Nowe źródła subiektywnej fotografii? Rozmowa z Rafałem Lewandowskim

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Adam Mazur: W galerii pokazujesz serię wystaw: Lewczyński, Beksiński, Schlabs, co łączy tych trzech fotografów i dlaczego do nich dziś wracasz?

Rafał Lewandowski: Zwykle kiedy łączy się tych trzech fotografów ma się na myśli "Pokaz zamknięty" zorganizowany w PTF Gliwice w 1959 roku - trudno tutaj nie wspomnieć o cennych badaniach nad ich twórczością Adama Soboty z Wrocławia - ale mało kto dzisiaj już pamięta o ich wspólnej pierwszej wystawie w Klubie "Krzywe Koło" w Warszawie, rok wcześniej ("Wystawa trzech twórców"), zorganizowanej z inicjatywy Janusza Boguckiego. Był to efekt ich spotkania się na wystawie „Krok w nowoczesność" w 1957 w poznańskim PTF-ie i spotkania zimą pod kościołem Mariackim w Krakowie, a następnie w mieszkaniu u Janusza Boguckiego, gdzie pokazywali sobie nawzajem fotografie. To co łączyło ideologicznie Lewczyńskiego, Beksińskiego i Schlabsa to ich wspólna postawa wobec estetyki bułhakowskiej, bunt przeciw estetyce klasycznej, jej nudzie w sposobie przedstawiania rzeczywistości. Był taki dowcip o człowieku, który wygląda przez okno jadącego pociągu i widzi białe i czarne pasy. Wyobraźmy sobie że do tego okna dosiadło się tych trzech Panów i zamiast obserwować wciąż te same paski zobaczyło coś zaskakującego jakiś nieznany krajobraz. Schlabs w liście do Lewczyńskiego napisał: „Wystrzegaj się fotograficzności to największe niebezpieczeństwo fotografii artystycznej. Trzeba to przetworzyć. Otaczające nas przedmioty powinny być materiałem z którego dopiero coś budujemy" (z listu 7.01.1958). Ci trzej Panowie patrząc przez okno pociągu, dali nam być może pierwsi w historii polskiej fotografii lekcję którą Susan Sontag sformułowała w następujący sposób: „należy studiować fotografię - nie sposób jej wykonywania, lecz sposób patrzenia na nią i rozumienia jej różnorodnych funkcji". Oczywiście nie działo się to kosztem ich warsztatu fotograficznego, biegłość osiągnęli również w tej dziedzinie, chodzi tu raczej o sposób myślenia.

Co do drugiej części Twojego pytania dlaczego powracam do nich, to być może dzięki spotkaniu z Jerzym Lewczyńskim, jego żarliwość w propagowaniu fotografii i jego rewelacyjną i wciąż tajemniczą dla mnie koncepcję archeologii fotografii. Wciągnął mnie też pejzaż gliwicki, i jakaś melancholia, która karmi moją pasję kolekcjonowania fotografii z lat 50-tych. Właściwie to Jerzy wywołał we mnie impuls w tym kierunku czego konsekwencją było założenie galerii fotografii historycznej.

BRONISŁAW SCHLABS
BRONISŁAW SCHLABS

BRONISŁAW SCHLABS
BRONISŁAW SCHLABS

AM: Wystawa w Krzywym Kole pojawiała się przy okazji wydania okolicznościowego katalogu galerii na początku lat 1990. przez Muzeum Narodowe w Warszawie. Wtedy o fenomenie fotografii Krzywego Koła pisał Krzysztof Jurecki. Skąd u ciebie zainteresowanie fotografią subiektywną po niemalże 50 latach od jej międzynarodowych narodzin i 40 od polskiego wielkiego wejścia na scenę wystawą z 1968 roku?

