Sztuka wydarza się na tej granicy

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
ALINA ŻEMOJDZIN, ZJEŚĆ CIASTKO I MIEĆ CIASTKO (PRACA DYPLOMOWA ASP GDAŃSK 2008), MATERIAŁY I.S.WYSPA.
ALINA ŻEMOJDZIN, ZJEŚĆ CIASTKO I MIEĆ CIASTKO (PRACA DYPLOMOWA ASP GDAŃSK 2008), MATERIAŁY I.S.WYSPA.

„Fikcja i Fikcja" to wystawa najmłodszej generacji artystów z Gdańska, absolwentów lub jeszcze studentów Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, związanych z Katedrą Intermediów na Wydziale Rzeźby. Wspólne dla ich praktyki jest świadome działanie na granicy różnych obszarów wiedzy, kompetencji, języków i estetyk, które uważane są za nie należące do sztuki. Tworzą oni symulacje fragmentów rzeczywistości odnoszące się do porządku nauki (Igor Duszyński) czy tajników produkcji i języka kampanii promocyjnych koncernów kosmetycznych (Alina Żemojdzin),wchodzą w ryzykowne relacje z przestrzenią miasta i z drugim człowiekiem (Angelika Fojtuch, Julia Kurek), korzystają z nieskończonych zasobów archiwizowanego obrazu i komputerowo generowanych bohaterów (Kordian Lewandowski). Sięgają po sposoby przekazu przypominające do złudzenia reklamę, film dokumentalny (Gabriel Roszak), prezentację w laboratorium naukowym lub uniwersytecie (Sylwia Gallon, Magdalena Mellin, Julia Kul).

Aneta Szyłak


W kulturze konsumpcji ciało ma status towaru; jest konstruktem mody, dyskursu, obiektem totalnym, niedokończonym dziełem, które należy zmieniać, poprawiać. Tak jak mówi Bauman, stało się autoteliczne, czyli samo dla siebie stanowi cel i wartość. I można je kontrolować, w przeciwieństwie do nieujarzmionego świata zewnętrznego. Eksperci od marketingu podsycają ten sposób widzenia ciała i stymulują nasze potrzeby. W konsekwencji dostajemy się w tryby maszynerii mediów. Paradoksalnie, nie chcąc ulegać władzy, wpadamy w kolejne więzienie... Zatem - Co może być Twej skórze bliższe jak Twe własne DNA? Znikną kompleksy, chandra i zmęczenie, a skóra intensywnie odżywiona i odmłodzona pozostanie gładka i apetycznie pachnąca...czekoladą. Pragnę by moje kosmetyki czyniły kobiety piękniejszymi i pozwalały im dłużej zachować młody wygląd, by mogły łatwiej realizować swoje życiowe cele.Najwyższa jakość, innowacyjność i skuteczność, przy jednoczesnym otwarciu na najnowsze światowe trendy - to wyróżnia kosmetyki aLine!
Alina Żemojdzin

Agnieszka Wojewoda: Decyzję o zorganizowaniu „Fikcji i fikcji" podjęli państwo po skandalu z pracą Aliny Żemojdzin. Ale według Magdaleny Ujmy, w tej pracy wartości artystyczne są małe. Nazywa ją epigońską i pogrobowcem sztuki krytycznej.

Grzegorz Klaman: Tak powiedziała pani Ujma?

A.W.: Tak, na swoim blogu napisała:
Mnie odrzuca banalność wymowy pracy Żemojdzin, zwłaszcza w zestawieniu z wysiłkiem włożonym w jej przygotowanie, z całą tą rozdętą formą. Z drugiej strony, pewnie taki był zamiar, pustka formy miała odzwierciedlać pustkę i efekciarstwo kultury konsumpcyjnej. W każdym razie praca nijak nie wstrząsa i przy dokonaniach sztuki krytycznej wydaje się być epigońska. Odchudzać ma tłuszcz wzięty z zabiegu odchudzania - no, niezwykłe. Taki pogrobowiec sztuki krytycznej.
M. Ujma na blogu „Krytyk na skraju złamania nerwowego"

Aneta Szyłak: Ciekawe, skąd Magdalena Ujma bierze taka ocenę pracy, w sumie wracamy do tego, że nie każdy widział, ale każdy chce mieć swoje zdanie.

