"Jest taka ulica w Warszawie
Zwie się ulicą Próżną,
Kto płacze?"
Pytała Golda Tencer organizatorka festiwalu "Warszawa Singera" otwierając wystawę "Ulica Próżna 2006". W zeszłym roku, podczas festiwalu mogliśmy w tym miejscu oglądać instalacje dwóch artystek: Krystyny Piotrowskiej - kuratorki tegorocznej wystawy i Krystiany Robb-Narbutt. Od 6 do 10 września 2006 roku w kamienicy na Próżnej 7/9 prezentowane były prace trzynastu artystów w tym Ewy Kuryluk, Joanny Rajkowskiej, Rafała Jakubowicza i Artura Żmijewskiego.
W programie cieszącego się wielką popularnością festiwalu projekt "Ulica Próżna" zajmuje miejsce wyjątkowe. Nie ma w nim tej ludyczności, jaką cechuje większość festiwalowych wydarzeń takich jak warsztaty tańca, kuchni żydowskiej, wycinanek etc. Jest miejsce na melancholijną zadumę i chwilę refleksji. Spotkanie z historią w tej kamienicy jest bolesne i nieoczywiste. Powołany do życia bowiem jest nie tyle świat ile fakt, że ten świat zniknął z powierzchni ziemi i że stopniowo znikają ślady tego świata.
Na miejscu budynku, w którym miała miejsce wystawa już wkrótce stanie nowoczesny hotel, ulica Próżna przestanie straszyć - ślad Zagłady w centrum miasta zniknie bezpowrotnie, choć w stolicy jest jednym z niewielu tak dosadnych znaków historii. Francuski artysta Christian Boltanski podczas wizyty w Warszawie w 2001 roku był wstrząśnięty nieobecnością w strukturze miasta pamięci getta1. Bo getta warszawskiego nie ma. Można gdzieniegdzie dostrzec fragmenty murów czy bruku ulicznego, ale w swej istocie ta część miasta, warszawska dzielnica zamknięta, jest przed nami zakryta: ziemią, asfaltem, fundamentami nowych domów, a przede wszystkim chyba niepamięcią. Chodząc po ulicach Warszawy nie sposób usytuować w jej przestrzeni tragedię kilkuset tysięcy osób2 . Żeby ujrzeć ten zaginiony świat, przypomnieć go sobie trzeba wydobyć go spod gruzów zapomnienia, obojętności i niewiedzy. Obszarem takich poszukiwań może i powinna być sztuka, literatura, film, pamięć. Tylko tak można odnaleźć żydowskich mieszkańców Warszawy, ale także tej części świata, wraz z ich domami i ulicami, z ich życiem, cierpieniem i śmiercią, jest miejsce w naszej pamięci.
Do pamięci właśnie odnosi się wystawa w domu przy Próżnej 7/9. Artyści weszli do domu, by stworzyć w nim na kilka dni muzeum żywej pamięci, odzyskanych historii i niepewnych oczywistości. Młoda artystka Katarzyna Krakowiak, uczennica i asystentka Mirosława Bałki, na posadzce w jednej z bram położyła chodnikowe płyty na gumowym nadmuchiwanym podłożu. Przechodzi się po nich, po trzęsącej się ziemi. Tytuł pracy brzmi "Szwindel równowagi?" i odnosi się przede wszystkim do zbiorowej równowagi psychicznej, pewnego stąpania. Rafał Jakubowicz pokazał instalację zatytułowaną "Piaskownica", dla której inspiracją stała się dostrzeżona przez artystę na terenie dawnego warszawskiego getta piaskownica zamieniona w klomb. Krystiana Robb-Narbutt opowiedziała za pomocą zabawek, tandetnych resztek rzeczywistości, o swojej rodzinie, która nie przeżyła getta. Przekazała swoją opowieść językiem naiwnym, niedojrzałym jakby do powagi śmierci, problematyzując tym samym kwestię samego języka. Język - tożsamość zapisana, zakodowana w języku, a także zakodowane w nim stereotypy odnaleźć można w realizacjach Artura Żmijewskiego "Nasz śpiewnik", Krystyny Piotrowskiej "Kuchnia Polska" czy "Joga 1", "Joga 2" czy Joanny Rajkowskiej "Literatura patriotyczna". Dwie prace wideo izraelskiej artystki Nelly Agassi przedstawiające nieruchomą, uśmiechniętą twarz młodej żydowskiej kobiety i tą samą twarz z uporem ścieraną przez nią mydłem miały w przestrzeniach tego widmowego domu wyjątkową siłę.
Artyści mają potrzebę ciągłej rekonstrukcji przeszłości, przywoływania i reinterpretowania jej oraz jej przedstawień dla potrzeb teraźniejszości. Odchodzą niekiedy od powagi i poetyki milczenia na rzecz interdyscyplinarnej praktyki artystycznej; jest ona narracyjna, wielogłosowa, metaforyczna, enigmatyczna i niejednoznaczna. Jednocześnie usiłują wyjść poza prostą opozycję sakralizacji i desakralizacji, jakie mogą się dokonać w reprezentacji wydarzenia historycznego. Ich podejście można rozumieć jako rodzaj samoświadomości, która zawsze każe odnosić Holocaust do kontekstu jego reprezentacji w teraźniejszości, ze względu na fragmentaryczny i pełen sprzeczności charakter tego zjawiska oraz trudność w uzyskiwaniu wiedzy na temat przeszłości3.
Puste przestrzenie, pokoje, łazienki, kuchnie, resztki codzienności: fragmenty tapety, dawnego tynku, urządzeń sanitarnych, rur, etc. po raz ostatni pewnie widziało ludzkie oko. I nie było to oko zwyczajne, ale oko odbiorcy sztuki, wyczulone na otaczający je świat, nie wierzące mu na słowo. Ta reaktywacja przestrzeni wydaje się bardzo ważna. Szczególnie dziś. Przeszłość, a przeszłość polska w sposób szczególny, domaga się zarówno nostalgicznej, jak wnikliwej i krytycznej wypowiedzi artysty, głównie z tego powodu, że w tym kraju przeszłość była i jest nieustannie przedmiotem manipulacji. Istotne jest, aby tę sztukę umieszczać w przestrzeniach niemuzealnych, aby nawiązywać z nią żywy kontakt, a przez to ożywiać pamięć i ponownie zadawać sobie niewygodne pytania.
Wystawa "Ulica Próżna", 6-10.09.2006, kamienica na Próżnej 7/9 w Warszawie