Dlaczego masz trzecie ucho? Abyś ty mogła lepiej słyszeć!

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Stelarc, Extra Ear: Ear on Arm, London, Los Angeles, Melbourne, Photographer: Nina Sellars
Stelarc, Extra Ear: Ear on Arm, London, Los Angeles, Melbourne, Photographer: Nina Sellars

M. Bakke: Czym jest dla ciebie twoje trzecie ucho?

Stelarc: Przede wszystkim piękną architekturą. I nie jest ono tylko organem słuchu, ale też organem równowagi. A zatem posiadanie dodatkowego ucha oznacza nie tylko posiadanie dodatkowego "urządzenia" słuchowego, ale też, metaforycznie, oznacza dezorientację. Oczywiście mamy tu do czynienia z zewnętrznym uchem - małżowiną, bez kanału słuchowego i całej reszty ucha środkowego, z czym w tej chwili zupełnie nic nie możemy zrobić, bo jest to zbyt skomplikowane.

Jak to się stało, że ucho znalazło się na twoim przedramieniu?

Początkowo, kiedy dodatkowe ucho zostało zwizualizowane z boku głowy, myślałem o nim jako o dodatkowej cesze twarzy, co stworzyłoby wizualny rytm przez powtórzenie - podobnie jak z trzecią ręką. Z dodatkowym uchem, dla patrzącego z jednej strony byłoby się zupełnie normalnym, ale odwracając głowę, ujawniałoby się ten dodatkowy wizualny rytm ucha. Kiedy jednak chirurgiczne skonstruowanie ucha na mojej głowie okazało się zupełnie niemożliwe, zmieniło się konceptualne ujęcie projektu. Ucho zostało przemieszczone. A zatem chodziło o to, by zreplikować cechę ciała, przemieścić ją i przyłączyć tak, by uzyskać dodatkowe możliwości. Dla mnie nie jest to surrealistyczne zestawienie [tych samych elementów], ale raczej przemieszczenie, dzięki czemu powstaje alternatywna anatomiczna architektura.

Projekt Extra Ear nie jest jeszcze pracą skończoną?

Na razie forma ucha jest właściwie tylko reliefem ucha, a nie w pełni trójwymiarowym uchem. Musimy jeszcze w jakiś sposób podnieść całą tę konstrukcję, wykreować płatki uszne, wstrzyknąć moje komórki macierzyste, aby wyhodować więcej chrząstki i doprowadzić do większej wyrazistości małżowiny. Trzeba więc wykonać jeszcze kilka procedur, zanim wszczepimy mikrofon podłączony do bezprzewodowego nadajnika bluetooth.

Jakie nowe możliwości stworzy ci to dodatkowe ucho?

Jedna z możliwości, prosta, jest taka, że dodatkowe ucho stanie się urządzeniem do słuchania na odległość. A zatem kiedy ty jesteś w Polsce, a ja w Australii, możesz słuchać tego, co słyszy moje ucho znajdujące się w innym niż ty miejscu. Opiera się to na prostej stałej łącznością między twoim ciałem i częścią mojego ciała. Bardziej skomplikowana operacja polegałaby na tym, aby przy zachowaniu mikrofonu i nadajnika, wszczepić jeszcze odbiornik w jamie ustnej i wówczas, jeśli zadzwoniłabyś do mnie z telefonu komórkowego, mógłbym rozmawiać z tobą przez moje ucho, natomiast twój głos słyszałbym w mojej głowie. Przy zamkniętych ustach tylko ja usłyszałbym twój głos, natomiast gdybym otworzył usta, a ktoś byłby w pobliżu, mógłby również słyszeć twój głos dochodzący z wnętrza mojego ciała.

Ma to pewnien związek z moją wcześniejszą realizacją Fractal Flesh Performance, gdzie ludzie znajdujący się w różnych miejscach kontrolowali moje oddalone od nich ciało. Chodzi tu o koncepcję ciała będącego siedzibą zdalnego użytkownika-sprawcy. W wypadku ucha jest on akustyczny, a nie elektryczny i oparty na przymusowym ruchu. Pomysł jest jednak podobny: ciało nie jest tu widziane jako przypisane do pojedynczego użytkownika, czyli tak, jak postrzegamy normalne ciało, ale raczej jest to ciało wielu użytkowników - staje się ono siedzibą-siedliskiem nie tylko dla rzeźby żołądkowej, ale również dla osoby znajdującej się w odległym miejscu.

Skoro już wspomniałeś rzeźbę żołądkową, to porozmawiajmy o twoich zainteresowaniach tzw. mokrymi mediami, czyli materiałem biologicznym lub po prostu ciałem.