A.W.: Podobnie uważa Jakub Dąbrowski - „Jako kurator nie byłbym zainteresowany wystawieniem pracy Żemojdzin ze względu na jej żenujący poziom: wtórność i najważniejsze - miałkość przesłania, które miliard (jeśli nie więcej) razy na różne sposoby było wałkowane przez publicystów, psychologów, socjologów, kaznodziejów i artystów." (Jakub Dąbrowski, „Arteon") Jakub Banasiak lakonicznie określa "aLine" jako słabe. („Obieg")

G.K.: Owszem, pojawiło się pojęcie, idea tej pracy, ale zawarte w opisie, w intencji artystki. Nasza wyobraźnia pozwala nam ją zrozumieć, może zatem spodobać się lub nie. Na tej zasadzie niektórym się nie spodobała, ale pomija się tu element bezpośredniego kontaktu, który jest szczególnie ważny przy pracach, które nie są czystą abstrakcją. Jeżeli widzimy plakat - wydrukowany, na monitorze, czy w galerii - odbiór praktycznie jest ten sam. W przypadku instalacji ważne są obiekty, cała sytuacja, atmosfera tego. Czasami minimalny czynnik zmienia wszystko. Nawet kiedy znamy założenia, wiemy że to były mydełka, kosmetyki, kampania itd., to i tak mamy jeszcze odbiór bezpośredni, którego nie można pomijać. Ten błąd popełniają zarówno amatorzy, jak i wielu krytyków sztuki. Podążają najczęściej za głosem monitora i reprodukcji. Stąd to upośledzenie w odbiorze sztuki, bo nie mogą być wszędzie i nie mogą wszystkiego zobaczyć, a chcą o wszystkim pisać i na wszystkie tematy wyrażać opinie - jedna z powszechnych przypadłości polskich.

A.Sz.: Dlatego też konstruując wystawę wokół pojęcia fikcji i medializacji chcieliśmy też wrzucić kamyczek do ogródka wszystkich tych, którzy wypowiadają się o sztuce na podstawie jej wizerunku medialnego. Niestety, nadal komunikat nie został odebrany, to naprawdę jest niesłychanie zabawne. Specjalnie umieściliśmy taki termin, żeby przypomnieć, że sztuka jest niekiedy konkretem, czyli obiektem, otoczeniem, w które musimy wejść. Ale, jak widać, koledzy, nadal posiłkują się symulakrami.

A.W.: Która z prac byłaby takim wyrazistym komentarzem do tego, o czym pani mówi?

A.Sz.: Może performance „Fikcrealizm" Anny Kalwajtys?

G.K.: Biegała jak małpiszon, jak orangutan w rytuale godowym. Tak się podała, ubrana w skórę i czerwone szpilki, kobieta jako małpka i maskotka, która powinna emanować seksualnością, taką zwierzęcością swojej natury. Ze spojrzeń, które ją otaczały, stworzyła klatkę, rodzaj wybiegu. Celowo. Chciała, żeby ludzie weszli, bo zazwyczaj tak się ustawiają, tworząc rodzaj sceny, która na dobra sprawę staje się klatką. A ponieważ nie było reakcji, nikt nic nie zrobił - tak pozostało.

A.Sz.: Widziałam tu próbę przełamania sytuacji dystansu, sytuacji scenicznej, w której bardzo często ustawiany jest artysta, pokazania na żywo pozycjonowania pewnych zjawisk, gdzie się chce albo nie chce przedrzeć granicy pomiędzy jednym a drugim. To bardzo inteligentny komentarz do tego, jak była pomyślana wystawa, czyli funkcjonowania na pewnych przyzwoleniach, przyzwyczajeniach, oczekiwaniach. Sztuka wydarza, na tej granicy.

JULIA KUREK, KOMUNIKAT, 2008, VIDEO, MATERIAŁY I.S. WYSPA
JULIA KUREK, KOMUNIKAT, 2008, VIDEO, MATERIAŁY I.S. WYSPA

A.W.: Można było też obejrzeć wideoperformanse Julii Kurek („Komunikat", „Taxim"), która działa w przestrzeni publicznej, co bywa ryzykowne. Jakie znaczenie ma performans w procesie kształcenia młodych artystów?

