Kubańskie standardy

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006
Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006

W naszych mieszkaniach są takie miejsca - nad biurkiem, łóżkiem, w korytarzu, często na lodówce - gdzie na szczelnie wypełnionych tablicach korkowych wciąż wieszamy nowe zdjęcia z podróży, pocztówki, kartki z życzeniami i fiszki o kolejnej wizycie u dentysty. Z biegiem czasu te małe przestrzenie zamieniają się w najdokładniejsze, najwierniejsze dzienniki i biografie. Ściana krakowskiej galerii ZPAF i S-ka zapełniona ciasno notatkami, wierszami i fotografiami, w czasie trwania wystawy Beyond History odwoływała się do takich „pamiętników".

Beyond History Vincenta Delbroucka to jedna z niewielu wystaw w ZPAF i S-ka poruszających się po obszarze prywatnych emocji i wspomnień. Krakowska galeria zazwyczaj wystawia projekty, które - zachowując wszelkie proporcje - nazwać można „konceptualnymi". A to Karol Hordziej jako kurator pytał, „kto kradnie jajka w lesie?" (15.09-07.10.2007), a to Sebastian Riemer bawił się rozmywaniem obrazu (Portrety z autostrady i Obrazy okien, 13.10-07.11.2007), a to Thomas Bachler znów bawił się w rozmywanie obrazu (Pixel Trees, 28.03-26.04.2008). Podobne ekspozycje stroniły od problemów intymności czy tożsamości. Jeśli wkraczały w obszar pamięci, zastanawiały się raczej nad jej społecznym i politycznym wymiarem, tak jak wystawa Jana Dziaczkowskiego (Keine Grenze, 06.09-11.10.2008).

Tym razem zaproszono fotografa, który upublicznił fragmenty swojej biografii. W latach 1998-2006 Vincent Delbrouck wielokrotnie podróżował na Kubę, skąd przywoził naręcza fotografii dokumentujących różne aspekty życia. Interesowała go tak samo codzienność rodziny, u której mieszkał, jak postacie prostytutek i sylwetki lokalnych „osiedlowych głupków" (w oryginale „fous de quartier" 1

  1. 1. http://www.vincentdelbrouck.be/vince_content.html, data dostępu: 10.03.2009.). Na podstawie tych zdjęć jesienią 2008, nakładem amsterdamskiego Bold Publishing, ukazał się album Beyond history, który stał się podstawą ekspozycji w ZPAF i S-ka.

    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006
    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006

    Zamieszczone w albumie fotografie, Delbrouck opatrzył luźnymi komentarzami stylizowanymi na notatki robione „na gorąco" podczas podróży. Zapisywał na zdjęciach wewnętrzne monologi, które niby towarzyszyły przedstawionym sytuacjom. Zanotował rozmowy, jakie mogły być (lecz raczej nie były) prowadzone w chwili, gdy powstawały zdjęcia. Ważną częścią albumu są wiersze Pedro Juan Gutiérreza, w których Kuba roi się od karaluchów i śmierdzi spowita zabójczą nudą. Gdyby czytał je stojący jedną nogą w grobie camarada Fidel Castro, z wrażenia definitywnie rozstałby się z życiem.

    Delbrouck nazywa publikację „poetyckim dokumentem", podkreśla w ten sposób, że jego album to z jednej strony kreacja, z drugiej twarde fakty. Chciał stworzyć coś wiecznie niedokończonego, zawsze z surowców wtórnych i zdecydowanie rozszczepionego i anomalnego, pełnego kwiatów, kobiet i znajomych ciał [http://www.pora.pl/event/vincent-delbrouck---beyond-history-1998-2006, data dostępu: 10.03.2009.]. Niech mu będzie. Pozostaje zapytać, co z tego faktu wynika.