RL: Moje zainteresowanie subiektywną ma dwa aspekty: po pierwsze odkryłem że istnieje taki materiał w archiwum Lewczyńskiego, który nie był nigdzie wcześniej pokazywany i do którego sam autor nie przywiązywał dużego znaczenia. Dopiero jak poprosiłem go o to, czy możemy użyć go do wystawy Jerzy powiedział „wiesz; teraz dopiero zaczyna mi się to podobać". Mamy tu do czynienia z materiałem który dzieli jakoś czas pomiędzy fotografią klasyczną, piktorialną pod której wpływem Lewczyński pozostawał do ok. 1955 r. a „Pokazem zamkniętym", gdzie najistotniejsze wydaje się „poszukiwanie nowych znaczeń i skojarzeń oraz wydobywanie możliwości ekspresyjnych tkwiących w grupowych układach kilku zdjęć" czyli kieruje się ku eksperymentowi. Fotografia ta antycypuje późniejszy spór pomiędzy realistami a abstrakcjonistami, została nazwana subiektywną kiedy w 1949 roku w Niemczech powstała grupa fotografów „Fotoform" skupiona wokół Otto Steinerta, z której wyłonił się ruch „subjective fotografie". Była to międzynarodowa formacja, w ramach której od początku do końca lat 50. zostały dowartościowane formuły obrazowe wypracowane dla fotografii przez przedwojenne ruchy awangardowe. Jednakże Steinert nadał im nowe znaczenie, podkreślił egzystencjalny wymiar subiektywnego spojrzenia na rzeczywistość. Niemiecki fotograf określał fotografię subiektywną jako „shumanizowaną", która zamiast starać się odwzorowywać rzeczywistość chwyta jej obiekty w ich wewnętrznym wymiarze, tak jak interpretuje to w obiektywie twórczy impuls artysty. Ruch ten został dostrzeżony także w Polsce, choć jego powszechna recepcja nastąpiła dopiero w połowie lat 60. Jednakże w latach 50. kontakty zostały nawiązane, a realizacje niektórych polskich fotografów można uznać za jedne z bardziej oryginalnych propozycji tej formacji. Bronisław Schlabs, który korespondował w latach 50. ze Steinertem dzielił się swoimi przemyśleniami z Jerzym Lewczyńskim i Zdzisławem Beksińskim, czego efektem jest praca tych artystów nad polską wersją fotografii subiektywnej, której ślady pokazywane w galerii Asymetria.

Na wystawie pokazuję siedemdziesiąt fotografii Lewczyńskiego z lat 1956-61, o wymiarze pocztówkowym, które pomimo że są małe, ale dokładnie odnoszą się do subiektywnej przez napisy, które na nich są. Wizualnie mieszają się w nich różne metody obrazowania - neorealistyczne, surrealistyczne, ale i bułhakowskie, i konstruktywistyczne.

Po drugie więc, patrząc jakby z naukowego punktu widzenia przesuwamy w czasie tropy do subiektywnej z lat 60-tych (pamiętajmy że wystawa fotografii subiektywnej miała miejsce w 1968 r. w Krakowie i Warszawie) na drugą połowę lat 50-tych, z których pochodzi pokazywany przeze mnie materiał.

ZDZISŁAW BEKSIŃSKI
ZDZISŁAW BEKSIŃSKI

ZDZISŁAW BEKSIŃSKI
ZDZISŁAW BEKSIŃSKI

AM: Czyli można powiedzieć, że dotarłeś do nowych wcześniej nieznanych źródeł inspiracji subiektywnych, na czym polegają te odkrycia?