Performance „Komunikat" odnosi się do komunikacji i wszelkich zaburzeń z nią związanych jednocześnie ukazując przekrój komórki społecznej. Zanim powstało owo działanie zaintrygowało mnie moje własne ograniczenie związane z komunikacją. Z tym że niektóre osoby nie mogą porozumieć się ze mną, a raczej ja nie jestem w stanie dotrzeć do nich. Był to okres w moim życiu, w którym dopadła mnie rzeczywistość, uciskając mnie każdego dnia. Zaczęłam się dusić. Nic już mi nie pozostało - tylko położyć się i czołgać. Jest to zarazem praca o odmienności i o tym, że wszystko co odbiega od tzw. normy jest negowane lub eliminowane. Do momentu gdy ludzie nie wiedzieli, że czołgam się do kamery - dzwonili na policję i karetkę, uważali, że jestem chora umysłowo. W momencie gdy dostrzegli kamerę orientując się, że o coś chodzi zaczęli mi dopingować i wykrzykiwać hasła: ,,Czołgamy się z nią, wszyscy razem", „Zasady nie obowiązują, wolność to jest wolność"."
Julia Kurek

G.K.: W Akademii, w pracowni, studenci mają zadanie przygotowania performans, czego większość z nich początkowo nie chce robić. Studenci nie chcą wystawiać się na widok publiczny, robić takich rzeczy, podobnie jak i wielu dorosłych artystów. Wolą chować się za swoje rzeźby, obraz. Chcą cichutko coś dłubać. Dopiero to nowe doświadczenie, postawienie siebie przed kamerą, a potem zobaczenie siebie i danie się też zobaczyć innym, zmienia wiele. To doświadczenie otwierające. Potem można już tą kamerą robić inne rzeczy, wobec innych. Ważne jest wyjście spoza materialnego dzieła sztuki całym sobą, swoim ja, i przełamanie lęku operowania ciałem. Sądzę, że pozytywnie doświadczyła tego Julia Kurek

Obserwując to wszystko z ziemi przy całym tym zamieszaniu miałam wielką ciszę w sobie. Kierowała mną konsekwencja wykonania wcześniejszych założeń. Był to dla mnie zarazem sprawdzian psychiczny i fizyczny.
Julia Kurek

A.W.: Zatem, artysta „staje się" dzięki temu?

G.K.: Tak, ale trzeba się przełamać. Gdyby nie to, że profesor każe, co bywa czasami rzucaniem ludzi na głęboką wodę, nie zrobiliby tego, tak jak i pani nie włączyła się do akcji. Ale gdyby Ania się na panią rzuciła, to musiałaby pani coś zrobić. Performer często zmusza do uczestnictwa i koniec, nie ma wyjścia.

A.Sz.: A ludzie są różni. Nie wiemy, kim są, mogą zachować się agresywnie, uderzyć na przykład albo kopnąć. Oglądaliśmy już różne rzeczy. Performer może dużo zdziałać w sensie zmiany - tak jak Grzegorz mówi - w sensie transgresji. W tym sensie artystą się „staje", ale często jest to bardzo trudne doświadczenie.

G.K.: W przeszłości młodzi ludzie szli do wojska, na kilkanaście nieraz lat. Tam mieli okrutną, ale ważną dla nich inicjację. Przeczołgiwano ich, wprawiano w ogromny wysiłek. To była transgresja, taka plemienna. Albo kiedy młody człowiek musiał iść „do lasu" musiał cierpieć, aby pewne rzeczy w sobie przełamać.

A.Sz.: A nie znaczy to, że jesteśmy zwolennikami kar.

G.K.: Ale musi nastąpić oddzielenie od matki, od tej ochrony, którą ma się jako dziecko. Dzisiejsza kultura tego nie wymaga. Dlatego ludzie mając nawet 50 lat ciągle chcą się ubierać jak ich dzieci, nastolatki, bo ciągle są w fazie dziecka.

