplin« jest próbą uchwycenia ducha sztuki poznańskiej w jego ostatnim wcieleniu" brzmi co najmniej dwuznacznie.


„Arbeitsdisziplin. Duch sztuki poznańskiej około 2012", Galeria Miejska Arsenał, Poznań, do 26 lutego 2012.

 

Tomasz Mróz, Sztuka liścia
Tomasz Mróz, "Sztuka liścia", fot. Daniel Koniusz

Wocjciech Bąkowski, Nie ma nas u nas
Wocjciech Bąkowski, "Nie ma nas u nas", fot. Daniel Koniusz

Zofia Nierodzińska, Id
Zofia Nierodzińska, obrazy, fot. Daniel Koniusz
  1. 1. M. Lasota, Z. Hardyś: „Nowa ekspresja poznańska", „Gazeta Malarzy i Poetów", nr 3-4/2008, s. 20.