"Skin and Bones" - modernizm namalowany

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Praca Szymona Kobylarza, w głębi obrazy Tima Beckenhama
Praca Szymona Kobylarza, w głębi obrazy Tima Beckenhama

Stosunkowo rzadko w dziejach sztuki architektura jako taka była bezpośrednią inspiracją dla malarzy. Nie da się oczywiście uniknąć z nią związków, jednak same formy znanego "z życia" budownictwa nie często stają się tematem artystycznych wypowiedzi. Na czym polega więc fenomen modernizmu, że w przynajmniej kilku krajach akurat te budynki jednak malarzy ciekawią?

Tim Beckenham w lokalu_30
Tim Beckenham w lokalu_30

Modernizm narodził się w pierwszych latach XX wieku i właściwie trwa do dziś - a przynajmniej do dziś tym mianem nazywa się wiele nowych gmachów. To już ewenement, że jeden styl przewija się przez światową (!) architekturę już drugie stulecie.

Jednocześnie ten styl dla kilku narodów wiąże się z pewnego rodzaju traumą - setki tysięcy mieszkańców krajów Bloku Wschodniego, wychowanych w blokowiskach, otoczonych przez aluminiowe pawilony handlowe, uczących się w klockowatych szkołach - do dziś w ludziach tkwi niesympatyczne uczucie życia w betonowej dżungli o skali zdecydowanie przerastającej pojmowanie człowieka.

Tim Beckenham w lokalu_30
Tim Beckenham w lokalu_30

Tu od razu należy silnie podkreślić, że modernizm nie zmienił tylko architektury. Poprzez wpływ, jaki wywarł na całą współczesną urbanistykę można powiedzieć, że zmienił nawet sposób życia ludzi, ich formy egzystencji. Architektura i urbanistyka modernistyczna przyczyniły się w bardzo dużej mierze do narodzin współczesnych społeczeństw. Zmiana sposobu konstruowania miast, przeskok z XIX-wiecznego układu kamienic wzdłuż ulic do XX-wiecznych osiedli, odseparowanych od przebiegu tras komunikacyjnych nie mógł przecież pozostać bez wpływu na ludzi.

Prezentowną w dwóch warszawskich galeriach wystawę "Skin and Bones" można by wpisać w cały ten kontekst - biorą w niej udział artyści polscy, londyńczyk i Szwajcar, wszyscy na swój sposób "naznaczeni" specyficznym piętnem modernizmu.

Tim Beckenham w lokalu_30
Tim Beckenham w lokalu_30

Kuratorka wystawy, Agnieszka Rayzacher tytuł ekspozycji zaczerpnęła z terminologii używanej przez "ojca modernizmu" - Ludwika Mies van der Rohe. Wywodzący się z Bauhasu architekt "skórą i kośćmi" zwykł nazywać swoje ultra-proste wieżowce, składające się wyłącznie ze stalowo-betonowego szkieletu i szklanej powłoki elewacji.

Kilkoro artystów, w różnym wieku i wywodzących się z różnych środowisk, prezentuje tu swoje autorskie wypowiedzi na temat dziedzictwa architektonicznego modernizmu. I można by pomyśleć, że te dzieła są jakby formą walki z traumą, formą odreagowania lat spędzonych wśród wielkiej płyty (czyli nieplanowanego i nieudanego dziecka modernizmu). Bo głównie się on kojarzy z negatywnymi wspomnieniami. Jednak tak nie jest.

Praca Szymona Kobylarza, w głębi obrazy Tima Beckenhama w galerii XX1
Praca Szymona Kobylarza, w głębi obrazy Tima Beckenhama w galerii XX1

Dla Thomasa Hauri ze Szwajcarii modernizm kojarzy się z totalitaryzmem. Inspiracją dla jego wielkoformatowych akwareli był nazistowski dom wczasowy (tu, pod opieką ideologii, mieli wypoczywać niemieccy robotnicy). Ulotne, ledwie widoczne zarysy budynków w pracach Hauriego odrealniają ten bolesny fragment historii, tak jakby artysta chciał, żeby rozmył się on i zatarł jak farba na papierze.

