Duchy znowu wróciły!

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.
Laura Pawela, fight club, fot. I. Kowalczyk
Laura Pawela, fight club, fot. I. Kowalczyk

Duchy powracają. Tym razem na wystawie "Stan wewnętrzny" z cyklu "Naj Nju" zrealizowanej przez Przemysława Jędrowskiego w Centrum Kultury Zamek w Poznaniu.

Zresztą w moim przypadku - było to dość dosłowne spotkanie z duchami.

Twożywo, Jednostka, 2006, ol blacha, 120x120
Twożywo, Jednostka, 2006, ol blacha, 120x120

Była to bowiem Noc Muzeów, sama północ. Zostawiwszy dzieci u babci, obejrzeliśmy sztukę Pankiewicza w Muzeum Narodowym, wpadliśmy na pokaz drag-kingów, a potem udaliśmy się do CK Zamek. W głównym holu, tłum młodych wrażliwców tłoczył się przy zdjęciach z World Press Photo. Niektórzy byli lekko podpici, bladzi, co wzmogło we mnie wrażenie, że mam do czynienia z kimś w rodzaju kanibali... Zresztą spojrzenia widzów na te fotografie nieodparcie przypominają mi sytuację, gdy jest się ofiarą wypadku, a na około zbiera się tłum gapiów. W ich beznamiętnych spojrzeniach kryje się jakiś głód.

Rafał Jakubowicz, EB, fot. I.Kowalczyk
Rafał Jakubowicz, EB, fot. I.Kowalczyk

No i wreszcie udało nam się przedrzeć przez tłumek wrażliwych kanibali, by dotrzeć na wystawę "Stan wewnętrzny". Przywitał nas śmiech z filmu Wernera Herzoga "Nosferatu" dobiegający ze starych skrzyń stojących w korytarzu w instalacji dźwiękowej Rafała Jakubowicza. To śmiech pomocnika wampira - Garbusa, mówiącego "Maister is hier". Od razu zrobiło się dziwnie. Zeszliśmy na sam dół wieży zegarowej, gdzie prezentowana była instalacja Laury Paweli pt. "Fight Club". I znowu usłyszeliśmy diaboliczny śmiech, ale tym razem był to śmiech Brada Pitta z kultowego filmu "Fight Club", (tłumaczony na polski jako "Podziemny krąg", David Fincher, Niemcy-USA, 1999). Ten film jest ostatnio często, może nawet zbyt często, przywoływany. Nagle okazuje się kluczowy dla zrozumienia współczesnej kultury, a także sztuki (patrz tekst Jarka Lubiaka o Althamerze i Bodzianowskim w najnowszym drukowanym "Obiegu", ale też moje przywołanie w "Kanibalizmie po czesku" w Kalendarzu internetowego "Obiegu").

Twożywo, W boga czy bogaczy, 2006, ol blacha, 120x120
Twożywo, W boga czy bogaczy, 2006, ol blacha, 120x120

Film jest o głodzie rzeczywistości i pragnieniu przebudzenia. Tyle, że to przebudzenie okazuje się następną halucynacją. Lubiak pisze, że mamy do czynienia z reakcją na uwidmowienie samej rzeczywistości. "Kiedy rzeczywistość staje się 'kopią kopii kopii', czyż nie staje się po prostu widmowa? I czy tęsknota za snem jako możliwością przebudzenia oraz za możliwością cielesnego, fizycznego czucia, prowadzące do uwielbienia walki na pięści, nie jest nostalgią widmowości za materialnością i cielesnością?", Obieg 1(73)2006, s. 26).

Jakub Adamek, Przebuduj mnie, fot. I. Kowalczyk
Jakub Adamek, Przebuduj mnie, fot. I. Kowalczyk

Pawela przygotowała ring, a właściwie ekran do pokazania scen walki z "Fight Club".