A.Sz.: Wczoraj akurat oglądaliśmy film dokumentalny, były w nim zdjęcia studentów z lat 50-tych. - wszyscy nosoli garnitury, kapelusze. Wtedy studia były momentem wchodzenia w dorosłość. Moda młodzieżowa nie istniała. Nie było zróżnicowania generacyjnego - po prostu było się dorosłym. A w tej chwili jakby ta granica młodości się bardzo mocno przesunęła, nie ma zgody na dorosłość.

A.W.: Jak ma być zgoda na dorosłość, dojrzałość, skoro tak jak Bauman pisze, społeczeństwo konsumenckie to społeczeństwo tych, co ciągle zaczynają wszystko od nowa? „Zmień swoje życie" i tak co roku?

G.K.: Stąd ten koncept techniki wygładzania, odsysania, wyciągania, naciągania. To jest wręcz dosłowne, nieprawdopodobne, w dodatku słono płatne, kiedy po prostu można się zwyczajnie, po ludzku zestarzeć. I też pięknie wyglądać. To tylko umowa, stan umysłu - co jest piękne, a co brzydkie. Na przykład, trudno żeby golaski Rubensa nam się teraz wydawały atrakcyjne. Tak może się zmieniać wszystko.

IGOR DUSZYŃSKI, GOLIATY, FOT. J. GĘSIERSKA
IGOR DUSZYŃSKI, GOLIATY, FOT. J. GĘSIERSKA

A.Sz.: Igor Duszyński pokazał to swoimi ceramicznymi, owłosionymi stworkami - „Goliatami". Cokolwiek by to było w sferze intencji, zwraca uwagę na jedno: ciało ludzkie czy zwierzęce, gdy jest całością, postrzegane jest jako piękne, natomiast podzielone na fragmenty, które są niezgodne z naszym poczuciem harmonii - już piękne nie jest. Z tego wynika, co uważamy za piękne, a co za paskudne w ciele ludzkim. I dlaczego to, a nie co innego. Ciało naznaczone chorobą czy kalectwem, zniekształcone, normy tej nie spełnia. Idee dotyczące piękna produkowane są na podstawie normatywności, od której jesteśmy bardzo zależni.

A.W.: Jak i od „obiektywnego" głosu nauki, co pokazał w instalacji „Artheus kotopulo".

Instalacja składająca się z filmu dokumentalnego opowiadającego o nowoodkrytym na dnie Głębi Gdańskiej gatunku zwierząt. W wideo wzięli udział znani trójmiejscy naukowcy związani z Instytutem Oceanografii Uniwersytetu Gdańskiego w Gdyni i Helu. Ich zmanipulowane wypowiedzi uzupełnione słowami lektora mają uprawdopodabniać fikcyjną opowieść. Pozostałymi elementami ekspozycji są zestawy zdjęć rentgenowskich przedstawiające budowę Artheus kotopulo i akwaria, w których można zobaczyć ruchome modele zwierząt. Abstrakcyjne formy Artheus kotopulo mają sprowadzać dyskurs ze świata nauki do sztuk wizualnych i budzić różnorodne skojarzenia. Praca powstała, by rozważyć kategorię prawdy w sztuce, a w szczególności rolę artysty we wpływaniu na światopoglądy. Starałem się uwypuklić sposób traktowania artefaktów kontrastując go z odczytywaniem zapisu dokonań naukowych, a także pokazać różnice w sposobie społecznego traktowania naukowców i artystów poprzez zrównanie ich wypowiedzi. Ciekawym obiektem obserwacji było zestawianie młodopolskiego chyba wyobrażenia o artyście (kolorowym ptaku, kimś nie przystającym do społeczeństwa, który prawdopodobnie pije całą noc, by na kacu stworzyć "kompozycję przed śniadaniem" i próbować wcisnąć ją naiwnym nabywcom) z mitem naukowca (również trochę wyobcowanym, ale żyjącym w świecie bardzo skodyfikowanym, usankcjonowanym utylitaryzmem, pragmatycznością jego dokonań, który jest godny zaufania, bo sam na siebie zgodził się nałożyć ograniczenia instytucjonalne)."
Igor Duszyński

