Rowerowe horror vacui: dom Teresy Starzec osaczony przez przedmioty

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Wystawa Dom w warszawskiej Galerii Fundacji Atelier jest przedsięwzięciem zaskakującym. Po pierwsze autorka pokazanych prac w ciągu swej wieloletniej działalności artystycznej koncentrowała się na malarstwie i grafice, tutaj natomiast widzimy szereg zdjęć wyświetlanych przez dwa projektory, a także rodzaj instalacji. Poza tym wystawa prowadzi ku bardzo prywatnemu doświadczeniu: autorka pozwala nam wejść do swego rodzinnego domu, który po śmierci matki uległ znacznemu przekształceniu, na wystawie widzimy rekonstrukcję dawnego pokoju artystki - miejsca, do którego mogła zawsze wracać. Przypominają o tym jedynie obrazki z młodości malarki, zawieszone na ścianach, reszta przestrzeni została zaanektowana przez przedmioty. Nie tylko ten pokój, lecz cały dom wypełniony został olbrzymią ilością części rowerowych, co wiąże się z kolarską pasją ojca artystki. Wiadomo, następstwa kolekcjonerskich zamiłowań w pierwszym rzędzie dotykają członków najbliższej rodziny.

Teresa Starzec, "Dom" (fragment), Galeria Fundacji Atelier
Teresa Starzec, "Dom" (fragment), Galeria Fundacji Atelier

Dzięki dokumentacji fotograficznej możemy zapoznać się z charakterem owego przekształcenia przestrzeni życiowej. Nie jest to jednak całkowite przyzwolenie na wizytę odbiorcy w życiu Teresy Starzec, obecność ojca jest bowiem zasygnalizowania jedynie poprzez efekt jego działań - na zdjęciach nie obcujemy z twórcą „dzieła". Powstają pytania: jakie są pobudki tworzenia kolekcji? kiedy stajemy się niewolnikami naszego zbieractwa?

W wypadku pracy Dom odpowiedź jest niezwykle wzruszająca, pokazuje bowiem proces, który dokonał się zarówno w przestrzeni, jak i w mentalności człowieka po śmierci bliskiej mu osoby. Dotykając delikatnych emocji, jakie wyzwala stosunek do domu rodzinnego, świadomości jego roli w kształtowaniu się osobowości dorosłego człowieka. Najpełniejszy wyraz podobnym odczuciom dał chyba Mirosław Bałka, który w 2001 roku w warszawskiej Zachęcie zrekonstruował bryłę swego domu w Otwocku. Miejsce to, jak wiadomo, jest źródłem jego ponawianych przemyśleń i inspiracji.

Powracając do wystawy Teresy Starzec, należy zaznaczyć, że związek córki z domem został niejako przełożony na relację córka - ojciec. Oboje są równoprawnymi bohaterami wystawy, którą można traktować nie tylko jako rodzaj dialogu artystki z ojcem, ale również jako rodzaj rejestracji świata, który odchodzi. Wydaje się, że tak niezwykle osobista, a jednocześnie śmiała próba zatrzymania tego świata możliwa jest tylko w sztuce.

Ojciec artysta?
Nazwanie ojca Teresy Starzec artystą jest może nie w pełni uprawnione, trzeba jednak pamiętać, że pasja kolekcjonerska często przyrównywana jest do działalności artystycznej. Utworzona przez ojca malarki konstelacja obiektów, wciąż w procesie tworzenia, wygląda imponująco, nie powstydziłby się jej niejeden artysta. Mamy tu do czynienia z kolekcjonerem, któremu wymknął się spod kontroli jego zbiór, z rodzajem ekspresji ludzkiego życia. Natomiast w kreacjach typu Merzbau stosowana była świadomie przyjęta strategia artystycznej. Na wystawie Dom widać, że kolekcjonerowi początkowo towarzyszyło pragnienie porządku i klasyfikacji, z czasem jednak zbiór stawał się coraz bardziej chaotyczny, przedmioty zawładnęły wnętrzem i samym zbieraczem. Kolekcjoner powołał swoją osobistą rzeczywistość, nie zawsze zrozumiałą dla innych. Takie zbieractwo starszych ludzi można by traktować jako formę autoterapii - łagodzenie poczucia samotności poprzez gromadzenie przedmiotów na tzw. wszelki wypadek. Czy jednak tylko to tutaj możemy dostrzec? Można tu znaleźć analogię do dzieł Christo, bo dom został jakby „opakowany" przez rowery i części rowerowo umieszczone także wokół jego zewnętrznych ścian. Czy ta dziwna „rzeźba" nie jest przewrotną metaforą współczesnej kultury konsumpcyjnej? Bez wątpienia przypomina dom niejednego Amerykanina gromadzącego masę bezużytecznych gadżetów i wynajmującego potem specjalną organizatorkę, która wprowadza ład w powstały chaos.

„Urządzona" przez ojca Teresy Starzec przestrzeń ma zarazem wiele wspólnego z działaniami Nowych Realistów, Jeana Tinguely'ego czy Niki de Saint-Phalle, zbierających w swych pracowniach bezużyteczne odpadki i przekształcających je w rzeźby. Dom nasuwa też skojarzenia ze złomowiskiem, na którym César wyszukiwał obiekty do swoich kompresji. Niki de Saint-Phalle przyszła mi na myśl również z tego względu, że nigdy nie odebrała wykształcenia artystycznego, doszła do sztuki poprzez rodzaj terapii, która miała oczyścić ją z traumatycznych przeżyć. Podobnie dzieje się chyba w wypadku twórcy zbioru części rowerowych, który powstawał przecież jako antidotum na samotność.