RL: Jeśli chodzi o nowe źródła inspiracji fotografii subiektywnej to chciałbym w tym miejscu przytoczyć jeszcze jedną wersję formułę tej fotografii, nazwijmy ją "nielegalną" o której opowiedział mi Jerzy Lewczyński. Źródłem tej formuły jest tekst który ukazał się w połowie lat 50-tych w „Przekroju". Jest tam mowa mianowicie o tym że na drodze Warszawa-Kraków, gdzieś na wysokości Kielc popsuł się pewnemu Amerykaninowi samochód. Wysiada, akurat zatrzymał się przed jakąś chałupą, gdzie wchodzi by prosić o pomoc i co widzi. W środku chałupy siedzi jakiś staruszek który maluje obrazki, a tych obrazków jest sporo na ścianach i wszystkie przedstawiają jakieś banalne szczegóły, jakieś stare buty, koc, czy inne zwykłe przedmioty. Amerykaninowi ta sztuka się tak spodobała że kupił od razu dwie prace i po naprawieniu samochodu odjechał. Ale następnego dnia z Krakowa przyjechało dziesięć samochodów po nowe prace i wszyscy wykupili sztukę staruszka. Podobnież autor uległ właśnie ogromnej zdumieniu, jak to się stało że tak wszyscy się jego sztuką zachwycają. „Przekrój" oczywiście zamieścił na swych łamach zdjęcia tych obrazków jako nowe zjawisko w sztuce. Niestety, w kilka dni później ukazało się sprostowanie na łamach Przekroju że tekst ten był mistyfikacją a prace wykonał red. naczelny pisma Marian Eile za co ogromnie wszystkich przeprasza. Tak więc to, co nowe okazało się wierutnym żartem. I może z tą subiektywną było tak samo? Być może trzej Panowie w oknie pociągu urządzili wszystkim niezłego psikusa?

AM: Do tej pory mowa była głównie o Jerzym Lewczyńskim, a co z wystawami pozostałych dwóch autorów?

RL: Panuje rozpowszechniony pogląd że Beksiński zarzucił fotografię od lat 60-tych, co zresztą poniekąd wyrażał w swych wywiadach. Ale ostatnio został odnaleziony nowy materiał przez pewnego kolekcjonera, a który dotarł do mnie. Mianowicie odbitki które autor wykonał razem z laborantem ok. 1978 r. po przeprowadzce do Warszawy. Jeszcze raz zostały tu wykorzystane stare negatywy ale wywołane w nowy, bardziej eksperymentalny sposób. Z tej sesji pochodzi między innymi fotografia pt. „Strefa" od której zaczerpnąłem tytuł do wystawy. Mamy tutaj portrety m.in. żony, oraz pejzaże wyznaczające granice jakiejś zony, struktury emocjonalnej która pulsowała wówczas w artyście. Beksiński odrzucił wówczas te fotografie i nigdy ich nie pokazał. Ale sam materiał przetrwał i na wystawie będziemy mogli ocenić jego wartość. Ponadto obok fotografii zostanie pokazanych kilkanaście rysunków tego artysty.

AM: A Bronisław Schlabs?

RL: Jeśli chodzi o fotografię Bronisława Schlabsa, to znów mamy do czynienia z całkowicie nieznanym materiałem, który choć nazwałem „Fotografia subiektywna II", jest jakby tropem po subiektywnej. Autor nie brał udziału w polskiej wystawie „Fotografii Subiektywnej" (1968), co wiązało się z przerwą w działalności artystycznej w latach 1962-74, po śmierci żony. Ale okazuje się, że artysta w tym czasie fotografował. Z tego okresu pochodzą prace niemal dokumentalne, realistyczne, niekiedy surrealne, jakby ukazujące jego prosty pulsujący kontakt z naturą i walkę o zachowanie więzi ze światem zewnętrznym. Wymiar subiektywny ma tu więc szczególne znaczenie związane z historią osobistą. Oczywiście materiał ten wymaga dopiero badań i będzię można wówczas więcej o nim powiedzieć czy dokładniej datować poszczególne zdjęcia.


Wystawy w Galerii Asymetria w temacie:
31.03 - 30.04 Jerzy Lewczyński "Fotografia subiektywna I". Finisaż: 30.4, g. 18.00 - spotkanie z autorem.
4.05 - 29.05 Zdzisław Beksiński "Strefa"
2.06 - 30.06 Bronisław Schlabs "Fotografia subiektywna II"

JERZY LEWCZYŃSKI
JERZY LEWCZYŃSKI

JERZY LEWCZYŃSKI
JERZY LEWCZYŃSKI