Atmosferę tajemniczości wzmogło opakowanie i zasłonięcie tego wszystkiego, co w tej sali się znajdowało: waz, kinkietów, tronu cesarskiego itp. Nastrój dziwności i nieadekwatności (bo czy akurat w takim miejscu można by szukać rzeczywistości?) szybko zepsuł pracownik Zamku, który oprócz tego, że wręczył mi kartkę z informacją o wystawie, powiedział, że mam przyjść kiedy indziej - kiedy tron cesarski będzie można zobaczyć. Prawdę mówiąc, nie wiedziałam, co on do mnie mówi. Pracownicy CK Zamek w ogóle uprzykrzyli mi zwiedzanie wystawy, cały czas przeganiając mnie za robienie zdjęć. W efekcie wszystkie moje zdjęcia są poruszone i niewyraźne. W zasadzie trudno fotografować duchy, tym trudniej przy tak nadgorliwych strażnikach.

Twożywo, Przelewać, 2006, ol blacha, 120x120
Twożywo, Przelewać, 2006, ol blacha, 120x120

Cała ta paradoksalna sytuacja dobrze wpisuje się w sam kontekst wystawy. "Stan wewnętrzny" mówi o duchach, które drzemią w tych murach - cesarza Wilhelma II oraz Adolfa Hitlera, który wybrał to miejsce na swoją wschodnią rezydencję i choć nigdy tu nie zamieszkał - już w 1939 roku zlecił Albertowi Speerowi przebudowę Zamku Cesarskiego w duchu architektury III Rzeszy.

Kamil Kuskowski, Defilada, 2006, instalacja
Kamil Kuskowski, Defilada, 2006, instalacja

Poznańscy strażnicy z poświęceniem strzegą tego dziedzictwa, a zapewne warto byłoby sięgnąć w głąb i zapytać o politykę kulturalną Poznania, na ile jest ona realizowana w Centrum Kultury Zamek, jeśli co rusz wyrzucane są z tego miejsca jakieś galerie czy pracownie artystyczne, a na ich miejsce wchodzą szkoły językowe. Wydaje się, że według Zarządu Miasta, miejsce to ma po prostu przynosić materialne korzyści, a nie służyć realizacji celów społecznych czy artystycznych. Niestety. I dlatego też tak cenna jest wystawa, którą udało się zrobić Jędrowskiemu. Jedno z nielicznych działań na przekór, pytające zarazem o pamięć, którą chowa w swym wnętrzu Zamek.

K.Radziszewski, Berufung, Kopf, 2006, instalacja malrska
K.Radziszewski, Berufung, Kopf, 2006, instalacja malrska

A z tego, do kogo należy Zamek i czyim właściwie jest dziedzictwem zakpił Marek Glinkowski w instalacji pt. "Fundacja", którą stanowią umieszczone na terenie całego Zamku tabliczki z napisami w języku polskim i niemieckim, takimi jak: "To jest Twoja fundacja. Korzystaj z wszystkiego, co Twoje", "To jest Twój majątek. Bądź dumny z Tego co masz", "Wszystko, co widzisz, należy do Ciebie. Bądź dumny z Tego", "Bądź dumny z tego kim jesteś. Jesteś za To odpowiedzialny"..

L.Pawela, Schody, 2006, instalacja wideo
L.Pawela, Schody, 2006, instalacja wideo

Stąd też propozycja przyjrzenia się temu, co wewnętrzne i ukryte, stąd zagadkowa wycieczka po wnętrzach tego miejsca. Sam kurator powiada tak: "Każdy z artystów zmierzył się więc z silną, totalitarną strukturą Zamku, demonstrując swój sposób na funkcjonowanie we 'wrogim' mu świecie. Wystawa nie jest zatem 'o Zamku', lecz 'przez Zamek', który stanowi punkt wyjścia i dojścia wystawianych w nim projektów. Ich największą wartością jest rejestracja spięcia ideologii władzy przypisanej wnętrzu ze współczesnym językiem sztuki".