W 1973 zrobiłem trzy filmy we wnętrzu mojego ciała: w płucach, żołądku i jelicie. Sfilmowałem trzy metry przestrzeni własnego ciała. W pewnym sensie od tego momentu zacząłem sobie uzmysławiać, że moje ciało jest nie tylko przestarzałe, ale i puste. Jest więc ono architekturą, która może stać się gospodarzem dla technologii, a w wypadku rzeźby żołądkowej - dla dzieła sztuki. W tym samym czasie napisałem artykuł, w którym podważałem koncepcję artysty jako rzemieślnika. Myślałem wówczas, że najlepszym współczesnym sposobem postrzegania artysty byłoby postrzeganie go jako swego rodzaju architekta, projektanta, poety i filozofa, a nie jako producenta utowarowionych obiektów sztuki. Napisałem też, że artysta może być postrzegany jako genetyczny rzeźbiarz - i mimo że oczywiście nigdy nie robiłem prac anagażujących genetyczne modelowanie, to mówiłem o tych rzeczach już we wczesnych latach 70. Z kolei w 1996, kiedy byłem na Uniwersytecie Carnagie Mellon w Pittsburghu, hodowałem komórki mięśniowe szczura. To była moja pierwsza możliwość tego typu, a sam wydział biologii CMU był bardzo zainteresowany współpracą z artystą. Jednak wyhodowawszy te szczurze komórki mięśniowe, nie byłem pewien co mógłbym z nimi zrobić, a nie chciałem po prostu umieścić ich w probówce na cokole i powiedzieć: to jest bio art.

Chciałeś więc, by twój projekt pozostawał w ścisłym związku z twoim ciałem?

Moje prace były zawsze związane z ideą protetycznego wzmacniania ciała czy ewolucyjną architekturą ciała. Tak więc to pierwsze doświadczenie z hodowlą komórek - było dla mnie bardzo interesujące. Nieco później, jeszcze tego samego roku, przyszedł mi do głowy pomysł "miękkiej protezy". Mając więc to doświadczenie z hodowlą komórek, pomyślałem, że może zamiast konstruować trzecią rękę z użyciem metalu i silikonu, mógłbym skonstruować miękką protezę z mojej własnej skóry, z mojej własnej chrząstki etc. I tak pierwszym wizerunkiem tego projektu było dodatkowe ucho umieszczone z boku mojej głowy. Miałem jednak bardzo dużo kłopotów ze znalezieniem chirurgicznego wsparcia. Rachel Armstrong, lekarka i pisarka science fiction, zorganizowała dla mnie spotkanie na Uniwersytecie Oxfordzkim, mówiłem tam o projekcie Extra Ear do około stu trzydziestu chirurgów, ale tylko dwóch z nich chciało rozmawiać ze mną, a tylko jeden zgodził się spotkać raz jeszcze. Nieprzerwanie od 1997 próbowałem znaleźć chirurgiczną pomoc. W 2000 roku już myślałem, że udało mi się wreszcie znaleźć właściwą osobę - chirurga z doświadczeniem w rekonstruowaniu ucha. Początkowo zgodził się, ale ostatecznie znowu nic z tego nie wyszło - prowdopodobnie dlatego, że jego koledzy po fachu odnosili się do tego projektu negatywnie.

W tym czasie nadal myślałeś o dodatkowym uchu na głowie?

Stelarc, Extra Ear: Ear on Arm, London, Los Angeles, Melbourne, Photographer: Nina Sellars
Stelarc, Extra Ear: Ear on Arm, London, Los Angeles, Melbourne, Photographer: Nina Sellars

Tak, nadal usiłowałem zrealizować ten pierwotny pomysł. Tak czy owak w końcu poznałem Orona Catts'a , który był wówczas studentem na Uniwersytecie Zachodniej Australii. Kiedy w 1997 roku byłem na krótkiej rezydencji w Perth, Oron był już zainteresowany tego typu działaniami [hodowlą tkanek], a rok wcześniej ja sam wyhodowałem przecież komórki szczurze i nadal byłem zainteresowany inżynierią i hodowlą tkanek. Jednak pod koniec 2002 roku moja sytuacja wyglądała następująco: starania związane z dodatkowym uchem na mojej głowie utknęły w martwym punkcie, a ja w końcu zadałem sobie pytanie, czy jest jakiś inny sposób, żeby kontynuować ten projekt? I wtedy pomyślałem, że jednym ze sposobów może być właśnie wyhodowanie małego ucha z żyjących komórek. Znając SymbioticA i Orona, zwróciłem się właśnie do nich z prośbą o pomoc przy tym projekcie. Po raz pierwszy został on pokazany w Ljubljanie w 2003. W kolejnych latach do 2005 wyhodowano sześć czy siedem małżowin usznych z mysich komórek, ludzkich komórek, komórek linii HeLa etc.

Czy również z twoich własnych komórek?

Nie, nigdy z moich komórek, bo w takich wypadkach natychmiast pojawiają się problemy etyczne. I tak, żeby zrealizować ten projekt, zawsze musieliśmy uzyskiwać etyczne zezwolenia. Zrobienie biopsji i wyprodukowanie własnej nowej linii komórkowej wydawało się wówczas zbyt trudnym przedsięwzięciem. Pierwsze małe ucho wyhodowano rzeczywiście z ludzkich komórek, jednak nie z moich. A zatem chodziło o to, by w jakiś sposób kontynuować projekt Extra Ear i na tym etapie został on nazwany Extra Ear Quarter Scale (Dodatkowe ucho w skali 1:4) i był realizowany we współpracy z Tissue Culture and Art.