Karolina Zdunek namalowała cykl o dużo bardziej swojskich konotacjach: "Bloki". Artystka na obrazach oderwała te bloki od ich okrutnego bagażu masówki, przytłaczających mrówkowców, straszliwych kilkusetmetrowych korytarzy z maleńkimi mieszkaniami. Udało jej się malarsko "wrócić" do pierwotnej koncepcji modernistycznego budownictwa społecznego, które miało nie tylko rozwiązać problemy lokalowe, ale i poprawić standard życia, także od strony psychologicznej. Było więc w założeniu - jak i obrazy Zdunek - optymistyczne, zachęcające, po prostu ładne.

Prace Szymona Kobylarza, Tima Beckenhama i Thomasa Hauri
Prace Szymona Kobylarza, Tima Beckenhama i Thomasa Hauri

Szymon Kobylarz, student katowickiej ASP, skierował się w stronę budynków biurowych - bo i te wśród przekształconego przez komunizm modernizmu drugiej połowy XX wieku budowano. Stworzył on modele takich właśnie prostych, "klockowatych" gmachów, poddając je dodatkowo klęskom ognia i wody (wszystkie te zdarzenia były też rejestrowane przez kamerę). Straszące, wypalone szkielety aluminiowych biurowców, jako jedyne na wystawie są rzeczywiście potworne. Pokazują "złe" oblicze modernizmu, czy też raczej tego, co się z modernizmu narodziło przez lata.

Wychowany wśród wiktoriańskich szeregowców Tim Beckenham z modernizmem zetknął się dopiero na studiach - wtedy artysta zobaczył, że i brytyjski rząd, choć daleki od totalitarnych zapędów, chciał problemy mieszkaniowe leczyć budową blokowisk lub biurowców o konstrukcji "skin and bones". Dla niektórych może będzie to zaskoczeniem, że aluminiowe, mało wysublimowane (w odróżnieniu od pierwowzorów van der Rohe'go) klocki biurowców stawiano także w Wielkiej Brytanii. Beckenham maluje je teraz, szczególną uwagę przywiązując do ich konstrukcji oraz tego, na co się często nie zwraca uwagi - czyli ustawianych przed wejściami do nich rzeźb. I w Polsce, i w Anglii (i w wielu innych krajach) bezduszną prostotę takich budynków łagodzono sztuką. Duże, najczęściej abstrakcyjne rzeźby, stawiane przed drzwiami do takich gmachów, według projektantów doskonale dopełniały się ze stalowo-szklanymi elewacjami. Beckenham maluje ultra-proste szkielety biurowców, oderwane od kontekstu, oderwane nawet od ziemi, przed każdym umieszczając "sztukę". Szare tło wydobywa te dziwaczne formy, uderzającym czyniąc kontrast pomiędzy abstrakcyjnymi kształtami rzeźb a monotonią pionów i poziomów budynków.

prace Szymona Kobylarza, Tima Beckenhama i Thomasa Hauri
prace Szymona Kobylarza, Tima Beckenhama i Thomasa Hauri

Żadne z tych dzieł nie jest terapeutycznym rozliczeniem się z dziedzictwem modernizmu, żadna z prac nie piętnuje tej zazwyczaj źle kojarzącej się architektury. Na obu wystawach widać, że artyści (niezależnie do tego, z jakiego kraju pochodzą) są z obecnością przeskalowanego, przeinaczonego modernizmu pogodzeni, akceptują go. I lekki dystans, jaki mimo wszystko daje się wyczuć, nie jest potępiający. Może to właśnie jest najlepszy sposób, by z otaczającymi nas wszędzie pozostałościami modernizmu się oswoić?

Anna Cymer

Fotografie autorki

Skin and bones; uczestnicy: Tim Beckenham, Thomas Hauri, Zuzanna Janin, Szymon Kobylarz, Karolina Zdunek; kurator Agnieszka Rayzacher, galeria XX1, Warszawa. 5.01 - 26.01.2007.
Tim Beckenham, Malarstwo, lokal_30, Warszawa, 5.01 - 26.01.2007.

 

 

Tim Beckenham w lokalu_30
Tim Beckenham w lokalu_30
prace Szymona Kobylarza i Tima Beckenhama
prace Szymona Kobylarza i Tima Beckenhama
prace Szymona Kobylarza, Tima Beckenhama i Thomasa Hauri
prace Szymona Kobylarza, Tima Beckenhama i Thomasa Hauri