IGOR DUSZYŃSKI, ARTHEUS KOTOPULO, FOT. S.JAKUBOWSKA
IGOR DUSZYŃSKI, ARTHEUS KOTOPULO, FOT. S.JAKUBOWSKA

G.K.: Tak, to co mówi nauka, wydaje nam się „prawdą", podczas gdy sztukę odbieramy jako gust, interpretację, koncept. Kiedyś się wierzyło, że fotografia jest „prawdziwa". Teraz już wiemy, że wcale nie musi tak być. Tak samo jest z nauką - ona jest hipotezą, takim samym konstruktem naszej wyobraźni jak każdy inny. Fakt, akurat się zdarza, że umiemy coś policzyć - jest zatem sprawdzalna. Ale emocjonalnie sztuka też bywa sprawdzalna.

A.Sz.: Mówi się, że sztuka jest też formą wiedzy. Produkując sztukę, produkujemy pewien rodzaj wiedzy.

G.K.: Przede wszystkim trzeba sobie zdawać sprawę z jej umowności - wielokrotnie przecież weryfikowanej - „wiedzy", czy raczej jej reprezentacji. Igor świadomie zrobił film dokumentalny, nawet nie musiał kłamać. Te same wypowiedzi na temat innych stworzeń, w innym miejscu, podane w innym kontekście totalnie zmieniły przekaz. Stworzył fikcyjny ekosystem, za pomocą opisów rzeczywistych i pewnych dyskursów nauki, filmu, stylistyki National Geographic. Uzupełnił to instalacją, która zabawnie, ironicznie, w przerysowany sposób posługuje się estetyką laboratorium z lat sześćdziesiątych.

A.Sz.: Część wideo pracy pokazał w Instytucie Oceanografii, czyli miejscu skąd te koncepty zostały zaczerpnięte. W ten sposób wprowadził pracę w obszar reprezentacji nauki i dystrybucji wiedzy. Potem odtworzył te modele, które się poruszają, udają że są żywe. To też jest ciekawe, Igor sięga tu do etapów historii, obserwacji stworów morskich, jamochłonów, ukwiałów - z tego wytwarza formę. Bardzo ciekawą, bo mało jest takich form rzeźbiarskich, które nawiązują do organicznych propozycji, anestetycznych nawet, bo trochę się brzydzimy takimi dziwnymi stworzeniami, które nie przypominają ptaszków ani ssaków.
Jeżeli zaś mówimy o estetyce laboratorium, to praca Sylwii Gallon, Magdaleny Melin i Julii Kul do złudzenia przypomina prezentację w laboratorium naukowym lub uniwersytecie.

G.K.: Co do samej fikcyjności, najdalej chyba poszedł Gabriel Roszak, w instalacji „Grosewo". Tu nie chodzi już o naukę, ale o manipulację przekazem różnych informacji, takiej maksymalnej.

Moja praca z założenia miała być przepełniona nachalnym, absurdalnym humorem. Niestety jest to humor wisielczy i przepełniony ukryta grozą. W trakcie trwania dziennikarskiego śledztwa w małej miejscowości Grosewo natrafiam na informacj , które doprowadzają mnie do przerażającej prawdy skrywanej przez mieszkańców wioski. Prawdziwa groza filmu leży jednak gdzie indziej, bowiem "Grosewo" nie jest opowieścią o niebezpiecznej sekcie w małej wiosce (ten temat jest oklepany i wzorowany na spektaklu „Sprawa miasta Elmit" Ingmara Vilknista), ale o tym jak w jeden dzień przy pomocy znalezionych, powszechnie dostępnych materiałów, pomieszanych z autentycznymi ujęciami i dodaną narracją stworzyć, z początku przekonujący, z czasem coraz bardziej kuriozalny paradokument, który gdyby nie świadome wyolbrzymienie grozy do poziomu śmieszności przekonujący by pozostał a co gorsza mógłby zostać odczytany jako „‘prawda" .
Gabriel Roszak

G.K.: Dziś możemy interpretować nie tylko te zjawiska, które istnieją, ale i te projektowane od samego początku, zanim się wydarzą. Możemy je wyreżyserować, wygenerować. Możemy działać w przyszłość, lub do tyłu, poruszając się w wielu kierunkach, pracując na tym, co wydaje się być rzeczywistością, ale tak naprawdę jest to fikcja, poddana wielokrotnej obróbce.

