Konfrontacja ze śmiercią: "Sześć dni" Marka Chlandy.

: Function ereg() is deprecated in /includes/file.inc on line 649.

Fot. Jacek Gładykowski/Galeria
Fot. Jacek Gładykowski/Galeria

Marek Chlanda w rozmowie z Jaromiłem Jedlińskim w lutym 2002 roku stwierdził, że obecną tendencją w sztuce jest " Ucieczka od powagi na rzecz ironii, obśmiania, zniwelowania tego, że cały czas te same emocje, te same głębokie trwogi targają naszym życiem". Chlanda sam po raz kolejny przeciwstawia się tej sytuacji. Nie tylko nie chce, ale po prostu nie może godzić się na nią. Nie pozwala mu na to jego specyficzne odbieranie i przeżywanie świata.

Fot. Jacek Gładykowski/Galeria
Fot. Jacek Gładykowski/Galeria

"Sześć dni" prezentowane obecnie w galerii Foksal przez Chlandę tworzą obraz świata, którego nierozerwalnym elementem jest wpisane w ludzką egzystencję cierpienie. Artysta nie boi się poruszać poważnych, bolesnych i przykrych tematów. Już wcześniej twierdził: "Chcę konfrontacji z rzeczami ostatecznymi". Najnowsze jego prace tym razem są konfrontacją ze śmiercią, świadomością śmiertelności i emocjami, które wobec niej powstają. "Sześć dni" Chlandy to tydzień pełen smutku, bardzo osobista wypowiedź artysty. Ten cykl tworzą czterdzieści trzy obrazy wykonane węglem, ołówkiem i akrylem. Podzielone są na sześć części, z których każda stanowi wizję jednego dnia i każda opatrzona jest autorskim komentarzem. Charakter dni, ich treść określają przekształcone w języku angielskim nazwy zaczerpnięte z Joyce'a. Poniedziałek("Moansday") staje się dniem lamentu. Wtorek ("Tearsday") - dniem łez, środa ("Wailsday") - dniem żałości, czwartek ("Thumpsday") - dniem grzmotu, sobota zaś ("Shatterday") - dniem ruin/zniweczenia. W notach autorskich do prac wspomina matkę, dzień po śmierci ojca oraz wiele innych pozornie niepowiązanych ze sobą wydarzeń, które dzieli nie tylko tematyka, ale także miejsce w czasie.

Fot. Jacek Gładykowski/Galeria
Fot. Jacek Gładykowski/Galeria

Jednak interpretowanie pracy Marka Chlandy jako ściśle biograficznej wydaje się niewystarczające. Przestrzeń "Sześciu dni" posiada uniwersalny charakter. Stanowi całość, której sens każdy układa według własnego doświadczenia obecności śmierci. Śmiertelność jest tak ludzka, a jednocześnie stanowi wciąż nieodgadniętą zagadkę życia, przekraczającą ludzkie rozumienie. Paradoks ten wpisany jest w życie każdego człowieka.
Przestrzeń "Sześciu dni" ma w sobie cykliczność, powtarzalność. Obracając się wokół własnej osi, rekonstruuję ten smutny tydzień wciąż na nowo, za każdym razem wiążąc go z innymi wydarzeniami i przeżyciami. Być może ściany galerii są tu " stygmatycznym widnokręgiem, a podłoga ziemią, miejscem przechadzki " - jak pisał w 1987 roku, i co dostrzec można było w przestrzeni "Kodeksu Nadwiślańskiego" (galeria Foksal; Warszawa; 2003 r).

Fot. Jacek Gładykowski/Galeria
Fot. Jacek Gładykowski/Galeria

Fot. Jacek Gładykowski/Galeria
Fot. Jacek Gładykowski/Galeria


Smutny tydzień według Marka Chlandy wizualizuje rozpacz, żal i powracanie pamięcią do tragicznych wydarzeń. Ale czy tylko? Artysta przyznaje w notatkach dołączonych do ekspozycji, że pragnął " okiełznać przerażenie wobec umierającego ciała". Być może jego wizja egzystencjalnego przeżywania obecności śmierci jest sposobem radzenia sobie z fenomenem śmiertelności ludzkiej, tak, aby " kiedy dzień ogarnia zmierzch, mógł - jak pisze Chlanda - śpiewać, tańczyć i śmiać się".


Dominika Kalinowska

 Fot. Jacek Gładykowski/Galeria, z wystawy Marka Chlandy w Galerii Foksal


Marek Chlanda, Sześć dni, galeria Foksal, 19. XII. 2006 - 9. II. 2007; kurator: Jaromir Jedliński, www.galeriafoksal.pl

Fot. Jacek Gładykowski/Galeria
Fot. Jacek Gładykowski/Galeria

Fot. Jacek Gładykowski/Galeria
Fot. Jacek Gładykowski/Galeria