Teresa Starzec, "Dom" (fragment), Galeria Fundacji Atelier
Teresa Starzec, "Dom" (fragment), Galeria Fundacji Atelier

Córka artystka
Jak wspomniałam, wystawa składa się m.in. z dwóch pokazów slajdów stanowiących dokumentacją zmian zachodzących w jednym domu na przestrzeni kilkunastu lat. Zdjęcia zostały starannie wyselekcjonowane, są w dobrym sensie tego słowa malarskie. Kolejny raz mamy okazję przekonać się, że fotograficzny aparat może uchwycić subiektywną rzeczywistość osoby, która się nim posługuje. A kamerą posługiwała się malarka. Lśniące fabrycznymi lakierami rowery kuszą pięknem, fotografie odzwierciedlają też zmienność pór roku - jedne rowery porośnięte są wiosenną roślinnością, inne okryte śniegiem. Zdjęcia Teresy Starzec nie są jednak rejestracją impresjonistycznych efektów zaobserwowanych na pozostawionych przez ojca na zewnątrz domu częściach rowerowych: bliższe są wanitatywnym martwym naturom. Chaos, który zawitał do domu artystki, został przez nią artystycznie ujarzmiony. Zdjęcia rowerowych części przypominają dokumentacje akumulacji Armana, posegregowanych zbiorów jednakowych elementów.

Zrekonstruowany pokój artystki, zapełniony częściami rowerowymi, porównywałam już wcześniej ze znanymi strategiami artystów współczesnych. Ale w tym wypadku to ojciec autorki zdaje się być twórcą dzieła, ona zaś je przenosi i przekształca, najadając mu piętno własnej osobowości artystycznej. Korzysta nie z własnych pasji zbierackich, lecz ukazuje fenomen kolekcjonerski w wydaniu kogoś innego. Artyści już niejednokrotnie sięgali po temat kolekcjonerstwa (ukazała to m.in. wystawa Kwiaty naszego życia w toruńskim CSW). Także przenoszenie przestrzeni życiowej w obszar galerii było już stosowane zarówno przez artystów, jak i kuratorów wystaw: Robert Kuśmirowski, przed kilkoma laty „zamieszkał" w lubelskiej Galerii Białej, a pokój Marka Piaseckiego zrekonstruowano na niedawnej wystawie w Zachęcie. Instalację Teresy Starzec wyróżnia osobisty charakter; ukazała wprawdzie nie swoją pasję zbieracką, ale sama jej doświadczyła w swojej przestrzeni. Ważnym elementem rekonstrukcji jej pokoju z domu rodzinnego okazują się zawieszone na ścianach obrazki, częściowo wykonane przez nią we wczesnej młodości. Tak jakby odwoływała się jednocześnie do źródeł swojej twórczości.

Wystawa Dom, prezentowana wcześniej w Krakowie, rodzinnym mieście Teresy Starzec, wpisuje się właściwie w pewien nurt polskiego wystawiennictwa ostatnich kilku miesięcy. Wspominałam już ekspozycję Kwiaty naszego życia eksplorującą pasję kolekcjonerską na płaszczyznach socjologicznej i psychologicznej przy udziale artystów. Dopiero co zyskał rozgłos Masyw kolekcjonerski, prezentacja wykorzystująca sławne zbiory krakowskich antykwariuszy Sosenków i kolekcję Roberta Kuśmirowskiego. Ta ostatnia wystawa stała sie godna uwagi także ze względu na wiele towarzyszących jej wydarzeń związanych z fenomenem kolekcjonerstwa (m.in. referaty lekarzy rozpatrujących psychopatologiczny aspekt tworzenia kolekcji jako uzależnienie, osaczenie człowieka przez przedmioty). W Warszawie gościł niedawno wspomniany pokaz prac Marka Piaseckiego, podejmujący m.in. ważny dla niego wątek kolekcjonerski. Można chyba mówić o szerszym zainteresowaniu artystów zjawiskiem zbieractwa, które niejednokrotnie przeradza się w kolekcjonerstwo, stając się tym samym rodzajem sztuki. Artyści nie tylko dokumentują rezultaty kolekcjonerstwa innych osób, lecz włączają pasję zbieracką w obręb własnej strategii artystycznej.

Czy ich doświadczenie nie staje się wówczas doświadczeniem „piekła rzeczy"? Uważam, że tytuł wystawy Teresy Starzec mogłaby zostać zastąpiony przez tytuł ekspozycji otwartej ostatnio w bytomskiej Kronice. Piekło rzeczy - czy to właśnie określenie nie pasowałoby bardziej do wystawy artystki w Galerii Fundacji Atelier?

Przypomnieć tu warto imponującą instalację Szwajcara Christiana Büchela w paryskim Palais de Tokio (lato 2008), gdzie artysta zaanektował przestrzeń galeryjną, tworząc olbrzymie wysypisko różnego rodzaju śmieci; można było do niego wejść tylko przez specjalne metalowe wejście. Zbieracka akcja ojca Teresy Starzec cały czas trwa, bo to dzieło procesualne, swoisty work in progress. Nie wiadomo, czy nie upodobni się jeszcze bardziej do wspomnianej paryskiej instalacji.

Teresa Starzec, Dom, Galeria Fundacji Atelier, Warszawa, 13.01-31.03.2009 www.atelier.org.pl