    Omawiane zdjęcia stanowią manifest przeciwko fotoreportażowi i propagandzie, przeciwko mapom turystycznym i modzie na egzotykę. Mają pokazywać codzienność Kuby - realia, których nie zobaczymy ani w folderach turystycznych, ani w informacjach z dzienników. Delbrouck sugeruje, że trzeba w miejscowe życie wejść tak głęboko, aż człowiek stanie się jego częścią, aż zrobione zdjęcia stracą status dokumentu, zaczają się w pamięci i będą nieodróżnialne od marzeń i fikcji. Dlatego już post factum kreuje swoją i cudze biografie, pisząc na zdjęciach wymyślone historie.

    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006
    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006

    Niemniej, dla większości polskich odbiorców, francuskie napisy na fotografiach pozostają jedynie wizualnym bajerem (może kuratorzy powinni postarać się o tłumaczenia francuskojęzycznych komentarzy?). Większość odbiorców może zrozumieć tylko angielskie tłumaczenia czysto narracyjnych, nienapisanych na zdjęciach fragmentów albumu i wierszy Gutiérreza. W efekcie smagłe buzie Kubanek i Kubańczyków patrzą na nas szczerze z tych fotografii, zupełnie nieskalane „poetyckimi" zabiegami Delbroucka. Zgrabne sylwetki półnagich dziewczyn i chłopców stają się po prosu ciałami półnagich dziewczyn i chłopców. Mówią to samo, co powiedziałyby pod każdą szerokością geograficzną: Kuba jest gorąca, a my jesteśmy młodzi i chce nam się żyć.

    W tle pojawia się jednak pytanie, czy pomimo manifestowanego sprzeciwu wobec fotoreportażowej optyki i wizualnych clichés, wystawa nie jest atrakcyjna właśnie dlatego, że odwołuje się do egzotyki. Delbrouck oczywiście stara się tę egzotykę „zmiękczyć", pokazać, że na Kubie toczy się zwyczajne życie. Jak przekonuje jeden z opisów zawieszonych na ścianie galerii, młodzi słuchają amerykańskiego hip-hopu, jedzą hamburgery, a dzieci męczą koty niezależnie od politycznych i ekonomicznych uwarunkowań. Mimo to można się zastanawiać, czy podobny album wzbudziłby w Polsce ciekawość, gdyby pokazywał realia Wałbrzycha, Trzcianki lub Tczewa. A dokładnie idzie o to, że wbrew intencjom Delbroucka, zamiast wgryzać się w stereotypy i je rozpuszczać, wystawa powiela clichés i właśnie dzięki nim wzbudza zainteresowanie.

    Delbrouck wziął na warsztat dwa zagadnienia-molochy, które przewijają się przez historię fotografii: kreacyjny wymiar tego medium i autobiografię. W omawianej ekspozycji oba wątki przeplatają się i warunkują nawzajem: kreacja następuje poprzez odniesienie do biografii i filtra fantazji. Delbrouck stosuje nieco wydumany, bardzo „lokalny" zabieg, który właściwy efekt wywiera tylko w na frankofonach, a przy tym wypowiada znaną wszystkim myśl: tak, fotografia podatna jest na manipulację. Również autobiograficzny wątek w perspektywie działań, na przykład Romana Opałki, Nan Goldin czy Sophie Calle jest już dość wyeksploatowany. Jednak Beyond History wiąże oba wątki dość zgrabnie i wystawie trudno odmówić uroku. Ale trzeba dodać, że jest to ten typ uroku, który mają jazzowe standardy. Grają je wszyscy, wiemy, o co chodzi i jak rozwija się temat - cała sztuka polega na tym, żeby band zagrał inaczej, ale nie na tyle, żeby temat się zgubił. Delbrouck nadaje nieco inne brzmienie znanym motywom, gdzie indziej kładzie akcent, gra w trochę innym tempie. I być może jest w tym nawet coś z wirtuozerii, ale melodia szybko się nudzi.

    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006, Galeria ZPAF i S-ka, Kraków 7.02-21.03.2009

    Fot. Karol Hordziej, ZPAF i S-ka

     

    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006
    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006

    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006
    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006

    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006
    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006

    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006
    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006

    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006
    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006
    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006
    Vincent Delbrouck, Beyond History 1998-2006