Łatwo się to zapamiętuje : Grosewo - wieśniaki, sekciarze, Tusk - dziadek z Wermahtu, Żemojdzin - mydło z ludzi i Oświęcim, Polska - polskie obozy koncentracyjne. Protestujemy, gdy sami jesteśmy ofiarami manipulacji, jednak nie przeszkadza to nam nieustannie manipulować i poddawać się temu.
Gabriel Roszak

GABRIEL ROSZAK, GROSEWO /2007, VIDEO/ ŹRÓDŁO I.S.WYSPA
GABRIEL ROSZAK, GROSEWO /2007, VIDEO/ ŹRÓDŁO I.S.WYSPA

A.W.: Wystawę zamyka praca Kordiana Lewandowskiego o artyście, który ma być autoteliczny.

Film „Artysta" powstał w okresie mojego silnego zwątpienia w możliwość wyrażania literalnych koncepcji za pośrednictwem środków formalnych jakie oferuje współczesna sztuka. Najbardziej sarkastycznej rewizji poddałem tu sytuacje, w których artysta usiłuje sam stawać się tworzywem dzieła. Film składa się z dwóch wystylizowanych części. W pierwszej poprzez napuszony, parafilozoficzny monolog mitologizuję wizerunek artysty jako wyalienowanego intelektualisty - wizjonera. W drugiej wykonuję groteskowy performens. Naśladuję w nim ruch rozbujanego uprzednio termometru z przyczepioną podobizną królowej Anglii. Podczas nagrywania drugiej sekwencji filmu chciałem doprowadzić do sytuacji, w której wykonana czynność jest całkowicie pozbawiona głębi interpretacyjnej, obnażając przy tym silnie swój pierwiastek tautologiczny. Okazało się jednak, że odbiorcy sami zaczęli dopasowywać całkiem nowe znaczenia do mojego performensu. Niezależnie od tego jak duży wpływ na kierunek ich domysłów miała lawina postwittgensteinowskich figur retorycznych zastosowanych w pierwszej części pracy, podjęty przeze mnie wysiłek zdaje się wykazywać, że interpretacyjna aktywność odbiorcy całkowicie destruuje układ, w którym nadawca komunikatu może zostać zrozumiany. Co jednak bardziej niepokojące, w muzealnym kontekście nieporozumienie to staje się wyjątkowo mało zabawne.
Kordian Lewandowski

KORDIAN LEWANDOWSKI, ARTYSTA /2006, VIDEO/ ŹRÓDŁO I.S. WYSPA
KORDIAN LEWANDOWSKI, ARTYSTA /2006, VIDEO/ ŹRÓDŁO I.S. WYSPA

G.K.: Ta praca bierze w nawias wszystkie inne. Jest tak naprawdę żartem, takim puszczeniem oka. Jak się przejdzie od dołu do góry i trafi do tej ostatniej sali, to można poczuć się trochę nabranym. Pozwoliłeś się wprowadzić w te wszystkie różnego rodzaju narracje, interpretacje, a tam artysta sugeruje, że dałeś się po prostu zrobić w balona. Wprowadza cię w sytuację niepewności. W sumie, tak jest chyba lepiej. Kordian Lewandowski miał jeszcze zamysł, żeby to zrobić w stylu takich najlepszych intencjonalnie materiałów telewizji - właśnie czarno-białych, jak Pegaz kiedyś, gdzie różne ważne, fajne i mądre osoby tak bardzo starały się przekazać nam tę wiedzę o sztuce.

A.Sz.: Kordian w osobliwy sposób komentuje popularne wyobrażenia co do tego, kim jest artysta. Ta apaszka, poza, papieros, przebranie, taka przesada, emfaza, dziwne zachowania, wszystko to jest przedstawieniem schematycznym i zbanalizowanym. „Charyzmatycznym", bo czarno-białe to takie „artystyczne". Wystawa była też pewnym rodzajem propozycji - pokazując szereg wyobrażeń na temat roli artysty, sztuki, oferowanych przez media.