M.Glinkowski, Fundacja, 2006, instalacja
M.Glinkowski, Fundacja, 2006, instalacja

Współczesne prace wydobywają więc napięcia, które ukrywa ta architektura władzy, to jak zaświadcza ona o panowaniu systemu nad jednostką ludzką. Ciekawe, że te napięcia silnie odczuwają na przykład małe dzieci, które boją się wchodzić do Zamku, płaczą, kiedy znajdą się w tych wielkich i zimnych przestrzeniach. Ale artyści odczarowują też grozę tego miejsca. To dzięki sztuce takie miejsca zaczynają żyć na nowo, rewitalizują się, przestają już produkować jedynie złowrogie znaczenia.

M.Glinkowski, Fundacja, 2006, instalacja
M.Glinkowski, Fundacja, 2006, instalacja

Oto nad jedną z klatek schodowych zawisł neon EB Rafała Jakubowicza. Ba, ale nie chodzi o reklamę piwa, tylko o... Ewę Braun. Monogram EB wyglądający jak czterolistna koniczynka, lub też motyl został zaprojektowany przez Alberta Speera właśnie dla Ewy Braun (był wyszywany m.in. na obrusach). Wszystko zależy od tego czy znamy tę historię, wyciągniemy ją z artysty, bądź kuratora, czy pozostaniemy w niewiedzy, sądząc, że artysta próbował zamienić neon z reklamą, jakich wiele w mieście w beztroski znak - symbol szczęścia. Jakubowicz nie byłby jednak sobą, gdyby nie ukrył w swej pracy - mrocznej historii czy też odwrotnie - naznaczył nią to mroczne miejsca. Ciekawe jest jednak to, że w tych zimnych murach wielkiego Zamku koniczynka - zwłaszcza, kiedy nie znamy historii o monogramie Ewy Braun - staje się znakiem pozytywnym - mającym właśnie na celu odczarowywanie.

M.Kozłowski, Wolność, Równość, Braterstwo, Poznań 1956-2006, 2006, projekcja zewnętrzna
M.Kozłowski, Wolność, Równość, Braterstwo, Poznań 1956-2006, 2006, projekcja zewnętrzna

Ale czasami to odczarowywanie wiąże się właśnie z ujawnianiem - jak w przypadku malarstwa Karola Radziszewskiego przedstawiającego płaskorzeźby i rzeźby Arno Brekera, a więc coś, co w zasadzie mogło lub też miało znaleźć się w Zamku. Albert Speer pracował zwykle z Brekerem, którego dekoracje rzeźbiarskie dopełniały architekturę Speera. Ta płaskorzeźby miały jedną zasadniczą cechę - były niemal otwarcie(!) homoseksualne. Oto dochodzimy do jednego z największych paradoksów III Rzeszy. Jawne potępianie homoseksualizmu, zwalczanie go jako zepsucia i degeneracji, obozy pracy i obozy koncentracyjne dla homoseksualistów nie przeszkadzały niektórym prominentnym członkom władz oddawać się homoseksualnym praktykom, zaś kultura odwołująca się do sztuki antycznej, niosła podziw i uwielbienie dla silnego męskiego ciała. Pokazuje to, jak bardzo homofobia była jedynie narzędziem politycznym. Tak jak antysemityzm, eksterminacja Romów czy osób umysłowo chorych - była narzędziem budowania tożsamości niemieckiej - czystej i zdrowej. Była narzędziem służącym popchnięciu Niemców do Zagłady, usprawiedliwiającym ten proceder w ich świadomości. Jednocześnie homofobiczna postawa pełna była ukrytych homoseksualnych aluzji. Bo wstręt idzie zwykle w parze z zachwytem. Na tę przedziwną kulturę wskazuje też Radziszewski w pracy wideo pt. "Parsifal".