A zatem to miniaturowe ucho już z założenia nigdy nie miało być dołączone do twojego ciała?

Niezupełnie tak to było, jednak dość szybko okazało się, że ucho to będzie za małe. Wizualnie chodziło mi jednak o ucho wielkości mojego własnego ucha, choć wiedziałem też, że ze względów technologicznych będzie można wyhodować tylko małe ucho. A zatem rzecz należało ująć symbolicznie, jako częściowo ożywiony obiekt, oczekujący na przyłączenie do ciała gospodarza. Jednak rzeczywiście nigdy nie miało do tego dojść i nie to było też moją intencją.

Wtedy zdecydowałeś, że musisz po raz kolejny zmodyfikować swój projekt?

Wówczas uświadomiłem sobie, że aby nadać temu projektowi wizualny wymiar, muszę posłużyć się kombinacją technik chirurgicznych i może też komórkami macierzystymi, by wyhodować chrząstkę. Oczywiście ogromną trudność stanowi już samo znalezienie środków na takie przedsiewzięcie, co udało się dopiero w zeszłym roku. W końcu również udało się znaleźć lekarzy, w tym takiego, który dysponował salą operacyjną - nie można przecież zjawić się w zwyczajnym szpitalu aby przeprowadzić taką operację. Pierwotnie operacja miała się odbyć w Londynie, jednak uzyskanie pozwoleń dla trzech amerykańskich lekarzy na przeprowadzenie jej w Wielkiej Brytanii okazalo się zbyt karkołomne. Ostatecznie zapadła decyzja, że zrobimy to w Los Angeles i tak też się stało. Ucho zostało skonstruowane w kolejnych etapach: najpierw rozciągnięto skórę przy użyciu specjalnego ekspandera, który następnie został usunięty i dalej wszczepiono mi syntetyczny i niewchłanialny szkielet o porowatej strukturze, pozwalającej na zarastanie komórkami i ukrwienie. Ostatnio jestem w kontakcie z chirurgiem z Hiszpanii, w celu przeprowadzenia kolejnej fazy projektu. Tego typu działania z ludzkimi komórkami macierzystymi są zakazane w USA i moi lekarze ze Stanów nie mogą mi już dalej pomóc.

Czy myślisz o kolejnych zasiedleniach własnego ciała?

Jestem bardzo zainteresowany zmieszanymi rzeczywistościami, a idea ciała będącego siedzibą dla nanomaszyny lub np. dla jakiegoś rodzaju obcego, który mógłby być genetyczną chimerą, jest dla mnie fascynującą możliwością przyszłości. Do tej pory moje ciało stało się siedliskiem dla dzieła sztuki będącego niewielką maszyną z mrugajacym światłem i emitującą dźwięk.
Jako artysta próbujący funkcjonować z najnowszymi technologiami wybieram to, co wydaje się możliwe. Istnieją jednak niebezpieczeństwa, np. zwiazane ze wstrzykiwaniem komórek macierzystych, mogących doprowadzić do pojawienia się guza. Jest to małe ryzyko, ale jednak ono istnieje, a zatem trzeba ostrożnie podejmować tego typu decyzje.

Musisz więc modyfikować projekty w czasie ich realizacji?

Wiele z moich performance'ów i projektów to w pewnym sensie tylko gesty w kierunku dużo bardziej wyrafinowanych i precyzyjnych możliwości, pozwalających na konstruowanie czy modyfikowanie ciała i jego części. Właściwie muszę przyznać, że cała moja artystyczna kariera w dużej mierze jest niepowodzeniem. Żadnego z projektów, które usiłowałem zrealizować nie udało się zrealizować do końca. Wszystkie są więc rodzajem porażki, bo nigdy nie udało mi się w pełni rozwinąć tego, co zostało wymyślone, wyobrażone i co ostatecznie pozostało tylko w sferze możliwości. Jednak będąc artystą performance, muszę ponosić fizyczne konsekwencje swoich pomysłów. Sam pomysł nie jest wystarczający, ważna jest jego realizacja, konstruowanie interfejsu, bezpośrednie doświadczenie go i wreszcie możliwość sensownej artykulacji lub nawet poprowadzenie go jeszcze dalej. Właśnie z takimi rzeczami się borykam.

Praga, Listopad 2007.

Fotografie dzieki uprzejmości artysty

Stelarc, Extra Ear: Ear on Arm, London, Los Angeles, Melbourne, Photographer: Nina Sellars

Stelarc, Extra Ear: Ear on Arm, London, Los Angeles, Melbourne, Photographer: Nina Sellars
Stelarc, Extra Ear: Ear on Arm, London, Los Angeles, Melbourne, Photographer: Nina Sellars