G.K.: Często jest to rodzaj gry, kamerzysta każe się artyście „odstawiać". Kiedy byłem w liceum plastycznym, ciągle przyjeżdżała do nas telewizja. Prosili nas, żebyśmy coś „rzeźbili", bo kamerzysta bardzo chciał mieć takie ujęcia na żywo, jak my rzeźbimy. Braliśmy wtedy wióry do ręki, dłuto, tutaj się pukało i te wióry leciały. Takie są chwyty - podobnie jak artysta za sztalugami który udaje, że maluje. Piekielnie trudno jest zrobić medialne przedstawienie tego, co jest niezwykłą odrębnością i wymaga osobnych formalnych narzędzi. Media robią z tego dziwne rzeczy, często totalne karykatury.

A.W.: Zdarza się, że zarzucają współczesnym artystom braki techniczne, chęć pójścia na łatwiznę. „Nie potrafią rysować prostych kołek, zatem sięgają po ready-made".

G.K.: Akurat Kordian jest niezwykle uzdolniony mimetycznie, potrafi zrobić ołówkiem superrealistyczny portret, wierny jak fotografia, ale jego to w ogóle nie interesuje. Bo jest oczywiste. To tak naprawdę niewiele wnosi.

Prezentowana na wystawie rzeźba „Game Over" była realizowana już w nieco mniej beznadziejnych okolicznościach. Przestawione są tu postaci ze słynnej gry elektronicznej Super Mario Bros upozowane na nie mniej słynną pietę Michała Anioła. Całość została przeze mnie ręcznie wyciosana w bloku styropianu kararyjskiego. Powstaniu pracy przyświecało osiągnięcie kompromisu pomiędzy klasycznymi wartościami z jakich wyrósł współczesny świat sztuki oraz nowoczesną ikonografią stanowiącą permanentną część stechnicyzowanej kultury wizualnej. Rzeźba stanowiła ilustrację do pisemnej części mojej pracy magisterskiej, w której podjąłem temat gier elektronicznych z perspektywy ludologii - nowej nauki humanistycznej utworzonej specjalnie z myślą o grach video. Sama forma rzeźbiarska miała stanowić prztyczek dla postawangardowej maniery twórczej moich wykładowców rzeźby z macierzystej uczelni, która poza wszędobylską nostalgią w moim mniemaniu nie ma już nic wspólnego ani z klasycznymi wartościami, ani tym bardziej z nowoczesnością jaką można zobaczyć za oknem.
Kordian Lewandowski

G.K.: Myślę, że gdyby miało to dla niego sens, zrobiłby to samo w marmurze, bo jest zdolny do obróbki praktycznie dowolnego materiału, w sposób perfekcyjny. Ma niezwykłą zdolność manualną, która nie jest dla niego najważniejsza. Wie, że to nic mu nie daje, może być dobrym początkiem, jednak raczej jest odwrotnie - bywa ograniczeniem. Tak naprawdę, krępuje otwartą wyobraźnię poprzez to, że z łatwością małpy można coś przenosić. Ludzie nieraz pozostają na tym poziomie oddawania rzeczywistości, ale chyba niespecjalnie to tworzy sztukę.

A.W.: Zatem, wbrew temu co mówią media, pańscy studenci potrafią rysować proste kółka?

G.K.: Uważam, że wcale nie muszą tego robić.

Fikcje i fikcje
Uczestnicy: Angelika Fojtuch, Anna Kalwajtys, Alina Żemojdzin, Julia Kurek, Gabriel Roszak, Kordian Lewandowski, Igor Duszyński, Sylwia Galon, Magdalena Mellin, Julia Kul.
Kurator - Grzegorz Klaman
Instytut Sztuki Wyspa, Gdańsk, 4.04 - 3.05.2009 http://www.wyspa.art.pl/

KORDIAN LEWANDOWSKI, GAME OVER /PIETA (PRACA DYPLOMOWA ASP GDAŃSK 2008), MATERIAŁY I.S. WYSPA
KORDIAN LEWANDOWSKI, GAME OVER /PIETA (PRACA DYPLOMOWA ASP GDAŃSK 2008), MATERIAŁY I.S. WYSPA