M.Maciejowski, Balkon, 2006,ol pł,32x23
M.Maciejowski, Balkon, 2006,ol pł,32x23

Tuż obok Pawela wciąż zmaga się ze swym pragnieniem doświadczenia rzeczywistości. Na prezentowanym filmie wideo bije się z kimś - jak Jack w "Podziemnym kręgu", ktoś zrzuca ją ze schodów Zamku. Jakaś zwiedzająca dziewczyna mówi, że nie może na to patrzeć, bo ją to boli. Ten ból faktycznie dość łatwo odczuć, gdyż film prezentowany jest tuż przy schodach, z których spada na filmie Pawela. Tymczasem na górze widzimy, że nikt nie zepchnął Laury, ona jak Jack - bije się sama ze sobą i sama z tych schodów się zrzuca.

M.Maciejowski, Leni, 2006,ol pł,23x23
M.Maciejowski, Leni, 2006,ol pł,23x23

O prawdzie/fikcji i niemożności rozgraniczenia między nimi mówi artysta, na którego natknąć się można ostatnio wszędzie - Robert Kuśmirowski. W pomieszczeniu przy wejściu do Sali Kominkowej, w której miał być Gabinet Hitlera, artysta ustawił gabloty z dokumentacją odnoszącą się do dwóch wojennych stylistyk: niemieckiej (robotnika przymusowego) i radzieckiej (łagrowej). W gablotach umieszczone są autentyczne zdjęcia, albumy, medale i dokumenty, ale też dokumenty spreparowane przez artystę. Jak zwykle w przypadku sztuki Kuśmirowskiego niemożliwe staje się rozróżnienie między tym, co autentyczne a tym, co fałszywe. Ta instalacja nosząca nazwę "histograficznej" mówi o histo-grafii - a więc o pisaniu historii. Bo nigdy nie możemy dotrzeć do historycznej prawdy, przedzieramy się przez relacje prawdziwe i fikcyjne. Tworzymy własną wersję tejże historii. Jesteśmy przekaźnikiem wprowadzającym do niej własne "zaburzenia" - jak powiedziałby Georg Kubler, który pisał właśnie o "kształcie czasu". To budowanie historii także na legendach, niepotwierdzonych anegdotach potwierdza się w przypadku Zamku i związanej z nim zagadki: nikt mianowicie nie wie, czy Hitler wizytował w końcu to miejsce czy nie. Według opowieści jednego z robotników pracujących przy przebudowie, miał ponoć odbyć w tajemnicy podróż i przebywać w Zamku przez kilka godzin w roku 1939. Status tego podania nie został jednak potwierdzony. Zaś grozę Gabinetu Hitlera w przedziwny sposób odczarowuje praca "My Home is My Castle" Artura Trojanowskiego, gdzie ten napis w kolorach pomarańczowo-białym umieszczony został na ścianie, przy której znajduje się pościel, odgrodzona od reszty pomieszczenia pomarańczową linią. Ta praca, przewrotnie, mówi o bezdomności, o braku własnego miejsca i anektowaniu przestrzeni.

Na znaki i symbole oraz ich wymienność wskazują z kolei prace grupy Twożywo, gdzie najciekawsze hasło to "Boga czy bogaczy", odwołuje się już raczej do współczesności, którą, jak powiada Kinga Dunin, określa albo Bóg, albo rynek. Marcin Maciejowski zaś w typowym dla siebie stylu prezentuje obrazy ukazujące wydarzenia związane z III Rzeszą, Albertem Speerem, Leni Riefenstahl itp. Obrazy powstały w wyniku przemalowania autentycznych zdjęć. Przedstawienia związane ze sztuką nazistowską zestawione są ze znajdującymi się na boazerii intarsjowanymi alegoriami wojny i pokoju. Jednakże, jak w przypadku całej sztuki Maciejowskiego, następuje w niej odcięcie od rzeczywistości. Jego obrazy są "kopią kopii kopii", są w zasadzie symulacjami nieposiadającymi głębi, gdzie nie ważny staje się obiekt odniesienia. W ten sposób przywołane na nich wydarzenia, są równie obce i odległe, jak historia. Tyle, że prace te umieszczone w tym miejscu pokazują właśnie ową obcość i odległość.

R.Kuśmirowski, bez tytułu, 2006, instalacja fotograficzna
R.Kuśmirowski, bez tytułu, 2006, instalacja fotograficzna

Duchy jednak wcale nie chcą nas opuścić. W bardzo ciekawy sposób przywołuje je Magda Moskwa, która w starej windzie zbudowanej specjalnie dla Hitlera, umieściła instalację malarską z charakterystycznymi dla tej artystki wystającymi czarnymi paznokciami. Namalowane zostały jedynie dłonie, reszta przesłonięta jest białym płótnem, co budzi prawdziwą grozę. W tym miejscu stoi zwykle rzeźba - akt kobiecy. Moskwa pokazuje, że jest to jednak miejsce przeklęte.

R.Kuśmirowski, bez tytułu, 2006, instalacja fotograficzna
R.Kuśmirowski, bez tytułu, 2006, instalacja fotograficzna

Niezwykle ciekawa jest też instalacja umieszczona w innej windzie - "Przebuduj mnie" Jakuba Adamka ukazująca portret Alberta Speera. Jego postać możemy dowolnie przebudowywać przesuwając ruchome klocki. Adamek wskazuje na Zamek, który był przebudowywany przez Speera, by stał się budowlą odpowiadającą wymaganiom architektonicznym w III Rzeszy. Czy artysta również stawia na odczarowanie tego miejsca, jego unormalnienie? Naprowadzają na to obrazy (umieszczone w pobliskiej klatce schodowej) z cyklu pt. "Kwatery", gdzie w wielkich przestrzeniach zamku artysta projektuje pomieszczenia mieszkalne- sypialnię, kuchnię, kącik do pracy - typowe M3.

To wszystko dzieje się wewnątrz, natomiast na zewnątrz - na wieży zegarowej spotykamy się jeszcze z dwoma pracami. Pierwszą jest instalacją pt. "Defilada" Kamila Kuskowskiego, który pod jednym z balkonów umieścił nazistowską flagę z wymazaną swastyką, natomiast z balkonu unosi się dym. Artysta przywołał w ten sposób złą sławę tego miejsca i towarzyszące mu mity, jest to bowiem balkon Hitlera, który być podgrzewany. Jak głosi jedno z podań na temat Zamku, gdy weszli tu Rosjanie, nie mogli zrozumieć, jak to możliwe, że na tym balkonie od razu topi się śnieg. Drugą pracą jest projekcja Macieja Kozłowskiego "Wolność, równość, braterstwo". Kozłowski odwraca tu sytuację, pyta o to, co widział Zamek, czego był świadkiem, jak tocząca się historia obudowała to miejsce nowymi znaczeniami - znaczeniami związanymi z ulicą i obywatelskimi protestami. Podczas projekcji pojawiają się daty 1956-2006 odwołujące się do 50 rocznicy wydarzeń poznańskiego czerwca. A na zdjęciach widzimy pałowanych ludzi. Są to jednak zdjęcia współczesne, co odwołuje się do wydarzeń, które miały miejsce niedawno, a więc do brutalności policji podczas pacyfikacji ostatniego Marszu Równości i. Praca ta pyta więc o wolność i swobody obywatelskie wczoraj i dziś.

Poprzez wystawę "Stan wewnętrzny" to miejsce staje się żywe, opowiada własną historię, wyrzuca skryte traumy, mówi o skomplikowanym procesie, jakim jest historia i o tym, jak trudno jej doświadczać.

Bo historii w zasadzie nie ma, tak jak i realności.

"Stan wewnętrzny", kurator: Przemysław Jędrowski, CK Zamek, Poznań, 19.05-8.06.2006